Ja pierwszy poród zaczynałam rodzić sama. Jednakże po 8 h okazało się, że brak jest postępu porodu i dziecko jest stanowczo za duże dla mnie. A ponieważ była sobota 19.00, więc lekarz powiedział, że mamy jeszcze czas. Trwało to jeszcze dwie godziny. I to był największy dla mnie koszmar, ponieważ dziecko bez tętna, a ja w stanie agonalnym zostałam przewieziona na salę operacyjną, gdzie podano mi znieczulenie ogólne. Niestety nie zaczęło ono jeszcze działać i już cieli mnie na żywca, żeby ratować dziecko. Nie wiem jakim cudem się obudziłam, ale miesiąc miałam wycięte z życiorysu. I niestety syna też mam chorego.
Po tamtym porodzie powiedziałam nigdy więcej.
Ale lekarka mojego syna powiedziała, że musimy mieć jeszcze jedno dziecko, żeby kiedyś, jak już nas nie będzie, jakoś tam zajmowało się naszym synem.
No i po 4 latach zaszłam w ciążę. Od samego początku chodziłam prywatnie. Na każdej wizycie płakałam lekarce, żeby dziecko urodziło się zdrowe. I ponoć pierwszy raz w życiu w szpitalu, gdzie rodziłam córkę, moja lekarka czynnie uczestniczyła przy porodzie. Urodziłam naturalnie i córcia jest super zdrowa.
A najlepsze jest to, że już po 3 godzinach po porodzie chodziłam i wszystko wkoło siebie robiłam sama. To było cudowne.
A teraz... Jeśli będzie chłopiec, to zrobię wszystko żeby mieć planowaną cc, żeby urodził się zdrowy chłopczyk. Chociaż uważam, że naturalny jest milion razy lepszy.