reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Bydgoszcz Szpital Biziela

Dzięki Faith za otuchę:) ja na sniadanie juz biore 30jednostek obiad 20 kolacja 10 i nocna 16....troche duzo...ale cukier skacze mi jak oszalaly...potrafie zjesc dwa dni to samo i raz mam wynik 107 a na drugi dzien 167.....

super ze sa tez i dobre opinie o Bizielu :)
ja jeszcze mam dwa miesiace:)chyba ze Oliwa zechce wczesniej sie wydostac:)
Pozdrawim
 
reklama
endzii

no Oliwka niech jeszcze brzuszkuje :-) zostało jej jeszcze trochę czasu. Ilością jednostek się nie przejmuj, bo górnej granicy nie ma :-D jak to powiedziała dr Sokup, trzeba brać tyle, żeby cukier był w normie :-) jak chodziłam na KTG, to rozmawiałam z dziewczyną, która dziennie przyjmowała ponad 100 jednostek, więc twoim przypadku nie jest źle. Mi też czasami cukier skakał, z reguły jak się stresowałam za bardzo, albo byłam przeziębiona, bo jadłospis praktycznie codziennie był taki sam :-D

patrząc na tą moją cukrzycę z perspektywy czasu, muszę przyznać, że nawet trochę się cieszę, że ją miałam...bo zmobilizowała mnie do regularnego jedzenia wartościowych rzeczy, przez co wszystkie kilogramy, które przybrałam w ciąży już zrzuciłam. (a było ich 14 :-)) a, gdyby cukrzycy nie było to....lepiej nie myśleć jak bym wyglądała...hehe, no i przede wszystkim dzidzia zdrowa :-)

Trzymajcie się cieplutko :-)
 
wITAM PANIE
Ja miło nie wspominam Biziela ale obecnie jestem znowu w ciąży i będę rodzić również w Bizielu. Moja córcia po urodzeniu nie chciała ssać piersi tylko je gryzła i nikt nie chciał mi pomóc. Przychodziła babka od laktacji i kazała ćwiczyć z córką a moje piersi wyglądały jak bym tarła je na tarce. Kazałam mężowi przynieść mi mleko modyfikowane i butelke i to był pierwszy posiłek mojej córci po ponad 24 godzinnej diecie(była najbardziej głośnym dzieckiem na oddziale).Dopiero po tygodniu czasu mogłam zacząć ściągać sobie pokarm tak miałam pokaleczone piersi,masakra. Do tego wszystkiego poród też był tragiczny bo był pośladkowy,siłami natury,z częściowym rozwarciem bo miałam bóle parte. Gdyby nie starzysta, który wezwał lekarza na własną odpowiedziałność pewnie rodziłabym jeszcze dłużej niż 24 godziny:-( Ale chce rodzić tam jeszcze raz bo teraz to moja druga ciąża, więcej wiem i przedewszystkim jestem starsza o cztery lata i nie dam się bo wiem co mi się należy. Pozdrawiam wszystkie panie i życze zdrowych maluszków i szczęśliwego rozwiązania w bizielu i nie tylko:-)
 
o kurcze lwiczka82 a mi wlasnie moja lekarka mowila - ze wzgledu ze moja mala jest ulozona glowka do gory a to juz 33tc- ze nie ma szans przy takim ulozeniu na normalny porod tylko cesarke-->"bo nikt nie zaryzykuje pierwszego porodu z ulozeniem posladkowym w sposob naturalny.......a tu widze ze "ryzyk-fizyk" w Bizielu.....:/
 

Niewiem jak jest teraz kochana bo jednak mineły cztery lata. Mam nadzieję że nie bedziesz musiała przechodzić tej męczarni endzii,bo naprawdę nie polecam. Chciałam mieć zawsze dwójkę dzieciaczków ale po takim porodzie długo z mężem nie mogliśmy się porozumieć,nie rozumiał co przeszłam i jak się boję. Ale teraz po czterech latach już najwyższy czas by córcia miała rodzeństwo i mam nadzieję bez komplikacji dać jej siostrzyczkę już w grudniu:-) A powiedz mi czy wiesz ile waży już twoje maleństwo? Moja córcia była malutka,ważyła tylko 2520g i podejrzewam że to z tego powodu nie miałam cesarki,choć nie zmienia to faktu że przez tak długi i męczący poród mała po urodzeniu była sina, przez trzy tygodnie miała na pupce siniaka wielkości grejfruta i problemy z bioderkami co zaowocowało tym że zaczeła chodzić dopiero w wieku 18 miesięcy:-(
 
Narazie to maluch ma dopiero 1670:) mam nadz ze nie bedzie wielka bo mam cukrzyce-jestem na insulinie...ale podobno przy elczonej cukrzycy nie ma makroskomii.

Po Twoim wpisie poczytałam troszkę na temat porodów posladkowych i wszedzie pisza ze ryzyko powiklan- przy naturalnym- jest tak duze ze robia cesarke....ale naturalne tez sie zdarzaja - jesli ktos sie uprze....

Jestem zdania ze neistety nikt tym sie nie przejmuje i niebardzo mamy wpływ na to co z nami zrobia:) bo zapewne gdybys chciala " nie zgodzic" sie na naturalny porod w tej sytuacji to pewnie bys została OLANA...

Mi lekarz powiedzial tydzien temu tak " przy pierwszym porodzie nikt nie odwazy sie puscic naturalnie posladkowego"....ale widze ze w Bizielu -->do odwaznych swiat nalezy :(

ja mam jeszcze troche czasu....mala moze sie odwroci..chociaz bym wolala zeby juz siedziala z ta glowa do gory i zrobili mi cesarke....zobaczymy co bedzie za 3tygodnie przy nastepnej wizycie i USG :)
 
Witajcie!Moim celem równiez nie jest straszenie ale niestety zdaje sobie sprawe ze wiekszosc z Was juz sie wystraszyla czytajac to forum a ja niesteyy rowniez nie mam milych wspomnien ani z porodowki w bizielu ani z patologi wczesnej ciazy.Rodzilam tam co prawda w 2000roku i zdaje sobie sprawe ze od tego czasu wiele sie moglo zmienic ale z tego co sie zorientowalam jesli juz cokolwiek sie zmienilo to na pewno nie personel.Przekonalam sie o tym w ostatnim tygodniu lezac na PWC.Te same twarze,wrocily wspomnienia sprzed ponad 10 lat.Gdyby nie studenci(o ktorych mialam na poczatku pretensje,bo nikt mnie nawet nie zapytal albo chociaz nie uprzedzil ze jak tylko zacznie sie akcja porodowa to sie zbiegna)wyszlabym z porodowki z depresja jak nie jakas psychoza...Pozniej 4 miesiace przelezalam na septyku bo lekarz zapomnial mnie "wyczyscic",pomijajac fakt ze gdy badal mnie lekarz w przychodni(gdy wyszlam na jeden dzien do domu i dostalam temperatury i boli probowalam sie ratowac zeby byc przy dziecku w domu poszlam do przychodni ale oczywiscie mnie odeslano do szpitala)stwierdzil ze zszywal mnie chyba rzeznik i to poczatkujacy.Nie ma sensu opisywac dokladnie tego co sie wtedy dzialo,powiem tylko ze wyczyszczono mnie po 4 m-cach od porodu a jak sie pozniej okazalo podczas tego zabiegu uszkodzono mi macice,wydrazono jakis drugi kanal,porazka,od tamtego momentu 3 razy porronilam.Dzis jestem znow w 7 tc,w ubiegla niedziele nieporzytomna z bolu trafilam znow do tego szpitala,porazka-odradzam na prawde...Rekawiczki uzywane do kilku pacjentek jedne,samo traktowanie pozostawia wiele do zyczenia,brud,badanie usg trwalo niecala minute i lekarz juz wiedzial ze moge isc doi domu,pomijajac fakt,ze objawy ktore spowodowaly moj pobyt na oddziale nie minely,pani lezace sa zmuszone wstac po posilek(choc nie wolno im wstawac nawet do lazienki)rowniez na pobranie krwi musza isc do "dyzurki"a dla pan ktore sa w kiepskim stanie psychicznym(np mowiac bezposrednio czekajace na smierc wlasnego dziecka)przewidziano jedna pomoc-relanium,leza na sali z paniami ktore 2 razy dziennie sluchaja bicia serca wlasnych dzieci ...Wiem,ze moja ciaza nie bedzie latwa i pewnie nie raz jesczze trafie na oddzial ale wierzcie mi,ze ten bede omijala szerokim lukiem...
 
Witam. Ja również rodziłam w Bizielu. Na izbę przyjęć trafiłam z podejrzeniem odejścia wód płodowych. jednak lekarz po badaniu stwierdził, że to nie wody i odesłał mnie do domu. Nas ranem jednak znowu odchodziły mi wody. Był to mój pierwszy poród i lekarz usilnie próbował mi dać do zrozumienia, że jako pierworódka nie mam o niczym pojęcia. Na izbę przyjęć trafiłam rano, chyba przed zmianą, bo pani położna pomimo, że powiedziałam jej , że chyba wody mi odchodzą kazała mi czekać w poczekalni na swoją kolejkę. Akurat trwały badania KTG pacjentek z oddziałów. Kiedy już nadeszła moja kolej, położna kazała się położyć na łóżko i zrobiła KTG. Po KTG miałam pokazać jej wkładkę, czy to na pewno wody. Stwierdziła, że nie, ale jak już przyjechałam to mam poczekać na lekarza na badanie. i dalej na korytarz, bo akurat lekarz jest na obchodzie! kiedy łaskawie się zjawił ( po odczekaniu w kolejce) poszłam na fotel i on stwierdził, że rodzę, rozwarcie 4 cm, najgorsze , że nie miałam wód płodowych od kilku godzin! i żadnych skurczy. potem akcja poszła błyskawicznie, szybko na porodówkę, oksytocyna i w 3,5 godziny urodziłam córcię. Zdrową i śliczną :) jeżeli chodzi o personel podczas porodu nie mogę narzekać, położna zainteresowana mną i moim samopoczuciem, doradzała co robić jak oddychać, lekarz, który mnie łyżeczkował również miły, podczas zabiegu opowiadał mi kawały, żebym się rozluźniła ;) leżałam w sali 2 osobowej, pielęgniarki od maluchów miłe ( nie mogę złego słowa powiedzieć), położne też ok i ta miła pani od laktacji ( nawet dała mi herbatkę HIPPA na laktację ). :) urodziłam 27 lipca 2010 roku ;)

Ostatnia konkluzja
Pani z izby przyjęć była naprawdę okropna, znieczulica totalna. Natomiast co było później wspominam naprawdę miło :)
 
Witam ponownie:)
ja juz od tygodnia jestem mamuska wiec juz wiem z "autopsji" jak wyglada pobyt na patologii w Bizielu.....Miałam troche przygod z porodem...ale to bardziej w kierunku zagrozenia malej niz "zlego traktowania". ALe na szczescie decyzje byly podejmowane w przeciagu "minut" i maz ledwo zdazyl dojechac do szpitala zanim urodzilam :)
Lekarza od cc i caly personel z sali operacyjnej moge calowac po stopach- wspaniali ludzie....Panie pielegniarki z pooperacyjnej ktore cierpliwie odpowiadaly na kazde wezwanie poszczegolnych obolalych pacjentek to samo...troszke gorzej bylo juz z babeczkami od noworodkow...ale tragedii tez nie bylo...
pewnie ze zdarzyly sie osoby - srednio sympatyczne- taki pewnie ich urok....zlosliwe (na oddziale noworodkowym ) - taki pewnie juz ich charakter....ale ogolnie naprawde super...jestem tydzien po cesarce a brzucha prawie juz nie czuje...rana pieknie sie goi...itd..Pani od laktacji ZŁOTA KOBIETA :)
wiec ogolnie bylo OK!!!
 
reklama
Do góry