reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Zostałam sama z 4-miesięczną córeczką, jak sobie radzić? :/

Poldka dzieki Bogu rozum u mnie zwyciężył powiedziałam ze nie zgadzam się na przywożenie sobie Nas jak rzeczy do domu i On przyjeżdża pomimo tego że swojego zwierzęcego dobytku w taki ciepły dzień nie powinien zostawiać samego.
 
reklama
Przynajmniej chce przyjeżdżać... I jakoś tam się może stara na swój nieudolny sposób. Chyba, że tylko udaje, nadrabia gadaniem, a w rzeczywistości liczy na to, że Cię znowu omami na swoją stronę. Nie wiem sama. Poczekaj te 1,5tygodnia, niech będzie jak on chce, zobaczysz potem czy było warto...
Mój nie przyjeżdża, bo jak twierdzi ja będę krzyczeć i się kłócić, więc po co. Uważam, że jak facetowi zależy to zrobi wszystko żeby kobieta nie krzyczała, nie plakała, zmierzy się z problemami i przedw wszystkim będzie chciał je rozwiązać twarzą w twarz. Nie da się tego zrobić na odległość. A on nie przyjeżdża, bo chce sobie nerwów oszczędzić. Tym samym po prostu nas olewa. Już bardziej nie może pokazać, że mu na nas nie zależy :(
Małej wysłał prezent na dzień dziecka. Zabawkę przywiózł kurier prosto ze sklepu. A on widział małą dwa miesiące temu. I uważa, ze to jest w porządku. Brak słów.
 
Kurcze Poldka ja nie wiem u tego Twojego to już nie jest zawzietosc tylko brak wychowania. On nie wie ze jeżeli mielibyście odpukać się rozwodzić to On działa na własną niekorzyść niewidujac się z dzieckiem? Chyba że jego finanse mu nie pozwalają na pokonanie tylu kilometrów. Tragedia. Bo ja rozumiem ze Wy wcześniej mieszkaliście w jego mieście?
 
U nas rozwodu nie będzie, jedynie sparawa o alimenty, ale to też dla mnie ostateczność. Mieszkalismy u mnie w mieście odkąd urodziłam przez 4 m-ce. Teraz już trzy go nie ma :/ on odpuścił, nie chce mu się starać, męczyć, poświęcać. Wolał poświęcić rodzinę, ale co zrobić.. W sobote wysłałam mu zdjęcia małej i od tamtej pory nawet o nią nie zapytał...
 
Dobrze może Twój się ogarnie. Ja żałuję,że nie złożyłam pozwu o alimenty. Może mój by się już ogarnął a tak ja się zgadzam na wszystkie jego warunki i siedzę sobie jak na bombie I nie wiem czy to jest bomba czy niewypał...
 
dziewczyny podczytuje Wasz wątek, każdej z Was kibicuję, żeby się poukładało, żebyście odzyskały spokój i w pełni cieszyłyście się macierzyństwem! Przeszłam (przechodzę) przez to sama co Wy, więc doskonale rozumiem co czujecie i jakie targają Wami emocje.

Natalinaa Twoja historia mnie zaciekawila najbardziej, bo widzę w niej cząstkę tego co sama przeszłam. Też próbowałam ratować związek na odległość mimo tego, że takie życie nijak się ma do wyznawanych przez mnie wartości i zasad. Rozumiem Twoją frustrację z powodu wizyt tatusia raz na jakiś czas w zasadzie bez zobowiązań w stosunku do dziecka. Do zabierania na parę chwil i odworzenia jak przedmioty. wole nie myśleć jak się wkurzasz kiedy myślisz, że Ty zasuwasz przy dziecku, a mąż-niemąż z pilotem na kanapie. ale absolutnie nie potrafię zrozumieć psychologa, który takie zasady narzuca. Macie dziecko, to już nie jest czas na randkowanie, tu trzeba ścisnąć poślady i wziąć odpowiedzialność za nowe życie, które samodzielnie nie jest w stanie egzystować! Wiecie co mi to dało na dłuższą metę? Że miałam spokój. Spokój pod tym względem, że tańczyłam jak tatuś zagra, że dostosowałam się do sytuacji wygodnej dla tatusia i w zasadzie nie miał o co mieć do mnie pretensji. Schody zaczęły się jak powiedziałam dość! Zaczęła się szarpanina i walka o dziecko. Trwa to już tyle czasu, że tracę nadzieję, że kiedyś się skonczy... ale nikt nie przeżyje życia za mnie i nie mam zamiaru żyć wbrew sobie.
 
Martttika, a jak doszło do tego, że w końcu ostatecznie się rozstaliście? Ty podjęłaś tę decyzję?
Natalinaa, jak u Ciebie? Wróciłaś do męża? Chodzicie dalej do psychologa?

U mnie bez zmian, dalej siedzę z małą u rodziców. Dalej mam marny kontakt z wyrodnym tatusiem. Dwa dni temu coś go chyba ruszyło... Telefonu nie odbieram, ale pisał wiadomości z wyjaśnieniami, przeprosinami i okazał pewną skruchę. Coś tam do niego dotarło (chyba). Powiedział, że przyjedzie i chciałby nas zabrać. Zobaczymy. Ja nie umiem się przełamać do niego na razie. Panuję nad sobą i staram się być spokojna, ale pozostaję wobec niego chłodna i zdystansowana. Nie mogę inaczej, mam nadzieję, że jak się w końcu spotkamy to i we mnie coś się odmieni.
 
reklama
Poldka u mnie bez zmian poza tym ze zrobił się dla mnie bardzo dobry. Całkiem inny niż wcześniej, zamówił wakacje ale dzisiaj już pozbywa się swoich obowiązków i będzie wolny i q tym tygodniu mamy się przeprowadzić ale jeszcze nie znam dnia ani godziny bo nie ustaliliśmy tego. W środę idziemy do tej pani psycholog i myślę że w środę po wizycie ogarniemy nasze przenosiny z całymi bajbetlami.
 
Do góry