Hej wszystkim,
jestem już 21 tygodniu ciąży i nadal nie potrafię się pogodzić z tym, że w wieku 19 lat urodzę dzieciątko. Boję dosłownie wszystkiego. Cały czas chce mi się płakać, praktycznie wszystko mnie dobija. Jestem w związku od 3,5 lat z 34latkiem i mieszkamy ze sobą od 7 miesięcy. Do zapłodnienia doszło nie przypadkiem ani w sumie nie planowaliśmy tego. Po prostu podczas stosunku po raz pierwszy doszło do wytrysku mimo, że prosiłam żeby tego nie robił. Oczywiście nie posłuchał się mnie. Jestem straszna w ciąży, mam momenty, w których po prostu jestem wredna dla wszystkich wokół i odsuwam się od wszystkich. Czuję się strasznie samotna. Nie mam żadnych przyjaciółek, bo wszystkie okazały się fałszywe i mnie zostawiły,ale one nie są dla mnie ważne dlatego o nie nie walczyłam. Ale nie zostawiły mnie dlatego, że jestem w ciąży bo jedną osobą której powiedziałam jest moją młodsza siostra. Przyjęła to bez uczuć, albo może ich nie okazała. Koleżanki ze szkoły jak widzą jakąś dziewczynę w naszym wieku, że jest w ciąży to ją wzywają. Wiem,że jakby się dowiedziały, że ja jestem w ciąży to byłoby to samo. Rodzice temat chyba, który najbardziej mnie boli. Tata zawsze był dla mnie najważniejszy, najukochańszy i perfekcyjny. Jednak trochę się to zmieniło. Teraz jak gorzej mu się powodzi i nie ma stałej pracy zmienił się. Albo może zmienił się mój pogląd na niego.A matka... Nigdy nie czułam z nią jakiej kolwiek bliskości, wcześniej bardzo często mnie wyrywałam, nadal zdarza się to robić ale ja już jestem odporna na to i nie płaczę. Wiem jaka byłaby ich reakcja na wieść, że zostaną dziadkami. Z miejsca zostałabym zbluzgana od najgorszych. A moja matka jeszcze by sobie pomyślałam, że jest za młoda na bycie babcią. Szkoła też nic nie wie. Ojciec mojego synka jest wspaniały, ale nie układa nam się najlepiej. Wiem, że on nie chce tego dziecka. Proponował mi nawet żeby je oddać po porodzie do jakiegoś "okna życia" czy jakoś tak. A ja nie wyobrażam sobie żyć z myślą, że moje maleństwo błąka się po świecie sam, bezbronny, beze mnie. Jedziłam ostatnio na badania i miałam ich całkiem sporo. Po 3 dniach spytał się jak tam badania. Brzuszka w ogóle nie dotyka, nie pyta się czy kopie ani nic. Ostatnio trochę rozmawiałam z przyjaciółką mojego partnera, która zna całą moją sytuację i ona jest fajna. Zaoferowała mi pomoc przy dziecku, w sumie sama jest w ciąży, ale nie czuje się tak beznadziejnie jak ja. Jestem załamana, bo doszły mnie myśli żeby usunąć dzidzie albo zabić nas oboje. Powstrzymała mnie jedynie wiara w Boga i to, że On by mi tego nie wybaczył. Masakra. Przez miesiąc myślałam, że jest wszystko okej że już się pogodziłam z ciążą, mówiłam sobie że dam radę, że skończę szkołę, aby mój synek nie mówił ,że jestem nieudacznikiem. Ale teraz jestem znowu załamana. Mój plan jest taki, aby nikt nie dowiedział się o tym, że jestem w ciąży. I będę do tego dążyła. Boję się odrzucenia w społeczeństwie. Tym bardziej, że mieszkam na wsi. Tu mnie wszyscy zlinczują, no bo jak dziewczyna z dobrego domu, mądra, ładna, pomagająca potrzebująca angażująca się i praktykująca wiarę chodzi z brzuchem w tak młodym wieku.
Mam nadzieję że komuś będzie chciało się to czytać i napiszę mi coś od siebie, swój punkt widzenia.
Musiałam komuś napisać wszystko od A do Z.
jestem już 21 tygodniu ciąży i nadal nie potrafię się pogodzić z tym, że w wieku 19 lat urodzę dzieciątko. Boję dosłownie wszystkiego. Cały czas chce mi się płakać, praktycznie wszystko mnie dobija. Jestem w związku od 3,5 lat z 34latkiem i mieszkamy ze sobą od 7 miesięcy. Do zapłodnienia doszło nie przypadkiem ani w sumie nie planowaliśmy tego. Po prostu podczas stosunku po raz pierwszy doszło do wytrysku mimo, że prosiłam żeby tego nie robił. Oczywiście nie posłuchał się mnie. Jestem straszna w ciąży, mam momenty, w których po prostu jestem wredna dla wszystkich wokół i odsuwam się od wszystkich. Czuję się strasznie samotna. Nie mam żadnych przyjaciółek, bo wszystkie okazały się fałszywe i mnie zostawiły,ale one nie są dla mnie ważne dlatego o nie nie walczyłam. Ale nie zostawiły mnie dlatego, że jestem w ciąży bo jedną osobą której powiedziałam jest moją młodsza siostra. Przyjęła to bez uczuć, albo może ich nie okazała. Koleżanki ze szkoły jak widzą jakąś dziewczynę w naszym wieku, że jest w ciąży to ją wzywają. Wiem,że jakby się dowiedziały, że ja jestem w ciąży to byłoby to samo. Rodzice temat chyba, który najbardziej mnie boli. Tata zawsze był dla mnie najważniejszy, najukochańszy i perfekcyjny. Jednak trochę się to zmieniło. Teraz jak gorzej mu się powodzi i nie ma stałej pracy zmienił się. Albo może zmienił się mój pogląd na niego.A matka... Nigdy nie czułam z nią jakiej kolwiek bliskości, wcześniej bardzo często mnie wyrywałam, nadal zdarza się to robić ale ja już jestem odporna na to i nie płaczę. Wiem jaka byłaby ich reakcja na wieść, że zostaną dziadkami. Z miejsca zostałabym zbluzgana od najgorszych. A moja matka jeszcze by sobie pomyślałam, że jest za młoda na bycie babcią. Szkoła też nic nie wie. Ojciec mojego synka jest wspaniały, ale nie układa nam się najlepiej. Wiem, że on nie chce tego dziecka. Proponował mi nawet żeby je oddać po porodzie do jakiegoś "okna życia" czy jakoś tak. A ja nie wyobrażam sobie żyć z myślą, że moje maleństwo błąka się po świecie sam, bezbronny, beze mnie. Jedziłam ostatnio na badania i miałam ich całkiem sporo. Po 3 dniach spytał się jak tam badania. Brzuszka w ogóle nie dotyka, nie pyta się czy kopie ani nic. Ostatnio trochę rozmawiałam z przyjaciółką mojego partnera, która zna całą moją sytuację i ona jest fajna. Zaoferowała mi pomoc przy dziecku, w sumie sama jest w ciąży, ale nie czuje się tak beznadziejnie jak ja. Jestem załamana, bo doszły mnie myśli żeby usunąć dzidzie albo zabić nas oboje. Powstrzymała mnie jedynie wiara w Boga i to, że On by mi tego nie wybaczył. Masakra. Przez miesiąc myślałam, że jest wszystko okej że już się pogodziłam z ciążą, mówiłam sobie że dam radę, że skończę szkołę, aby mój synek nie mówił ,że jestem nieudacznikiem. Ale teraz jestem znowu załamana. Mój plan jest taki, aby nikt nie dowiedział się o tym, że jestem w ciąży. I będę do tego dążyła. Boję się odrzucenia w społeczeństwie. Tym bardziej, że mieszkam na wsi. Tu mnie wszyscy zlinczują, no bo jak dziewczyna z dobrego domu, mądra, ładna, pomagająca potrzebująca angażująca się i praktykująca wiarę chodzi z brzuchem w tak młodym wieku.
Mam nadzieję że komuś będzie chciało się to czytać i napiszę mi coś od siebie, swój punkt widzenia.
Musiałam komuś napisać wszystko od A do Z.