reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wypady męża z kolegami na piwo?

reklama
Anekk przepraszam, ale musze to napisać, TWÓJ MĄŻ TO EGOISTA I WIDZI TYLKO CZUBEK SWOJEGO NOSA!!!!!

facet ma prawo wyskoczyc na piwko ale sa jakies granice. Jestes w ciazy on powinien byc przy tobie. a co jezeli cos zacznie sie dziac? Gdy pojawi się dziecko też ma zamiar zostawiać Cię zmęczoną, być może obolałą po porodzie i świetnie się bawić na piwku?
Podpisuje sie pod tym co napisała Zozanka

Podam jeszcze taki przykład z mojego zycia: jak byłam pierwszy raz w ciąży i zaczęłam krwawić, to mój mąż wiózł mnie do szpitala po piwe, nie jednym. Dzieki Bogu nic się nie stało, ale w zyciu różnie bywa..........

W mojej sytuacji akurat nie ma problemu, bo mój mąż jest akurat na antybiotykach do grudnia, więc pic nie może, ale nawet gdyby mógł, to napewno nie pozwoliłabym mu na takie piwkowanie. Bo w razie co (odpukac), to kto by mi pomógł???? Napewno tata...., ale przecież po to mam męża żeby sie mną opiekował.




 
Wiesz Pycha, ja już się nawet nie o to boję, bo w razie czego zawsze mogę wziąć taksówkę, szpital mam blisko. Już nawet nie o to mi chodzi, ale ja się boje, ze po porodzie przez pierwszy miesiąć będzie ze mną w domku, a potem znów zacznie chodzić na te piwka z kolegami, a ja będę z dzieckiem w domu sama siedzieć. I znów będzie mi przykro. Wiesz, ja bardzo chciałam mieć to dziecko i obiecałam mu nawet przekonując go do tej decyzji, ze nie będę mu zabraniać wychodzić z kolegami. Ale ja nie miałam na myśli sytuacji " co tydzien ", no i może troszke też była to moja wina, bo chciałam go przekonać do podjęcia decyzji o dziecku. A teraz kiedy mu kiedyś wypomniałam te wychodzenia, to poweidział mi właśnie " A mówiłaś, że tak będę mógł sobie wychodzić ... ". Tyle, że ja miałm nadzieję, że on będzie ze mną, że teraz kiedy śnią mi się koszmary po nocach, boję się i mam nerwy w strzępkach ( bo już ten strach, ze niedługo, i co to bedzie, no wiesz ... ). Ale on myśli, że do porodu to jeszcze długo i nic mi się nie stanie, jak sobie tak raz w tygodniu wyjdzie :p Heh, mówię Ci, to taka przykra sytuacja. Jaj jeszcze nie byłam w ciąży to jeden nasz znajomy tak właśnie robił swoją żonę w konia, ona siedział w domu, a on w soboty z nami w knajpkach balował, albo z innymi znajomymi. I wiesz co? Pamiętam, jak ja na to wtedy patrzyłam, jak współczułam tej dzieczynie, jak to wyglądało i co na ten temat mówiłam do znajomych. Tyle, że ona miałam gorzej, bo on jeszcze d tego " podrywał " wszystko, co się tylko ruszało :p Może przez to też mam uczulenie, nie wiem.

Pozdrawiam!
 
Anekk tylko się nie denerwuj, bo dzidzius tez sie wtedy denerwuje.
Jedyne co mądrego przychodzi mi teraz do głowy, to to, że twój mąż jak pierwszy raz zobaczy maluszka, to zapomni o kolezkach i piwie. I bedzie wolał zostac z toba i wasza słodką kruszynka.
Pozdrawiam i trzymam kciuki, zeby wszystko wam się ułożyło!!!

P.S. Zapros sobie koleżanki, czemu mają się śmiać???? powiedz, ze masz ochote na babski wieczór!!!!
 
Anekk, wygląda na to ,że Twój mąż to niedojrzeły facet. Nie dorósł do roli męża i ojca. Jak się zdenerwujesz to daj mu do przeczytania to co my o nim sądzimy. NIe, żartuję, lepiej nie bo się wścieknie. Trzymam kciuki za Ciebie.
 
No to już wszystko jasne - widzicie -zadzwoniła koleżanka, żeby się spotkać w sobotę w 4 z nią i jej mężem, ale mój małżonek się zmienił na twarzy! Bo wiecie, on juz ma inne plany, jedzie w sobotę na zjazd " chłopaków " od samochodów do innego miasta. " na trochę ". Właśnie mi to oznajmił. I zdziwił się, ze nie chcę z nim rozmawiać. No i nie wiem, czy wyjechać do koleżanki, czy co robić. Nic juz nie wiem, tak mi przykro.
 
CZESC KOCHANE LISTOPADÓWECZKI !!!

Wróciłam z wakacji i czytam wszystkie wątki po kolei...

Właśnie przeczytałam cały ten wątek i naprawdę anekk jest mi przykro z tego powodu co wyprawia Twój mąż...
niestety mam podobny przykład w swoim najbliższym otoczeniu, a mianowicie moja najlepsza koleżanka miał dokładnie tak samo jak była w ciąży też jej mąż nie widział nic dziwnego w tym, że wychodził sobie co tydzień na imprezkę, co gorsze jak się ich synek urodził również praktycznie co tydzień wychodził z domu...niestety skończyło się to dopiero wtedy jak moja koleżanka "nakryła" go z jakąś małolatą i wtedy zaczęły się obiecanki, że nigdy więcej itd...moja koleżanka w to uwierzyła  i jak na razie jest spokój, tzn. jeśli wychodzą to razem i  w ogóle teraz to prawie idealne małżeństwo...szczerze mówiąc to ją podziwiam, bo ja chyba nie potrafiłabym tak znowu uwierzyć i zaufać mężowi, no nie wiem...może powinnam być bardziej wyrozumiała... :(

anekk tak naprawdę to zgadzam się z jedną z wypowiedzi - Twój mąż to po prostu egoista, bo tak naprawdę to powinien razem z tobą "przechodzić" tą ciążę, a on tak jakby się nic nie stało..tzn. dla niego nie ma problemu jesteś w ciąży, później będzie dzidziuś ale co z tego dla niego nie ma żadnej zmiany..bardzo to przykre, ale ON po prostu jest niedojrzały i chyba musi dorosnąć do roli taty (a to niestety może potrwać)...życzę Ci powodzenia, może w końcu rozmowy coś mu uświadomią...

a tak w ogóle to na Twoim miejscu pojechałabym do jakiejś koleżanki i jak on wróciłby do domu to Ciebie również by nie było..ciekawe jak by się czuł..ale wydaje mi się, ze niezbyt dobrze i zaraz wydzwaniałby co się z Tobą dzieje - ale naprawdę facetom trzeba czasami pokazać, że nie są pępkami świata...jeszcze raz powodzenia..trzymam kciuki !!!!
 
reklama
Wiecie co... wydaje mi się, że w podobnej sytuacji była moja mama... nie wiem dokładnie jak to bylo, mogę się tylko domyslać, ona to bardzo odczuła, chociaż ja nigdy nie poczułam braku ojca... ale dla niej to był problem i długo nie mogła się ze sobą samą uporać, i dopiero teraz, po dwudziestu kilku latach, małżeństwo moich rodziców się sypie, m. in. z powodu starych ran... Więc ja bym radziła rozwiązać sprawę do końca i to jak najszybciej. I nie bać się powiedzieć wprost co nas boli. Pozdrawiam!
 
Do góry