reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Załamana po stracie Gabrysi...

Agusia537

20.02.2009r (*) Gabrysia
Dołączył(a)
22 Luty 2009
Postów
46
Miasto
biała podlaska
:-(Witajcie dziewczyny. jestem mamą niespełna dwuletniego synka, mąż od nas odszedł, a raczej trafił do więzienia. Ja zostałam w ciąży. Bardzo się cieszyłam i pragnełam tego dziecka mimo trudnej sytuacji życiowej. Niestety mojej Gabrysi serduszko przestalo bic w 10tyg ciąży. We czwartek miałam zabieg wyłyżeczkowania. Fizycznie czuje sie dobrze, natomiast moja psychika umiera. Nie mam wsparcia meża i to jest bardziej dobijające. Zostalam z tym sama. Nie wiem nawet co powinnam zrobić z moją maleńką niunią. Czy jest mozliwość odebrania i pochowania szczątków, które zostały zabrane do badania? pomózcie. Poradzcie prosze. Kocham to maleństwo i nie chce by zostało wyrzucone na śmietnik...:no: Wogóle to juz nie wiem co robić ze sobą. Nic mnie nie cieszy, nic mi sie nie chce robić. chwilami chciałabym umrzeć. Ciągłe pytania i te durne gadki, ze to było przecież nienarodzone dziecko, że to tylko płód tak strasznie ranią... Dla mnie nie ma znaczenia czy serduszko mojej Gabi biło 10tyg czy biło by 30, bo od dnia poczęcia to juz było moje dziecko i w sercu będzie na zawsze moją malutką kochaną Gabrysią...
 
Ostatnia edycja:
reklama
Witaj Agus wśród Aniołkowych mam. Przykro mi bardzo że poznać się musimy w tak smutnych i przykrych okolicznościach. Dla Twojej Gabrysi zapalam (*) niech JEJ w niebie będzie dobrze.
Jesli chodzi o pochówek. Trudno wszystko określić. Jedne szpitale pytają się czy chce się pochować dziecko czy Oni mają się zająć nienarodzonym dzieckiem. Inne niestety na ten temat milczą. Nasłuchałam się już wielu histori odnośnie problemów z wydaniem "szczątek" naszych maleńkich pociech. Zwłaszcza w tak wczesnych etapach ciąży. Dlatego możesz spróbować jeśli masz siły w szpitalu zawalczyć o swoje prawo do pochówku nienarodzonego dziecka. Ale chyba z doświadczenia innych nie będzie łatwo.
Przykro że zostałas sama z tym bólem. Ale dobrze że do nas trafiłaś. Zapraszam Cię na wątek główny ciąza po poronieniu. Tam jest wiele wspaniaych dziewczyn i niestety każda z nich przeżyła tą ogromną tragedię jaką jest strata nienarodzonego dziecka. Dlatego napisz tam. A wiele serc pomoże Ci..
Cóż Ci teraz mogę powiedzieć. Wszystko co powiem i tak nie złagodzi tego bólu jaki masz w sobie.Musisz uwierzyć że taki był Boski plan. Że Aniołkowi w niebie jest lepiej. A Ty musisz nauczyć się żyć z tym bólem po Jego stracie.Ten ból nigdy nie minie - niestety. Tylko Ty powoli nauczysz się z nim żyć i na nowo zaczniesz się uśmiechać.. ale to jeszcze nie teraz. Teraz nosisz w sercu żałobę. Jak ją przeżyjesz - na nowo będziesz musiała dla siebie, dla Twojego synka znów stanąć na nogi.
Trzymaj się.
 
Dziękuje ci za słowa otuchy, za to że nie czuje się już tak bardzo samotna. Jednak jest mi bardzo źle... Nie potrafie się pogodzić z tym co się stało. Nie potrafie powstrzymać łez. każdego dnia jest gorzej. Ja nadal kładę ręke na brzuch i rozmawiam do mojej Niuni tak jakby nadal we mnie była. Rozmawiam z nią z nadzieją, ze to tylko okropny sen, a ja sie z niego obudze i za kilka tygodni poczuję jak moja Gabi kopie, że usłysze bicie jej serduszka. To tak strasznie boli!!! Zastanawiam się jak by wyglądała... Pewnie była by do tatusia podobna tak jak mój synek... Dlaczego Bóg dał mi to dziecko skoro zabrał je teraz do siebie???? DLACZEGO???
 
Agusia tak mi przykro wiem co czujesz kochana :-(
Teraz jest smutek łzy i ciagłe pytanie dlaczego ale uwierz mi zbiegiem czasu powoli nauczysz sie z tym zyc i bedzie Ci lawiej
.....najwazniejszy jest czas.
Tak samo jak ty krzyczalam do BOGA ....Dlaczego,dlaczego mnie to spotkalo.... Nie usłyszałam odpowiedzi .......
Teraz wypoczywaj, dojdzie do siebie.... potrzebny Ci spokój ale nie mozesz w zamykac sie w sobie bo masz dla kogo zyc ....masz synka......

A ten list ukoi Twa dusze tak jak mi :

"Kochana mamo
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja jestem...istnieję ...w Twoim życiu, snach, Twoim sercu...Istnieję.
Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami zastanawiałem się, jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym powiadałaś gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć.
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde słowo ,każdą informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie zasypiałaś...marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne miejsca i Ciebie ,jak wyglądasz...
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było po dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny. Chyba nie – myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny.. pomarszczony...no i po co mi te dziesięć palców?
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło.
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. "To nie może być prawda" -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego?
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś poczuła, że ja tu jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi po oczach, straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się czarne. A mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na rękach, ale to nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko wokoło mnie zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały pomarszczony, z dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było.
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i uśmiechnął się do mnie.
Gdzie moja mama? - zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że nie każde dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak bardzo mnie chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych małych Aniołków.
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć się żyć bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo. Płakałem tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty.
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele zabawy i radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No...czasami tylko robimy sobie psikusy i troszkę rozrabiamy..
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel wytłumaczył mi że nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi pojawić się w Twoich snach ...nic więcej.
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi nie działają tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i...zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem. Wiedziałem że to Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś ze bardzo cierpisz...tęsknisz... Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz żyć, bo wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym musisz pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą która powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy i ostatni. Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham i wiem że to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza powoduje, że moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na górze istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślom. Mamo uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego.
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama ...pamiętaj o tym. Nie smuć się bo smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy tobie.
Kocham Cię mamo..."
 
Dziękuje Carri za ten list. Czytam go naokrągło. Nie wiem ile czasu minie zanim choc trochę dojde do siebie. Nie mogę przestać myśleć o moim Aniołku nawet przez chwile. To straszny bół. Przeszłam w zyciu wiele złego, wiele łez wylałam ale tak naprawdę dopiero teraz wiem co znaczy cierpieć i tęsknić... W głowie mam same czarne myśli. Nie potrafię juz skupić uwagi na moim synku, nie jem, nie spię tylko myslę... Dlaczego?? Czy to moja wina? Jaki błąd popełniłam? Nigdy nie znajde odpowiedzi na te pytania... Może gdybym znalazła się w niebie mogłabym zapytac samego Boga DLACZEGO??? BO TYLKO ON JEDYNY ZNA ODPOWIEDŻ...
 
Agusia teraz już nie będzie nigdy tak jak przedtem...... ból pozostaje, tylko każda z nas w jakiś sposób nauczyła się z nim żyć........ a pytania "dlaczego" są i pozostaną bez odpowiedzi....... może ktoś ma wobec nas jakieś inne plany?????
 
TO MODLITWA ZA WSZYSTKIE NASZE NIENARODZONE DZIECI

Boże, nasz Ojcze, czas upływa, a mnie łzy napływają do oczu, w sercu mam jakby ciężar…
Ty dobrze wiesz, jak bardzo chciałam urodzić to dziecko, które nosiłam w sobie. Świadomie i dobrowolnie nie robiłam niczego przeciwko niemu ani przeciw jego życiu, a jednak… stało się…! Umarło, zanim mogłam je zobaczyć, przytulić, nakarmić; zanim ono mogło zobaczyć świat i twarze swoich rodziców.
Wierzę jednak, że to dziecko żyje u Ciebie i jest szczęśliwe. To powinno mnie uspokajać, tym bardziej że nie było w tej śmierci mojej winy, bo nie miałam złej woli.
Jednak szatan korzysta z mojego smutku, próbuje uderzać w moje serce i wchodzić między mnie a Ciebie, mój Ojcze Niebieski! Chce koniecznie wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia, że może coś zaniedbałam, za mało się oszczędzałam, mogłam coś jeszcze robić. Przez to chce wejść między Ciebie i mnie, wzbudzić lęk, rozgoryczenie, poczucie życiowej pustki, chce mnie odciągnąć od modlitwy. Boże, nie pozwalaj mu na to!
Przezwyciężając tę „chmurę”, która mnie otacza i dusi, z pewnym wysiłkiem modlę się do Ciebie:
Dziękuję Ci, Boże, za tak krótkie życie ziemskie tego maleńkiego dziecka, przez które zdążyło sobie ono zasłużyć na szczęście wieczne! Wielbię Cię w wypełnieniu się Twojego Ojcowskiego planu wobec niego i w Twojej decyzji, by właśnie w tej, a nie w innej godzinie, posłać Anioła Śmierci po jego duszę. Ty wiedziałeś, co jest dla niego najlepsze, i to właśnie otrzymało z Twej dobroci. Umierając, uniknęło okazji do grzechu i pokus szatana.
Pozwól mi, Boże, spotkać moje dziecko w chwale Nieba, a teraz wysłuchaj jego modlitw, które zanosi do Ciebie za swoimi bliskimi. Na jego prośbę napełnij moje serce swoim pokojem. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
 
Agusia sliczna modlitwa

Jak masz ochote pisac to zapraszam na watek glowny "ciaza po poronieniu" Sa tam dziewczyny ktore tak jak ty stracile swoje pociechy ..... Jednak jak wiadomo w grupie zawsze raznie jest..... Prosze Cie pisz ....a przekonasz sie...
Tule Cie i Trzymaj sie dzielnie (*)
 
Witaj ja straciłam synka w 16tc,cierpiałam bardzo ale gdzieś przeczytałam taki cytat: Dzieci nie umierają,nie odchodzą one tylko zmieniają datę swoich narodzin!!! Ja w to uwierzyłam i prosiłam Boga żeby dał nam tego syneczka którego straciłam.... i dał. Sześć miesięcy po poronieniu zaszłam w ciąże i urodziłam zdrowego Wojtusia.A co do pochówku to nasze dzieciątko zostało spalone i jego prochy rozsypane w tz. Parku Pamięci w Rudzie Śląskiej zawsze możemy tam pojechać i sie pomodlić...
 
reklama
Joasia.k2 nie miałaś problemów z odebraniem dzidzia? Po jakim czasie go zabrałaś. Boję się, że do tej pory mojego maleństwa juz nie mają. W szpitalu nie miałam głowy by zapytać a teraz się martwię. Ja bym przezyła to lepiej gdyby mąż był przy mnie. Ale jak już może przeczytałaś zostałam sama i nie prędko moje maleństwo urodzi się w drugim zyciu :-( Ciesze się jednak ze Tobie się udało. Buziaczki dla Wojtusia.
 
Do góry