reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Coś na lepszy humorek ;))

hehehe dobre Kachasku.


ja nie kawal, ale cos smiesznego przeczytalam - na faktach.
Wiec, odnaleziono jakis nowy gatunek chrzaszcza. I naukowacy nazwali o na czesc legendy muzyki: roy orbison. Serio. Nie jakis tam trzmielaczek, czy rogaczek czy cusss.. tylko na naszych ulicach chodza Roye Orbisony hehehehe

pomyslalam, ze to smieszne troszku:laugh2:
 
reklama
kachasku :-D:-D:-D

- Kochanie może wybralibyśmy się na romantyczny spacer?
- A nie mogłeś sobie kupić tego piwa wracając z pracy?!
 
TO TERAZ MÓJ ULUBIONY ;-):-)

Dziecko idzie z mamą przez miasto. Nagle na wystawie widzi pięknego, puchatego misia.
Mamo, kup mi misia - kwiczy. Matka patrzy na cenę (50 zł) i odciąga dziecko od wystawy. Idą dalej, a tu na innej wystawie jeszcze piękniejszy, wielki, pluszowy misio. Dziecko w krzyk:
- Mamo! Ja chce misia!
Mama popatrzyła na cenę i załamała ręce, bo tam było 100 zł.

Po powrocie do domu synek przestał jeść. Przestał się bawić. W ogóle zrobił się marudny. W końcu mama zmiękła.
- Masz - rzekła dając dziecku stówkę w rękę - kup sobie misia, ale tego za 50 zł. Nie mam drobnych i musze ci dać całe 100 zł.

Dziecko uradowane pobiegło do sklepu i już miało kupić właściwego misia, kiedy wróciło urocze wspomnienie drugiej wystawy z zabawkami. Chłopiec bezzwłocznie zmienił sklep i już po chwili raźno maszerował do domu z ogromnym misiem w małych ramionkach. I byłby tak pewnie domaszerował, gdyby sobie nie uświadomił, że musi oddać matce pół papierka. Zmienił wiec kierunek, układając w głowie śmiały plan wysępienia od ukochanej ciotuni 50 złotych. Po chwili wpadł do domu cioci i ruszył w kierunku jej pokoju. Zawsze wchodził bez pukania. Kiedy przekroczył próg jej sypialni jego zdziwione oczy zobaczyły wystającą spod kołdry drugą parę nóg. I to nie były nogi wujka. Zmieszana ciotka wdziała szlafrok i poszła zamknąć drzwi domu na zamek. Kiedy wracała, by jakoś dogadać się z małym, od strony drzwi dobiegł glos wujka bezradnie próbującego je otworzyć za pomocą klamki.
- Już biegnę, kochanie! - Krzyknęła ciotka, pakując siostrzeńca i kochanka do szafy.
Wujek, jak to wujek, na długo nie wszedł. Zjadł obiad, skorzystał z tego, że ciocia była w szlafroku, po czym wrócił do robienia pieniędzy na pobliskim bazarze. W międzyczasie siedzący w szafie maluch nie próżnował:
- Panie, kup pan misia - rzekł do nieznajomego.
- Cos ty, głupi?
- Kup pan, bo powiem wujkowi. Za 50 zł.
Na taki argument facet nie miał riposty. Wysupłał z kieszeni spodni, które trzymał w ręku, 50 zł, dał szczeniakowi i wziął pluszaka.
- Panie, oddaj pan misia.
Zrezygnowany kochanek nie miał wyjścia. 50 zł za milczenie to nie była wygórowana cena. Ale maluch był bardziej cwany.
- Panie, kup pan misia. Bo powiem wujkowi.
I tak kilka razy. Kiedy chłopiec usłyszał, że wujek wyszedł, wypadł z szafy i popędził na ulice. Nagi gość nawet nie próbował go gonić. Mały wpadł do domu, gdzie siedziała zmartwiona rodzicielka. Z uśmiechem na ustach pokazał mamie misia za bańkę i rzucił na stół stosik banknotów. Nie wiedzieć czemu matka zwyzywała go od złodziei, w czym pomagał jej ojciec, i młody musiał w tempie odrzutowego nocnika podreptać do kościoła. Tam, klęknąwszy przed konfesjonałem, postanowił uczciwie wyznać prawdę i dowiedzieć się, jaka właściwie jest jego wina.
- Proszę księdza, ja w sprawie misia - zaczął niepewnie.
- Oooo, nie, gówniarzu! Siódmy raz nie kupię!
 
Przypominał mi się jeszcze jeden tekst Weroniki. Wprawdzie może nie najlepiej świadczy o moich talentach wychowawczych, ale rozwalił wszystkich świadków kompletnie.

Pobyt w Chłapowie :-D;-)trzy lata temu. Weronika miała raptem 3 lata i 3 miesiące, ale gadała już jak stara. Na naszej kwaterze poznaliśmy bardzo fajne małżeństwo, no i często razem łaziliśmy. Któregoś dnia jak była brzydka pogoda poszliśmy do Władka, nasi panowie "na obiadek" zjedli tzw. zapiekankę hiszpańską, ale my jakoś nie miałyśmy ochoty. No i po powrocie do naszej kwatery, Aśka (koleżanka) stwierdziła, że skoro nie jadłyśmy obiadu to może poszłybyśmy na przeciwko na kurczaka z rożna. Oczywiście Weronika jak to usłyszała, to stwierdziła że idzie z nami. Kupiłyśmy po ćwiartce kurczaka, usiadłyśmy w "ogródku" przy budzie i jemy. Jako że ja jeszcze musiałam karmić Weronikę, to szło nam to nieco wolniej. No i jeszcze z pół kurczaka na talerzu, a Weronika mówi do mnie szeptem "Mamo, kupę". Ja mówię do Niej, czy bardzo jej się chce i czy nie wytrzyma chwilę żebyśmy kurczaka skończyły. A Weronika na to "a jak się zesram?". Aśka spadła z krzesła.
 
reklama
Do góry