reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody

reklama
Claudi wielkie gratulacje!! Dzisiaj poszłam z mężem tak bez powodu do szpitala, gdzie będę rodzić, żeby zobaczyć jak mnie przywitają, jeśli będę "pacjentką z ulicy" i miło mnie zaskoczyło przywitanie przez położne.
Czekam na Twój opis i ściskam Ciebie i Maleństwo:)
 
a wiec...........
to co bylo do soboty to juz wiecie wiec zaczne co bylo pozniej
wiec po blach ktore trwaly juz od srody w sobote wieczor juz nie dawalam rady.jedyna rzecz ktora troche pomagala to goraca kapiel,wiec siedzialam ponad 2 godziny w bardzo cieplej wodzie,ale pod koniec juz nawet to przestalo pomagac,wiec wolniutko zawleklam sie do pokoju i powiedzialam mezowi ze jak do 1 nie przejdzie to jedziemy do szpitala bo ja juz wysiadam.wzielam czopka buskopanu(kolejnego juz)i sie polozylam-tym razem udalo mi sie go utrzymac 45minut bez wycieczki do ubikacji ale to nie nie dalo,skurcze regularne co 5 minut tak bolesne ze juz sie nie dalo.z placzem przyszlam do meza i powiedzialam ze jedziemy bo ja juz nie mam sily.zadzwonil po karetke.przed 2 bylismy w szpitalu,niestety polozna byla niezbyt uprzejma bo zostala obdzona i idiotka na dzien dobry czego chcemy.juz jaj mialam powiedziec ze wpadlismy na kawe-nie rozumiem takich ludzi.podlaczyla mnie pod ktg i poszla w cholere.po dluzszej chwili wrocila i stwierdzila ze to jeszcze nie te skurcze i jak chce to moge zostac a jak nie to do domu.ja powiedzialam ze chce do domu tylko zeby mi dala cos innego przeciwbolowego niz buscopan bo to mi nie pomaga a ona na to ze to tak ma bolec i koniec.Kevin zadzwonil po mame i po moja ciocie-obie pielegniarki.tesciowa wpadla i zaczela rozmawiac z kobieta ze tak sie nie da,a ona z geba ze tak ma byc i ze ona mi nic nie da.ja juz wysiadalam.Kevin upresil mnie zebym zostala w szpitalu ze o 7 bedzie zmiana i przyjdzie ktos inny.zostalam po wielkich placzach.pielegniarka dala mi cos na spanie-i tak nic nie pomoglo.po ponad godzinie poszlam do niej i powiedzialam ze nic nie pomaga,a ona czy dam rade jeszcze troche poczekac,bo ona nie moze mi pomoc ale jak tylko bedzie 7 i zmieni sie personel to ona od razu wysle mnie na porodowke i moze cos poradza.przed 7 ta glupia polzna wezwala mnie na ktg.chyba sie wystraszyla,bo tesciowa powiedziala ze napisze skarge tam gdzie trzeba.....oczywiscie na ktg nic nie wyszlo i jak mnie zbadala to mialam nadal 3 cm-to co juz bylo od poniedzialku.po paru minutach byla zmiana personelu i mialam szczescie-akurat dyzur miala ta polka.no i nagle okazalo sie ze mam 7 cm rozwarcia i spytala tylko czy zostaje na gorze z nia czy chce jeszcze na oddzial.ja powiedzialam ze zostaje tylko zadzwonie po meza.spytala czy chce do wanny sie zrelaksowac,wiec od razu wskoczylam i bole troche przycichly.jak przyjechal maz przenieslismy sie na lozko.ok. 10.00 zaczely sie prawdziwe skurcze ale slabe.balam sie ze jak skurcze przepowiadajace tak bolaly to wysiade przy normalnych i chcialam znieczulenie ale bylo juz za pozno,podala mi kroplowke.po chwili przebila pecherz.skurcze nadal nie za silne i maly wysoko wiec posadzila mnie na hokerze i co jakis czas podawala cos na wzmocnienie skurczy.zaczelo sie.maz powtarzal tylko ''kochanie oddychaj'',a ja juz nawet nie czulam bolu,bo myslalam tylko o tym zeby oddychac a jak przychodzil skurcz to zeby przec.w przerwach normalnie odplywalam.jakbym zasypiala.maz az sie w pewnym momancie przestraszyl bo jak mi powiedzial pozniej po jednym ze skurczy oddychalam tak slabo ze myslal ze cos mi sie stalo i byl tak przerazony ze tylko powtarzal ''kochanie nie spij oddychaj prosze''a polozna na to zostaw ona moze teraz spac...z hokera przenieslismy sie na lozko do pozycji kolankowo-lokciowej i dopiero po jakims czasie powiedziala ze teraz moge sie polozyc i uslyszalam jak dzwoni do lekarza zeby przyszedl bo zaraz bedzie....po paru parciech uslyszalam ze widac juz glowke z bujna czupryna i ze trzeba naciac....naciecie bolalo jak diabli,a pozniej to juz szybciutko glowka i po paru chwilach o 12.15 nasz Dorian byl na swiecie.maz jak tylko zobaczyl glowke to juz plakal a ja pamietam tylko ze pierwsze co zrobil moj synek jak dostalam go na rece to wyciagnal dlugi jezyczek jak zmija i oznajmil mamie ze chce jesc.:-D:-D:-Dpozniej maz poszedl z nim do mierzenia,wazenia a mnie szyli co tez nie nalezalo do przyjemnosci.:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:jak juz oddali mi syna to mogalm go nakarmic i za chwile niestety musialm go znow oddac na reszte badan.a ja dostalam obiad bo bylam glodna jak wilk.:tak::tak::tak:po 1,5 godziny zeszlam na oddzial sama bo potrzebowali lozek a ja czulam sie dobrze.wiec ogolnie rzecz biorac porod nie byl zly a nawet mozna powiedziec ze byl bardzo szybki -jakies 2 godziny.i gdyby nie te glupie skurcze przepowiadajace to wszystko poszlo szybciutko.....ale to tez dzieki wspanialej poloznej ktora bardzo dobrze wiedziala co ma robic i podchodzila z sercem.ta sama polozna zrobila mi na drugi dzien laser po cieciu zeby sie szybciej goilo i na 3 dzien jak nie mialam za duzo pokarmu to zrobila mi laser gdzie pare godzin pozniej mialam tak duzo ze teraz maly sobie poje i ja musze odciagac.
 
Wspaniale dziewczyno sie spisałaś-po tylu mękach co przszłaś to Cie podziwiam że nie zabiłaś tej położnej na wejsciu:-DJeszcze raz ogromne gratulacje:tak:
 
Claudi czytałam z zapartym tchem Twoją relację z porodu i aż cięzko uwierzyc, że trwało to 2 godziny bo z opisu możnaby wnioskować, że ow iele dłużej:-);-)Zazdroszcze Ci, że juz jestes po i masz wojego synia przy sobie. A mam jeszcze pytanie odnośnie tego laseru, bo sie z tym nigdy nie spotkałam:confused: na czym to doladnie polegsa, że po tym nawet pokarmu przybywa??? u nas tego nie ma.

Jeszcze raz wielkie gratulecja i duzo zdrówka dla Ciebie i synia
 
Claudi brawo!!!Glupi babsztyl ci sie trafil na poczatku, dobrze ze tesciowa postraszyla wariatke.2 godzinki...hehe brzmi smiesznie, ale ty przeciez sie wczesniej niezle nacierpialas bidulo,to tez sie liczy.

Claudi
kiedy cie nacinali nie dostalas znieczulenia????to oni to tak na zywca???
 
Mnie nacinali w tak zwanym szczycie skurczu, czyli wtedy kiedy jest najmocniejszy... i nacięcie nie bolalo.... albo ja po prostu tego nie poczulam... a szycie bylo przy znieczuleniu.... i tez nic nie czulam. szwy mam (a raczej mialam, bo juz nie mam) samorozpuszczalne. Nie bylo wcale zle z tym nacieciem, naczytalam sie tylu strasznych rzeczy, ze podczas oddawania moczu boli, ze jak "kupke" sie robi to boli, ja takich rewelacji nie mialam, wszystko sie ladnie goi, bez bolu. jedyny dyskomfort byl przez pierwszy tydzien przy siadaniu na pupie... pomocne okazalo sie dmuchane kolko. Wiec dziewczyny glowa do gory nie ma sie czego bac!!!

CLAUDI ogormne gratulacje !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Claudi serdecznie gratuluje.
No to teraz ja. Wszystko wlasciwie zaczelo sie w niedziele rano. Obudzily mnie silne skurcze co 10 minut o 7 rano, trwaly przez godzine i sie zatrzymaly, ale zaczelam plamic na brazowo i troche sie przejelam. Poprosilam R., zeby mnie zawiozl do szpitala. W szpitalu pani doktor powiedziala, ze rozwarcie na palec, ktg wykazalo niereguralne skurcze, wiec kazali jechac do domu. W domu skurcze wrocily okolo 16, ale niereguralne. Zeby wykorzystac ostatni dzien pojechalismy wszyscy na kregielnie:szok::confused::-). Tam juz skurcze byly coraz silniejsze, ale widok mojej corci cieszacej sie zabawa, powodowal, ze nie chcialam wracac do domu. Okolo 21 zaczely sie powtarzac co 5 minut i przed jedenasta bylam zpowrotem w szpitalu. Lekarka, ta sama co rano, stwierdzila, ze nie mam prawie postepu w rozwarciu, ale ktg pokazalo regularne w miare silne skurcze, wiec kazali mi chodzic po poczekalni 2 godziny. Okolo 3:30 zbadala mnie ponownie i tez niewielka poprawa 3 cm. Stwierdzili, e nie moga mnie przyjac na porodowke, ale na sale oddzialu, a Radkowi kazala jecha do domu i wrocic o 12, bo jesze nie rodze. Jak ja to uslyszalam to myslalam, ze ich tam podusze, bo perspektywa tego bolu przez kolejne 9 godzin mnie przerazala. Zostawili mnie sama na sali i poradzili spac. Ale ja o 5 juz nie wytrzymalam i poszlam po polozna, ta po badaniu stwierdzila, jedziemyna porodowke. Tutaj pierwsza czesc porodu rozwieranie jest sie w osobnej sali a sam porod na sali porodowej. Polozna powiedziala, ze moge zadzwonic po meza, ale zeby sie nie spieszyl, bo oni musza mnie przygotowac. To przygotowanie polegalo na lewatywie, goleniu, zalozeniu welflonu, podloczeniu kroplowki i ktg. Co mi sie wydalo dziwne, to, ze Ktg polaczaja wewntrz, tzn. przebili mi pechez plodowy i jedna elektrode przylaczyli do sciany macicy a druga do glowki dziecka. Potem zapytali, czy chce zzo. Oczywiscie powiedzialam, ze tak przyszla anestezjolog zalozyla cewnik i myslalam, ze nadszedl kres mych cierpien..... Jednak znieczulenie nie zadzialalo, a, ze podali mi oksytocyne, wiec mialam jakby jeden okrutny skurcz, i ciagle sama, bo byla 8 i Radek jeszcze nie dolechal. I nagle zachcialo mi sie przec, polozna mowi jedziemy a ja na to ,ze nie bo nie ma Radka. Poszli zawolac go przez recepcje i okazalo sie, ze jest ale nie chcieli go wczesniej wposcic. Tak wiec jak tylko wszedl to zalozyli mu fartuch i maske i pojechalismy do sali porodowej. I tam po 7 bolach partych urodzil sie Oliver. Zrobili mi bardzo duze naciecie, bo maly sie zaklinowal i jedna polozna prawie mi usiadla na brzuchu ale to juz przeciez nie ma znaczenia. Malego zabrali mi doslownie na moment i pozwololi Radkowi isc z nim. A potem to juz cycoch i tak jest do teraz:-D:-D:-D. Jeszcze w szpitalu po porodzie mowilam, ze nie bede miala wiecej dzieci, ale dzisiaj juz nie jestem taka pewna.........:-):-):-)
 
reklama
viviana ja niestety mialam nie za silne skurcze i chyba przez to tak bolalo,polozna wciaz podawala mi cos na wzmocnienie skurczy
janbor25 u nas laser to tez nie standard,mi zrobila go ta polozna tylko z dobrej nieprzymuszonej woli.leser to zabieg fizjoterapeutyczny a scislej biorac fiyzkoterapeutyczny i ma szerokie zastosowanie
kira24 ola_lux ta glupia babe chcialam zabic ale juz nie bylam w stanie,a tesciowa nie tylko nastraszyla ta babe jak sie juz dowiedzialam na drugi dzien to wyslala skarge do wladz szpitala i chyba do kogos tam jeszcze wyzej nie wiem czy nie w ministerstwie zdrowia bo powiedziala ze jakby ona takie cos w pracy zrobila to by jej nie podarowali i ona tez nie podaruje bo dobrze widziala jak ja sie nameczylam:tak:no wiec tesciowa lubi sobie pograc na kompie ale jak trzeba to potrafi walczyc o swoich:-) aha i znieczulenie do szycia dostalam ale to i tak czulam jak przeciaga nic przez skore i to juz nie bolalo tylko bylo nieprzyjemne
aha viviana no ja na dzis jestem tydzien po porodzie dlatego niestety nadal czuje szycie bo jeszcze sie szwy nie rozpuscily choc mam nadzieje ze juz niedlugo;-)
 
Do góry