reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wywołanie poronienia...Prosżę o radę

Ginger od razu lyzeczkowanie??? Bo jesli tak to wiesz ze moze ci uszkodzic szyjke??!!! Po to daja leki rozkurczowe by szyjka sama sie otwarla wtedy czyszcza...
Bo potem moze byc problem w kolejnej ciazy..
 
reklama
Tak, tylko że w tedy tego leku dostajhe tylko jedną dawkę. A nie 4 po której każdej z kolei człowiek czuje sie gorzej.... I pójdę do domu...
 
Ja żeby oszczędzić szyjkę miałam założony pręcik , który stopniowo ją rozszerzał ( na receptę i 100zł :( ale dla kolejnej ciąży warto) .
U mnie nic samo się nie zaczęło :(
I w sumie wolałam mieć jak najszybciej to za sobą, szybciej się pozbieram i szybciej będę mogła zacząć kolejne starania.
Dla psychiki chyba też lepiej, przez tydzień od wizyty do zabiegu ciągle szukałam w necie podobnych przypadków, łudziłam się że może moja gin się pomyliła, karmiłam się złudną nadzieją. Przez zabieg odcięłam się i myślę o przyszłości. Myśli wracają co by było, jakie dzieciaczki by były, chłopczyk czy dziewczynka ?
Zawsze będzie wracać takie myślenie,ale muszę skupić się na przyszłości.
Powodzenia
 
Ja dwa lata temu mialam niestety puste jajeczko. U mnie lekarz obserwowal ciaze az nabral pewnosci. Wtedy skierowanie na lyzeczkowanie, bez *******, tabletek itd. Uspili mnie, wyczyscili, obudzilam sie i nic mnie nie bolalo. Zabieg podejrzewam nie byl dlugi ale tez nie za krotki ale przynajmniej oszczedzono mi cierpienia. I nikt na mnie nie patrzyl, nikt nie wiedzial nawet ze jade na lyzeczkowanie. Mysle ze pobyt w domu tylko Cie rozwali emocjonalnie, bedziesz caly czas swiadoma tego co sie dzieje, plus bol.. nie wyobrazam sobie tego. Przemysl wszystko, bo czasem lepiej miec cos szybko za soba..

Wspolczuje Ci, ale musisz byc silna.
 
Nie wiem sama.. Tutaj nie ma takiej opcji że od razu łyżeczkują. Łyżeczkowanie jest ostateczności.. tak to póbują wywołać lekami. Juz całkiem zgłupiałam...
 
i o to chodzi leki mają pomóc.... poboli ale przestanie i jest mniej inwazyjne niż od razy łyżeczkowanie. Ja sobie nie wyobrażam żeby było inaczej. Z resztą dla mnie to drugie poronienie gdzie wszystko zaczęło się po dostaniu tabletek pozwoliło mi przeżyć wszystko na spokojnie i jakoś tak pogodzić się i pożegnać z maluszkiem. Wiadomo każda z nas przechodzi to inaczej...
 
Dwa razy poroniłam samoistnie w domu.. Chyba jednak na Twoim miejscu wolałabym być w szpitalu i pod opieką personelu medycznego, bo to bardziej zaawansowana ciąża. Będziesz mogła dopytać na bieżąco o wszystko, zbadają Cię po. Dla Twojego bezpieczeństwa to naprawdę lepsze wyjście.
 
U nas szpital jest masakryczny. Nie ma opcji bym dała sie położyć w tej rzeźni. Chcę być w domu. Nie mam zamiaru wymiotować, mieć biegunki i tego wszystkiego w szpitalu przy lekarzach...
Jeśli nic do poniedziałku się nie wydarzy, to idę na łyżeczkowanie....
 
Znalazłam trzecie wyjście. W mieście oddalonym o 60km jest prywatna lecznica. W przyszłym tygodniu umówię sie tam na wizytę. Chce przejść przez to jak człowiek, bez upokorzeń.. Chyba, że TO zacznie dziać sie samo...
 
reklama
Ginger ja roniłam 2 razy samoistnie, 2 razy miałam łyżeczkowanie. Przed pierwszym łyżeczkowaniem (chodziłam z martwą ciążą prawie 3 tygodnie i nic się nie działo) dostałam Artrotec który zmiękcza szyjkę i powoduje że się rozwiera. Potem po paru godzinach kolejne kontrolne USG, a kiedy stwierdzili że ciąża się nie poroniła (pomimo dużego krwawienia) miałam zabieg w narkozie. Długo nie mogłam się pozbierać ale czas leczy rany. Potem poroniłam samoistnie - fakt ciąże były mniejsze ale obrazy które musiałam oglądać do tej pory mam gdzieś w głowie. Kolejna ciąża znowu nie chciała się poronić, czekałam aż coś sie zacznie prawie 2 tygodnie, na tabletki nie chciałam sie zgodzić bo badałam ciążę pod kątem genetycznym i nie chciałam żeby moje dziecko wpadło do WC. Więc szyjkę miałam ostrzykiwaną przez zabiegiem żeby sie rozwarła. Miałam kolejny zabieg i teraz nie żałuję.
Powiem Ci coś, to nie jest tak że jeśli będziesz siedziała w domu będzie ci łatwiej - nie będzie. Mnie też sie kiedyś tak wydawało że to łatwiejsze. Ale wierz mi - w domu jak zobaczysz co się dzieje - zwariujesz, tym bardziej że to Twoje pierwsze poronienie. W szpitalu, jaki by nie był - starasz się jednak opanować bo jesteś wśród ludzi a to pomaga. Tym bardziej że kładą na salach kobiety z podobnymi problemami. Ja przeszłam dużo, po łyżeczkowaniach miałam histeroskopię która wyszła super - pomimo 2 łyżeczkowań moja macica nie ucierpiała w ogóle.
Decyzja należy do Ciebie ale zastanów się. Na jednych tabletki działają szybko, w ciągu paru godzin jest praktycznie po wszystkim a na drugich nie działają w ogóle - ja leżałam z dziewczyną której 3 dni dawali tabletki i nie poroniła - i tak musiała mieć zabieg. Czasami warto jest mieć to już za sobą bo każdy dzień to ruina psychiki która i tak będzie musiała dużo znieść.
Ciężkie chwile przed Tobą ale kobieta to silne stworzenie i dużo zniesie....
 
Do góry