reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród, szpital + torba do szpitala

reklama
teoretycznie plan porodu powinien być respektowany przez personel szpitala, a Ty podejmujesz decyzje o wielu zabiegach i powinnaś być o nich poinformowana przed ich wykonaniem (wraz z powodem ich wykonywania). w praktyce wiadomo jak to wygląda...
 
Olga masz całkowitą rację, personel powinien respektować co powiesz czy czego sobie życzysz, jak rodziłam Matiego to powiem szczerze byłam zażenowana - nie wiem czemu, położne bardzo miłe, kulturalne o wszystko pytały - a wtedy nie było jeszcze planu, wchodził jakos kilka m-cy po.
Wprawdzie stary szpital, sala porodowa na 3 stanowiska ale wskaźnik nacięć 23 % a opieka najlepsze w regionie :-)
na neonatologicznym to samo - pełna współpraca, jakbym nie musiała to nie zmienie szpitala choćby mi ktoś warunki dobre dawał, bo fachowcy są najważniejsi.
 
przy porodzie zwlaszcza po cc kiedy nie mozna za bardzo sie ruszac warto miec wode w butelkach z dziubkiem, niby nic a wielka ulga.
a tak naprawde do nieplanowanego porodu to wystarczą dokumenty i tel bo m czy rodzina wszystko kupi i przywiezie...
 
Mój poród

Całą ciąże nastawiałam się na poród sn, bałam się go ale chciałam wiedzieć jak najwięcej. Oglądałam programy, kupiłam piłkę do skakania na niej w domu i przygotowywania itd.
Od 32 tc mała była już główką do dołu, co mój Ł. nie mógł ogarnąc "ale jak to? tak do góry nogami" :D więc nic nie mówiło że może być inaczej. W 38 tc podczas badania USG wyszło że Oliwa owszem jest główką w dół ale ale główkę ma ułożoną odgięciowo. Dał tydzień czasu na ułożenie się prawidłowo. Po tygodniu okazało się że młoda ułożyła się odgięciowo ale w drugą stronę i wówczas zapadła decyzja że lepszym rozwiązaniem będzie cesarka. Dla mnie zdrowie jej było najważniejsze więc nawet nie dyskutowałam. Tego samego wieczoru przyjęli mnie na oddział, do 20 mogłam jeść do 24 pić. Po 24 założyli wenflon, pielęgniarka przyszła na KTG prawie zawału dostała bo pulsu nie mogła znaleźć pamiętam że wiedziałam że jest ok bo akurat młoda się spinała jak szalona, ok 6-7 pielęgniarka zabrała mnie do pokoju i przejechała dodatkowo maszynką po wzgórku aby wszystko było ok, dała lewatywę bym sama się obsłużyła co było beznadziejne bo jak z ogromnym brzuchem weź sobie poradź :/ prysznic i wyjazd na sale na kroplówki, założenie cewnika. Byłam ja i taka dziewczyna do cc - jej syn siedział na pupie :) o 9.00 zawieźli mnie na sale operacyjną wraz z kroplówką, anestezjologia wszystko wyjaśniła, kilka podejść na sucho do ukucia w plecy bym wiedziała jak się zachowywać. Sam zastrzyk zero bólu lekki dyskomfort jak przy pobraniu czy szczepionce, więc miłe zaskoczenie zwłaszcza ze ja się boje wszelkich zastrzyków. Potem lodem sprawdzała a to na brzuchu a to na piersiach czy coś czuje. Przyszedł lekarz może 3-4 min nawet nie wiedziałam kiedy i małą wyjął. No i szok bo młoda wokół szyi korale na ramionach szelki, wszystko dzięki pępowinie. Na oko miała ona chyba ok 1,5-2 m pokazał mi ją już po zdjęciu z szyi pępowiny ale łatwo było się domyśleć że przy ruchach mogła się podduszać. Ciężko to tak wyjaśnić o co mi chodzi. Miałam nawet lekkie wrażenie że lekarz wiedział czemu się tak układa bo parł bym poszła do szpitala tego samego dnia i następnego na cc gdy kombinowałam by przełożyć o jeden dzień. W ogóle nie była opłakana :) Lekarz pokazał pipkę i mówi" No i wszystko się zgadza jest psiocha? jest - gratuluje córeczki" :D
Zszywali mnie chyba z 25 min, w pewnym momencie zrobiło mi się nie dobrze, jak bym miała zwrócić. Anestezjologia od razu chyba wyczuła że coś się dzieję bo zapytała co mi jest, odpowiedziałam, dała mi antybiotyk przez kroplówkę i momentalnie przeszło. Pojechałam na sale pooperacyjną. Przez 12h miałam zakaz podnoszenia się i podnoszenia głowy, zakaz picia i jedzenia. Baardzo chciało mi się pić. Położyli na brzuchu taki kloc z piaskiem i lodem cholerstwo ciężkie :/ dostałam od pielęgniarek takie małe buteleczki z wodą dla niemowląt to szybko je zużyłam :/ Po 2 h przywieźli mi małą :) Jeju ależ to było spokojne dziecko :) zabierali ją kilka razy i przywozili więc nie odczułam jakoś specjalnie jej braku ok 24 do 7 rano była najdłuższa rozłąka. Niestety dopiero w 3 lub 4 dobie jakoś pod koniec pobytu pojawiła się siara i tzw nawału pokarmu się nie doczekałam :( Pierwsze wstanie z łóżka to jakieś apogeum było więc wróciłam się i po ok dobie wstałam poszłam pod prysznic, lekko nie było ale lepiej niż po 12h :/ Prosiłam o zastrzyki, próbowała położna mi wcisnąć czopek na co jej powiedziałam żeby to schowała bo nie wyobrażam sobie się schylać albo wyginać i tu warto zaznaczyć nie można dać sobie wejść na głowę ;) miałam tylko jedną położną którą ochrzciłam gestapo, bardzo się "polubiłyśmy" :) a reszta babeczek, super. Jedna mi poleciła bepanhen na brodawki super maść polecam, druga mi przyniosła herbatkę na laktację niestety na mnie nie podziałała :( Urodziłam w czwartek o 9:20 a w nd ok 14 byłam w domu. Podróż do domu masakra, każdy dołek odczuwał mój brzuch nie miłosiernie :/ a w środe latałam jak młody bóg już praktycznie mnie nic nie bolało ;) Oliwia budziła się na papu w nocy i kładła zaraz spać :) rewelka :) Ja wspominam swoje cc super
 
A ja śmiało opiszę swój poród, żebyście się nie bały, można za to sie pośmiać, to był kompletny cyrk na kółkach:biggrin2:

Zacznę od tego że 20-go przyjechał mnie odwiedzić mąż koleżanki która miała na 21-go zaplanowaną cesarkę. Żartami umawialiśmy się "To się widzimy jutro w szpitalu" I okazało się że mam bardzo punktualne dziecko, jak się z kimś umówi to dotrzymuje slowa;-)

Pierwsze bóle obudziły mnie o drugiej w nocy, ale ze kilka dni wcześniej już takie miałam i uspokoiły się same to zasnęłam spowrotem i wstałam dopiero o szóstej:biggrin2: Po wstaniu okazało się że mnie już dosyć boli i pochwa zrobiła się taka jakaś miękka i sliska.
:-p Budzę męża i mówię żeby sobie coś zjadł i załatwiał transport bo musimy jechać a nasze auto zepsute. Zanim wszystko załatwił to była siódma. Zjawił się jego wujek i zawiózł nas do szpitala, byliśmy tam 7.20. Weszłam na izbę, wypełnianie papierów, wsadzili mnie na fotel i chcą badać a mnie skurcz podnosi i wstałam. Lekarz się złości: „Na leżąco pani będzie rodzić a tu już pani wstaje?” Ja na to „ja muszę, moment.” Po skurczu położyłam się, lekarz wsadził łapę, zrobił się blady, wyciągnął i mówi „Już się nie dziwię że chce pani wstawać, tu jest 9cm rozwarcia:szok:" Skurcze częściej niż co 3 minuty - Szybko usg czy główka w dole i poszłam na położniczy, mąż mi pomagał iść. Idziemy a tu koleżanka wydreptała z sali, cześć cześć, to o której masz cesarkę, o 11tej a ty co, a ja 9cm rozwarcia, to ty jeszcze przede mną urodzisz, ano chyba tak;-) i poszłam.
Było tylko jedno łóżko wolne, położyli mnie, wygonili męża i podłączyli ktg - było 8.05, na wprost oczu miałam zegar.

Leżę i czuję skurcze już dość silne, ale zapis ktg był tak odwrócony że nie wiem ile wynosiły. Zajrzał mój gin (ordynator) i mówi żeby mnie przyszykowali do cesarki jakby co, bo dziecko może być wielkie i że on idzie robić cesarkę i zaraz po tym przyjdzie. No to mnie pani położna ogoliła na łysinkę:-D, czego nigdy dotąd nie doświadczyłam:)
Wkłuły mi wenflon i podłączyły oksy o 8.45, ledwo się wbiły a ja mówię ”party!” One „nie, nie, jeszcze nie przeć! Główka się nie wstawiła” „Ale ja muszę!” Naleciało się tych położnych ze cztery, ułożyły mi nogi na podpórkach i nareszcie mówią „No, teraz przemy”, No to jeden skurcz, ja pręęęęęee i poszły wody. Uf, mówią „jest główka wstawiona, za trzy skurcze będzie dzidziuś” Idzie drugi skurcz, wszystkie położne w krzyk dopingują mnie, jedna ciachnęła co poczułam jak delikatne szczypnięcie, prę z całej siły i nagle srrrruuu – dzidziuś wyleciał z taką siłą że pojechał po tym śliskim łóżku i musiały go łapać:-D;-) Była 8.55
Kazały mi przy następnym dziecku przyjeżdżać na pierwszy ból, bo urodzę w domu:-D. I mówiły że jestem dzielna i tylko rodzić:)
Zabrały dziecko do mycia, a ja urodziłam łożysko i lekarka zaczęła mnie szyć, trwało to prawie godzinę, odszczekała przy tym że jestem dzielna bo skarżyłam się i uciekałam tyłkiem, w końcu zapytałam czy mi tam inicjały wyszywa:-D?:-D
Przywieźli mi małego już ubranego i leżał w wózku obok mnie, taki grzeczny i spokojny Nagle zza zasłon głos ordynatora „Jak to już urodziła?!” Zajrzał do mnie i oczy jak spodki:-D a ja mówię „Co miałam panu roboty dokładać”:-D:biggrin2:
Ordynator odwiedził pozostałe rodzące, potem wyszedł i na korytarzu zaczepił go mój mąż jak mi idzie, a on "To pan jeszcze nie wie? Ma pan syna" "Jak to, juuuuż?" A wujek który nas przywiózł nie chciał uwierzyć jak mąż do niego zadzwonił że po wszystkim:-D


Koleżanka urodziła cesarką o 11tej i wyszłyśmy ze szpitala tego samego dnia. A wyobraźcie sobie minę kolegi jak przyjechał do szpitala i zobaczył mojego męża na korytarzu:-D


Przepis na szybki poród - umówić się z kimś że rodzimy wspólnie;-) I wieczorem dopuścić męża, niech biała armia wygoni małego intruza:-D
 
reklama
co do opisu porodu, to może za jakiś czas się o niego pokuszę, na razie napiszę, że jeśli chodzi o moje doświadczenia, to myślałam że będzie dużo gorzej. rodziłam SN, bez znieczulenia i jeszcze tego samego dnia, jak już wzięłam prysznic, to powiedziałam że mogę iść rodzić kolejne :-D mam nadzieję, że kolejny poród będzie taki sam

co do szpitala, to rodziłam w Bielańskim, miałam tam umówioną położną, jestem zadowolona i pewnie kolejne też bym chciała rodzić w tym szpitalu z tą samą położną:tak:
 
Do góry