reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze miłosne historie...

paulinka109

Fanka BB :)
Dołączył(a)
3 Marzec 2010
Postów
1 727
Miasto
Śląsk
Eeee... Witam wszystkie mamusie :) (jeju czuje się jak na jakimś publicznym wystąpieniu) :D
Pozwoliłam sobie, jeśli nie macie nic przeciwko, stworzyć nowy temat, który będzie dotyczył bezpośrednio NAS. Bardzo bym chciała poznać każdą z Was bliżej i chciałabym aby każda z nas opisała swoją miłosną historię :) Nawet jeśli czyjaś historia nie jest do końca miłosna to nie szkodzi :)
Tak pięknie jest poznać historię, która doprowadziła do tego, ze jesteśmy tu wszystkie razem i każda z Nas spodziewa się OWOCU tej miłości... :)
No nic... Ja zachęcam pierwszą mamusię do opisania swojej miłosnej historii :)
Myślę, ze będzie tutaj milutko i każda z Nas powróci we wspomnieniach do dawnych, pięknych chwil :)))
 
reklama
Pozwolę sobie być pierwsza :-)
Kiedy poznałam swojego Mateuszka byłam w toksycznym związku z innym chłopakiem K. Kłócilismy się dosyc często i w głębi duszy czułam, że to nie to, a byłam bardzo młodziuchna bo miałam skończone 16 lat. Miałam jechać do Krakowa na sylwestra,(400km od mojego miejsca zamieszkania, a poznałam K. na wakacjach w Wiedniu) wszystko było zaplanowane. W dzień przed sylwestrem bardzo się pokłóciłam z K. i padły bardzo ciężkie i przykre słowa. stwierdziłam, że nigdzie nie jadę i zostaję w domu. moja przyjacółka przyszła do mnie i prawie siłą zaciągnęła mnie na sylwestra do naszego wspólnego kumpla Huberta. oznałam tam jego kuzyna był nim mój małżonek. Mateusz by niesamowity- inteligentny, wysoki, zabawny itp. :) Gdy zaczęliśmy rozmawiać o 20 to tylko z grymasem poszlismy przywitać nowy rok i znow wróciliśmy do rozowy. Rano odprowadził mnie do domu i tak właśnie amorek przebił nasze serducha. Z K. rostałam się i zastanawiałam się co ja w nim widziałam....FIN
 
Prawda? Ja do tej pory się zastanawiam jak to się stało...
Nasz związek jest jak stare dobre małżenstwo. Dużo miłości, zrozumienia, a kłótnie są tylko formalnością, szczególnie jak żonce hormony szaleją hehe.
Czekamy na Twoja historię Paulinko :-)
 
No wiec i ja opowiem swoja historie miłosna :)
Z moim Piotrusiem poznałam sie jako 15 latka, pamietam ten dzien jak bybyl wczoraj. Mianowiscie było to na boisku jak grali w noge ja przyszlam kibicowac swojemu chlopakowi, po skonczonym meczu moj eks podszedl z Piotrkiem i mi go przedstawil. Od razu zwrocilam na jego piękne duze ciemne oczy i duze usta ( od zawsze to mnie krecilo w chlopakach). Po jakims czasie Piotrek zaczal pisac mi eski ze zawrocilam mu w glowie i wogole, ale ja ze bylam zajeta nie zwracalam na niego uwagi. Potem Tomek(eks) zerwal ze mna, ale nadal utrzymywalam z nim i jego kolegami kontakt. Pech chcial ze moja przyjaciolka zakochala sie w Piotrku i mi zaczal sie podobac, jednak stwierdzialam ze nie moge tego zrobic Beacie i po rozmowie z Piotrkiem powiedzialam ze nie moge z nim byc ze wzgledu na Beate, on powiedzial mi ze bedzie na nie czekal. I tak tez sie stalo po jakims roku Beata powiedziala mi ze i tak nic nie bedzie z tego i ze jezeli on nadal sie we mnie kocha tomoze zebysmy sprobowali byc razem. Zaczelismy sie znowu spotykac na samym poczatku towarzysko, chcialam zobaczyc czy nadal cos do mnie czuje. ktoregos dnia Piotrek mnie znienacka pocalowal i tak zaczelismy byc razem, niestety trwao to 4 miesiace. Ja bylam mloda i jakos zle sie czulam ze on sie tak angazuje, balam sie ze go skrzywdze. No i zerwalam z nim. Ten eks Tomek stwierdzil ze nadal mnie kocha i zaczelismy byc znowu ze soba i trwal ten zwiazek do sierpnia 2009 roku. Z Piotrkiem nadal sie spotykalismy towarzysko. W wakacje 2009 roku cos zaczelo sie psuc miedzy mna i Tomkiem, nie czulam z jego strony milosci, kiedy chcialam z nim pogadac zawsze sie czyms wymigiwal az wreszcie wyjechal z kumplami na mazury.Ja zalamana nie wiedzialam comam robic i moj kochany Piotrus to wykorzystal, zabieral mnie codziennie na dluuugie spacery, nie pozwolil mi nawet na chwile sie zasmucic. Byl opiekunczy, troskliwy, kochany ale nadal na kontaktach towarzyskich. Kiedy Tomek wrocil z mazur powiedzial mi ze nasz zwiazek nie ma sensu. Ja bylam zrozpaczona zalamana ale znowu Piotrek stanal na wysokosci zadania, zawsze kiedy potrzebowalam rozmowy byl przy mnie, pocieszal bylo mi dobrze. Wkoncu zostalismy para :) Powtarzal miprzez caly czas ze kiedy na naszej pierwszej rozmowie powiedzial ze poczeka na mnie to tak tez zrobil, wiedzial ze bedziemy kiedys razem i ze bedziemy szczesliwi i ze bedziemy mieli bobaska :)i tak sie stalo:)

Najbardziej podobalo mi sie to ze wyznal mi ze jestem jego pierwsza dziewczyna z ktora spal,postanowil sobie ze ja musze byc ta pierwsza bez wzgledu kiedy to sie stanie :)

Pokrecona ta moja historia ale mysle ze wszystkie zrozumialyscie :)

Czekam z niecierpliwoscia na inne historie milosne :)
 
Oj dziewczyny. Romantyczne te wasze historie. Moja do romantycznych nie do konca nalezy. Kiedy poznalam mojego M. bylam akurat w zalobie bo ok 1,5 miesiaca wczesniej moj Narzeczony zostal potracony smiertelnie przez samochod (3 miesiace przed slubem...) M byl moim sasiadem. Na poczatku chodzilismy z moim psem na kilometrowe spacery po lesie. Rozmawialismy jak najeci. Generalnie te rozmowy dawaly mi chwile radosci. M byl wtedy na etapie odrzucenia przez dziewczyne ktora mu sie bardzo podobala. Los tak chcial ze zadne z nas nie chcialo zwiazku tylko osoby z ktora moglby pogadac. Byl moment ze M sie we mnie zakochal i mi to powiedzial a ja podkulilam uszy i ucieklam. Nie odzywalam sie jakis czas. Jednak los tak chcial ze 2 lata po poznaniu wzielismy slub. Jestem teraz bardzo szczesliwa. Tak czasem mysle ze moje zycie z s.p. Narzeczonym nie byloby takie wspaniale jak z moim Mezusiem. Widac Bog tak chcial.
 
Przeklejam swoją historię z wątku o imionach:

Skłamałbym jakbym powiedziała, że nasza historia jest zwyczajna ;-)

W jedno upalne lato wzięłam 5 tygodni wolnego, spakowałam plecak i wyjechałam na Bałkany powłóczyć się samotnie po Chorwacji, Czarnogórze, Serbii i Grecji. Tydzień spędziłam w Chorwacji, potem tydzień w Czarnogórze, a potem miałam jechac na kilka dni do Serbii do Belgradu i dalej na prawie trzy tygodnie do Grecji. Miałam inne plany, ale zaspałam na autobus i nie pozostało mi nic innego jak wsiąść w najbliższy, który jechał do Podgoricy a stamtąd złapać nocny pociąg do Belgradu. Na stacji w Podgoricy spotkałam kilku Polaków, którym pomogłam kupić bilety a oni w podziękowaniu zaprosili mnie na piwo, a potem na wspólne obalanie 4 litrów wina w ich przedziale kolejowym. Razem z nimi w przedziale był on. Moi polscy koledzy szybko się spili i pozasypiali, a my przegadaliśmy całą noc. Nad ranem wymieniliśmy się numerami telefonów i umówiliśmy na następny dzień na drinka. Dwa dni później miałam jechac do Grecji, ale nie wypaliło. Bo w czasie tego drinka, on zapytał czy nie zostałabym jeszcze kilka dni do jego urodzin, bo on bardzo by chciał, żebym przyszła na jego imprezę urodzinową. Długo się nie zastanawiałam. Zostałam na tydzień. A potem na jeszcze jeden. I jeszcze jeden. I tak skończyło mi się wolne :biggrin2:. W drugim tygodniu zaproponował, żebym się przeniosła z hotelu do jego domu, więc ostatnie dwa tygodnie już mieszkaliśmy razem.
Na początku nie bardzo wiedzieliśmy co robić z tą znajomością, bo właśnie odległość i jednak spore koszty podróży. Ja najpierw chciałam potraktować to jak wakacyjną przygodę, ale on cztery tygodnie codziennie mnie namawiał, żebym znowu przyjechała i robił to z takim zapałem, że w końcu się zgodziłam. I już wiedziałam, że to nie jest wakacyjna przygoda. Po pół roku latania do siebie na weekendy podjęliśmy decyzję, że jeśli rzeczywiście coś ma z tego być, to na odleglość się nie da i musimy zamieszkać w jednym mieście. Z wielu przyczyn mnie było łatwiej wyjechać niż jemu, więc najpierw ja przeniosłam się do niego. A po jakimś czasie, zdecydowaliśmy się na powrót do Polski.

U nas nie było problemu z językiem, bo kiedy się poznaliśmy, ja mówiłam już w jego języku. Tak więc serbski/chorwacki był u nas od początku używany i nadal nim się posługujemy w domu. Problemem była tylko odległość, ale samoloty, szczególnie tanie linie lotnicze, to naprawdę boski wynalazek. Pod koniec bycia na odległość widywaliśmy się praktycznie w każdy weekend.

Natomiast faktem jest, że różnimy się menatalnie. Między bajki można włożyć opowieści o tym, że niby Słowianie to się dogadają. W wielu kwestiach jesteśmy podobni, ale w znacznej większości się diametralnie różnimy. Na szczęście podejście do rodziny i wychowywania dzieci mamy takie samo, dlatego zdecydowaliśmy się powiększyć liczbę ludności od razu trzech krajów ;-)
 
reklama
A wiec tak moja historia jest dośc długa..
Mojego W poznałam na czacie, wtedy jeszcze byłam w zwiasku z niejakim J ktory lubił popić i oszukiwać. Ponieważ z W długo pisaliśmy pewnego dnia sie postanowiliśmy spotkać, tak spontanicznie akurat miałam isc na karaoke z kolezankami gdy on napisał że chce sie spotkać wiec poszedł z nami.. wieczór był udany.. śmialiśmy sie i rozmiawialiśmy...Nie pomyślcie o mnie źle ale tą noc spędziłam u N iego.. Z J sie rozstałam zaraz potem z powodów jego zachowywania.a z W hmm na poczatku bałam sie że to bedzie facet ktoremu tylko na TYM zależy ale sie myliłam, był taki kochany czuły i romantyczny.. po 3 miesiacach zwiasku załatwił mi prace koło siebie wiec postanowiliśmy że sie do niego przeniosę...Wszystko było cudownie..Tylko że Po jakichś 4 miesiacach sie pojawił kryzys...Ja go kochalam ale on.. był zazdrosny o klientów w sklepie i o kolegów oraz koleżanki.. w domu ciągle marudził i sie awanturował o sprzatanie i gotowanie.. ahh pomyslalam "dość tego" nie bede na posprzataj i ugotuj! spakowałam sie i wróciłam do rodziców.. a że zawiózł mnie znajomy to W był baardzo zły... pierwszy raz jego żuciła kobieta... jego duma została naruszona...Ale juz po paru dniach sie zjawił u mnie z przeprosinami.. Powiedziałam że NIE i że nie chce z nim rozmawiać.. trwało to tydzień.. ciągle przepraszał, dzwonił i pisał.. a ja płakałam bo go kochałam ale sie bałam wrócić.. lecz los chciał inaczej.. 7 dnia gdy wracałam z pracy spotkałam go.. biegł za mną jak głupi żeby pogadać..jego proszący wzrok mnie przekonał.. zgodziłam sie na rozmowe.. poszliśmy do baru na piwo.. On zaczął mnie przepraszać, błagać żebym wróciła.. powiedział że rzadna inna kobieta od niego nie odeszła że z inną nie był tak zżyty i wstydził sie tego powiedzieć ale mnie bardzo kocha i nie chce być z inną i chce żebym wróciła.. nawet chciał klęczeć i mnie prosić.. w oknie w kamienicy obok siedziała babcia która nam dopingowała i krzyczała "powiedz TAK".. Jego wyznanie miłości było dla mnie czymś pięknym, popłakałam sie, wybaczyłam mu.. i wyznałam że w ten tydzien sie spotakałam pare razy z innym a on powiedział że też z byłą sie spotkał (żeby go pocieszała) ale wybaczyliśmy to sobie i później juz było tylko lepiej.. po miesiącu straciłam prace.. ale za to znalazłam nową w rodzinnym miescie, on był przy mnie woził mnie tam.. i wtedy w październiku postanowiliśmy wziaść ślub i jechać zaraz PO do niemiec do jego siostry.. to był luźny pomysł, bez klęczenia i róż ale i tak sie zgodziłam. do stycznia zleciał czas bardzo szybko i ani sie nie obejżałam byłam juz żoną... :) (po roku naszego związku).
W lutym było troche problemów w niemczech, załatwianie zameldowania itp.. on był zawsze przy mnie i wspierał mnie a ja jego... w marcu postanowiliśmy sie starać o dziecko.. juz przed ślubem widok bobasów wzbudzał u mnie zazdrość i chęć potomstwa.. na poczatku starań byłam niecierpliwa chciałam "już" mieć dziecko ale dopiero w czerwcu sie pojawiły 2 kleski. Byliśmy szczęśliwi i nadal jeszcze badziej zakochani... przez całą ciążę mąż o mnie bardzo dbał i uważał a przy porodzie trzymał mocno za rękę i jak sie mały urodził to ON sie zakochał w nim od 1 wejżenia.. Teraz mały ma prawie 2 miesiące, rośnie jak na drożdżach, nasza miłość sie ani troche nie zmniejszyła a nawet zwiekszyła i pierwszy raz w życiu czuje się do końca spełniona i szczęśliwa.. Gdyby ktoś 2 lata temu mi powiedział że bede żoną i mamą - nie uwierzyłabym... :D
 
Do góry