Rozstania…

Rozstania…

„Odwagi moje oczy; wielbicie wy ludzi, a ci wam uchodzą”. Safia, Beduinka w średnim wieku, żyjąca w Egipcie na Pustyni Libijskiej, z trudem przełykała łzy, recytując smutny wiersz przed antropolog Lilą Abu-Lughod. Rok wcześniej, po dwudziestu latach małżeństwa, mąż podszedł do niej przykucniętej przy piecu i powiedział: „Rozwodzę się z tobą”. Safia zachowała się z nonszalancką obojętnością, także i dzisiaj udaje niefrasobliwość. „ W ogóle się tym nie przejęłam”, mówi. „Nigdy go naprawdę nie lubiłam”.

W istocie tylko skrywała swą rozpacz i jedynie króciutki wiersz zdradził jej ból, tęsknotę i niewygasłe przywiązanie – taką sytuację opisuje Helen Fisher (Helen Fisher. Anatomia miłości. Poznań 2004), antropolog amerykańska, jako przykład tego, iż w zależności od kultury w jakiej żyjemy i zwyczajów obowiązujących w danym społeczeństwie, przeżywamy i radzimy sobie z rozstaniem.

Beduini, jak dalej podaje Fisher, uważają romantyczną miłość za coś wstydliwego, chociaż ich pieśni mówią o pełnych namiętności uczuciach między mężczyznami i kobietami. Pary biorą u nich ślub ze względu na powiązania rodzinne. Głęboką miłością należy darzyć rodziców, rodzeństwo i dzieci – ale nie żonę i męża. Chociaż nie przeczą temu, że może istnieć miłość między małżonkami, to jednak honor wymaga, by przestrzegać erotycznej powściągliwości i umiarkowania. A jednak wspomniana Safia bolała nad tym, że mąż od niej odszedł.

Jednym ze sposobów uzyskania rozwodu w świecie islamskim jest tradycyjna procedura polegająca na tym, że mężczyzna trzykrotnie mówi do żony: „Rozwodzę się z Tobą”, w chwili kiedy kobieta nie ma okresu, a następnie wymagana jest trzymiesięczna abstynencja seksualna. Rozwód zostaje unieważniony, jeśli mężczyzna odwoła swoje słowa lub para podejmie współżycie.

Zupełnie inaczej jest w cywilizacji zachodniej, gdzie kwestie rozwodu regulują paragrafy prawne, a decyzję podejmują sądy.
Jednak niezależnie od sposobu, rozstanie z żoną czy mężem, partnerem lub partnerką jest jednym z najtrudniejszych wśród problemów, jakie napotykamy w życiu. Wszystko  wywraca się do góry nogami i musimy na nowo budować rzeczywistość.

Jeśli decyzja zakończeniu związku nie jest obustronna, to trudniej jest sobie z tym poradzić stronie, która została postawiona przed takim faktem. Najczęściej pierwszym, co wtedy czujemy, jest to, że nasza miłość i zaufanie zostało odrzucone, a nadzieje na wspólną realizację marzeń została zburzona. Pytamy siebie, co takiego zrobiłam źle, nie tak, czym zawiniłam? Konfrontacja z samotnością, która jak intruz wkracza w nasze życie sprawia, że nie umiemy sami jeść, spać, robić zakupów. Wszystko nagle jest inaczej.

Utrata partnera przez odrzucenie jest osobistym afrontem, inaczej niż w przypadku, gdy partner umiera. Siła i rodzaj przeżycia mogą być podobne, jak w obliczu śmierci bliskiej osoby, ale wiedząc, że osoba która nas nie chciała żyje, będziemy wciąż trzymać się nadziei, że jeszcze się między nami ułoży. Także gniew jest inny, gdy tracimy kogoś przez odrzucenie.  Jeśli ta osoba żyje i świadomie wybiera życie bez nas, istnieje dużo większe ryzyko, że będziemy ją obwiniać i staniemy się  zgorzkniali.

Amerykański psycholog Dwight Webb w swojej książce „Jak pogodzić się z rozstaniem” mówi o dziesięciu etapach rozpaczy po rozpadzie związku:

Początkowe:
1. Szok i niedowierzanie
2. Wyparcie
3. Gniew i ukrywanie uczuć
4. Próba zmiany

Środkowe:
5. Wznoszenie i opadanie
6. Zrozumienie

Końcowe:
7. Akceptacja
8. Przebaczenie
9. Stworzenie planu

Uzdrowienie:
10. Przejście do działania

Rozpacz jest naturalnym i jednocześnie potrzebnym procesem do uzdrowienia po stracie. Może trwać tygodniami, miesiącami a nawet latami, jednak nie trwa wiecznie. Nie da się też przeskoczyć jej poszczególnych etapów. Nie istnieje określony czas na przejście każdego z nich. Czasami odczuwamy, że utknęliśmy na pewnym etapie, to intuicja będzie nam podpowiadać, że już pora przejść dalej. Na początek ważne jest aby znaleźć czas dla samego siebie, swoich odczuć i myśli. Często staramy się uciekać w pracę czy inne czynności, aby odsunąć od siebie rozpacz, ból, smutek. Jednak aby pokonać te emocje, musimy się z nimi skonfrontować. Kolejnym krokiem jest uwolnienie tych uczuć. Ciężar, który czujemy wynika z zatrzymywania ich w sobie. Musimy poczuć ból i pozwolić sobie na łzy. Pisanie dziennika może ułatwić wyrażanie myśli, a jednocześnie może pomóc je uporządkować. Jeśli mamy osobę, która wysłucha i zaakceptuje, której możemy zaufać i opowiedzieć o swoich przeżyciach, dobrze jest to zrobić. Po prostu wygadać się, a nie koniecznie słuchać rad, jak inni zrobili w podobnej sytuacji. Im bardziej jesteśmy otwarci na innych, tym mniejszy staje się ciężar, który dźwigamy.

Mogą pojawić się opory na poświęcanie czasu sobie, czy rozmowom z innymi. Do głowy przychodzą myśli: Po co to rozpamiętywać? Muszę zająć się obowiązkami. Nie chcę tego przezywać, chcę mieć to już za sobą? Faktem jest, że trzeba przejść przez swój ból i jest to ważna część procesu uzdrowienia. Lepiej zrozumiemy swoje emocje gdy zamiast je wypierać, przyjrzymy się im. Zamknięcie się jest w wymiarze psychologicznym czy duchowym podobne do śmierci, gdyż budujemy wokół siebie mur.

Zdarza się, że oszukujemy samych siebie, twierdząc, że łatwiej jest się nie zmieniać, ponieważ czujemy się bezpiecznie w naszym „starym” łatwym do przewidzenia życiu. Jeśli nie zweryfikujmy swoich zachowań, to tak jakbyśmy ukrywali się za tym murem, który ma nas chronić i umacniać w tym, w co wierzymy. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że chowamy się za nim ze strachu przed nieznanym. Aby to zmienić wystarczy poczuć chęć patrzenia w przyszłość, zadecydować, jak chcielibyśmy aby wyglądało nasze życie, a potem wykorzystywać możliwości, jakie się pojawią. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale zmiana wymaga wysiłku, koncentracji, dyscypliny i odwagi stawienia czoła nie znanemu, ufając że kryje się w nim szansa.

„Człowiek nie tylko żyje, ale zawsze decyduje,
czym będzie jego życie, kim będzie on sam.
….każda istota ludzka ma w każdej chwili wolność wyboru”

– Victor Frankl*

*Victor Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu. Warszawa 1978

Ewa Krawczyńska
psycholog - seksuolog

Ocena: z 5. Ocen:

Ten tekst nie ma jeszcze oceny. Dodaj swoją!

Czy ta strona może się przydać komuś z Twoich znajomych? Poleć ją: