Hej ja w końcu w domku. Teraz mam więcej odpoczywać i nie przemęczać się. Na nerkach jak opukiwał to ciągle czuję dyskomfort ale wierzcie mi już lepiej być w domu.
Szpital jako budynek może być. Pozwiedzałam sobie trochę i zapoznałam się z oddziałem i osobami jakie tam są. Po tej całej wizycie to stwierdzam że chyba najlepiej wylądować z drogi. W trakcie jak byłam to chyba były trzy takie porody więc nawet kobiet nie widziałam. Z oddziału też były trzy. Jeden był że dziewczyna strasznie nie chciała rodzić w sobotę bo jej mąż miał w Krakowie obronę no ale że dała córce na imię Zuza to niby mały uparciuch i oczywiście urodziła w sobotę (mąż ją jeszcze zastał na bloku porodowym), jedna strasznie się męczyła i zakończyli to cesarką, inna została normalnie skierowana na cesarkę. Później widziałam jak jechało maleństwo. Normalnie doczekać się nie mogę. Najdziwniejsze było to że kobiety w różnym stanie leżą razem. Mnie tak naprawdę kontrolowali i byłam na obserwacji a ze mną leżała dziewczyna która poroniła, inna która się stara (po dwóch poronieniach stwierdziła że po córce za długo czekali - 11 lat) i nic jej jeszcze nie powiedzieli. A tu do mnie codziennie przychodzą sprawdzać tętno maleństwa. Co oczywiście słychać na całej sali. Dlatego chyba lepiej być z ulicy załatwić wszystko myk myk i trafić na oddział poporodowy.
Położne bardzo miłe i sympatyczne.
Lekarze w porządku. Może ordynator trochę dziwny, nie za bardzo udziela informacji. Jak go pytasz czy możesz brać magnez lub jakieś tam witaminki (inna dziewczyna) to się każe spytać lekarza prowadzącego. Mi powiedział że są leki bezpieczne na alergię tylko to musi być na pewno alergia. Oczywiście nie powiedział jakie. Reszta lekarzy raczej w porządku. Najlepsze że ordynator przyjmuje prywatnie po drugiej stronie mojego bloku (ale chyba się nie zorientował).
Jedzenie. Ciężko powiedzieć co o nim sądzić. Oczywiście bez smaku. Obiady zjadliwe. Na śniadanie i na kolację po dwie kromki chleba, kawałek masła i np. trzy plasterki szynki lub trzy plasterki salami (koło salami to coś nie leżało) lub twarożek lub parówka gotowana (średnio smaczna) Jak będę szła następnym razem to na pewno wezmę jakieś jogurty, owoce. Na śniadanie jeszcze zupa mleczna. Do picia rano kawa z mlekiem (taka wodnista, chociaż zastanawiałam się czy to nie jest kakao), wieczorem herbata.
Papier toaletowy. Brak
Łóżka średnio wygodne i strasznie wysokie.
Z jednej strony fajne widzieć jak już to wszystko wygląda, jakim trybem tam toczy się życie np. obchody, pobudki, mierzenie temperatury, bieganie zestresowanych tatusiów. Z drugiej strony można się nasłuchać dziwnych i smutnych historii.
Przez te 4 dni odpoczęłam sobie. Teraz już jestem na L4. Tak na prawdę to nic ze mną nie robili. Nawet pół tabletki nie dostałam.
Trzymam za nas wszystkie kciuki żebyśmy urodziły w terminach lub chwilkę przed. Czekanie pod koniec nie jest fajne. Dłuższego leżenia w szpitalu też nie polecam.