reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wojtuś 25tydz. 03.01.2011

agawhite

Fanka BB :)
Dołączył(a)
17 Luty 2011
Postów
642
Miasto
Pl DG
Witam Was serdecznie,
przyznam, że czytam od jakiegoś czasu i dziś zdecydowałam się opisać naszą historię.
Przyznam też od razu, że mam gorszy dzień, jest mi źle. Czy Wojtuś kiedykolwiek wyjdzie do domku? ...
Czemu się stało tak, że urodziłam o jakieś 3 i pół miesiąca za wcześnie?
Zbyt krótka i rozwierająca się szyjka, jeszcze założono mi szew ale to nie pomogło, później sączyły się wody, podejrzewano zakażenie... Faktycznie, było. Skąd, dlaczego, pojęcia nie mam.
Leżałam w jednym szpiatlu ok.3 tygodni, potem na szczęście przetransportowali mnie do specjalistycznego szpitala gdzie ratują takie skrajne wcześniaki. Najpierw jednak musiałam doczekać do 24 tygodnia ciąży aby podali sterydy na rozwój płucek. Gdyby urodził się wcześniej nikt by go nie ratował. Ale szczęśliwie dotrwaliśmy.
W drugim szpitalu jeszcze miałąm nadzieję, że dotrwam chociaż do 28 tc. Niestety, czułam Małego coraz niżej, napierał na szyjkę i pomimo szwu akcji nie dało się powstrzymać, musieli zdjąć szew, żeby szyjki nie rozerwwało i aby nie doszło do dużego krwawienia. A dwa dni wcześniej widziałam już, że podkrwawiam i zgłaszałam to. Lekarz zdecydował wtedy o zdjęciu szwu, jeśli taka sytuacja sie powtórzy. Kolejnego dnia rano odszedł mi czop, niestety. Kilka godzin później zdjęto szew i poszłam na porodówkę. I stało się.
Wojtuś ważył 850gram po zaintubowaniu i był spuchnięty. To co mnie bardzo zdziwiło i ucieszyło, to to, że zapłakał 2 razy cichutko jak kotek. Nie mogłam w to uwierzyć.
Punktacja apgar: 3/5/8
Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić. Zawieźli mnie zobaczyć Małego a ja płakałam cały czas. Mnóstwo lekarzy, pielęgniarki, te rurki, same wiecie... Miałąm taki mętlik w głowie.... Cały czas się bałam, że wkrótce umrze. Dzwonek telefonu przyprawiał mnie o zawał i ludzie, którzy przechodzili koło moich drzwi na położnictwie, również.
Wojtuś urodził się z paskudną bakterią, candidą. Wtedy nie miałam pojęcia czym to grozi. Rozmawiał z nami szef oddziału, jak przez szybę docierało do mnie co on mówi. Był przypadkiem z candidą jakiego nie mieli od kilku ładnych lat. Krótko mówiąc mogł odejść w kilka dni. Ale candida zaostała pokonana. Potem były ciągłe infekcje. A to w moczu 2 bakterie, a to jakaś z respiratora i na każdą inny antybiotyk. A na candidę to dostawał "domestos", to jest lek jak przy nowotworze, chemia praktycznie. Masakra.
Potem czekano aby zwalczył infekcję żeby można było podać sterydy na poprawę płucek i odpiąć od respi i przejść na cpap. Kolejne oczekiwanie, antybiotyk, który jak zobaczyłam to ścięło mnie z nóg (jestem pielęgniarką)
W końcu uff podają sterydy, bo Wojtuś bez infekcji w końcu. Ulga i czekanie co będzie teraz? i oby w trakcie sterydów nie złapał żadnej infekcji bo to bardzo niebezpieczne.
Po 32 dniach respi udaje się Wojtusia podpiąć do cepapu i wtedy po raz pierwszy, 5 lutego słyszę jego płacz, właściwie skrzek taki ale jakie to uczucie... Oczywiście płaczę razem z nim. Po dwóch dniach przechodzimy w końcu do innego pokoju, to duży krok naprzód, tam już przypada 1 pielęgniarka na 3 dzieci, a nie 1 do 1 dziecka jak przez te 35 dni. Ten pokój to było moje marzenie.
Co się okazuje, po kilku dniach Wojtuś słabiej sobie radzi, spada saturacja, tlen trzeba podkręcać i na dodatek ma cały czas otwartą buzię a smoka nie chce, wypluwa, krzywi się. Robią mu gazometrię, niby w miarę, sprawdzają, mówią, czekać i czas. Że płucka ciut, ciut lepiej ale wciąż mało się rozprężają i to jest powód, że słabo pracują i natleniają. Czas i czekać aż wszystko urośnie.
Czasem dostaję go do kangurowania, czasem nie, wszystko zależy jaki dzień ma mój Książę.
Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby nie wrócić już do respi. Jak sterydy jeszcze działały to nawet na chwilę miał zdemowany cepap a rurka dmuchała tlen koło jego buzi. Wtedy pierwszy raz widziałam go bez rurek, czapeczek, itd... niesamowite uczucie.
Na dzień dzisiejszy Wojtuś waży ok.1.3kg , do jedzenia dostaje moje mleczko, 10ml co godzinę, próbowano go przestawić na co 2 godziny ale było za wcześnie dla niego, tlenu ma ok.40 % przez cepap. Bezdechów nie widzę, serduszko się uspokoiło (wcześniej szalało), tylko ta saturacja. Oczywiście nie ominęły nas wylewy do główki, jeden się wchłonął, drugi coś tam blokuje ale jest jeszcze nadzieja, że się wchłonie poprawnie, retinopatia 1st-do obserwacji, nie zamknięty przewód w serduszku-dostawał leki na to, pomogły sporo ale opuchnięty był po nich strasznie.
Martwi mnie ta saturacja, że nie umie jej utrzymać. Kilka godzin i jest niższa niż wcześniej i trzeba dodawać tlenu. I tak od kilku dni. Robią co mogą, widzę to ale martwi mnie to. No i ta otwarta buzia. Gdyby miał zamkniętą powietrze, tlen nie uciekałoby tak szybko z organizmu a trafiałoby do płucek.
Z personelu jestem zadowolona, dostęp do informacji na bieżąco ale trzeba pytać konkretnie, na zasadzie, jak rodzic chce to powiemy wszystko a jak nie dopytuje to powiemy ile trzeba. Zawsze udzielają informacji tak długo aż dam im spokój a upierdliwa jestem i pytam, i lekarzy i pielęgniarki, nie odpuszczam.
Bywają dni, że mam doła, tak jak dziś, bywają ciut lepsze. Codziennie jeżdżę do Małego, w podróży spędzam ok.6 godzin. O 8.30 rano wychodzę (jadę ze starszymi dziećmi do szkoły), łapię pociąg i autobus, o 7.15 wieczorem wracam. W piątek, sobotę i niedzielę jeździmy razem, bo tak to mąż do pracy chodzi (wiadomo, normalna sprawa) Dopytałam pielęgniarek, jeśli tlen oscyluje 50% i wyżek wtedy zazwyczaj podpinają do respi ponownie. A tego nie chcemy! No i żeby ta saturacja nie spadała i żeby gazometria była super a nie tylko do zaakceptowania... I żeby retinopatia i wylewy do główki poszły precz... I płucka żeby dobrze pracowały.... Tak, wiem, czas i czekanie....
 
reklama
Wracają chwile jakie przeżyłam przy moim synku...doskonale Cię rozumię jak ciężko przeżywa się spadki saturacji...trzeba czasu,mój synek był 3 miesiące w szpitalu,dwa pod respiratorem...też miał wylew 1st i retinopatję 1 st...a teraz rozwija się prawidłowo jak na wczesniaka,po wylewie nie ma sladu a retinopatia się wchłoneła...wiem jak jest ciężko i ile łez się wylewa ale chciałabym Cię pocieszyć,że te nasze wcześniaki są silnymi skarbeczkami i walczą z całych sił...Wierzę,że Wojtuś też da radę i będziesz mogła Go już nie długo tulić w domu...Dużo zdrowia dla Wojtusia!!!!
 
duuuuuuuuuuuuuuuuuzo zdrowka dla Wojtusia!
i siły dla Ciebie...

czas to najlepsze lekarstwo, sama wiesz....
 
kochana przytulam Cię mocno!!! na pewno wszystko będzie dobrze!!! musisz tylko mocno wierzyć!!! życzę dużo zdrówka i siły :*
 
Dziękuję Dziewczynki,
za słowa otuchy. Wiem, że mnie rozumiecie.
Weekend upłynął różnie. Wojtuś został przełączony na Cepap Advance, przedtem był już na zwykłym. Ale chyba faktycznie musiał troszkę odpocząć na wiekszym wspomaganiu. Jest spokojniejszy, gazometria się poprawiła, saturacja też. Ale piątek około południa był marny bo tlen doszedł do 46% ale na szczęście jak wychodziliśmy był już 38% Sobota, niedziela tlen około 30%, dziś i w nocy nawet było 29% i 28%, próbowała nawet dać na 26% ale to było za mało, nie mógł sobie wskoczyć na fajną saturację. Kangurowaliśmy się dość długo, a potem Wojtuś fajnie się rozglądał, i był spokojny.
Jak on już czasem fajnie się rozgląda i słucha jak się mówi... :)
W środę mamy skan główki... za tydzień oczka...
Życzę Wam Mamusie Wcześniaków samych dorych wiadomości i dni i dla Was i Waszych Maluszków :)
 
Wszystkiego dobrego dla Wojtusia , silny i dzielny z niego chlopak ! 3mam mocno za was kciuki , oby z dnia na dzien bylo coraz lepiej a maly szkrab jeszcze was zaskoczy zobaczysz !
 
Wiesz, nasze wcześniaczki najczęściej zaskakują gdzies w okolicach planowanego porodu, pewnie więc jeszcze z miesiąc takiej niepewności, nerwówki, spadków saturacji przed Wami. Ale Wojtus jest po prostu mistrzem!!!!!! Jest skrajnym wcześniakiem z infekcją wewnątrzmaciczną i tak pięknie poradził sobie z respi! No i z tego, co piszesz, warunki ma b ludzkie, możesz go kagurować.. To b wazne.
Spytaj lekarzy, którego stopnia wylewy miał malutki i czy komory są poszerzone, jaki jest wskaźnik Evansa.

Trzymam za Was kciuki z całych sił.
Za Ciebie, bo przed Wami jeszcze długa droga i będziesz potrzebowała duuużo siły no i przede wszystkim za Wojtusia.
Niech walczy kurczaczek kochany dzielnie!
Trzymajcie sie ciepło:)
 
reklama
Jeden wylew napewno był 1st. a drugi określali jako "troszeczkę , minimalnie większy" więc przypuszczam, że 2st.
Dzisiejszy wynik usg główki został wytłumaczony jako troszke lepszy niż poprzednio, a poprzednio był jakiś minimalny problem do obserwacji jeśli chodzi o wchłanianie któregoś wylewu, coś gdzieś troszkę jakby blokowało ale dziś mówią, że jest lepiej.
Mówiła mi również lekarka, że pomiary obwodu główki są ok a jeśli chodzi o wymary komór, nie poszerzają się a tego się obawiali, ze względu na to blokowanie jak rozumiem, przepływu płynu mózgowo-rdzeniowego.
Dzisiaj na tym cepapie advance (infant flow) zmniejszyli mu troszkę wartości przepływów, tlen był między 31-29% ale rano to ktoś poszalał! :) , próbowano mu obniżyć nawet do 24, 26%...
To respi to mu odpinali jak dostawał sterydy ale chyba w Polsce też się tak robi. A jak sterydy przestają działać to część dzieci sobie radzi a część musi wrócić pod respi niestety. Tu miałam powiedziane, że zrobią wszystko żeby pod respi nie wrócił, i faktycznie, włączyli mu ten cepap advance ponownie choć był już na zwyczajnym.
Dziś i gazometria była fajna i saturacja jak na te obniżone przepływy też. Saturacja spada podczas karmienia, właściwie po, ale już nie jakoś strasznie i po kilku minutach zaczyna pomału wskakiwać na fajne wartości.
Warunki są bardzo ludzkie, kangurowanie wręcz konieczne, zalecane od początku, jeśli tylko było to możliwe. Dostep do informacji bez ograniczeń, pielęgniarki zazwyczaj bardzo do rzeczy, pomocne, lekarze też. Do pielęgnacji maluszków personel zachęca od urodzenia, pomaga, uczy i wspiera od momentu od kiedy mama może dotykać maluszka a zazwyczaj jest to bardzo szybko jeśli sytuacja nie jest krytyczna.
Mój Wojtuś po urodzeniu a raczej jego stan, określano jako "ciężki ale dość stabilny", jednak dotknąć mogłam go już na drugi na dzień, a na trzeci mogłam go potrzymać w inkubatorze jak pielęgniarka zmieniała mu prześcieradełko i chyba już na 3 dzień zmieniałam z pielęgniarką pieluszkę, potem pod nadzorem, i sama.
O każdej porze dnia i nocy można zadzwonić na oddział i zapytać o dziecko.
Dzisiaj zawiozłam mu pierwsze ubranka, spociłam się jak nie wiem ubierając mojego Królika, ale jak zaraz inaczej wygląda taki dzidziuś jak ma ubranko :) I jak go myłam to się tak fajnie rozglądał i mam wrażenie, że słuchał mojego głosu świadomie, ale może sobie wymyślam.
Na oddziale leży też mała Hana, która miała straszne przeboje, jeszcze wczoraj miała cepap advance i saturacja latała a dziś Hana sama oddychała, szok. Jej mama napewno bardzo sie ucieszyła.
Mam nadzieję że i Was i mnie, nasze Dzieci również jeszcze nie raz pozytywnie zaskoczą :)
 
Do góry