Chcialabym wylac tutaj ten caly zal i gniew,rozczarowanie i zlosc.Moja tesciowa.Kobieta z problemem alkoholowym-tak,wiedzielismy,ze lubi sobie piwko wieczorem strzelic albo przy jakiejsc imprezie cos mocniejszego...ale jak przyjechala do nas(niby pomoc mi przy dziecku) to wyszlo szydlo z worka.Moje pierwsze dni w domu po wyjsciu ze szpitala,malutkie dziecko i ja w tym wszystkim czujaca sie jak rzucona na gleboka wode a nieumiejaca plywac i ONA.Nigdy nie zapajalysmy do siebie jakas szczegolna sympatia,ale myslalam,ze gdy zostanie babcia to moze cos sie zmieni...jaka bylam naiwna!Ona tylko czekala,az urodze by sie napic.Zero porozumienia miedzy nami.Kiedy mloda kobieta(ja) rodzi pierwsze dziecko to chyba same wiecie jak to jest...a dla niej to byl taki pikus,pstryk i co tam!! no masz dziecko,ona miala 5 i dala rade.Dlatego opijala fakt zostania babcia,ale malej nawet nie wziela na rece a mnie sie nawet nie spytala jak bylo albo jak sie czuje.Ona po prostu byla pijana...wkurzala mnie tylko swoim widokiem i nic wiecej.Jak mogla?? Jak mogla mi tak popsuc ten czas juz sam w sobie trudny dla mnie??Gdzie ta baba ma rozum? Polozna przychodzila...widziala tesciowa w owym stanie a ja nie wiedzialam gdzie oczy podziac.Moj pies...miala go na spacery wyprowadzac...i wyprowadzala a ja drzalam czy moj pies przezyje...czy nie upusci smyczy i czy nie wpadnie moja psina pod samochod.Ma u mnie przegrane.Nie wiem czy w ogole zdaje sobie z tego sprawe.Ale raczej nie...ja jestem zla,wiem jak mnie obgaduje i co o mnie mysli.Nie mowie,ze jej nienawidze bo to nie to uczucie.Chce tylko by zniknela z mojego zycia.Ale to raczej niemozliwe...w koncu to mama mojego meza.