reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czerwcowe mamy 2021

Teraz wysyp gorączek i infekcji :/ Sama złapałam od córki coś, po czym nie mogłam chodzić i nosić trzy dni, tak mnie mięśnie bolały.

Czy ktoś posłał dziecko już do żłobka? Jak wrażenia? Ja bym chciała ale nie mam odwagi🥹 a myslalam ze taka jestem hop do przodu i nie będę się mazgaić, a jak przyszło co do czego…odstraszyło mnie ze w żłobkach koło nas adaptacja wyglada tak, ze wrzucasz dziecko do sali o zamykają drzwi, wracasz po nie po godzinie czy dwóch :/ Stwierdziłam ze to zbyt głęboka woda na mojego wrażliwca. A może by było dobrze…ech, sama nie wiem. Co wy robicie?
Byliśmy drugi dzień na adaptacji dziś i jest odpukac - dobrze, siedzi przez 2h sam z dziećmi i opiekunkami, pierwszego dnia mówiły że raczej trzyma sie na uboczu, rozpłakał sie przy zupie i zasnal, dziś nawet sie nie oglądał za mną tylko wleciał do zlobka, panie powiedziały że już odważniej, że podchodził, zjadł zupe i dokładkę 😅 ale odebrałam go podrapane go na buzi bo zabrał jakiemuś chłopcu zabawkę i ten go podrapal, ale nie był przez to marudny. Więc na razie wydaje sie być dobrze :)
 
reklama
Myślę że teraz już mogę sie bardziej wypowiedzieć w sprawie zlobka - jest bardzo dobrze, chętnie chodzi, dużo je, drzemka jest, panie na początku go trochę na rączkach nosiły bo poplakiwal ale ostatnio na ręce nie chce, sam chodzi do dzieci sie bawić więc panie są już z niego bardzo zadowolone. My nie mamy problemu z oddawaniem go ani z odbiorem więc my też zadowoleni :)
 
Hejka czy któraś Was ma sprawdzone sposoby na przeziębienie u malucha? najpierw dopadła mnie a teraz moja mała gorączka ciągle 38,2 co spada to znowu do góry...gardło lekko czerwone ponoć wirusowa dostała witaminę c w kroplach lipomal syrop nasivin baby nie chce jeść jest apatyczna szkoda mi dziecka😟😟😟
 
Hejka czy któraś Was ma sprawdzone sposoby na przeziębienie u malucha? najpierw dopadła mnie a teraz moja mała gorączka ciągle 38,2 co spada to znowu do góry...gardło lekko czerwone ponoć wirusowa dostała witaminę c w kroplach lipomal syrop nasivin baby nie chce jeść jest apatyczna szkoda mi dziecka😟😟😟
Przykro mi, że was to spotkało. Jeśli to wirusowe to - przetrwać. Jeśli gorączka będzie dłużej niż 3 dni to bym jechała do szpitala, bo może się odwodnić. Czy niunia pije wodę? Jeśli nie, to może spróbuj jej podać arbuza. Dobrze nawadnia, a jest słodki, to może jej podejdzie. Myśmy z bliźniakami przeszli wirusowe dwukrotnie. Pierwszy raz jak dzieci miały chyba 2 albo 3 miesiące (nas też dopadło. Chodziliśmy w maseczkach, dezynfekowalismy ręce co chwilę. Chorowaliśmy tylko my i córka. Syn dał radę). A drugi raz chyba jak miały 4, albo 5 miesięcy? Trzydniówka. Córce podawaliśmy przeciwgorączkowe. Paracetamol na zmianę z ibuprofenem (oczywiście dla takich maluchów). Oczywiście w odpowiednich odstępach (te dwa leki można na zmianę częściej niż ten sam lek). Robiliśmy też chłodne okłady i moczyliśmy ją w chłodniejszej wodzie. Nie ziminej, takiej cieplejszej niż letnia. Ona kiepsko reagowała na przeciwgorączkowe. Miała ponad 39. Jak się udało zbić po kąpielach, to potem leki szły jak tylko było 38.6. Synek reagował na przeciwgorączkowe szybciej. A my? Myśmy byli ledwo żywi. Z jednej strony na adrenalinie, aby ratować dzieci, z drugiej by przetrwać własną gorączkę i osłabienie. Plusem było to, że najpierw synka ścięło przez dwa dni, na trzeci już było lepiej choć dalej kiepsko i w ten jego trzeci dzień zaczęło się u córki.
Nosiliśmy oboje. Tuliliśmy. Mąż w nocy nie spał, aby kontrolować dzieci. O 4:00 ja przejmowałam pałeczkę.
Nie wiem czy się baliśmy. Sami bylismy ledwo żywi.
Do lekarza poszliśmy z córką w jej drugi dzień. Lekarz przyklepać nasze metody na gorączkę i zbadał jeszcze... takie coś... nie pamiętam jak to się nazywało. Z paluszka się bierze ukucie i po chwili jest wynik. To jest trochę jak OB. Na szczęście było niskie.
Jedynym śladem po chorobie był brak głosu u córki a potem pijacka chrypa. A to dlatego, że ona w tym umęczeniu cały czas jakby płakała. Ale to nie był płacz tylko taki wydawany dźwięk. I ona tak kilka godzin. A ja z nią na rękach śpiewałam piosenkę. Ciągle tą samą.

... Już zapomniałam jak to było. Żałuję, że sobie przypomniałam 🙈

Trzymajcie się dziewczyny!
 
Przykro mi, że was to spotkało. Jeśli to wirusowe to - przetrwać. Jeśli gorączka będzie dłużej niż 3 dni to bym jechała do szpitala, bo może się odwodnić. Czy niunia pije wodę? Jeśli nie, to może spróbuj jej podać arbuza. Dobrze nawadnia, a jest słodki, to może jej podejdzie. Myśmy z bliźniakami przeszli wirusowe dwukrotnie. Pierwszy raz jak dzieci miały chyba 2 albo 3 miesiące (nas też dopadło. Chodziliśmy w maseczkach, dezynfekowalismy ręce co chwilę. Chorowaliśmy tylko my i córka. Syn dał radę). A drugi raz chyba jak miały 4, albo 5 miesięcy? Trzydniówka. Córce podawaliśmy przeciwgorączkowe. Paracetamol na zmianę z ibuprofenem (oczywiście dla takich maluchów). Oczywiście w odpowiednich odstępach (te dwa leki można na zmianę częściej niż ten sam lek). Robiliśmy też chłodne okłady i moczyliśmy ją w chłodniejszej wodzie. Nie ziminej, takiej cieplejszej niż letnia. Ona kiepsko reagowała na przeciwgorączkowe. Miała ponad 39. Jak się udało zbić po kąpielach, to potem leki szły jak tylko było 38.6. Synek reagował na przeciwgorączkowe szybciej. A my? Myśmy byli ledwo żywi. Z jednej strony na adrenalinie, aby ratować dzieci, z drugiej by przetrwać własną gorączkę i osłabienie. Plusem było to, że najpierw synka ścięło przez dwa dni, na trzeci już było lepiej choć dalej kiepsko i w ten jego trzeci dzień zaczęło się u córki.
Nosiliśmy oboje. Tuliliśmy. Mąż w nocy nie spał, aby kontrolować dzieci. O 4:00 ja przejmowałam pałeczkę.
Nie wiem czy się baliśmy. Sami bylismy ledwo żywi.
Do lekarza poszliśmy z córką w jej drugi dzień. Lekarz przyklepać nasze metody na gorączkę i zbadał jeszcze... takie coś... nie pamiętam jak to się nazywało. Z paluszka się bierze ukucie i po chwili jest wynik. To jest trochę jak OB. Na szczęście było niskie.
Jedynym śladem po chorobie był brak głosu u córki a potem pijacka chrypa. A to dlatego, że ona w tym umęczeniu cały czas jakby płakała. Ale to nie był płacz tylko taki wydawany dźwięk. I ona tak kilka godzin. A ja z nią na rękach śpiewałam piosenkę. Ciągle tą samą.

... Już zapomniałam jak to było. Żałuję, że sobie przypomniałam 🙈

Trzymajcie się dziewczyny!
Dziękuję za podpowiedzi no u nas chyba póki co już przechodzi bo gorączka spadła i byłyśmy u lekarza niby nic takiego ale ze względu na gorączkę dostała antybiotyk i już jest trochę lepiej a jeszcze do tego wychodzą górne dwójki i chyba wszystko razem niestety 😟😔
 
Myślę że teraz już mogę sie bardziej wypowiedzieć w sprawie zlobka - jest bardzo dobrze, chętnie chodzi, dużo je, drzemka jest, panie na początku go trochę na rączkach nosiły bo poplakiwal ale ostatnio na ręce nie chce, sam chodzi do dzieci sie bawić więc panie są już z niego bardzo zadowolone. My nie mamy problemu z oddawaniem go ani z odbiorem więc my też zadowoleni :)
brzmi idealnie! moja zaczyna od września, ciekawe co to będzie 😅
 
My też zaczynamy od września. Planujesz na początku dawać mała na krócej? Ja tak myślę. Mam jeszcze wolny pierwszy tydzień września a później już do pracy i będzie musiała być w żłobku od 7 do 15.30
coś mi powiadomienia szwankują. Tak, najpierw 1-2 dni po godzinie, potem po dwie i coraz dłużej…ale w ogóle to będzie chodzić na 4 h, bo jest dzieckiem strasznie przywiązanym do nas i strachliwym, mimo licznych prób oswajania z innymi ludźmi od dawna. Nawet do dziadkow nie chce na ręce :/ Do tego kiepsko je normalne jedzenie poza piersią i trudno ją uśpić 🫠 Na szczęście mam wolny zawód, wiec mogę sobie na to pozwolić.
Może w żłobku magicznie stanie się dzielną żłobkowiczką 😅
Mysle ze nawet tydzień takiej krótszej adaptacji jest dobrą opcją. Podobno istotne jest pozytywne nastawienie rodzica, wiec ja już przygotowałam sobie melisę i ahoj przygodo! 🤪
 
coś mi powiadomienia szwankują. Tak, najpierw 1-2 dni po godzinie, potem po dwie i coraz dłużej…ale w ogóle to będzie chodzić na 4 h, bo jest dzieckiem strasznie przywiązanym do nas i strachliwym, mimo licznych prób oswajania z innymi ludźmi od dawna. Nawet do dziadkow nie chce na ręce :/ Do tego kiepsko je normalne jedzenie poza piersią i trudno ją uśpić 🫠 Na szczęście mam wolny zawód, wiec mogę sobie na to pozwolić.
Może w żłobku magicznie stanie się dzielną żłobkowiczką 😅
Mysle ze nawet tydzień takiej krótszej adaptacji jest dobrą opcją. Podobno istotne jest pozytywne nastawienie rodzica, wiec ja już przygotowałam sobie melisę i ahoj przygodo! 🤪
o, my też mamy jedno dziecię bardziej lękliwe. Moja córka ma bardzo szeroką przestrzeń osobistą, do której nie wolno wchodzić :p Znaczy..., najbardziej przeszkadza jej, jak ktoś do niej coś mówi. Albo jest za blisko jeśli to obca osoba. Generalnie do nikogo nie lubi chodzić. Już jest lepiej niż było. Bardzo obserwuje brata, który jest ekstrawertykiem i on choć też czasem się boi (to jest normalne!), to szybciej ogarnia sytuację i zaczyna swoje wyprawy. Ale na ręce do innych też nie lubi chodzić. Na początku na córkę nie mógł nawet nikt spojrzeć. Teraz jak nikt się nie wyrwie do niej z entuzjazmem, to się oswaja i luzuje. Dalej zaczyna płakać jak np dziadek zbliża się do niej na odległość, na którą wobec mnie pozwalam jedynie mężowi i dzieciakom :p ale jak ją zostawi i potem zacznie zaczepiać z odpowiedniej odległości (ja nie wiem, on chyba ślepy jest, że chce tak blisko), to się śmieje. Albo jak robi kuku, to też się śmieje. Ale absolutnie żadne ręce i żadnego dotykania. Raz przegiął i biedulka już całą drogę powrtoną do domu płakała (ponad godzina jazdy autem). Ja kiedyś pęknę i zrobię awanturę stulecia. No jak dziecko mówi :nie, nie, nie i macha ręką na nie i wygania, to chyba jest jasne o co chodzi, nie? Nosz kuźwa, dla niego chyba nie.

A jak pytają jak tam u mojej rodziny, czy dzieć płacze itd, no to mówię, że nie płacze. Bo nie płacze. Bo każdy szanuje, rozumie i ok. Bo ja byłam taka sama 🤣 I właśnie na mnie stosowano metody teścia. A nawet jeszcze drastyczniej. Bo uważano, że im szybciej się przyzwyczaję tym lepiej. Bo inaczej będę odludkiem. Wiecie jaki jest efekt? Mieszkam daleko od rodziny, niektórych nie widziałam już lata i nie tęsknię. Z niektórymi się widzimy czasem. No, z moją siostrą i jej dziećmi najczęściej. No i tyle (rodziców już nie mam. Ani mojej babci).

W związku z tym, że wiem przez co córka przechodzi, oswajanie robimy po mojemu. Naprawdę, jak mija, powiedzmy godzina, to ona zaczyna już gadać, chce chodzić, zagląda, jest ciekawa, bawi się zabawkami, pośmieje się czasem, bo ktoś się powygłupia z daleka. Naprawdę jest lepiej w porównaniu z tym co było.

Kwiat Jabłoni a jak reaguje twoja córeczka na dzieci? Moja jest ostrożna, ale zupełnie inaczej niż na dorosłych. Jest bardziej ciekawa, nie przeszkadza jej, że na nią patrzą, że mówią do niej. Bardzo obserwuje co robią i chce powtarzać. Może właśnie przedszkole dobrze na twoją bambaryłkę zadziała? Jak byłam mała, to pamiętam, że bardzo chciałam iść do przedszkola. BARDZO! Ale postanowili mi wmówić lęk przed innymi. A ja się nie bałam! Ja tak bardzo chciałam iść do dzieci! Pamiętam to do dziś! Tak samo chciałam jeździć na wakacje, na obozy (okres bardzo wczesno - szkolny. Klasy 1-3?) ale mnie straszyli (tak, straszyli), że ja tam nikogo nie znam i nie będzie mamy... Nie rozumiałam dlaczego to jest problem.
Muszę uważnie obserwować tę moją, aby nie przegapić momentu kiedy będzie chciała być bardziej samodzielna i gdy będzie wychodziła ze swojej strefy komfortu.

Jedna pani psycholog dziecięca powiedziała, że u bliźniaków ten okres może trwać dłużej, bo one swoje społeczne potrzeby zaspokajają między sobą. Więc u mnie potrwa to dłużej. Ale u ciebie żłobek, czy przedszkole, mogą odmienić twoje dziecię :D

jak na razie, jestem nastawiona, że posyłam moje do przedszkola jak skończą 3 lata. Chyba, że mnie (w)uj strzeli, to szybciej ;)
 
reklama
Hej . Wczoraj byłyśmy na adaptacji w żłobku i jak zobaczyłam menu to jestem załamana. Parówki w cieście francuskim, bułka z nutellą, żurek.. to tylko kilka przykładów z jednego tygodnia. Moja mała nie je takich rzeczy. A ciasto francuskie to już przesada dla rocznego dziecka. Jak uważacie? U Was jak to wygląda? Dziś będę rozmawiała na ten temat właścicielką. Niestety żłobek prywatny z cateringiem. Jestem załamana i zastanawiam się czy nie iść na wychowawczy a za rok postarać się o żłobek publiczny
 
Do góry