reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród w domu

A ja mysle ze to wybór każdej z nas w Anglii porody rodzinne są czymś normalnym ale decyzje podejmują rodzice i połozna razem nie można sobie ot tak zazyczyć porodu domowego dla własnego widzimisię trzeba spełnic masę kryteriów aby połozna wyraziła zgodę wiec jak napisałam na poczatku kazda ma prawo do takiej decyzji liczac sie z konsekwencjami ...

wchodzac na ten wątek miałam nadzieje przeczytac opisy porodów jak sie odbyły czy mamy były zadowolone a nie polemikę kto jest za a kto przeciw wiec kochane mamusie jezeli któraś rodziła w domu i ma ochote podzielić sie swoimi doświadczeniami bardzo chetnie przeczytam pomysle i porozmawiam z położna poniewaz sama mieszkam na terenie Anglii i jezeli ktoś rozwieje moje wątpliwosci zastanowiłambym sie nad takim rodzajem przyjscia mojego malucha na świat :))
no wiec tak sie bezintencjonalnie stalo ze watek ten przeistoczyl sie w wymiane konwersacji moich z Karjoka.....Wiekszosc mam ktore tu sie wczesniej wypowiedziala byla raczej absolutnie przeciwna idei domowych porodow i jakkolwiek cenie ich decyzje rownoczesnie zaluje ze brak tutaj kobiet ktore chcialy by jednak sprobowac isc inna droga niz tradycyjna. Ja juz troszke wspominalam na temat swoich porodow wczesniej aczkowiek bardzo ogolnikowo. Nie wiem co chcialabys wiedziec....chetnie podziele sie doswiadczeniem jesli masz jakies konkretne pytania.
 
reklama
: porodowka byla zamknieta czescia szpitala nikt tam nie mial wstepu... baaa.... nawet po urodzeniu mnie moj tata nie mogl przyjsc do mamy....
A dodam jeszcze ze mnie wlasnie przeraza to jak traktowana jest rodzaca w szpitalu!!!!
w naszym jarocińskim szpitalu jest tak do dziś.. nikt nie może odwiedzić mamy i dziecka, do czasu wypisu ze szpitala.. to też jeden z powodów, dla których wolałabym urodzić w domu.. mam już za sobą niemiłe szpitalne doświadczenie, i to 5 dni które spędziłam po porodzie, i te dni przed porodem, tylko mnie utwierdzają w przekonaniu, że lepiej będzie nam w domu..

Karjoka, jeżeli znajdziesz położną odbierającą takie porody w Poznaniu i okolicach, to będę wdzięczna za 'cynk':tak::-) Co prawda w tej chwili nie stać mnie na to, ale kto wie co zdarzy się do maja, może wygram w totka albo dostanę spadek po nieznanej wcześniej ciotce z Ameryki :-D
 
Pawimi, ja w stu procentach szanuję wybór mam, które rodzą w domu i myślą o tym. Bo to jest absolutnie indywidualna sprawa, każdy powinien mieć możliwość wyboru.

Tak wiele dziewczyn nie mogąc doczekać się maleństwa, chce jak najszybciej znaleźć się w szpitalu, dostać oksytocynę, "wreszcie" urodzić. Często kobiety przyjmowane są już w dniu terminu, a poród jest indukowany następnego dnia lub wkrótce potem. Ja już wiem jaka jest różnica między porodem indukowanym a takim, który zacznie się i przebiega naturalnie... drugi dzidziuś przyszedł na świat 6 dni po terminie a poród wspominam tysiąc razy lepiej niż pierwszy. Zgadzam się z Wami absolutnie, że przyspieszanie porodu (bo położna chce do domu po dyżurze, bo potrzebna sala dla kolejnej rodzącej) to w ogóle jakaś porażka całego systemu slużby zdrowia. Owszem, oczekiwanie na dziecko straszliwie się dłuży, ale dzidziuś powinien przyjść na świat wtedy, gdy będzie gotów, a nie wtedy gdy mama często nieświadomie zgodzi się na przyspieszenie porodu.

Pozdrawiam.
niestety musze potwierdzic ze sluzba zdrowia tu gdzie mieszkam jest tez tragiczna porazka a wszystko opiera sie tylko na finansowym aspekcie wiec nie jest to tylko problemem polskim.A to ze przyszle mamusie decyduja sie na oksytocyne powodowane jest czysta niewiedza, brakiem znajomosci skutkow ubocznych, brakiem wiedzy wlasnej fizjologii i kobiecosci, w koncu calkowitym zapatrzeniem w lekarzy ktorzy niestety niekoniecznie dbaja o nasze dobro, albo nie zawsze potrafia odpowiednio doradzic...smutne jest to ze brak jest jakiejkolwiek checi spojrzenia na temat z roznych perspektyw niz np. nasza sasiadka albo ze stwierdzeniem ''jakos to bedzie - inne przezyly to ja tez". To mnie tak bardzo drazni....Ciesze sie ze jednak wyrazilas swoje poszanowanie odnosnie tak waznego wyboru jakim jest decyzja o miejscu porodu. Ja nie zawsze spotykalam sie z aprobata nawet mieszkajac w tak wielkim i niby demokratycznym kraju :)Oby wiecej ....
 
Ostatnia edycja:
Cieszę się ogromnie z każdego wypowiedzianego tutaj zdania. Cieszę się, że w ogóle chce nam się dyskutować. Dyskusja często budzi emocje. I dobrze! Jesteśmy zaangażowane, a to bez emocji obyć się nie może.:-)

Czytam wszystko co tutaj piszecie. I dochodzę do wniosku, że wątek być może powinien mieć inny tytuł... Bo wszak okazuje się, że wszystkim nam chodzi o to samo - o poród, który, choć nie pozbawiony bólu, zostaje z nami na zawsze jako miłe wspomnienie przyjścia na świat naszego dziecka. Bez względu na to gdzie się odbędzie - w domu czy w szpitalu.

I Ola bowiem, i Agata, i Sheeppy, i Pawimi, i ja w końcu - wszystkie chciałybyśmy rodzić z pomocą / asystą ludzi nam i naszym rodzinom, naszym dzieciom życzliwych. Z pomocą profesjonalistów, dla których jednak nie będzie to wydarzenie tylko kolejną pozycją raportu z dyżuru.

Nie chcemy pośpiechu, nie chcemy podawania żadnych specyfików bez uzgodnienia z nami, nie chcemy by nam się ktoś walił na brzuch, nie chcemy by nacinano nam krocze bez najmniejszej nawet próby uratowania nas od tego zabiegu i jakże, okazuje się, bolesnych jego następstw na długo po porodzie...

Zatytułowałam ten wątek "poród domowy" jakby w opozycji do "poród w szpitalu", ponieważ zdążyłam się zorientować, że w żadnym szpitalu, o jakim czytałam tutaj czy w jakichkolwiek innych miejscach, publikacjach, artykułach, poród nie odbywa się w przyjaznej dla kobiety i dziecka atmosferze, z poszanowaniem prawa kobiety do samostanowienia, do zachowania intymności, godności. Są kobiety, które są z porodu zadowolone, jednak często zadowolenie owo wypływa z tego, że... "już po". Kobiety opłacają położne, lekarzy (łamią więc prawo, bo wszak to korupcja, która w Polsce jest karalna, więc... nazwijmy to po imieniu, stają się kryminalistkami - powiedziałabym że "w afekcie") by zapewnić sobie minimum normalności, starają się "grzecznie" współpracować, nie "marudzić", ba!, nawet nie wtrącać! A potem mówią "jeden uśmiech dziecka i zapomnisz".

Dziewczyny... jest mi smutno, gdy o tym czytam, słucham... Przykro. Dlatego, że kobiety to znoszą tak dzielnie, ale i dlatego, że myślą że tak trzeba. Pocieszają się, wypierają mówiąc "ech, nie było tak źle" lub "nie ja pierwsza, nie ostatnia" itp.

A przecież wiem, że może być inaczej. O porodach, które są ważnym, bolesnym, ale nie traumatycznym wydarzeniem, czytałam m.in. na stronie Stowarzyszenie "Dobrze Urodzeni" Niezależna Inicjatywa Rodziców I Położnych. Ale także słyszałam o takich np. od mojej siostry, która dwoje swoich pierwszych dzieci rodziła w Polsce, trzecie w Skandynawii. I wiecie? Ona, młoda kobieta, wychowana w Polsce i powtarzająca jak mantrę "nie ja pierwsza, nie ostatnia" była za-że-no-wa-na opieką w Skandynawii w normalnym, państwowym szpitalu. Zażenowana ponieważ sądziła, że "za bardzo" się nią opiekują, że takie ciepło i troska jej się "nie należy", że przecież ona "tylko rodzi". To tak, jakby komuś kto przez wiele lat dostawał wyłącznie chleb ze smalcem podany na gazecie, nagle dano chleb z masłem i szynką, do tego ciepłą zupę i jeszcze na dodatek deser, a wszystko razem podane na nakrytym obrusem stole. I ta osoba z niedowierzaniem pyta "Boże! To naprawdę wszystko dla mnie? Ale ja tyle chyba nie zjem. I ja się boję, że i ten obrus poplamię..."

Zupełnie naturalnie zaczęłam myśleć o porodzie w domu. Nie dlatego, że jestem przeciwna postępowi nauk medycznych i szpitalom czy ich personelowi w ogóle. Ale dlatego, że w polskich szpitalach jesteśmy ciałem, nie ciałem i duszą. Jednością. Ponieważ widzę, że w Polsce wyłącznie w domu jest szansa na to, by urodzić przyjaźnie. By samej panować nad porodem. By osoba towarzysząca - położna - traktowała mnie jak równorzędną, a nawet ważniejszą część tego naturalnego i mojego w końcu procesu.

Zaczęłam rozmawiać z ludźmi, czytać i dzisiaj... Dzisiaj, po tym co już wiem, ja się wręcz obawiam porodu w szpitalu. Z uwagi na mnie i na moje dziecko. Nie chcę takiego startu dla nas. Tak, wiem "nie ja pierwsza, nie ostatnia"... Nie jestem jakimś wyjątkiem. Nie czuję się lepsza od innych. Nie chcę być inaczej traktowana, wyróżniona (dlatego nigdy np. nie zdecyduję się na korupcyjne opłacanie lekarza czy położnej w szpitalu). Chcę po prostu by mnie, jako człowieka, jako kobietę, jako matkę szanowano. Chcę by szanowano moje dziecko. Na co dzień potrafię o to zadbać. Ale w szpitalu, gdy liczę się z tym, że będę słaba, wiem że może mi braknąć po prostu i siły i tchu, by używać rozsądnych argumentów i negocjować warunki "obsługi" między jednym a drugim skurczem.

W szpitalach inwestuje się w nowe technologie, w badania. A zapomina się o emocjach, o czynniku ludzkim. Psychologia jest zupełnie pominięta. Odnoszę wrażenie, że kształcimy rzemieślników medycznych, nie mistrzów. Nie włączę sobie "OFF" w mózgu idąc rodzić dziecko. Będę pewnie spocona, umęczona, może posikana, ale do diabła nadal będę czującym człowiekiem.

Dziewczyny, trzymajcie proszę kciuki, by mi się udało urodzić mojego maluszka, tak by ten dzień nie był dla nas czymś co trzeba zapomnieć patrząc na uśmiech dziecka.

Sheeppy, nie mam tymczasem namiaru na żadną położną w Poznaniu. Ale szukam. Będę coś miała to dam znać.

Uściski serdeczne dla wasz wszystkich! Dzięki za to że jesteście i że chce wam się powiedzieć coś więcej niż "nie ja pierwsza, nie ostatnia". Hough! :-)


PS. Po załadowaniu widzę, że to jakiś mega kaliber postu mi wyszedł. Najdłuższy jaki w życiu napisałam! ;)
 
to moze ja cos o sobie rodzilam trzy razy nie raz nie dwa ale trzy i kazdy poród pomimo ze przygotowywałam sie do niego w ten sam sposób był inny :)

Pierwszy całe 13 lat temu jadac do szpitala zobaczyłam stara zdezelowana karetke i nieprzyjemnego lekarza ktory widzac mnie zapytał *dziecko gdzie ty miałaś głowe* Nie wazne ze był mój mąż i moja mama a ja byłam pełnoletnia niezapomne tych słow do konca zycia poród w sali rodzinnej bez znieczulenia bo było zapoźno ale niewiadomo dlaczego podano mi Tolargan na 5 minut przedtym jak córka pojawiła sie naświecie pytam dlaczego skoro najgorsze miałam za sobą efekt dziecko urodzone z wiotkościa krtani przechlapane do ukonczenia przez córke 3 roku zycia ale to nic w porównaniu z tym ze nie sprawdzono czy łożysko zostało urodzone w całości efekt zakażenie wewnątrzmaciczne skrobanka na żywca po 3 tygodniach od porodu a łape lekarza czułam w gardle jedyne co usłyszałam od lekarza *niedrzyj sie tak bo szpital obudzisz* to było gorsze od porodu ucieklam ze szpitala pojawiłam sie z goraczka 42st 2 dni pozniej okazało sie ze i on to źle zrobił uraz do ginekologa został do dziś ...

Drugi poród rok 1999 ten sam szpital ale opieka o 360st inna fakt ze musialam sie wyklocic o sale rodzinna -ktorej nie dostalam bo inna pacjentka musiala sie wyspac ... bez komentarza


Trzeci poród drugi koniec polski stary wysłuzony slaski szpital sale przepełnione położne wiedzmy błagałam zeby mnie stamtad mąz zabrał dzieci chronione jakby ktos miał je zaraz ukrasc zero informacji a poród hehehe nie da sie tego opisac słowami rodzac ostatnie dziecko wiedzialam ze nigdy nie urodze wiecej w tamtym szpitalu .....


Podsumujmy Kazda ciaza przebiegała w miare spokojnie porody pomimo dzieci powyzej 4 kilogramów bardzo szybkie ale to nie zasługa lekarza czy położnej to zasługa tylko moja literatury gazet i świadomości co sie bedzie ze mna działo Kazdo dziecko rodziłam bez znieczulenia przy przyjeciu odrazu zaznaczałam ze nawet jak bede błagać o znieczulenie maja nie podawać a dlaczego organizm woła o ulge a kobieta w trakcie skurczu jest w stanie powiedziec wszystko na pytanie poloznej czy podajemy znieczulenie przytaknie nawet kiedy nie bedzie swiadoma CHCE ABY MOJE DZIECI PRZYCHODZILY NA ŚWIAT WOLNE OD FARMAKOLOGII mam do tego prawo a instynkt i nauczenie sie oddychac i radzic sobie z bólem naprawde pomaga :)

a teraz dlaczego rozwazam poród rodzinny ....
Nie dlatego bo mam zachcianke nie dlatego ze szpital czy opieka mi nieodpowiada tylko w anglii jest dziwny system opieki nad ciazą tzn brak opieki polozna przychodzi raz do ciebie potem zglaszassz sie do przychodni dopiero w 24/25 tygodniu ciazy usg razy 2 w 12 tyg.ciazy i 20 potem jezeli ciaza jest zagrozona lekarza nie widzisz wogole chyba ze ciaza zagrozona wyjscie ze szpitala po 6 godzinach od porodu wiec zaczelam sie zastanawiac po co mi szpital .... Skoro lekarza w szpitalu tez nie ma jezeli cos sie dzieje to przewoza cie dopiero do szpitala głownego zazwyczaj jest w wiekszym miescie albo na drugim koncu tego samego miasta Z tym co wiem moge urodzic w domu nie ma przeciwskazan jak narazie nie ruszajac sie w swoich osobistych bakteriach :) w miejscu ktore jest moim azylem a w razie czego i tak bylabym przewozona do szpitala głownego i tak droga od naszego domu jest nawet krótsza niz z izby porodowej do szpitala głownego

decyzji jeszcze nie podjelismy mamy na to duzoo czasu ale wsszystko przemawia za porodem w domu jak bedzie to sie okaze w polowie czerwca :)
 
Agata, w Polsce jedyną działającą od 57 lat Izbę Porodową zamknięto dnia 31.12.2008. A było to miejsce szczególne. Podaję link do artykułu z Gazety Wyborczej Anioły z Lędzin zamknięte na amen

Jednak to co nazywasz Izbą Porodową porównałabym do polskich Domów Narodzin, tych działających prywatnie (a swoją drogą zastanawiające, że tych nie zamykają jeśli zamknęli Izbę w Lędzinach...). Pisałyśmy o tym wcześniej z Pawimi, która w takim domu rodziła swoje pierwsze dziecko. Nie bardzo ma to sens, bo to dokładnie jak poród domowy, tyle że poza domem. W razie jakichkolwiek komplikacji przewożą do szpitala, czyli dokładnie tak jak piszesz.

Poród w Polsce w takim Domu Narodzin kosztuje ok. 5000 zł. (dane z Łodzi). Położna pomagająca w porodzie domowym ok. 1500 - 2000 zł. Choćby względy finansowe przemawiają za porodem w domu. A przecież nie te są najważniejsze. Myślę, że poczucie bezpieczeństwa jakie czujemy we własnym domu jest nie do przecenienia i nie do uzyskania nigdzie indziej.

Niemniej zaczynam podejrzewać, że w krajach gdzie poród domowy jest czymś normalnym, ogólnie dostępnym, jedną z możliwych opcji (rutyną?), może on także nie spełniać naszych oczekiwań, patrz trzeci poród Pawimi.
 
Karjoka w anglii poród w domu nie jest jedynym miejscem informuja nas o tym ale nie nalegaja a tak jak pisalam zeby polozna sie zdecydowała na cos takiego rodzaca musi spelniac okreslone warunki ...Napewno nie jest rutyna bo mimo wszystko bardzo mało jest porodów domowych moze dlatwego ze kobietom rodzacym pierwszy raz jest z miejsca odmawiany taki rodzaj porodu z wielu wzgledów rowiez ale chyba podstawowym to brak wiedzy rodzacych co sie dzieje w trakcie ....


co do izby porodowej wiem ze zostala zamknieta osobiscie podpisywalam apel zeby nie zamykali sugerowałam sie opisami kobiet ktore tam rodziły nie wlasnym doswiadczeniem
 
W Polsce, jak się pewnie orientujesz, poród domowy też nie jest prosty w realizacji. Pomijam już ostracyzm społeczny, ale znalezienie położnej i zostanie zakwalifikowaną do porodu domowego to spore wyzwania do pokonania.
 
reklama
Kochana niewiem jak jest w pl mieszkam poza nia od kilku lat i jest mi z tym dobrze Nie zamierzamy wracać przez najblizsze 20 lat a potem chyba tez nam sie juz niebedzie chcialo Znaleźlismy swoje miejsce na ziemi gdzie zyjemy godnie bez wyrzeczeń i strachu o jutro ale oczywsicie nie potepiam tych ktorzy zostali bo to sprawa indywidualna podobnie jak decyzja o porodzie w domku :D
 
Do góry