reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze szpitalne i porodówkowe opowieści :-D

Mitaginka, ja bym chyba została przy starym lekarzu - zresztą to już końcówka, pewnie ostatnie 2-3 wizyty - a przecież to nie Ty zmieniałaś jego decyzje odnośnie leczenia dla swojego widzimisię, tylko klinika, lekarz przecież chyba nie podważy decyzji kliniki (np. odnośnie pessara) - ja myślę, że nie ma sobie co stresu przysparzać na koniec szukaniem kogoś innego. Ale wierzę i trzymam kciuki, że jak zrobisz, tak będzie dobrze.
 
reklama
Witajcie to i ja opisze swoja historię
Akcja porodowa rozpoczęła się w nocy 18 marca 2011 dokładnie o 2:55 w nocy obudziłam się do toalety, poszłam i wróciłam ale za chwile znowu mi się zachciało siusiu, juz do toalety nie doszłam bo zaczęło mi się lać po nogach. Dostałam jakiś drgawek z nerwów, obudziłam męża i spokojnie wyruszyliśmy do szpitala. Torba była juz od dawna spakowana wiec tylko ubrać się i wyjść.
W szpitalu na izbie mnie zbadali a wody cały czas mi się sączyły. Pielęgniarka przygotowała mnie do zbliżającej się akcji porodowej i zaprosiła na sale porodów. Początkowo wybrałam salę ogólną, ale przeleżałam tam tylko do godziny 8mej i prosiłam męża aby załatwił sale do porodów rodzinnych bo nie chce być tu sama i nie skupie się tak jakbym tego chciała. Po 8mej mąż mógł być juz ze mną.
Od tamtej tez pory dostałam położnika i rozpoczęła się akcja porodowa. Trafiłam do szpitala z zupełnie nie skrócona szyjka macicy, wiec podłączyli mnie pod oxy, glukoze i tak prawie do samego końca łoili tylko lekami. Fakt po masażach szyjki czy lekach szyjka zaczęła się skarać, ale niestety nie za dużo. Trwało to 18 godzin, w skurczach co 3 minuty na 1.5min i z czasem wydłużającymi się i nasilającymi. W bólach i wielkich nerwach że nie widać zbyt dużego postępu błagałam o pomoc. Położnik cały czas wysyłał mnie pod prysznic na 40 min, tam tez odłączali mi oxy i akcja skurczowa zanikała. Gdy trafiałam na swoja sale znów mi podłączali kroplówkę. Ból i nerwy się nasilały a postępu w skróceniu rozwarciu szyjki nie było. Mąż był cały czas przy mnie i pomagał jak mógł. Wiem, że w tych najgorszych momentach mogłam na niego liczyć choć nie było to dla niego łatwe. Cały czas mi mówił ze dam rade, że już niedługo. Pomagał jak mógł, podał wodę, masował plecy, otarł buzie z wymiocin. To efekt skracania szyjki i reakcji na oxytocynę. Po 16 godzinach naprawdę nerwów, bólu już błagałam o litość o pomoc i prosiłam o cc, mówiłam że nie dam rady. Wtedy tez mąż wystraszył się nie na żarty i zażądał dość mocno wizyty lekarza. Miałam mieć swoja położną, ale niestety sytuacja rodzinna zmusiła ja do wyjazdu, ale byliśmy w kontakcie tel. Maź dzwoniła do niej i prosił o pomoc, o lekarza. Gdyby nie te telefony sam ordynator by nie przyszedł i dalej bym trwała w tym co przeżywałam. Ona zadzwoniła zaś do samego ordynatora i przyszedł mnie zbadać. Zrobił badania krwi, ginekologiczne i obiecał ze za godzinę tu wróci z wynikami krwi i jeśli okaże się ze nie reaguje dalej na leki obiecuje mi cesarskie cięcie a jak będzie jakiś postęp w rozwarciu to rodzimy siłami natury. Zalecił dla relaksu prysznic i potem miałaby decyzja. Godzina zleciała nawet nie wiem kiedy, lekarz przyszedł jak obiecał i po kolejnym badaniu okazało się ze szyjka dalej nie reaguje, jest reakcja cofania się główki w kanale i decyzja padła na cc. Poryczałam się z radości bo dłużej bym tego nie zniosła. Oboje z mężem poczuliśmy ulgę. Lekarz i cała ekipa szybko przygotowali się do zabiegu i po godzinie 19.30 urodziła się nasza córeczka Wiktoria. Dostała 10 punktów na 10, waga jej 3300 dł. 56cm.
Jestem wdzięczna temu lekarzowi za okazaną pomoc i swojemu mężowi ze wytrwał tam razem ze mną.
 
Wyobrażam sobie jak musiało Ci być ciężko, choć pewnie łatwiej bedzie mi po moim porodzie, ale najwazniejsze, że wszystko skończyło się dobrze i że mogłaś liczyć na wsparcie męża, to chyba najważniejsze :)
 
ojj tak herbatitka dzielna jesteś!! i masz teraz swój skarb przy sobie a ból itd to tylko wspomnienia już :* niedługo wszystkie będziemy miały to za sobą i tylko radość pozostanie (prócz niewyspanych nocy) :)
 
Kochana, dokładnie wiem co czujesz. Dobrze,ze już po wszystkim....buziole wielkie na lepsze samopoczucie. Dzielna z Ciebie kobitka!!!
 
Dzięki dziewczyny ja dochodzę do siebie, ale wczoraj jak weszłam do domu po 4 dobach w szpitalu to poryczałam się jak dziecko. Wtuliłam w męża i wyryczałam wszystko, co za ulga. Dopiero mi później maż powiedział ze gadał z lekarzem dość długo o zaistniałej sytuacji i okazało się, że cesarkę robił sam ordynator i w szoku był co położny ze mną wyprawiał. Nie wiem ale koleś chyba prace straci. A jeśli chodzi o mój organizm, jak to uznał lekarz nie było żadnej współpracy mojej macicy z podawanymi lekami i dodał że fakt dziś jest inna medycyna ale w takich sutacjach bardzo trudno się cokolwiek robi i często w takich przypadkach dochodziło do usuwania macicy. Także wyobraźcie sobie jak ja to teraz znoszę. Dziś wiem, że Wika jest moim jedynym dzieckiem i największa nagrodą na całe życie.
 
reklama
herbatita, wielki buziak. u mnie przy Maksie bylo tak samo, rozwarcie nie postepowalo, szyjka dluga i zamknieta mimo cieknacych wod. od 14 do 14 nastepnego dnia nic, tylko oxy i oxy, cala dobe, na maksa podkrecona, plus masaz szyjki co godzine. koszmar. ale wymeczyli, w koncu, po dobie z oxy! szyja zaczela sie skracac i w niecale dwie godziny juz urodzilam. fajnie, krotko sam porod niby, ale przez oxy skurcze mialam ponad dobe, nieregularne, ale wlasnie co minute, co 3, co 5, znowu co minute.. koszmar.
ale widzisz, ze dwojke urodzilam i trzecie tez urodze ;-) nie nastawiaj sie, ze to juz ostatnie. najwyzej cc ci zrobia znowu. buziak wielki za dzielnosc i za ten opis wywazony, ja po traumatycznym porodzie napisalam baaaaaaaaaaaardzo sugestywny opis, hehe :-)
 
Do góry