reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mieszkanie z teściami. Czy komuś się to udało?

To wszystko jest tak niesamowicie przykre. W ogóle mam bardzo ciężki czas w życiu, odczuwam to tym bardziej, że idą święta, wszyscy powinni być razem, kochać się, a ja co... Teściowa mnie dosłownie osacza, blokuje. Nad wszystkim chce mieć kontrolę. Jej wizja prowadzenia domu to ,,współpracujemy razem", na zasadzie ona coś zarządzi, zaś ja się dostosuję. A ja tak nie chcę. Na samą myśl o pozostaniu z nią sama w domu mam ciarki. Rok temu, w święta przesadzila, dyrygując moim sposobem nakrycia stołu. Porozmawiałam z nią później o tym i powiedziałam, że nie życzę sobie takich uwag - ona zaś stwierdziła, że jestem zapatrzona w siebie i przesadzam... Mój partner w ogóle mnie nie rozumie, ignoruje moje problemy, twierdząc, że przesadzam. A ja już znam tę śpiewkę, czytałam na innych forach jak to wygląda - mężczyzna wmawia kobiecie, że przesadza, kobieta nie czuje się rozumiana, i rodzi się konflikt.
Niestety, ale chyba będę zmuszona rozstać się z człowiekiem, o którym byłam pewna, że zostanie moim mężem.
Jak ja to wszystko znam z autopsji... @_kpsylwia_ jak sobie radzisz?
 
reklama
Jak ja to wszystko znam z autopsji... @_kpsylwia_ jak sobie radzisz?
Właśnie problem polega na tym, że przestałam sobie radzić i... no chwilowo postanowiłam wrócić do swoich rodziców... Nie jest mi łatwo, bo tęsknię za chłopakiem, w dodatku maksymalnie dobija mnie fakt, że mam już 30 lat, a tak naprawdę czuję się, jakbym zaczynała wszystko od nowa... Ale mieszkanie tam stało się dla mnie ciężkie. Kiedyś różne uwagi i upomnienia ze strony teściów po prostu ignorowałam na zasadzie - przytaknę grzecznie, a i tak zrobię po swojemu. Ale po czasie zaczęło mnie to męczyć. Przez ostatnie pół roku od razu po wejściu do domu szłam na górę, aby spędzać z teściami jak najmniej czasu - ale na jednej kuchni, która tak naprawdę od rana do wieczora jest zajęta przez teściową, było to trudne, a zjeść przecież też trzeba... Jak już zeszłam do kuchni, to rozmawiałam z nią raczej mocno kurtuazyjnie o pogodzie, mrozie, sniegu, tym jakie to kiedyś były zimy; innych tematów nie poruszałam, bo nie miało to sensu. Przestałam gotować, jeśli jadłam coś ciepłego to albo u swoich rodziców, albo ewentualnie ogarniałam na szybko jakieś maksymalnie podstawowe jedzenie, typu makaron z pesto 😅 - ale Kochana Autorko, ja miałam o tyle lżej, że nie mam dzieci, więc nie musiałam gotować, a sama pod względem jedzenia jestem raczej mało wymagająca (ja nie z tych, co codziennie muszą zjeść ciepłe danie). Było to frustrujące, bo lubię gotować, uwielbiam piec ciasta i torty, ale prawdę mówiąc wolałam tego nie robić, niż codziennie słuchać, jakie to kiedyś młode kobiety były pracowite, a dzisiaj nikt nic nie robi; jak to dzisiaj wszyscy wszystko kupują, zamiast zrobić samodzielnie; zły Tusk wygrał wybory 😅 i inne takie. Te teksty o tym, że kiedyś kobiety były bardziej pracowite, słyszałam codziennie, i odnoszę wrażenie, że to chyba jakiś przytyk do mojej osoby. Nie wiem, według teściowej powinnam po powrocie z pracy o godzinie 16 nastawiać pyry i klepać schabowe... Niełatwo się żyje w ten sposób, bo to oznacza absolutny brak swobody. Ale z drugiej strony, jestem przerażona, bo choć pracuję, to nie stać mnie w tym momencie nawet na małe mieszkanie w moim mieście - wszystko tak strasznie podrożało! W dodatku, przede mną roztacza się wizja staropanieństwa i braku dzieci, które tak bardzo chciałabym mieć. Więc sama już nie wiem, co gorsze, naprawdę. Mieszkam z moimi rodzicami, ale cudów też nie ma - dziadki mają swoje przyzwyczajenia, po takim czasie mieszkania we dwoje odwykli od dorosłych dzieci. Kochana, pomyśl może, że przynajmniej masz Dzidziusia. Nie zostaniesz sama. Mieszkanie samodzielnie jest kosztowne, a ze swoimi rodzicami nie zawsze będzie lżej. Staraj się myśleć pozytywnie ❤️ Jak się trzymasz ogólnie?
 
Ooo prawie jak bym siebie widziała , tyle, że ja jestem po ślubie i czekam na wyprowadzkę piętro wyżej 🥺 mam wrażenie, że to jej kuchnia i nawet swoich przypraw nie mogę mieć . Jesteśmy dorośli a dyryguje jak byśmy byli dziećmi typu : gdzie jedziecie/ idziecie ? Kiedy będziesz, o której ? A po co , a dla czego a czemu .. a najbardziej rozwala mnie test do męża - zrobić Ci kanapeczki ? Herbatkę ? Ubierz czapkę , wyprać Ci to ? Nie dociera, że ma swoją rodzinę albo dwie ręce . A czasami to aż mnie ściska w środku, żeby wyjść i nie wrócić. A noo o Tusku to już mi się rzygać chce 😂
 
U nas "ten fałszywy kłamca przecież nie wygrał a się rządzi jakby wygrał jak to to tak" 😂 a ostatnia afera polityczna dot. dwóch panów: przy obcych ludziach "aaa nakradli to niech idą siedzieć", a jak zostajemy tylko w gronie domowników "do czego to dochodzi, niewinnych łapią jak najgorszych zbrodniarzy, jeszcze dojdzie do tego że ciebie zamkną bo im się tak podoba"
No cóż 😬

Kochana, pomyśl może, że przynajmniej masz Dzidziusia. Nie zostaniesz sama. Mieszkanie samodzielnie jest kosztowne, a ze swoimi rodzicami nie zawsze będzie lżej. Staraj się myśleć pozytywnie ❤️ Jak się trzymasz ogólnie?
Mam synka i prawdę mówiąc, tylko z jego powodu nie odeszłam definitywnie. Płacę za to niestety wysoką cenę. Moje zdrowie psychiczne legło w gruzach, zżera mnie nienawiść do ludzi, którzy mi tę psychikę zniszczyli. Mam żal do życia, do siebie, że pozwoliłam doprowadzić się do takiego stanu, że nie podjęłam odpowiednich kroków, kiedy był czas. Właśnie taki czas, w jakim Ty jesteś @_kpsylwia_ Bez dzieci, bez zobowiązań itd. Masz 30 lat, jeszcze masz czas zacząć wszystko od nowa.
Aktualnie robimy remont, aby mieć piętro tylko dla siebie. Zawsze to choć trochę indywidualności.
 
Mieszkałam z moimi „teściami” prawie 2 lata. Osobne piętro z osobną łazienką i kuchnią ale mimo wszystko bym nie powtorzyła mimo, że „teściowie” są wspaniali
 
Układ gora- dół. Wspólna klatka, piec CO i podwórko. Nigdy więcej.
Ale po latach zrozumialam, że chyba było to spowodowane tym że obca baba zabrała jej syna. Teraz mieszka tam drugi brat z dziewczyną to trochę zmieniła nastawienie, bo wie czym to "grozi".
Dodatkowo powiedziałam sobie, że nigdy w życiu nie pozwolę na to, żeby moje dzieci mieszkały ze mną albo z tesciami!
Uważam , że nie wiadomo jakie były by dobre stosunki i jaki człowiek był wyrozumiały... Takie mieszkanie to ewentualnie tylko na KRÓTKĄ chwilę. Prędzej czy później coś wyjdzie, czego nie da się cofnąć.
 
Układ gora- dół. Wspólna klatka, piec CO i podwórko. Nigdy więcej.
Ale po latach zrozumialam, że chyba było to spowodowane tym że obca baba zabrała jej syna. Teraz mieszka tam drugi brat z dziewczyną to trochę zmieniła nastawienie, bo wie czym to "grozi".
Dodatkowo powiedziałam sobie, że nigdy w życiu nie pozwolę na to, żeby moje dzieci mieszkały ze mną albo z tesciami!
Uważam , że nie wiadomo jakie były by dobre stosunki i jaki człowiek był wyrozumiały... Takie mieszkanie to ewentualnie tylko na KRÓTKĄ chwilę. Prędzej czy później coś wyjdzie, czego nie da się cofnąć.
Ja tak mam i uwierz czasem, mi się do domu z pracy nie chce wracać :(
 
TO ja powiem troche od drugiej strony.
Dziadkowie są na parterze, rodzice na piętrze. Wejścia osobne, podwórko wspólne. Osobne liczniki, osobne rachunki, osobne zakupy.

Rodzice postawili granicę na samym początku. Babcia nawet nie ma kluczana górę. Układ działa bez problemów.
 
Mieszkaliśmy z teściami tylko przez miesiąc na czas remontu i nigdy więcej. Takie wtrącanie się we wszystko to nie na moje nerwy.
 
reklama
Dziewczyny, widzę, że mało kto daje rade w tej presji teściów.
U mnie sprawa wygląda tak, że mamy dół po dziadkach. Swoje wejście od klatki, toaletę, kuchnie. Wspólna jest piwnica, podwórko i oczywiście rachunki. Tesciowie mieszkają na górze...
Mieszkam już z nimi 2,5 roku i to dramat.
Dom jest w rozsypce i mimo generalnego remontu na naszym piętrze zaczyna się robić grzyb na ścianach że względu na nieszczelne, stare okna i brak ocieplenia. Rok temu robiliśmy wycenę i chcelismy wymieniv okna przed narodzinami dziecka jednak tesc zrobił o to wielką obraze i problem... Nie możemy o niczym decydować. Chce wymienić okna, zrobić elewacje, altanę, żeby mieć gdzie spędzać czas bo jak na tą chwilę na wielkim ogródku stoi tylko stara ławka z prl i ogrodek z puszkami na prętach metalowych....Pomysłów było multum, ale problem jest taki, że tesc uwaza, że to jego dom. Na pomysł altany odpowiedział: A po co?? I kupił parasol za 100 zł, który nie daje cienia. Gdy kupiliśmy meble na balkon chodzil po domu i przeklinał, wszystkim dookoła mówił jakie gowno zrobiliśmy. Gdy cokolwiek kupimy tesciowie pytają co to, po co i za ile. Komentując: kto bogatemu zabroni ???? Teraz wpadliśmy na pomysł, że ja i mąż weźmiemy kredyt i wyremontujemy to wszystko , bo budynek gospodarczy dołączony do domu zaraz spadnie komuś na głowę, więc trzeba go zburzyć. Gdy mąż powiedział teściom, że trzeba go zburzyć bo może kogoś zabić i pójdą siedzieć to tesciowa powiedziała: ty byś chyba chciał żebyśmy poszli ..... Mąż nie chce wziąć kredytu na mieszkanie i się wyprowadzić, gdy zaproponowałam, że weźmiemy udział w programie - mieszkanie za remont to nagle stwierdził, że jednak nie mamy pieniędzy ... A na remont tej rudery Chce brac kredyt.. Już nie mam pomysłu. Tesciowie wszystko komentują, obrażali mnie niejednokrotnie , przeklinali... twierdzili, że pale papierosy w ich domu i sobie tego nie życzą (chociaż nigdy nie paliłam)... Teraz aktualnie mają dni dobroci i są dla nie mili, ale wiedzą,że to jedyna karta przetargowa, aby widzieć wnuka na dłużej niż 10 minut. Teściowa chodzi pod drzwiami i podsłuchuje. Robi problem gdy nie spowiadamy się z tego kto do nas przychodzi i gdy wychodzimy z domu i nie wracamy dlugo. Ostatnio wyszłam na urodzony z synkiem i nie wróciłam po 1,5 h jak jej mówiłam. Wydzwaniała do mojego męża i płakała, że wyszłam z dzieckiem i nie wracam ...... Już nie mam pomysłu. Nie mamy pieniędzy na mieszkanie. Nie mam pomysłu. Mąż nie ma ochoty na programy z miasta bo to przecież patologia xddd....
 
Do góry