reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody

reklama
dziekuje dziewczyny, opisalam tylko po to, zeby te niedoswiadczone wiedzialy, ze to nie jest tak szybko jak sie wydaje ;)

Byla u mnie dzisiaj polozna, opwiedziala mi, ze zaraz na poczatku podejrzewali jeszcze wade serca...Boze jak to dzisiaj uslyszalam.....ale okazala sie zupelnie bezpodstawna, a wiecie dlaczego??
zaraz jak tylko mnie zawieziono na gore, czyili okolo godziny po umieszczeniu Anulki w inkubatorze poszedl do niej Wojtek zobaczyc jak sie ma, i ona tam strasznie plakala, zanosila sie z placzu przez godzine, nie potrafili jej uspokoic i osluchujac ja wyslyszeli jakies szmery w sercu, Wojtek zszedl, polozyl reke na jej brzuszku i ona od razu usnela, niesamowite i cudowne, wtedy zaraz osluchali ja i podejrzenie zniknelo :laugh:

Dzewczyny, ktore czekacie, nie ma sie co przejmowac porodem, trzeba podejsc i wielka wiara w swoje sily, my jestesmy po to, zeby tym kruszynkom pomoc...takie myslenie mnie bardzo pomoglo, wtedy po prostu trzeba zapomniec o sobie, jak tylko zobaczycie malenstwa, nie bedzieci emili cienia watpliwosci w takie podejscie do sprawy porodu :)
 
Pediatrzy w szpitalach połozniczych to dramat. U nas też Pani Doktor usłyszała szmery, jak sie potem okazało chyba w swojej głowie.
Jaś miał zrobione przez tych niedouczonych konowałów kilkanaście badań. Kilkanaście razy był kłóty
Efekt, jest po kompleksowych badaniach genetycznych wykluczających ponad 20 chorób metabolicznych, miał zrobione usg wszystkich narządów wewnętrznych (2 razy), usg przezciemiączkowe, echo serca, rozszerzone badania krwi, moczu + hodowla jakis pasożytów i jest w 100% zdrowym facetem.
A podejrzewali u niego najróżniejsze paskudztwa :mad:
 
Uff... nareszcie znalazłam czas i siły, aby wpaść na forum i opisać swój poród:-))
Termin porodu 30.09.2005r. godzina 15.55
Typ porodu: CC
29 września byłam zapisana na godzinę 12.30 na badanie do ginekologa. Mąż zawiózł mnie do kliniki o godz. 10.30 abym mogła wcześniej zrobić badania KTG i USG. Od tego momentu zaczął się horror. Podczas zapisu KTG nie wyczułam ruchów dziecka, a zapis tętna był bardzo zły. Wyczułam, że coś jest nie tak, gdyż położna natychmiast zadzwoniła po mojego lekarza prowadzącego, aby przyjechał sprawdzić co się dzieje. Po badaniu USG wypisał mi skierowanie do szpitala na obserwację. W szpitalu miałam co 2 godziny robione badanie KTG. W piątek po zrobionym teście Manninga (nie wypadł dobrze – diagnoza: hipotrofia), amnioskopii oraz teście okcytocynowym, lekarze zdecydowali się wywołać poród. Niestety po kilku godzinach prób miałam rozwarcie tylko na 2 cm, tętno dziecka było słabe, wody odeszły... Lekarze zadecydowali, że należy jak najszybciej zrobić cięcie. Jadąc na salę operacyjną modliłam się tylko, aby dzidziuś urodził się zdrowy i miał więcej niż 2200 g (taka waga wyszła według testu Manninga). CC z pewnością nie boli. Po podaniu środków znieczulających nie czułam swojego ciała od klatki piersiowej w dół. Miałam tylko dziwne uczucie zatkanego nosa, mdłości, senności i bardzo chciało mi się pić. Po kilku albo kilkunastu minutach pokazano mi synka. Jak się później okazało dzidziuś ważył 2850 g, miał cechy dziecka przenoszonego i był dwa razy owinięty pępowiną. Położna zabrała go na badanie (zdjęcie możecie zobaczyć w galerii), a mnie po zszyciu odwieziono na salę pooperacyjną. Przebywanie w sali wraz z innymi pacjentkami po CC z pewnością nie należało do miłych chwil. Wszystkie leżałyśmy nieruchomo (na dodatek przez całą noc w ciemnym pomieszczeniu) i słyszałyśmy swoje oddechy i prośby jednej z pacjentek o coś do picia. Niestety po CC przymowanie płynów jest zabronione. W sobotę zostałyśmy przewiezione z braku miejsc na oddział chirurgii ginekologicznej. Po godzinie przyszła położna i powiedziała, że uczymy się wstawać i chodzić. Jeżeli któraś z Was miała CC to wie, że wstanie czy położenie się do łóżka, chodzenie lub załatwienie swoich pierwszych po CC potrzeb fizjologicznych nie jest prostą sprawą. Zaciskałyśmy zęby z bólu, kiedy próbowałyśmy się podnieść lub zrobić krok. W sobotę nie widziałam synka, gdyż nie byłam w stanie dotrzeć 2 piętra wyżej gdzie leżał. Miałam strasznego doła... Ale za to w niedzielę poczułam się jak nowo narodzonaJ Wybrałam się zobaczyć Darusia. Kiedy go zobaczyłam, od razu wstąpiły we mnie siły. Teraz wiem, że miłość matki do dziecka potrafi być ogromna i przenosić góry ;D Bardzo się ucieszyłam, gdy przeniesiono mnie w niedzielę po południu na oddział noworodków. Nareszcie mogłam być z moim synkiem, karmić go, przewijać... Mimo strachu o życie maluszka i bólu po cięciu, poród wspominam dobrze. Cieszę się,że trafiłam na lekarzy profesjonalistów. Podjeli właściwą decyzję w odpowiednim momencie o przeprowadzeniu badań, a później CC. Teraz Daruś rozwija się prawidłowo. Ma wilczy apetyt (mimo infekcji górnych dróg oddechowych) i ładnie przybiera na wadze. Już przekroczył 3100 g :laugh:
 
To może teraz ja opiszę.
Zaczęło się właściwie w piątek od masażu szyjki ;D Tak mi "wymasowali" że wieczorem myślałam już że rodzę. Miałam częste i cholernie bolesne skórcze. No to wykorzystałam własne rady i wzięłam baaardzo długą i gorącą kąpiel.
Pomogło o tyle, że skórcze się zrobiły mniej częste. Ale nocy nie przespałam dobrze (to był początek mojego maratonu nockowego ;D).
Następnego dnia skórczyki rano były nadal silne ale rzadkie.
Pojechałam sobie do koleżanki zwolnienie podrzucić, nawet w supermarkecie byłam (jeden tylko skórcz mnie tam dopadł).Potem sie nasiliło. Zadzwoniłam do położnej jej wszystko opisać ale do wieczora właściwie myślałam że to jeszcze nie to.
W nocy  ::) no zaczęło się. Skórcze (strasznie bolesne) co 10, 8, 7-6 minut (zapisywane przez męża ;D). O pierwszej w nocy decyzja - dzwonimy do położnej. Umówiła sie z nami w szpitalu na 2. Ja pomiędzy skórczami przytomna - w skórczu myślałam że język własny połknę.
W szpitalu, szybkie przyjęcie i o 2.30 byłam już na sali porodowej (poród rodzinny to osobna sala a co).
Podłączyli mnie do ktg a moja położna mi mówi że ja mam SKÓRCZYKI NIE SKÓRCZE. Kobieta mnie załamała, ale może z tego stresu faktycznie jakieś słabsze się zrobiły. No to sobie myślę posiedzę tu do gwiazdki z tymi skórczami.
Ale dali mi glukozę i elektrolity (dożylnie a co) i kazali chodzić. Boże z tymi skórczami... Jak mnie dopadał skórcz to miałam sie opierać o drabinkę i kołysać biodrami. Potem już od drabiny nie odchodziłam ;D (Mąż mnie cały czas na duchu podtrzymywał, bo mówię Wam strasznie było)
No to przypominam, że ja CHCĘ ZNIECZULENIE. Ale na moje nieszczęście rozwarcie było jeszcze za małe.
Znieczulenie dostałam dopiero o 5. Dopiero poczułam jakąś ulgę... i ciepło bo na tej sali tak mi zimno było że cały czas mi nogi się trzęsły z zimna.
Teraz mi położna przebiła pęcherz płodowy i na szczęście wody były przezroczyste. kazała też siedzieć na tej słynnej piłce żeby pogłębić rozwarcie.
Koło 6.15 zaczęłam znowu czuć ból to sie pytam o kolejną dawke znieczulenia. I co ... i nic bo powiedzieli mi że teraz to ja zaczynam fazę partą a do niej znieczulenia nie dają. 6.30 zaczęłam przeć, "nażywca bez zzo".
Do dziś to mi sie śni.
Ale najważniejsze o 7.15 po nacięciu pojawił się Dawidek cały, zdrowy i taki kochany aniołek.
Położyli mi go na brzuchu i powiem Wam że to najlepsze co mnie do tej pory spotkało.
Jeden skórcz i wyszło łożysko - całe ale podobno już nie pierwszej "świeżości" i dobrze że już urodziłam bo mogło by być dłużej źle. Na pępowinie Mały miał jeden SUPEŁEK - musiał sie zaplątać gdy miał jeszcze dużo miejsca. Niesamowite (ale może dlatego tak mało w pewnym okresie rósł)
Jeszcze cerowanko (bolało) ale Mały ciągle na brzuchu.

Potem zabrali go tylko na mierzenie, ważenie i takie tam. Ale potem przyjechał w "powozie" szpitalnym i od tej pory nie odstępuję go dalej jak do łazienki.
Warto było się pomęczyć. :)
 
Niestety, dlatego bolało. A do tego mam tam teraz siniaka i z siedzeniem "trochę" problemów.
Ale mam kólko - cudowna rzecz, wręcz niezastąpiona ;D
 
reklama
a jak ostatnio spytałam położną czy szyją ze znieczuleniem to spojrzała na mnie jak na wariatkę i powiedziała: no oczywiście! a jak? na to ja jej, ze gdzie niegdzie bez, a ona, ze to NIEMOŻLIWE!
a jednak :mad:
 
Do góry