ewelw - ja byłam nacinana, nie bolało, szwy zdjęli mi po pięciu dniach, jeszcze w szpitalu, niestety zrobił mi się przy nacięciu mały żylaczek, który się nie wchłonąl i czasem dokusza, ale nie jest źle, ja uważam, że wszystko co dobre dla mnie i dla dziecka powinno być zrobione, zakładam, że położna nie jest jakąś sadystką i nie nacina dla czystej satysfakcji, tylko jeśli widzi taką potrzebę. Normalne, że wolałabym bez nacięcia, ale jeśli zajdzie taka koniecznośc to też rozpaczać nie będę. No i bardzo polecam wszystkim imersję wodną, a nawet poród do wody jeśli to będzie możliwe w waszym przypadku. Bardzo przyspiesza rozwarcie i właśnie lepiej rozciąga się wszystko... pomyślcie o tym mi bardzo pomogła przy pierwszysm porodzie, teraz też napewno skorzystam.
Co do pozycji rodzenia - teraz już chyba w każdym szpitalu na sali jest piłka, taboret do porodu, no i fotel ginekologiczny, rzadko już łóżko... do tego drabinki i jakieś inne pierdółki, bo teraz to już kobiety rodzącej na łóżku by nie utrzymali, za duża świadomość zdaje mi się. Ja jak rodziłam miałam USG w trakcie porodu - nie wytrzymałam 7 min na łóżku, wiłam się jak piskorz - niemalże cały czas chodziłam jak byłam poza wanną, bo skakanie na piłce bolało niemiłosiernie... próbowałam rodzić do wody, ale w związku z tym, że był to pierwszy poród i spodziewali się większego dziecka uznali, że nie ma się co męczyć i rodziłąm na fotelu ginekologicznym.