reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

3...2...1... Gotowi?

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 645
Miasto
Warszawa
Postanowiłam wrzucić lżejszy temat i może się podzielicie historiami o waszych dzieciach lub o was samych. Dla mnie to zdjęcie jest kwintesencją bycia rodzicem ucznia. Ile razy słyszałam ... mamo, ratuj... zapomniałam/łem... i tu na liście były zeszyty, kredki, farby, lektury, itd. a na zegarku 22 ;) A jak to wygląda/ło uwas?
Zrzut ekranu 2023-09-2 o 20.53.24.png
 
reklama
Ja tylko przez 5 lat, rano jak wstawałam szłam do sypialni rodziców i pytałam: "muszę?" Mama odpowiadała "musisz". Raz jedyny się zdarzało, że nie musiałam iść do szkoły 😊
A takie rzeczy na wczoraj o których zapomniałam wcześniej powiedzieć jakoś wyleciały mi z głowy, bo pewnie się zdarzało.
 
Mi się kiedyś późnym wieczorem przypomniało, że mieliśmy zrobić jakąś kartkę wielkanocną po niemiecku, a to jakieś rzeczy z tektury ma technikę i rodzice kleili wszystko po nocy. O zielniku przypomniało mi się tydzień przed oddaniem pracy - żeby nazbierać liści rodzice śmigali po sklepach z roślinami i szkółkach leśnych 😂
Nie raz zdarzało się, że mama dowoziła do szkoły na lekcji farby albo kolorowy papier techniczny, bo mi się wieczorem przypomniało, że trzeba.
 
Ja kiedyś musiałam namalować plakat. Niestety przypomniało mi się w niedzielę. Mała miejscowość, brak sklepów otwartych no i trochę inne czasy, a ja nie miałam takiego dużego brystolu, a taki mial być format.

Rodzice stanęli na wysokości zadania i plakat namalowałam na... Drugiej stronie ściennej tapety, która została po tapetowaniu domu dziadków 😅 tapeta była sztywna więc idealnie się nadała. Plakat wyszedł ok, ocena super i nawet wisiał na korytarzu w szkole.

Może to były inne czasy, ale nikt mnie nie wyśmiał i nie wyszydził. Co więcej moi rodzice byli zero waste zanim to było modne 😄😄 teraz wspominam to z uśmiechem na twarzy.
 
Mi się kiedyś późnym wieczorem przypomniało, że mieliśmy zrobić jakąś kartkę wielkanocną po niemiecku, a to jakieś rzeczy z tektury ma technikę i rodzice kleili wszystko po nocy. O zielniku przypomniało mi się tydzień przed oddaniem pracy - żeby nazbierać liści rodzice śmigali po sklepach z roślinami i szkółkach leśnych 😂
Nie raz zdarzało się, że mama dowoziła do szkoły na lekcji farby albo kolorowy papier techniczny, bo mi się wieczorem przypomniało, że trzeba.
Za mnie rodzice prac nie wykonywali, jak coś miało być zrobione to np. Mama ze mną siedziała w nocy i nadzorowała. A jak zapomniałam, że trzeba było jakieś farby czy coś to musiałam sobie radzić i już.
 
Za mnie rodzice prac nie wykonywali, jak coś miało być zrobione to np. Mama ze mną siedziała w nocy i nadzorowała. A jak zapomniałam, że trzeba było jakieś farby czy coś to musiałam sobie radzić i już.
No nie powiem, że zawsze tak było bo najczęściej siedziałam i dłubałam z nimi chociaż podpierałam się już nosem :D po prostu się nade mną litowali i kończyli po nocach już sami 🙈 tak było do końca podstawówki, bo w gimnazjum to już tak łatwo nie było 😂

Nie oszukujmy się, czasem zdarzyło się też dogadać z koleżanką z innej klasy, że pożyczy farby albo nożyczki na plastykę 🙈
 
A ja mogę podzielić się wersją z perspektywy nauczyciela ;-) Moi uczniowie (i "moi rodzice") są często nastawieni tak, że jeżeli coś przypomni im się za późno, to po prostu tego nie robią 🤷‍♀️. O przynoszenie różnych materiałów rzadko proszę, bo zazwyczaj połowa uzna, że ich to nie obowiązuje. Więc raczej dbam o zebranie funduszy wcześniej i kupuję różne potrzebne rzeczy sama. Ale to raczej szczegóły, bo na moje lekcje wielu materiałów dodatkowych nie potrzeba - natomiast obowiązuje podręcznik. I zdarza mi się dostać mail, że dziecko go mieć nie będzie, bo im się nie chciało/nie zdążyli/nie odczuwają potrzeby go kupić...
 
Ja miałam kiepskie relacje w podstawówce z panią od zetpetów, bo ciągle zapominałam czegoś przynieść. Ona miała mnie dosyć, ja nie mogłam na nią patrzeć. A w liceum spotkałyśmy się ponownie, bo była moją wychowawczynią i jako trochę dojrzalsza osoba pokochałam jej styl pedagogiczny, wspominam ją bardzo ciepło :)

Z tymi podręcznikami to w sumie wierzę, że są tacy rodzice, którzy uważają, że nie ma sensu kupować dziecku książki do szkoły. To się wpisuje w nowoczesne podejście do rodzicielstwa, w którym dziecko wszystko wie najlepiej. Za moich czasów gdybym przyszła bez podręcznika i zeszytu ćwiczeń, to matka byłaby "u pani" tego samego dnia, a wieczorem miałabym poważny sajgon za olewanie swoich "zasranych obowiązków". I słusznie.
 
U mnie non stop był problem z "amnezją" co do stroju na W-F, zawsze przychodziłam powiedzieć mamie, że jest brudny i przepocony właśnie koło tej 22, gdy już było wiadomo, że nie zdążymy go uprać na następne zajęcia... I dzięki temu czasem wjeżdżało zwiolnionko z ćwiczeń, bo mama nie mogła zdzierżyć, że będę fleją. Trik działał, dopóki się nie rozzuchwaliłam i nie przesadziłam "zapominając" o stroju przed każdym W-Fem, wtedy mama w trosce o mojego dziecięcego alzheimera zapisała sobie w kalendarzu (jeszcze wtedy ściennym i papierowym) kiedy trzeba mi przyszykować gacie i koszulkę. No i jakiś czas później dostałam jeszcze dwa komplety ciuchów do ćwiczeń, co bym zawsze była gotowa 😑
 
reklama
Ja niektóre podręczniki miałam po starszym bracie. Nie koniecznie te co wymagał nauczyciel, ale było w nich mniej więcej to samo i radziłam sobie bez problemu.
Teraz jest relacja nauczyciel uczeń rodzić wygląda zupełnie inaczej niż w czasie kiedy byłam w liceum czy gimnazjum. Teraz uczeń na piedestale a nauczyciel to zło. Oczywiście, że są sytuacje kiedy nauczycieli się przypierdziela, że są tacy co mają wszystko gdzieś.
 
Do góry