reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Budzenie się z płaczem kilka razy w nocy

Polecam psychologa, albo zajęcia z TUS. Tym bardziej, że dochodzi do autoagresji.

Wymioty spowodowane płaczem dają mi sygnał, że dziecko bardzo nie radzi sobie z sytuacją (nawet najbardziej błahą) i należy szukać pomocy/ informacji jak pracować z takim dzieckiem. Na pewno nie przeczekanie aż minie.
Dziecko jest zdiagnozowane, pod opieką specjalisty. W skrócie: rodzice byli nieudolni wychowawczo. Nie stawiali dzieciom żadnych granic. Więc dziecko tak reaguje na wszelką odmowę. Dlaczego napady histerii są aż tak spektakularne? Bo dzieci jest kilkoro i jeśli wszystkie chciały jedną zabawkę, to musiały się wyróżnić w napadach złości, aby "wygrać" to starcie. W opinii psychologa dziecko potrzebuje dyscypliny, potrzebuje reguł, które zbudują jego bezpieczny świat. Podczas napadów złości trzeba być dla dziecka, zabezpieczać, pozwolić dać upust emocjom i pracować z dzieckiem nad metodami innego radzenia sobie w takich sytuacjach. Ale to jest długotrwały proces. Każda sytuacja jest inna, każde dziecko jest inne. Nie możemy tak łatwo oceniać innych jeśli nie znamy kontekstu. 🤷
 
reklama
Możesz podać jakieś propozycje? Sytuacja z dziś: dziecko trzyletnie mówi mi, że chce pączka. Odpowiadam, że pączek będzie po obiedzie. Na co mamy napad wrzasku, rzucanie talerzem z obiadem, płacz tak głośny, że na drugim końcu wsi wszyscy podskakują. Dziecko jest czerwone, spocone, dochodzi autoagresja. Mam zabrać obiad, podać pączka, bo nie mogę pozwolić, żeby dziecko wpadło w taką rozpacz? Mam wrażenie, że nie miałaś okazji nigdy przebywać z dziećmi, które reagują furią na błahe sprawy. Wymioty spowodowane płaczem nie zawsze oznaczają, że dziecku dzieje się krzywda tu i teraz.
Akurat tak już trochę abstrahując od tych przepychanek słownych, to jeśli przy obiedzie dziecko prosi o pączka, to bym tego pączka położyła obok talerza. Jeśli zje tylko słodkie a obiad zostawi to trudno, jego prawo. Bo mówiąc że pączek będzie po obiedzie, od razu pokazujemy, że słodycze to jakieś inne, "wybrane" czy bardziej wyjątkowe jedzenie. Ja mam 1,5 roczniaka, więc u takiego malucha jeszcze trochę inaczej to działa, ale 3-letnie dziecko już powinno bardziej ogarnąć.
 
Akurat tak już trochę abstrahując od tych przepychanek słownych, to jeśli przy obiedzie dziecko prosi o pączka, to bym tego pączka położyła obok talerza. Jeśli zje tylko słodkie a obiad zostawi to trudno, jego prawo. Bo mówiąc że pączek będzie po obiedzie, od razu pokazujemy, że słodycze to jakieś inne, "wybrane" czy bardziej wyjątkowe jedzenie. Ja mam 1,5 roczniaka, więc u takiego malucha jeszcze trochę inaczej to działa, ale 3-letnie dziecko już powinno bardziej ogarnąć.
Tu sytaucja jest trochę bardziej zawiła. Dziecko żywione było tylko słodyczami lub na słodko (np. makaron z cukrem). Dopiero uczy się normalnego jedzenia, innych konsystencji. Przeprowadziłam wyżej wspomniany test. Po 2 dniach odpuściłam, bo dziecko nie wybrało ani razu proponowanych mu zdrowych rzeczy. No serio, aż mnie mdliło na sam widok, a dziecko przeszczęśliwe. Druga rzecz, to zasady. W tym domu po obiedzie jest deser i to jest codzienna porcja słodyczy. Dziecko wiedziało jak jest, wiedziało że pączka dostanie w odpowiednim czasie, ale po prostu nie chciało zastosować się do panujących reguł.
 
Tu sytaucja jest trochę bardziej zawiła. Dziecko żywione było tylko słodyczami lub na słodko (np. makaron z cukrem). Dopiero uczy się normalnego jedzenia, innych konsystencji. Przeprowadziłam wyżej wspomniany test. Po 2 dniach odpuściłam, bo dziecko nie wybrało ani razu proponowanych mu zdrowych rzeczy. No serio, aż mnie mdliło na sam widok, a dziecko przeszczęśliwe. Druga rzecz, to zasady. W tym domu po obiedzie jest deser i to jest codzienna porcja słodyczy. Dziecko wiedziało jak jest, wiedziało że pączka dostanie w odpowiednim czasie, ale po prostu nie chciało zastosować się do panujących reguł.
Jeśli chodzi o jedzenie to polecam 'dzieci zdrowo pdzywione' Magdaleny Ciężkowskiek. Dziewczyna fajnie tłumaczy wiele problemów z jedzeniem u dzieci.
 
Podczas napadów złości trzeba być dla dziecka, zabezpieczać, pozwolić dać upust emocjom i pracować z dzieckiem nad metodami innego radzenia sobie w takich sytuacjach. Ale to jest długotrwały proces.
Brawo!
Każda sytuacja jest inna, każde dziecko jest inne. Nie możemy tak łatwo oceniać innych jeśli nie znamy kontekstu. 🤷
Pamiętam, że pracujesz z dziećmi, które mają problemy, na pewno pamiętasz "matkę", która polewała swoją córeczkę zimną wodą pod prysznicem w ramach dyscypliny. Nic mi do cudzych metod wychowawczych, o ile nie dzieje się krzywda dziecku. Opanowywanie dziecięcej wściekłości za pomocą soku z cytryny czy lodowatej wody jest w mojej opinii absolutnie niedopuszczalne i okrutne. Trąci sposobami na grzeczne dzieci naszych rodziców, jak nie dziadków. No bo jak zakropić dziecku sok z cytryny do buzi, kiedy to dziecko krzyczy, rzuca się, pręży, pluje, płacze, itp.? Chyba trzeba przytrzymać, rozewrzeć usta i tego soku nalać. Polać wodą nadgarstek? Jak to zrobić nie przytrzymując dziecku rączki? Przecież to jest zwykła przemoc! Nie dam sobie wmówić, że to zdrowe, dobre i przynosi pozytywne efekty bez długofalowych konsekwencji dla psychiki. Takiego psychologa zgłosiłabym gdzie trzeba, bo na pewno są tacy, którzy uznali, że to świetny pomysł i torturują tak swoje dzieci w imię "nowoczesnych metod wychowawczych i współpracy z dzieckiem". Litości.
 
Wtrącę się w dyskusję, bo przeczytałam całość. Mojej koleżanki córka dy poszła do przedszkola to codziennie przed wyjściem z domu robiła kupę w majty, bo wiedziała, ze mama się cofnie do domu żeby przebrać i tym samym opóźniała wyjście żeby nie iść do placówki. Koleżanka po kilku dniach się wkurzyła i wzięła ja z kupa w majtkach i przebrała dopiero w przedszkolu i to był ostatni dzień kiedy tak zrobiła 😉
 
Wtrącę się w dyskusję, bo przeczytałam całość. Mojej koleżanki córka dy poszła do przedszkola to codziennie przed wyjściem z domu robiła kupę w majty, bo wiedziała, ze mama się cofnie do domu żeby przebrać i tym samym opóźniała wyjście żeby nie iść do placówki. Koleżanka po kilku dniach się wkurzyła i wzięła ja z kupa w majtkach i przebrała dopiero w przedszkolu i to był ostatni dzień kiedy tak zrobiła 😉
I bardzo dobrze zrobiła.
 
reklama
Do góry