To może ja nieśmiało zabiorę głos
Chciałabym rodzić naturalnie i jeśli nie będzie żadnych nieprzewidzianych komplikacji to chcę urodzić o własnych siłach.
Mam cudowne wspomnienia z pierwszego porodu (siłami natury, bez znieczulenia)
Położyli mnie na łóżko o 11 bez skórczy i odejscia wód, z 4 cm rozwarciem na dzien dobry. Oksytocyna, przebicie pęcherza i o 14.55 syn był na świecie. Pierwsze dwie godziny się prześmiałam, potem zgłodniałam wiec wysyłałam męza i gina do KFC.
Po 1,5h przyszły skórcze i rozwarcie 7 cm. Potem pół godzinki na piłce, z ktorej prosiłam zeby mnie zdjęli, bo to nie było dla mnie miłe (choc wiem, ze dziewczynom potrafi przyniesc ulge), 2 proby parcia (nieudane bo nie wiedzialam o co kaman

) Za trzecim razem okropny ból, ogromna ulga i mega radość, oraz adrenalina ktora wraz z euforią totalnie mnie zalała - oszalałam ze szcześcia.
W dwie godziny po porodzie poszłam sie wykąpać, a wieczorem chodziłam juz swobodnie, dziecko było cały czas ze mną. Przystawili mi je do piersi jak bylam na sali porodowej podczas szycia.
Jak przyszłam do domu to sie wzielam za sprzatanie
Bóle były z brzucha i dało sie je wytrzymac, ja wogole przed porodem naszykowałam sie psychicznie na tak ekstremalne odczucia bolu, ze jak przyszły te prawdziwe skórcze, to bylam "miło" zaskoczona...
Ale co tu ukrywac... no boli... ale da sie to wszystko przetrzymac. Oczywiscie wszyscy to powiedza, ze w 3 sek po porodzie sie o nim zapomina.
Mój poród trwał krótko, faza III porodu niecałe 10 min, nienacierpialam sie az tak, jak czasem kobiety potrafią, nie bylo czasu zeby sie moczyc w wannie i takie tam...
Poszłam urodziłam i wyszłam, choc jak mnie kładli pod kroplówkę to zakładałam ze ok 20 moze cos tam ruszy... a tu juz przed 15 było po wszystkim
4 razy leżałam na patologii po kilka tyg. napatrzyłam sie na dziewczyny ktore miały cesarkę ze wskazań medycznych lub co gorsza "na życzenie". Koszmar. Nie mogły wstawać przez 12 h, nie miały pokarmu, całe obolałe w szpitalu, nie mogły sie podniesc, potem w domu tez dochodziły do siebie długo. Czasem babrały sie szwy, zapalenia, antybiotyki i znowu brak karmienia....
Choc mogę tez zrozumieć kobiety, ktore rodza np. 28 godzin... cierpia okropnie, akcji porodowa nie postepuje... i zrobia wszystko zeby skonczyc juz to cierpienie...
Teraz z moimi mozliwosciami szybkiego porodu i rozwarcia musze sie streszczac zeby wogole zdazyc do szpitala, bo jeszcze urodze w drodze
Antosia porod byl planowany w dacie 6 maj 2006
Teraz jak sie uda to chce 10 maj 2010

no chyba ze wykluje sie cos wczesniej
To na tyle
