Przeklejam swoją historię z wątku o imionach:
Skłamałbym jakbym powiedziała, że nasza historia jest zwyczajna ;-)
W jedno upalne lato wzięłam 5 tygodni wolnego, spakowałam plecak i wyjechałam na Bałkany powłóczyć się samotnie po Chorwacji, Czarnogórze, Serbii i Grecji. Tydzień spędziłam w Chorwacji, potem tydzień w Czarnogórze, a potem miałam jechac na kilka dni do Serbii do Belgradu i dalej na prawie trzy tygodnie do Grecji. Miałam inne plany, ale zaspałam na autobus i nie pozostało mi nic innego jak wsiąść w najbliższy, który jechał do Podgoricy a stamtąd złapać nocny pociąg do Belgradu. Na stacji w Podgoricy spotkałam kilku Polaków, którym pomogłam kupić bilety a oni w podziękowaniu zaprosili mnie na piwo, a potem na wspólne obalanie 4 litrów wina w ich przedziale kolejowym. Razem z nimi w przedziale był on. Moi polscy koledzy szybko się spili i pozasypiali, a my przegadaliśmy całą noc. Nad ranem wymieniliśmy się numerami telefonów i umówiliśmy na następny dzień na drinka. Dwa dni później miałam jechac do Grecji, ale nie wypaliło. Bo w czasie tego drinka, on zapytał czy nie zostałabym jeszcze kilka dni do jego urodzin, bo on bardzo by chciał, żebym przyszła na jego imprezę urodzinową. Długo się nie zastanawiałam. Zostałam na tydzień. A potem na jeszcze jeden. I jeszcze jeden. I tak skończyło mi się wolne
. W drugim tygodniu zaproponował, żebym się przeniosła z hotelu do jego domu, więc ostatnie dwa tygodnie już mieszkaliśmy razem.
Na początku nie bardzo wiedzieliśmy co robić z tą znajomością, bo właśnie odległość i jednak spore koszty podróży. Ja najpierw chciałam potraktować to jak wakacyjną przygodę, ale on cztery tygodnie codziennie mnie namawiał, żebym znowu przyjechała i robił to z takim zapałem, że w końcu się zgodziłam. I już wiedziałam, że to nie jest wakacyjna przygoda. Po pół roku latania do siebie na weekendy podjęliśmy decyzję, że jeśli rzeczywiście coś ma z tego być, to na odleglość się nie da i musimy zamieszkać w jednym mieście. Z wielu przyczyn mnie było łatwiej wyjechać niż jemu, więc najpierw ja przeniosłam się do niego. A po jakimś czasie, zdecydowaliśmy się na powrót do Polski.
U nas nie było problemu z językiem, bo kiedy się poznaliśmy, ja mówiłam już w jego języku. Tak więc serbski/chorwacki był u nas od początku używany i nadal nim się posługujemy w domu. Problemem była tylko odległość, ale samoloty, szczególnie tanie linie lotnicze, to naprawdę boski wynalazek. Pod koniec bycia na odległość widywaliśmy się praktycznie w każdy weekend.
Natomiast faktem jest, że różnimy się menatalnie. Między bajki można włożyć opowieści o tym, że niby Słowianie to się dogadają. W wielu kwestiach jesteśmy podobni, ale w znacznej większości się diametralnie różnimy. Na szczęście podejście do rodziny i wychowywania dzieci mamy takie samo, dlatego zdecydowaliśmy się powiększyć liczbę ludności od razu trzech krajów ;-)