Nadarienne
Fanka BB :)
Witam z powrotem! Stęskniłam się za naszym forum.
Wczoraj nas wreszcie wypuścili do domku. Zaglądam póki co zobaczyć, kto się jeszcze rozpakował w międzyczasie i gratuluję! Spróbuję ponadrabiać Was trochę w wolnej chwili, ale najpierw muszę pozałatwiać jeszcze parę rzeczy z uczelnią. Maleńka akurat sobie grzecznie śpi, co zauważyłam, że w dzień może stale spać, ale nocami harcuje ostro, chyba jej został jeszcze tryb życia jaki miała w brzuszku. Mam nadzieję, że się to jakoś w miarę unormuje niedługo.
Ale stwierdzam, że szpital jest najbardziej beznadziejnym miejscem, w jakim można spędzić pierwsze dni po porodzie i gdyby nie to, że maluszka obserwują, to chyba bym stamtąd była zwiała już na drugi dzień. No ale jakoś przeżyłam.
A teraz najlepsze - wypisali mnie wczoraj ok 13, dostałam książeczkę dziecka i wszystkie te papiery i informację, że mogę już jechać do domu, więc czym prędzej się stamtąd zmyłam oczywiście. Dzisiaj rano do mnie dzwoni telefon ze szpitala, że - uwaga - zapomnieli mojemu dziecku przed wypisaniem pobrać krwi do badań przesiewowych! Ponieważ wypis robili pediatrzy i sobie zrobili wszystkim o jednej godzinie, a krew pobierają położne i to jest po 3 dobie czyli u mnie by wypadało koło 15, ktoś czegoś nie dopatrzył i mnie wypuścili bez tego. Strasznie mnie przepraszała i żebym przyjechała z dzieckiem jeszcze raz dzisiaj, by mogli to pobrać. Ja patrzę potem za okno, a tam mróz minus 10 stopni. Mąż się wkurzył okropnie, zadzwonił tam do nich i zaczął ochrzaniać, że jak on ma w taki ziąb z dzieckiem z domu wychodzić, żeby przyjechali sobie sami do nas i to pobrali no i w końcu stanęło na tym, że kogoś dziś lub jutro przyślą.
A tak na deser jeszcze wpisali mi w książeczkę dziecka średnie wykształcenie i brak zawodu, nie mam pojęcia skąd to wzięli, bo chyba mnie nie pytali nawet o to. Może to drobiazg, ale głupio tak, dwa lata temu obroniłam magisterkę, a tu takie informacje moje dziecko będzie w książeczce nosić przez najbliższe kilkanaście lat. Inna sprawa, że nie wiem, po co komu takie informacje, chyba jeszcze z zamierzchłych czasów im te rubryki zostały...
A, i orientuje się któraś z Was jak to jest w końcu z przychodnią, gdzie się zapisuje dziecko? Bo już tyle wersji różnych słyszałam. Pediatra w szpitalu mówiła, że się podaje w szpitalu adres i oni wysyłają kartę szczepień i że nie trzeba nic wcześniej nigdzie zapisywać. I w innej przychodni pytałam, to też mówili, że nie trzeba nic wcześniej. A dzisiaj mąż do naszej przychodni dzwonił, to się bardzo zdziwili, i powiedzieli, że trzeba deklarację wypełnić a ze szpitala to nikt im nic nie dawał znać. Więc już nie wiem. Ale chyba za bardzo skołowana jestem ostatnio.
Zdjęcie małej wrzucę, jak tylko zgram jakieś na mojego kompa, natomiast opis postaram się w następnej wolnej chwili. Trzymajcie się kochane!
Wczoraj nas wreszcie wypuścili do domku. Zaglądam póki co zobaczyć, kto się jeszcze rozpakował w międzyczasie i gratuluję! Spróbuję ponadrabiać Was trochę w wolnej chwili, ale najpierw muszę pozałatwiać jeszcze parę rzeczy z uczelnią. Maleńka akurat sobie grzecznie śpi, co zauważyłam, że w dzień może stale spać, ale nocami harcuje ostro, chyba jej został jeszcze tryb życia jaki miała w brzuszku. Mam nadzieję, że się to jakoś w miarę unormuje niedługo.
Ale stwierdzam, że szpital jest najbardziej beznadziejnym miejscem, w jakim można spędzić pierwsze dni po porodzie i gdyby nie to, że maluszka obserwują, to chyba bym stamtąd była zwiała już na drugi dzień. No ale jakoś przeżyłam.
A teraz najlepsze - wypisali mnie wczoraj ok 13, dostałam książeczkę dziecka i wszystkie te papiery i informację, że mogę już jechać do domu, więc czym prędzej się stamtąd zmyłam oczywiście. Dzisiaj rano do mnie dzwoni telefon ze szpitala, że - uwaga - zapomnieli mojemu dziecku przed wypisaniem pobrać krwi do badań przesiewowych! Ponieważ wypis robili pediatrzy i sobie zrobili wszystkim o jednej godzinie, a krew pobierają położne i to jest po 3 dobie czyli u mnie by wypadało koło 15, ktoś czegoś nie dopatrzył i mnie wypuścili bez tego. Strasznie mnie przepraszała i żebym przyjechała z dzieckiem jeszcze raz dzisiaj, by mogli to pobrać. Ja patrzę potem za okno, a tam mróz minus 10 stopni. Mąż się wkurzył okropnie, zadzwonił tam do nich i zaczął ochrzaniać, że jak on ma w taki ziąb z dzieckiem z domu wychodzić, żeby przyjechali sobie sami do nas i to pobrali no i w końcu stanęło na tym, że kogoś dziś lub jutro przyślą.
A tak na deser jeszcze wpisali mi w książeczkę dziecka średnie wykształcenie i brak zawodu, nie mam pojęcia skąd to wzięli, bo chyba mnie nie pytali nawet o to. Może to drobiazg, ale głupio tak, dwa lata temu obroniłam magisterkę, a tu takie informacje moje dziecko będzie w książeczce nosić przez najbliższe kilkanaście lat. Inna sprawa, że nie wiem, po co komu takie informacje, chyba jeszcze z zamierzchłych czasów im te rubryki zostały...
A, i orientuje się któraś z Was jak to jest w końcu z przychodnią, gdzie się zapisuje dziecko? Bo już tyle wersji różnych słyszałam. Pediatra w szpitalu mówiła, że się podaje w szpitalu adres i oni wysyłają kartę szczepień i że nie trzeba nic wcześniej nigdzie zapisywać. I w innej przychodni pytałam, to też mówili, że nie trzeba nic wcześniej. A dzisiaj mąż do naszej przychodni dzwonił, to się bardzo zdziwili, i powiedzieli, że trzeba deklarację wypełnić a ze szpitala to nikt im nic nie dawał znać. Więc już nie wiem. Ale chyba za bardzo skołowana jestem ostatnio.
Zdjęcie małej wrzucę, jak tylko zgram jakieś na mojego kompa, natomiast opis postaram się w następnej wolnej chwili. Trzymajcie się kochane!