No to i ja opiszę jak to było u mnie.
Czwartek 19 marca był dniem jak co dzień - ciągły ból z prawej strony brzucha. Bolało mnie tak od ponad tygodnia. Myslałam nawet, że to może wyrostek robaczkowy.
Poszłam do łóżka o 23, byłam tak już wyczerpana psychicznie, że jeszcze sobie trochę popłakałam. Miałam już dość tego, że boli, że ledwo się ruszam, że jestem sama...
Koło północy zasnęłam, obudziłam się po godzinie i zauważyłam, że brzuch boli trochę inaczej. Przebiegła mi wtedy przez głowę myśl, że to chyba to
. Spojrzałam na zegarek - była 1.17. Chwilkę leżałam, poczułam, że muszę iść siusiu. Leżąc napięłam się i stwierdziłam, że raczej nie chce mi się tak bardzo siku, żeby coś mi tam pociekło. Wstałam z łóżka i już wiedziałam co jest grane. Sączyły mi się wody
. W ubikacji zobaczyłam, że wkładka jest różowa.
Ciśnienie mi trochę podskoczyło, ale szybko się uspokoiłam. Nawet się ucieszyłam, że to już, że niedługo będę miała synka przy sobie :-).
Zadzwoniłam do siostry i szwagra, że potrzebuję transportu do szpitala.
W międzyczasie zaczęłam się pakować, bo oczywiście nie miałam spakowanej torby, przecież miałam jeszcze czas ;-).
Po 15 minutach siostra ze szwagrem byli u mnie. Byłam na tyle spokojna, że jeszcze z nimi rozmawiałam i żartowałam.
Do szpitala dotarliśmy o 1.50. Chwilę musiałam poczekać na izbie przyjęć na lekarza - pewnie go budzili, bo nie był zbyt miły.
No nic, wody odchodzą, rozwarcie na 2 palce, nieregularne bóle krzyżowe.
O 2.30 trafiłam na porodówkę. Położna podpięła mnie pod ktg a tam skurczów brak. Rozwarcie dalej na 2 palce.
Ponad dwie godziny później rozwarcie na 3 palce, ale skurcze były już bardzo bolesne, pewnie dlatego, że krzyżowe. Po 15 minutach okazało się, że jest pełne rozwarcie i rodzimy. Po 10 minutach parcia o 5.25 Igor był na świecie
. Na szczęście zdrowy :-).
Nie byłam nacinana, nie pękłam, także nie było potrzeby szycia.
Poród o wiele krótszy niż ten pierwszy, ale w moim przypadku skurcze były bardziej bolesne.
Igorek jest bardzo kochany: nie płacze, śpi po 3 godziny, więc i ja mogę się wyspać :-).
A mąż? Mąż zrobił mi niespodziankę i po 18 był już u nas w szpitalu z pięknym storczykiem dla mnie ;-). Nie mogłam powstrzymać łez.