No widzisz. Też tak myślałam do momentu kiedy doznałam na własnej skórze laktoterroru i to już w szpitalu. Karmienie stało się przekleństwem i powodem depresji poporodowej. Skończyło się na butelce i gdyby nie to, pewnie bym zwariowała przez sąsiadki i rodzinę pytająca czy karmię cyckiem.. (abstrakcja, która wtedy aż jezyla mi włos na głowie).
Szybko mnie to otrzeźwiło i każda opinie chętnie przyjmuje, jednak zawsze sprawdzam sama. Ogromny dostęp do wiedzy jest złotem w tych czasach, dlatego już mogę powiedzieć, że nie dotyczą mnie "głupie" rady. Wiem swoje, a jak nie wiem to pytam - później sprawdzam jeszcze sama, a na końcu decyduje jak będzie lepiej.
Brak wsparcia jest ogromnym problemem. Ale wtedy tym bardziej trzeba siebie odciążać, a nie dokładać głazów na plecy.
Mąż zawsze usypiał córkę, od urodzenia wieczorem on. Teraz zaczął pracę na zmiany i właśnie po godzinie moje dziecko dopiero zasnęło. Z nim trwa to 5minut. On się nie odzywa, spanie to spanie. A ja pokazałam kilka razy, że sobie rozmawiamy i teraz mam ploty wieczorne, które ją rozbudzają ale nie odpusci
więc to tylko potwierdza, że podejście, rutyna i to co sami pokażemy widoczne jest bardzo szybko. A co najważniejsze jest jej dobrze w obu wydaniach, dlatego nie ma krzywdy dla dziecka, ani w jego komfortowym podejściu, ani w moim. Trzeba też myśleć o sobie i tym jak chcemy, żeby było, a nie tak jak ktoś od nas wymaga, czy mądre książki, rodzina, czy koleżanki. To nasze życie.