susumali
mamy lutowe'07 Entuzjast(k)a
- Dołączył(a)
- 1 Październik 2006
- Postów
- 6 146
cdn opowiesci
Wreszcze zadzwonil maz ze znalaz kogos na zmiane i zaraz bedzie w domu (zaraz to znaczy za okol 30-40 minut bo sa korki). Cierpliwie czekalam w skurczach. O 17.25 przyjechal.Ledwo zeszlam ze schodow, maz probowal mnie wziac na rece ale jeszcze bardziej bolalo,musialam sie pare razy zatrzymywac (a meiszkam na 1szym pietrze),no ale jakos doszlam do samochodui ruszylismy. Jak na zlosc nagle zaczal padac snieg z deszczem no i te korki!!! Maz jechal jak szalony(zwykle jedzie bardzo spokojnie, tak jak ja lubie). Wjezdzal na prawy pas, na swiatlach sie wpychal na srodkowy pas, wyprzedzal, wymijal, jechal nieprzyzwoicie szybko. Moja mama drzala, ja tez go prosilam zeby zwolnil ale twierdzil ze wie co robi i faktycznie tak bylo. Nie dal tylko sobie wytlumaczyc gdzie jest wjazd do szpitala, wjechal w jakis zaulek gdzie byla zamknieta brama, cala sila ja wywazyl (!!!!moj kochany)i wjechalismy znow na dobra strone.Ok 17.45 bylismy na miejscu.
Bolalo baaaaardzo ale ja wciaz nie wiedzialam gdzie jest gorna granica bolu. Myslalam, moze moze byc jeszcze bardziej bolesnie, ktoz to wie?
wchodzac do szpitala jeszcze do meza i mamy mowie ze zaczne plakac to moze wtedy mi uwierza ze baaaaardzo boli i nie skieruja mnie z powrotem (teraz jak o tym pisze tez placze nie wiem czemu). Ale widzieli ze boli bo od razu dali wozek inwalidzkii pojechalismy na porodowke. Tam ktg, bardzo mila pielegniarka, za chwile weszla polozna przemila, gladzila mnie po rece i miala taka pozytywna energie ze mi lepiej bylo. Maz tez gladzil a mama czekala na korytarzu i pisala sobie na kartce jak to powiedziec po niemiecku: czekam na corke, jestem Polka (kochaniutka, tez placze piszac to). Na ktg kazali mi wolniej oddychac bo znow dyszalam jak piesek ( w koncu nigdy nikt mi nie mowil jak to robic), no i ta mila polozna powiedziala ze zaraz bedzie po wszytskim."Po wszystkim? Wiec nie musze czekac jeszcze 2 dni? Ojejku, to super!!!!"-pomyslalam. Normalnie robia 30 minut ktg ale jej 10 minut starczylo, powiedziala tez: nie ma pani juz wyboru jaki pani chce porod bo wszystko juz gptowe i zaraz bedzie miala pani dzidziusia!!!!
"Bez badania rozwarcia? przeciez przed 12 godzinami szyjka byla zamknieta!!!"-pomyslalam. Bylam przepelniona szczesciem i bardzo sie usmiechalam (wredota powinna mnie zobaczyc he he). To szczescie wzmoglo sie jeszcze bardziej gdy poczulam ciepelko miedzy nogami-pecherz pekl. Zabrali mnie na wozek i wio na sale porodowa. Na korytarzu pani polozna ujrzala moja mame i zapytala czy tez chce z nami rodzic (na internecie pisali ze tylko 1 osoba moze brac udzial w porodzie wiec padlo na meza ale mama i tak chciala byc w szpitalu a tu taka niespodzianaka ze pozwolili i jej wejsc!) Moja mama "nix versztejen", ja do mamy: "mamus mozesz isc z nami"!!!!!!!!! a na to polozna (i tu czas na zdradzenie jej imienia) Beatka (jak do mnie mowila przez jedna chwilke mialam wrazenie ze moze ta pani pochodzi z Polski) stwierdzila po polsku: "to panie polki, a ja sie tu po niemiecku mecze!!!??No ale ze wzgledu na tate bedziemy mowic po polsku i po niemiecku!"
SUUUUUUUUpeeeeeeeeeeeer!!! :-) ;-) O 18.15 lezalam juz rozebrana od dolu na lozku, na sciaganie T-shirta i stanika nie bylo czasu, hi hi i od tej pory to moj ulubiony T-shirt!!!! i pani Beatka mi tlumaczyla ze mam poczekac, ze zebrac wszystkie sily a potem przeeeeeeeeeeec. Maz trzymalmnie za udo i prawa reke, mama za lewe, dodawali mi sily, ale szczerze mowiac az tak bardzo sie na nich nie koncentrowalam tylko na pani Beatce i jej zaleceniach. Tu rada: sluchajcie dziewczyny zalecen poloznych, mysle ze pomaga to bardzo, mi pomoglo. Pani Beatka od razu stwierdzila juz zaraz bedzie glowka!!! (Boze tak szybko? pomyslalam)Tylko co pani Beatka sie jakos odwrocila a ja czulam ze musze przec wrzeszczalam TEEEEEEEEEEEEERAAAAAAAAAAAZZZZZZZZZ!!!!! jak chylinska albo jeszcze glosniej (mysle opiosence "teraz juz wiem") no i tak chyba 1 czy 2 parcia i pani Beatka oznajmila ze glowke widac i czy chce ja dotknac. Slyszalam ze pomaga mamusiom to szybciej rodzic ale ja sie nie chcialam wyginac tylko szybko zobaczyc cala coreczke wiec odmowilam, wzielam ogromny oddech, z caaaaaaaalej sily parlam i plusk....ulga i zaraz na brzuszku cieplutka kluseczka, moja Najdrozsza coreczka Laila!!! Byla czysciutenka-bez mazi, bez krwi, tylko kupcie i sisiu zrobila przy wyjsciu na swiat. Szczescie najwieksze na swiecie mnie ogarnelo. Maz mnie wysciskal, mial przy tym mokre oczy, mama tez, tylko ja pozostalam z moim usmiechem na twarzy od ucha do ucha!!!! tylko troche sie martwilam bo nie mielismy aparatu, bo w naszym batereie wysiadly...zrobili LAiluni 2 zdjecia z polaroida szpitalnego a doslownie w minute po urodzeniu Laili (o 18.22 wiec) zadwonil brat meza ktory jechal z aparatem zeby mu droge do szpitala opisac: wiec mu przez telefon tlumaczylismy: najpierw moj maz, potem ja, potem pani Beatka, potem znow ja (a trzeba dodac ze brat zawodoeo po berlinie jezdzi ale widocznie tez mial stresa hi hi). Nie cieli mnie,ale troche peklam wiec lekarz, ktory tez asystowal mial sie zabrac za szycie. pani Beatka do niego: "hi hi nie spodziewal sie pan ze bedzie polsko niemiecki (a wlasciwie arabski ale po arabsku nie mowilo sie) porod, nie? A do tego pan mowi po hiszpansku" na to ja " a ja tez mowie po hiszpansku!" i tu a takze podczas szycia nawiazala sie miedzy nami przemila pogawedka po hiszpansku o Ameryce Poludniowej (on pochodzi z Ekwadoru), o moich studiach, jezykach obcych itd. Bylo przemilo i nie myslalam o tym szyciu. Po 10-15 minutach bylopo szyciu.:-)
Pani Beatka tak bardzo mnie wychwalala ze najciezsza robote odwalilam w domu (a wiec te silne skurcze w nocy i caly dzien to jednak byly TE skurcze) i ze wspaniale i rekodowo urodzilam (od wejscia na sale porodowa do momentu ujrzenia Lailusi 6 minut!!), i ze w ogole powinnam byc bardzo dumna siebie bo taka mila, usmiechnieta i w roznych jezykach mowiaca takze w czasie porodu...ach zrobilam sie wielka i nadal taka jestem wiec to wszystko nie bez skromnisci pisze (hi hi) Po szyciu (a wtym czasie z mezem wazono i mierzona Coreczke) wpadl brat meza, nastrzelal fotki, potem zostawili nas we czworke(Laila, maz, moja mama i ja) i zaczynalismy siebie na wzajem poznawac.......i tak jest do tej pory..............
Mam nadzieje ze udalo mi sie pokazac ze porod moze byc przepieknym przezyciem i nie trzeba sie go bac!!!!! A wredot nie trzeba sluchac....niezadowoleni z zycia ludzie zdazaja sie...nalezy im tylko wspolczuc...a dobrych serdecznych ludzi tez nie brakuje i trzeba sie cieszyc jak sie na nich trafi....i z opowiesci o porodach trzeba zabierac tylko to, co napawa optymizmem...mam nadzieje ze i Wy z mojej opowiesci cos optymistycznego zabierzecie....
Wreszcze zadzwonil maz ze znalaz kogos na zmiane i zaraz bedzie w domu (zaraz to znaczy za okol 30-40 minut bo sa korki). Cierpliwie czekalam w skurczach. O 17.25 przyjechal.Ledwo zeszlam ze schodow, maz probowal mnie wziac na rece ale jeszcze bardziej bolalo,musialam sie pare razy zatrzymywac (a meiszkam na 1szym pietrze),no ale jakos doszlam do samochodui ruszylismy. Jak na zlosc nagle zaczal padac snieg z deszczem no i te korki!!! Maz jechal jak szalony(zwykle jedzie bardzo spokojnie, tak jak ja lubie). Wjezdzal na prawy pas, na swiatlach sie wpychal na srodkowy pas, wyprzedzal, wymijal, jechal nieprzyzwoicie szybko. Moja mama drzala, ja tez go prosilam zeby zwolnil ale twierdzil ze wie co robi i faktycznie tak bylo. Nie dal tylko sobie wytlumaczyc gdzie jest wjazd do szpitala, wjechal w jakis zaulek gdzie byla zamknieta brama, cala sila ja wywazyl (!!!!moj kochany)i wjechalismy znow na dobra strone.Ok 17.45 bylismy na miejscu.
Bolalo baaaaardzo ale ja wciaz nie wiedzialam gdzie jest gorna granica bolu. Myslalam, moze moze byc jeszcze bardziej bolesnie, ktoz to wie?
wchodzac do szpitala jeszcze do meza i mamy mowie ze zaczne plakac to moze wtedy mi uwierza ze baaaaardzo boli i nie skieruja mnie z powrotem (teraz jak o tym pisze tez placze nie wiem czemu). Ale widzieli ze boli bo od razu dali wozek inwalidzkii pojechalismy na porodowke. Tam ktg, bardzo mila pielegniarka, za chwile weszla polozna przemila, gladzila mnie po rece i miala taka pozytywna energie ze mi lepiej bylo. Maz tez gladzil a mama czekala na korytarzu i pisala sobie na kartce jak to powiedziec po niemiecku: czekam na corke, jestem Polka (kochaniutka, tez placze piszac to). Na ktg kazali mi wolniej oddychac bo znow dyszalam jak piesek ( w koncu nigdy nikt mi nie mowil jak to robic), no i ta mila polozna powiedziala ze zaraz bedzie po wszytskim."Po wszystkim? Wiec nie musze czekac jeszcze 2 dni? Ojejku, to super!!!!"-pomyslalam. Normalnie robia 30 minut ktg ale jej 10 minut starczylo, powiedziala tez: nie ma pani juz wyboru jaki pani chce porod bo wszystko juz gptowe i zaraz bedzie miala pani dzidziusia!!!!
"Bez badania rozwarcia? przeciez przed 12 godzinami szyjka byla zamknieta!!!"-pomyslalam. Bylam przepelniona szczesciem i bardzo sie usmiechalam (wredota powinna mnie zobaczyc he he). To szczescie wzmoglo sie jeszcze bardziej gdy poczulam ciepelko miedzy nogami-pecherz pekl. Zabrali mnie na wozek i wio na sale porodowa. Na korytarzu pani polozna ujrzala moja mame i zapytala czy tez chce z nami rodzic (na internecie pisali ze tylko 1 osoba moze brac udzial w porodzie wiec padlo na meza ale mama i tak chciala byc w szpitalu a tu taka niespodzianaka ze pozwolili i jej wejsc!) Moja mama "nix versztejen", ja do mamy: "mamus mozesz isc z nami"!!!!!!!!! a na to polozna (i tu czas na zdradzenie jej imienia) Beatka (jak do mnie mowila przez jedna chwilke mialam wrazenie ze moze ta pani pochodzi z Polski) stwierdzila po polsku: "to panie polki, a ja sie tu po niemiecku mecze!!!??No ale ze wzgledu na tate bedziemy mowic po polsku i po niemiecku!"
SUUUUUUUUpeeeeeeeeeeeer!!! :-) ;-) O 18.15 lezalam juz rozebrana od dolu na lozku, na sciaganie T-shirta i stanika nie bylo czasu, hi hi i od tej pory to moj ulubiony T-shirt!!!! i pani Beatka mi tlumaczyla ze mam poczekac, ze zebrac wszystkie sily a potem przeeeeeeeeeeec. Maz trzymalmnie za udo i prawa reke, mama za lewe, dodawali mi sily, ale szczerze mowiac az tak bardzo sie na nich nie koncentrowalam tylko na pani Beatce i jej zaleceniach. Tu rada: sluchajcie dziewczyny zalecen poloznych, mysle ze pomaga to bardzo, mi pomoglo. Pani Beatka od razu stwierdzila juz zaraz bedzie glowka!!! (Boze tak szybko? pomyslalam)Tylko co pani Beatka sie jakos odwrocila a ja czulam ze musze przec wrzeszczalam TEEEEEEEEEEEEERAAAAAAAAAAAZZZZZZZZZ!!!!! jak chylinska albo jeszcze glosniej (mysle opiosence "teraz juz wiem") no i tak chyba 1 czy 2 parcia i pani Beatka oznajmila ze glowke widac i czy chce ja dotknac. Slyszalam ze pomaga mamusiom to szybciej rodzic ale ja sie nie chcialam wyginac tylko szybko zobaczyc cala coreczke wiec odmowilam, wzielam ogromny oddech, z caaaaaaaalej sily parlam i plusk....ulga i zaraz na brzuszku cieplutka kluseczka, moja Najdrozsza coreczka Laila!!! Byla czysciutenka-bez mazi, bez krwi, tylko kupcie i sisiu zrobila przy wyjsciu na swiat. Szczescie najwieksze na swiecie mnie ogarnelo. Maz mnie wysciskal, mial przy tym mokre oczy, mama tez, tylko ja pozostalam z moim usmiechem na twarzy od ucha do ucha!!!! tylko troche sie martwilam bo nie mielismy aparatu, bo w naszym batereie wysiadly...zrobili LAiluni 2 zdjecia z polaroida szpitalnego a doslownie w minute po urodzeniu Laili (o 18.22 wiec) zadwonil brat meza ktory jechal z aparatem zeby mu droge do szpitala opisac: wiec mu przez telefon tlumaczylismy: najpierw moj maz, potem ja, potem pani Beatka, potem znow ja (a trzeba dodac ze brat zawodoeo po berlinie jezdzi ale widocznie tez mial stresa hi hi). Nie cieli mnie,ale troche peklam wiec lekarz, ktory tez asystowal mial sie zabrac za szycie. pani Beatka do niego: "hi hi nie spodziewal sie pan ze bedzie polsko niemiecki (a wlasciwie arabski ale po arabsku nie mowilo sie) porod, nie? A do tego pan mowi po hiszpansku" na to ja " a ja tez mowie po hiszpansku!" i tu a takze podczas szycia nawiazala sie miedzy nami przemila pogawedka po hiszpansku o Ameryce Poludniowej (on pochodzi z Ekwadoru), o moich studiach, jezykach obcych itd. Bylo przemilo i nie myslalam o tym szyciu. Po 10-15 minutach bylopo szyciu.:-)
Pani Beatka tak bardzo mnie wychwalala ze najciezsza robote odwalilam w domu (a wiec te silne skurcze w nocy i caly dzien to jednak byly TE skurcze) i ze wspaniale i rekodowo urodzilam (od wejscia na sale porodowa do momentu ujrzenia Lailusi 6 minut!!), i ze w ogole powinnam byc bardzo dumna siebie bo taka mila, usmiechnieta i w roznych jezykach mowiaca takze w czasie porodu...ach zrobilam sie wielka i nadal taka jestem wiec to wszystko nie bez skromnisci pisze (hi hi) Po szyciu (a wtym czasie z mezem wazono i mierzona Coreczke) wpadl brat meza, nastrzelal fotki, potem zostawili nas we czworke(Laila, maz, moja mama i ja) i zaczynalismy siebie na wzajem poznawac.......i tak jest do tej pory..............
Mam nadzieje ze udalo mi sie pokazac ze porod moze byc przepieknym przezyciem i nie trzeba sie go bac!!!!! A wredot nie trzeba sluchac....niezadowoleni z zycia ludzie zdazaja sie...nalezy im tylko wspolczuc...a dobrych serdecznych ludzi tez nie brakuje i trzeba sie cieszyc jak sie na nich trafi....i z opowiesci o porodach trzeba zabierac tylko to, co napawa optymizmem...mam nadzieje ze i Wy z mojej opowiesci cos optymistycznego zabierzecie....