Kochane, jak obiecałam piszę relację z porodu Antosia 3 stycznia 2014 roku o 2:15. :-)
Boziuuu jak mi dużo tego wyszło.... z góry przepraszam jeśli nie jest to zbyt spójne jednak piszę jedną ręką bo Antek upodobał sobie moją pierś do spania
Ja miałam termin na 8 stycznia, jednak czułam że urodzę wcześniej.
Sylwestra spędziłam na sofie u znajomych ponieważ co 10 15 minut miałam stawianie się brzucha.
Kolejno w nocy z 1 na 2 stycznia miałam skurcze co 10-15-5 minut, postanowiłam rano jechać na porodówkę. Jednak jak wyprawiłam córkę do szkoły skurcze ustały
Poczłapałam więc do łóżka na małą drzemkę, później odkurzyłam jeszcze mieszkanie, zrobiłam obiad i przyjęłam znajomych na kawę
Od południa coś tam znowu wróciło ( skurcze) więc po 15 poszłam do wanny, ogoliłam się i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.
Ponieważ skurcze nie przeszły zadzwoniłam do swojego lekarza z prośbą aby mnie oglądnął. Nie chciałam za wcześnie jechać na porodówkę, a że mam mega długą i oporną szyjkę, za 1 porodem odesłali mnie do domu.
O 18 lekarz mnie zbadał i orzekł że mam długą i zamkniętą szyjkę, jednak zaczełam mocno plamić więc kazał jechać na IP, twierdząc że prędko nie urodzę ale pewnie mnie zostawią na patologii
Po zajechaniu na IP po 20 zrobili mi KTG. Jak wchodziłam na IP skurcze miałam już dość bolesne co 3 minuty. Niestety kładąc się pod Ktg nagle ustały. Zaczęłam się denerwować, że tylko głowę im zawracam, jednak po 15 minutach akcja znowu wróciła. Później jeszcze USG, coś z przepływami było nie tak, badanie 1 cm rozwarcia i decyzja że jednak rodzę
Przejście na porodówkę, szybkie wypełnianie papierków i bach na salę. Sale wszystkie nowiutkie, worek sako, piłka, drabinki, prysznic, materac i fajne łóżko. KTG z przekierowaniem wyników do dyżurki położnych.
22 trafiłam na swoją salę, podpięto KTG i od razu dostałam zastrzyk z No-spy na tę moją szyjkę. Skurcze nadal co 3 minuty już mniej przyjemne. O 23 wpuścili męża, badanie 2 cm szyjki i rozwarcie na dwa palce.
Myślałam że się powieszę. Położna zaproponowała gaz rozweselający jednak szybko się okazało że gaz się skończył Wlazłam więc na piłkę jednak zrobiło mi się na niej słabo. Zaczęłam wymiotować nie mogąc już wytrzymać z bólu. Mąż pomógł mi wejść pod prysznic jednak podczas skurczów nie mogłam stać - skończyłam więc siedząc w brodziku i polewając brzuch wodą. Nie widziałam wielkiej poprawy
O 1 położna stwierdziła że musi mnie zbadać na skurczu - ból nie do opisania - podczas badania przebiła palcem pęcherz. Wody chlusnęły z takim impetem że mąż aż od łóżka odskoczył. Nie sądziłam że to możliwe jednak po chwili skurcze miałam jeszcze bardziej bolesne przy rozwarciu dopiero na 5 cm.
I tu zaczął mnie łapać kryzys, że jednak nie dam rady. Położna bardzo fajnie mnie zmobilizowała bo powiedziała że przy 5 cm i 2 porodzie to może pójść już bardzo szybko. Kazała mężowi liczyć skurcze i po 10 zawołać ją bo za pewne będę miała już 10 cm. Dała mi jeszcze Buscopan w zastrzyku na ukochaną szyjkę i zaproponowała posiedzenie na toalecie aby dzidzia szybciej schodziła. Mąż zaczął liczyć skurcze a ja przy każdym skurczu już krzyczałam.
Po 10 położna mnie zbadała i zaczęła przygotowywać wszystko do porodu. Po kolejnych 4 skurczach miałam pełne rozwarcie i parte
O 2:15 i trzech skurczach mały był z nami. Mąż został do samego końca, przeciął pępowinę, dostawił małego do piersi. Przez dwie godziny byliśmy sami, wykończeni i najszczęśliwsi na świecie.
Porównując pierwszy poród do drugiego stwierdzam że drugi był szybszy jednak dużo bardziej bolesny
Położna - nazwiska nie znam- istny Anioł, umiała mnie zmobilizować, doradzić co zrobić aby poszło szybciej. Nie nacięła mnie, idealnie poprowadziła poród. Skończyło się na niewielkim otarciu przy cewce moczowej i 3 szwach. Niestety zakładanych bez znieczulenia, jednak igła była cieniutka, a obraz mojego co narodzonego synka działała jak najlepsze znieczulenie.
Po 4 mąż pojechał do domu, a ja przespałam się jeszcze dwie godziny na porodówce. O 6 przewieźli mnie na salę 2 osobową na parterze. Tam o 7 przywieźli mi Antosia i mogliśmy się sobą cieszyć do samego wyjścia. Był zabierany tylko na kąpanie. Badanie odbywało się przy mnie. Panie położne złote kobiety. Choć ja nie potrzebowałam pomocy przy małym, to widziałam jak pomagały mojej współlokatorce po cesarskim. Wystarczyło że zadzwoniła, poprosiła a już ktoś był u niej. Pomagał przystawiać do piersi, dokarmiał na jej prośbę itp.
Z tego co wiem na parterze jest cały zespół z 2 piętra ponieważ tam jeszcze trwa remont i nie do końca się otworzyli.
Ogólnie po przestudiowaniu tego forum można zauważyć że dziewczyny często narzekają na pierwsze piętro.
Reasumując polecam ten szpital, rodziłam tam za pierwszym i za drugim razem. Trzeba mieć nastawienie że wszystko będzie dobrze, a jeśli nie jest to wystarczy grzecznie poprosić i głośno wyrażać swoje obawy. Na pewno zostanie Wam wszystko wytłumaczone.
Czego żałuję? Tego że za pierwszym razem mąż nie mógł być przy porodzie