reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody

Wreszcie mam chwilkę czasu więc opiszę mój poród.
Uprzedzam że jestem antytalent pisarski, piszę bez ładu i składu i może z tego wyjść totalny chaos. ;D
Jak wiecie kilka dni przed zaczęło mi się coś saczyć ale nie wiedziałam czy to wody czy nie.
Za radą położnej zgłosiłam sie na izbę przyjęć do szpitala 20.10 gdzieś tak po 10.
Wcześniej byliśmy w urzędzie odebrać dowód rejestracyjny i zawiozłam zwolnienie do pracy ;D
W szpitalu podłaczyli mnie na ktg przebadali i lekarz powiedział ze radzi zostać mi na oddziale tym bardziej ze słabiej czułam ruchy dziecka.
Póżniej już na sali przedporodowej przebadała mnie położna, szyjka była długa rozwarcie na opuszek czyli bez zmian. Ale jak wstałam z łóżka to okazało sie ze została tam całkiem spora plama, więc przebadała mnie jeszcze lekarka i podłaczyli KTG. Skurczów brak.
Powiedzieli że zrobią mi test oxytocynowy i wysłali na usg. Po badaniu okazało sie że łożyszko ma stopień IIIb i ordynator zdecydował ze podadzą mi oxytocynę i wywołują poród. W ten sposób dowiedziałam sie że napewno urodze 20go.
Ok 12.30 podłączyli mi kroplówkę i KTG. Stopniowo zwiększali dawkę ale nadal nie było skurczów. W międzyczasie sciągnęłam meża i położną z którą byłam umówiona bo nie wiadomo było czy pójdzie szybko czy nie. Niestety wszystko szło bardzo wolno. W dodatku okazało sie że szyjka choć nie jest długa to jest wygięta więc musimy czekać aż sie skróci zeby mogli mi przebić pęcherz. Dostałam zastrzyk domięśniowo żeby przyspieszyć skracanie szyjki. Kazali mi też chodzić po korytarzu z kroplówką żeby troche przyspieszyć a kiedy byłam już zmęczona to kładli mnie na łóżko i robili ktg.
Ok 16-16.30 zaczęłam czuć słabe skurcze ale rozwarcie nadal postępowało bardzo wolno. W między czasie odszedł mi czop tym razem podbarwiony na różowo. Położna sie ucieszyła i powiedziała ze wreszcie coś ruszyło. Później przenieśli mnie na porodową skurcze zaczęły sie nasilać. Ból już zaczynał być taki dokuczliwy ze chwilami ciężko było mi kontrolować oddech. Trochę posiedziałam na piłce ale że noc przed miałam praktycznie nieprzespaną więc marzyłam tylko o tym by sie położyć, mimo że na łóżku ból był nbardziej dokuczliwy. Byłam taka wykończona ze zasypiałam na tym łóżku między skurczami,a bolało coraz bardziej więc zdecydowałam sie na znieczulenie. Niestety nie było jeszcze wymaganych 4 cm. Myślałam że to sie nigdy nie skończy.
Kiedy wreszcie przebiuli mi pęcherz akcja zaczeła sie nareszcie przyspieszać. Troszkę jeszcze pocierpiałam, ale na szczęście już nie bardzo nawet wszystko pamiętam przez to przysypianie.
Znieczulenie dostałam po 21 i wtedy już była ulga, no i odechciało mi się spać. Poza tym rozwarcie postępowało dużo szybciej i ok 21.40 miałam 10 cm i zaczęły sie skurcze parte. Żeby nie było już tak łatwo okazało sie że mała zaczęła sie przestawiać w kanale rodnym. Z tego co zrozumiałam to zaczęła sie ustawiać poprzecznie. Na szczęście położnej jakoś udało się ją ustawić
Poźniej nacieli mi krocze i po kilku skurczach partych wreszcie urodziłam Natalkę.
To było niesamowite kiedy położyli mi ją na brzuchu. Byłam tak oszołomiona tym wszystkim że nie wiedziałam co mam robić bałam sie mocniej trzymać małą taka mi sie wydawała delikatna. Długo się nią nie nacieszyłam bo zabrali ją na badania.
Kiedy urodziłam łożysko okazało sie że w środku zostały błony i musza mi zrobić rewizję. Mimo znieczulenia tak jak ciecie krocza nie było to przyjemne. W dodatku wierciłam sie strasznie bo nie mogłam już doczekać się kiedy zobaczę małą. To samo przy szyciu krocza lekarka co chwilę mnie prosiła żebym nie odsuwała sie do tyłu.
Później dowiedziałam sie od położnej że gdzybym nie urodziła tak szybko to miałam mieć robione CC ponieważ było stare łożyski i okazało sie że mam leukocytozę.
Wreszcie przyszedł Jarek z małą i to była najszczęśliwsza chwila dla mnie bo wreszcie są już ze mną. Na porodowej musiałam poleżeć jeszcze trochę i ok 2 w nocy zawieźli mnie na popordową. Natalkę gdzieś zabrali więc zaczęłam się niepokoić i Jarek poszedł się przed wyjściem zapytac dlaczego. Okazało sie ze zabrali ją na oddział noworodków żebym mogła odpocząć, a faktycznie byłam senna. Jednak wolałam żeby była ze mną więc przynieśli ją i położyli mi na łóżku.
I w tym momencie przeszła mi ochota na sen.Mała lezała koło mnie patrzyła i robiła takie fajne minki że nie mogłam się na nią napatrzeć. To była po prostu euforia. Żeby nie było tak różowo, miałam problem z przystawieniem do piersi i mała trochę zaczęła płakać ale położne które były naprwadę bardzo mi pomogły. Zasnęłam dopiero o 8 nad ranem, Natalka trochę wcześniej.
Na końcu dodam że rodziłam w Szpitaku Bródnowskim i jestem bardzo zadowolona. Przez cały czas pobytu miałyśmy zapewnioną super opiekę. Położne,lekarze i pielęgniarki z którymi mieliśmy styczność - "do rany przyłóż" można było sie zwrócić do nich z każdym problemem o każdej porze. Tym bardziej że miałam problemy z karmieniem - najpierw nic a potem nawał pokarmu, w dodatku nie umiałam za bardzo mała przystawić więc już zaczynała mnie dopadać depresja. A one przychodziły np. kiedy mała płakała z głodu a ja nie umiałam jej pomóc i po raz n-ty cierpliwie tłumaczyły jak to robić.
Jeśli bym miała rodzić drugi raz to tylko tam.
I na razie tyle...
Pozdrawiam wszystkich.

 
reklama

no teraz moge ja opisac swoj porod..... otoz tak jak pisalam 19-tego zglosilam sie na izbe przyjec, poniewaz moja pani doktor wrecz nakazala mi wstawic sie na izbie w trybie natychmiastowym, bez slowa sprzeciwu. Pojechalam z trzesacymi sie gaciami, poniewaz w zyciu nie bylam w szpitalu i balam sie ze bedzie strasznie....na izbie zbadali mnie, zaprowadzili na patologie, a na sali byly 3 super dziewczyny, ktore mialy dopiero przerabane, bo terminy na styczen a juz w szpitalu......pokoik przytulny, kolorowy,czysciutki z lazienka :) prawie jak w Sheratonie ;) polozne przemile, jedna byla taka co walila takie teksty ze mozna bylo sie poplakac ze smiechu (starala sie zeby nam bylo milo). Pozniej byla kolacja, ktora zjedlismy o 17.00, a o 18.00 przyszedl lekarz i oznajmil mi ze bede miala cesarke, i zdziwil sie kto mi pzowolil cos zjesc......wiec cesarke przelozono na nastepny dzien.....a ja??? tak sie podniecilam ta wiadomoscia,bo chcialam miec cesarke, ze ciesnienie zaczelo mi skakac jak glupie.Przyszedl do mnie maz z moja bratowa, gadamy sobie i po nastepnym pomiarze cisnienia natychmiast podjeto decyzje o cc, najwyzej bede rzygac jak to okreslil lekarz.......moj maz w szoku, ja na luzaka poszlam na sale porodowa na ktg, zrobiono mi badanie, zalozono welflon i ognia na operacyjna....weszlam na luzaka ze swoim slawnym "dzin dybry", polozwylam sie na stole w kapciach (hahahaha lekarze piali, i spytali czy ja do lozka tez klade sie w kapciach), o zaczeli mnie znieczulac (jak sie pozniej okazalo nie bylo to zzo tylko podpajeczynowkowe), i tak znieczulili ze zaproponowalam zeby mi od razuy zoperowali cycki ;) ale uczucie bylo dziwaczne, zero czucia, moge sobie wyobrazic jak sie czuja ludzie po paralizach, i zaczelo sie......ja oczywisicee za wszelka cene chcialam cos podejrzec, a poniewaz sie nie dalo to wgapialam sie w lampy chcac cokolwiek zobaczyc ;) a poniewaz to tez nie wiele dalo zaczelismy sobie opowiadac kawaly, az lekarz nas ochrzanil, bo za bardzo bdrzuch mi sie trzasl ze smiechu. Po paru minutach wyjeli mi moje szczescie :) a poniewaz zaczeto robic sobie z niego zarty (Alanek Balwanek) wzial chlopak i olal ich wszystkich strumieniem cieplego moczu....ubaw byl po pachy.....pozniej go to sala pooperacyjna, na ktorej lezala jedna dziewczyna, bardzo fajna zreszta bo pozniej razem lezalysmy na polozniczej :) .... gdy zaczelo mi odpuszczac znieczulenie poprosilam o srodek p/bolowy i dopstalam Dolargan......ale mialam po nim odlot...jakbym wiedziala to w ciazy na bezsennosc bym, go zazywala ;)...... wpuscili do mnie mezusia a pozniej bratowa, pogadalsismy chwilek i udalam sie w kraine snow :) ....... opiekowala sie mna polozna ktora mialam wynajac na porod rodzinny, kochana kobieta wiele mi pomogla, zaopiekowala sie mna.....a sam pobyt w szpitalu wspominam jak super krotkie wakacje w ekskluzywnym kurorcie :) moglabym tak rodzic co rok ;) wychodzac ze szpitala ryczalam jak bobr, tak mi bylo szkoda isc do domku :)
 
Witajcie!
Zajrzałam do Was z marcóweczek. :) Poczytałam o Waszych porodach i stwierdziłam, że strach ma wielkie oczy! Będe do Was zaglądac, może spokojniej będę czekać do marca. Na razie poród to dla mnie masakra. ;-)
Życzę Wam samych łagodnych porodów, przespanych nocy, spokojnych pogodnych Dzieci.
 

Osinka hej hej.....witamy serdecznie....masz racje, strach ma wielkie oczy, choc nie wiem jakby bylo w moim przypadku jeslu mialabym rodzic naturalnie, chybabym umarla ze starchu ;) a tak mialam cc, ktora mi sie marzyla od samego poczatku ciazy, i bylo super....juz nie pamietam porodu :)
Tobie tez zycze zebys nie miala stracha, miala za to lekki porod :)
 
shaddy dziękuję bardzo, choć powiem Ci na ucho, że wolałabym cc ;) mam jeszcze duuuużo czasu, czas zweryfikuje moje plany i marzenia :)
trochę Wam zazdroszczę - macie już swoje szczęścia przy sobie :) mnie pozostało bieganie po sklepach, kupowanie i oglądanie ubranek w domu :)
pozdrawiam gorąco!!!
 
osinka ja tez po 30 minutach naturalnego porodu blagalam o cc na co nikt sie niezgodzil:)ale teraz po 3 tygodniach od porodu stwrierdzam ze niebylo az tak zle i ze dobrze ze niebylo cc,a tak rana szybko sie zagoila no i niebedzie blizny na brzuszku ;D
 

hihih jakim brzuszku??? ja mam tak nisko ta blizne ze spoko w lato bikini zaloze i nikt nawet nie kapnie sie ze mialam cc, a poza tym zagoilo mi sie szybciej niz moim kumpelom krocze po naturalnym, one mordowaly sie z siadaniem z miesiac a ja po tygodniu zapomnialam o cc, latam jak perszing, bo pare miut na zadku nie umiem usiedziec ;) no ale kazdy ma swoje zdanie na te tematy.......ale uwazam ze kobieta powinna miec prawi decydowania jak chce rodzic nie tylko w jakiej pozycji tylko czy chce cc czy naturalnie....ja jako osoba wogole nie odporna na bol chyba bym w wariatkowie wyladowala po naturalnym......ale ciesze sie ze Ty nie wspominasz porodu jakos zle :)
pzodrawiam
Ania
m@l@ pisze:
osinka ja tez po 30 minutach naturalnego porodu blagalam o cc na co nikt sie niezgodzil:)ale teraz po 3 tygodniach od porodu stwrierdzam ze niebylo az tak zle i ze dobrze ze niebylo cc,a tak rana szybko sie zagoila no i niebedzie blizny na brzuszku ;D
 
reklama
W końcu znalazłam chwilke by opisać swój poród. W niedziele rano po 7,00 zaczęły mi wody odchodzić , obudziłam męza i udaliśmy się do szpitala. Oczywiswcie zbadal mnie od razu lekarz , ktory nie należał do delikatnych (wzrost około 190 i waga grubo ponad sto).Stwierdził ze głowka dziecka bardzo wysoko i brak rozwarcia jak i brak skurczy u mnie. Położono mnie na sali. Ciagle w głowie miałam taka myśl dlaczego nic nie robią jak mi wody odchodzą i to w dużej ilości. O godzinie 16,00 znów wezwano mnie do badania . Dalej to samo więc pada decyzja " cesarka o 8,30 w poniedziałek" Mąż dzownił do mojego gina ale on pełnił dyżur na pogotowiu i nie był w stanie podjechać ale powiedział ze skontaktuje się z lekarzem mającym dyżur.O godz. 20,00 zaczęły sie lekkie skurcze które z każda minuta były coraz to mocniejsze. Zgłosilam to połoznej ale ona stwerdziła ze nic to nie znaczy. Zdenerwowanie u mnie rosło bo wody już nie dochodziły tylko pojawiła sie krew. Od godz 23,00 chodziłam po korytarzu i zwijałam sie z bólu. Mozecie nie wierzyć ale połozne spały nas ali tylko jedna pełniła za wszystkie dyżur ale nigdzie ja nie widziałam. W koncu nie wytrzymałam i zgłosiłam do pilegniarce na noworodkach. Trafiłam na super babke która powiedziała mi że tak to jest w niedziele -nikomu sie nic nie chce , wola poczekać do poniedziałku. Wracajac na salę trafiłam na połozna i zgłosilam jej ze nie daje juz rady , bol niesamowity, Ona zamiast wezmwac lekarza kazała mi sie polozyc na lozku stojacym na korytarzu i zbadała mnie. Powiedziała ze rozwarcie na 2 palce wiec dam rade wytzrymac do rana. Mozecie sobie wyobrazic co przeszłam , cała noc wedrowałam po korytarzu tam i z powrotem. Co chwile dzownilam do meza , by jak najszybciej moj lekarz był z rana. O godz 6,00 wezwano mnie na lewatywe i reszte przygotowan do cesarki. O godz 7,00 polozna zbadala mnie i co......rozwarcie na 7cm . Wiec gotowa byłam do rodzenia. Lekarz moj zjawił sie zaraz po tym, az lzejk mi było na sam widok. Podłaczyli mi kroplowke i po kilku minutach miałam juz takie bole ze wyłam jak lew. Nawet prydznic nie pomagał czy skakanie na piłce. Na znieczulenie było już za pozno. Bole parte miałam o10,00 i rpoblem w tym ze nie umiałam wyprzeć małego. Juz nawet zastanawiali sie czy nie skorzystac z vacum czyli prożnociagu.Nawet słyszac to nie byłam w stanie wyprzec maluszka. Bol okropny a tu godzina 12,00 a nadal nic. Lekarz co 30 min odbiera komorke i mowi mezowi ze jeszcze nic. Brakowalo mi sił .Schodziłam z tego lozka i rpobowalam przec obok . W koncu lekarz powiedzial z enie mozna tak długo czekac bo tetno słabnie. Pomogl mi . kładac sie na brzuch. Za 3 takim uciskiem Filipek już był. Był juz owiniety pepowina ale wszystko skonczyło sie dobrze dostał 8 pkt wiec nie jest zle. Odetchnełam z ulga ale czekało mnie jeszcze wydalenie lozysko....i tu znow komplikacje .....łożysko na kilka części rozwalone.Po 45 minutach było juz po wszystkim.Wtedy wiedziałam ze jest to juz koniec. Przeszłam koszmar ale nagrode mam :-).
Wszystko zawalił lekarz pełniacy dyzur. Mogl przeciez podłaczyc mi kroplowke wieczorem w niedziele , Zaoszczedził by mi bólu i Filipek byłby z nami szybciej ale no cóż tak to bywa w naszej słuzbie zdrowia.

Rozczarowania dostał moj maz , podczas gdy lekarz pogratulował mu syna. Przez 5 miesiecy nastawieni na dziewczynke a tu taki siusiaczek. Wazne ze zdrowy i ze mama powoli dochodzi do siebie
I to prawda ze kiazdy porod jest inny ale takiego jak ja nie zycze nikomu
 
Do góry