Uwaga, promocja!

Uwaga, promocja!

Nie dajmy się nabierać na różnego rodzaju sztuczki marketingowe zachęcające nas do kupienia tego, co sklep chce sprzedać, a nie tego – co my chcemy i potrzebujemy. Widząc wielki napis „Promocja” pamiętajmy o tym, że objęty nim produkt jest towarem, na który sprzedawca chce zwrócić naszą uwagę.

Oznacza to, że wystawiony jest w bardziej widocznym miejscu, dodatkowo oznaczony i reklamowany. I nic poza tym. Owszem, może się to wiązać z niższą ceną, ale wcale nie jest to obowiązkową regułą. Praktyka pokazuje, że różnie to bywa. Dodatkowym elementem wzmacniającym takie działania jest także przekreślona wysoka cena oraz napis w stylu „ostatnie chwile promocji” czy „liczba sztuk ograniczona”. Natura ludzka jest słaba i podatna na argumenty odwołujące się do możliwości utraty okazji i szansy na dobry interes.

Jak sprawdzić czy promocja jest promocją?

Jak się obronić przed taką manipulacją? Pilnując cen. Jeżeli planujemy większy zakup – np. sprzęt AGD czy elektronikę – nie podejmujmy nagłej decyzji w sklepie. Zdecydowanie lepiej wiedzieć konkretnie co chcemy kupić. W większości sklepów internetowych są wyszukiwarki, do których można wprowadzić istotne dla nas parametry i przefiltrować konkretne modele spełniające kryteria.

Warto też zapoznać się z opiniami innych użytkowników. Cena z pewnością ma duże znaczenie, ale przy tego typu wydatkach liczy się nie tylko sam zakup. Koszty eksploatacji są równie istotne. Dobrym wyznacznikiem może być tu klasa energetyczna sprzętu. Najwyższa to AA+++ , najniższa G.

W praktyce nie spotyka się już urządzeń o klasie niższej niż D, ale różnice występujące nawet w samej klasie A są znaczące. Klasa A+++ oznacza zużycie energii o 45%, a A+ - o 25% w porównaniu z klasą A. W efekcie mało przemyślany zakup i decyzja podjęta pod wpływem „atrakcyjnej promocji” w dłuższej perspektywie czasowej może być znacznie kosztowniejsza niż się wydaje.    

reklama

Niska cena? Czy na pewno?

Na pozorne oszczędności możemy się także narazić kupując okazyjnie taniego bubla. Co z tego, że cena zakupu jest niska, skoro sprzęt za chwilę się zepsuje, a jedyną karta gwarancyjną będzie pusty paragon (papier światłoczuły z kasy traci już po kilku miesiącach staje się nieczytelny). Zostaniemy z bezużytecznym gratem, którego nawet na śmietnik nie można wyrzucić (elektrośmieci to odpady szkodliwe).

Stara dobra zasada „jestem za biedna, aby kupować byle co” ma swoje głębokie uzasadnienie. Lepiej wiedzieć, co dokładnie chcemy kupić. Tym bardziej, że mając wybrany konkretny produkt – łatwo możemy sprawdzić jego cenę w którejś z porównywarek cen w Internecie.  

Można tu sprawdzić dostępność i cenę konkretnego modelu w różnych sklepach. Taki system porównawczy pozwoli nam doskonale ocenić, czy promowany w sklepie produkt to na pewno dobra okazja, z której warto skorzystać.

Metodę taką można z powodzeniem stosować mając w planach większy zakup. Na zakupy bardziej codzienne sposoby są nieco inne. Biegając po hipermarkecie i wrzucając do koszyka różnego rodzaju produkty też musimy uważać, aby nie dać się „wpuścić w promocję”. Przede wszystkim przeglądajmy wszelkiego rodzaju gazetki i reklamy ze sklepów.

Większości cen z pewnością i tak nie zapamiętamy, ale coś nam jednak w głowie utkwi. W rezultacie patrząc na dany produkt na półce sklepowej – instynktownie poczujemy, czy jego cena jest niska czy wysoka. Przy okazji też po raz kolejny „nauczymy się” tej ceny. Oczywiście pod warunkiem, że na pewno jest to jego cena.

To, co jest widoczne na półce często bywa złudne. Niska cena często dotyczy tylko jednego, bardzo konkretnego rodzaju danego produktu i może wprowadzać w błąd w odniesieniu do całego asortymentu. Na szczęście w hipermarketach są czytniki kodu, z którymi powinnyśmy się zaprzyjaźnić przy każdych zakupach. Najlepiej przyjąć zasadę, że skanujemy cenę każdego produktu wkładanego do koszyka. Przy kasie nie da się wszystkiego skontrolować, a lepiej nie narażać się na niemiłe niespodzianki.

Warto też zwracać uwagę na ilość towaru w opakowaniu jednostkowym. Teoretycznie cena się nie zmieniła, ale waga produktu jest mniejsza, a tym samym płacimy więcej – widać to dobrze na przykładzie coraz mniejszych kostek masła.

Niska cena wcale nie jest też jednoznaczna z tym, że jest to produkt najtańszy – lepiej to sprawdzić. To akurat nie powinno być to takie trudne, gdyż już od kilku lat sklepy mają obowiązek umieszczania na etykietce z ceną również ceny danego towaru w kilogramach. Pozwala to także na łatwe porównanie podobnych towarów różnych producentów.

Kupując artykuły spożywcze pamiętajmy o jeszcze jednej ważnej sprawie – dacie ważności. Obniżanie ceny produktów, których termin przydatności do spożycia się kończy jest oczywiste, ale tak naprawdę wcale nie musi stanowić wspaniałej okazji korzystnego zakupu. Świadomość ile dni czy godzin mamy na spożycie danego produktu jest tu istotna i z pewnością wpływa na wysokość ceny i jej rzeczywistą atrakcyjność.

A co z promocjami ciuchów?

A co zrobić, aby nie dać się zwariować w sklepie z ciuchami? Szczególnie pod koniec sezonu, gdy masowe wyprzedaże kuszą w każdym sklepie? To z pewnością znacznie trudniejsze, gdyż musimy panować nad własnymi emocjami, gwałtownie pobudzonymi na widok markowego ciucha w promocyjnej cenie. Tu pomóc mogą jedynie trzy głębokie oddechy i opanowanie.

Warto zwrócić uwagę, że wielki napis „Bonifikata do 70%” w praktyce oznacza, że to co nam się najbardziej podoba – akurat ma obniżkę bliską tej dolnej granicy. Kupować więc czy nie? Decyzję musimy podjąć odpowiadając samej sobie na kilka pytań.

Czy dobrze się w tym czujemy? Czy pasuje to do naszego stylu i da się wkomponować w resztę naszej garderoby? Dopiero jeżeli na te pytania odpowiemy twierdząco – sprawdźmy cenę i zastanówmy się, czy jest w naszym zasięgu, a kupowany towar jest jej wart. Nie sugerujmy się bonifikatą – w kasie zostawiamy równowartość ceny końcowej, a nie upust.

Wszelkie wyprzedaże to świetna sprawa, ale tylko pod warunkiem, że kontrolujemy nasze zakupy. Nie można dać się ponieść. Promocje i bonifikaty są dla nas i pozwalają dokonać wielu korzystnych zakupów po atrakcyjnych cenach. Pod warunkiem, że kupujemy to co chcemy, a nie potrzebę czego wmawiają nam handlowcy.

Marzanna Szulta

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: