reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poronienie w 18 tygodniu

Poszukaj lekarza, który nie powie, że to się zdarza... bo to się nie zdarza.. nie powinno zdarzyć, i nie dzieje bez powodu na takich etapach jak Twój czy moj.
Patrząc na twoją historię to widzę pewne podobieństwo - zarówno u Ciebie jak i U mnie nawalila szyjka... I mogło to być przez infekcje A mogło to być po prostu przez niewydolność ..
Robiłam dużo badań M.in cytomgalia igg i igm, listerioza igg igm, posiew z szyjki na chlamydie, mykoplazma i ureaplazme. Badania na insulinooornosc, cukrzycę, trombofilie wrodza, kariotypy zespol antufosfolipidowy ale robiłam to wszystko dlarego, że wiedziałam że kolejna ciąża będzie nasza ostatnia próba. Za bardzo przesyłam stratę syna.. Więc zbadalam to co się da A właściwie co uznałam za stosowne żeby przygotować się do kolejnej ciąży. I dobrze bo miałam przynajmniej zabezpieczenie w postaci heparyny i acardu bo wyszła mi trombofilia, która mogłaby spowodować np obumarcie płodu na późnym etapie lub poronienie wcześniej gdybym o niej nie wiedziała... no i przede wszystkim wybrałam lekarka która od razu mi powiedziała że kolejna ciąża to w 16 tc założenie szwu na szyjke. Ta lekarka odbierala mój pierwszy porod.
Dowiedziałam się e kolejnej ciąży ile błędów popełniono podczas pierwszej... I często zastanawiam się czy nie walczyć z lekarzem który spisał nas na straty w szpitalu ... żeby już nigdy nikomu tego nie zrobił..
Mnie położyli sama na sali i tak naprawdę urodziłam sama dopiero jak poczułam że to się stało to wezwałam pielęgniarki więc mogłam go zobaczyć, później na sali zabiegowej też widziałam i jak przecinali pepowine, fakt lekarz nie zapytał czy chce go podtrzymać ani nic poprostu go zabrali a mnie uspili, niestety nie było też przy tym wszystkim mojego narzeczonego bo powiedzieli zeby pojechał do domu a ja w razie co do niego zadzwonię, był cały czas na telefonie jak rodziłam, chociaż tyle bo samej naprawdę przeżywałam koszmar na tej sali, przyjechał rano i nie miał jak go zobaczyć. O urlopie też nam powiedzieli i złożyłam już wszystkie dokumenty u pracodawcy, boję się powrotu tam bo wszyscy wiedzieli że byłam w ciąży i pewnie będą pytać... A pamiętasz jakie to były badania? Ja jestem że Szczecina, po pierwszej miesiaczce mam się zgłosić do lekarza ale właśnie chcę zmienić bo wydaje mi się że trochę lekceważono tam to wszystko. Przepraszam że pytam ale po jakim czasie dostaliście zielone światło żeby się starać? U mnie nie stwierdzono żadnych problemów z szyjka powiedzieli ze to się zdarza poprostu. Cieszę się że jesteś teraz szczęśliwa mama, dużo zdrowia i szczęścia dla was.
 
reklama
Dostaliśmy zgodę na starania po 3 cyklach. Urodziłam 23czerwca, szybko dostałam regularnej miesiączki więc mogliśmy się starać wrzesien/październik. Byłam szoku bo zaskoczyło za 1szym razem.... 18 października test był.pozytywny i urodziłam 23maja 2019... Więc w niecały rok po stracie wszystko się zmieniło... Ale szczerze psychicznie i fizycznie ciąża była dużym obciążeniem... Fakt kolejne dzieci odrobinę łagodzą ból... Ale wolałabym przeżyć żałobę w spokoju A nie w stresie o kolejna ciąze
Mnie położyli sama na sali i tak naprawdę urodziłam sama dopiero jak poczułam że to się stało to wezwałam pielęgniarki więc mogłam go zobaczyć, później na sali zabiegowej też widziałam i jak przecinali pepowine, fakt lekarz nie zapytał czy chce go podtrzymać ani nic poprostu go zabrali a mnie uspili, niestety nie było też przy tym wszystkim mojego narzeczonego bo powiedzieli zeby pojechał do domu a ja w razie co do niego zadzwonię, był cały czas na telefonie jak rodziłam, chociaż tyle bo samej naprawdę przeżywałam koszmar na tej sali, przyjechał rano i nie miał jak go zobaczyć. O urlopie też nam powiedzieli i złożyłam już wszystkie dokumenty u pracodawcy, boję się powrotu tam bo wszyscy wiedzieli że byłam w ciąży i pewnie będą pytać... A pamiętasz jakie to były badania? Ja jestem że Szczecina, po pierwszej miesiaczce mam się zgłosić do lekarza ale właśnie chcę zmienić bo wydaje mi się że trochę lekceważono tam to wszystko. Przepraszam że pytam ale po jakim czasie dostaliście zielone światło żeby się starać? U mnie nie stwierdzono żadnych problemów z szyjka powiedzieli ze to się zdarza poprostu. Cieszę się że jesteś teraz szczęśliwa mama, dużo zdrowia i szczęścia dla was.
 
U mnie najprawdopodobniej to właśnie była infekcja która nieleczona doprowadziła do zakażenia dość poważnego a lekarze nic nie wykryli mimo że zgłaszałam się dość często z bólami i krwawieniem.. Też chcę zrobić jak najwięcej badań bo wolę dmuchać na zimne niż później przeżyć to samo. Niestety z lekarzami ciężko jest wygrać, też o tym myślałam ale to walka z wiatrakami. Co do ponownego zajścia w ciążę mi niby już w szpitalu powiedzieli ze po drugiej miesiączce możemy się starać ale właśnie nie wiem czy psychicznie będę już na to gotowa, chociaż nie ukrywam że bardzo bym chciała. Nigdy nie zapomnę o synku, ale tak jak mówisz nie chce by ta żałoba wpłynęła na kolejną moja ciąże chociaż strach pozostanie już pewnie na zawsze. Gdy tylko unormuja mi się hormony będę robić badania, póki co dodatkowo walczę teraz z laktacja. Dziękuję że napisałaś jakie badania napewno zwrócę na to uwagę i przede wszystkim będę szukać lekarza który nie będzie uważał tego za kolejną statystyke tylko sam doradzi jakieś badania i pomoże zrobić wszystko by to się nie powtórzyło.
 
Myślę, że te infekcyjne i trombofilia to jedne z najważniejszych badań przed ciąża, a w ciąży to obserwacja szyjki od poczatku tj mierzenie usg i robienie posiewow co 2 tyg. Tylko posiew na 100% potwierdzi lub wykluczy infekcje.
U mnie najprawdopodobniej to właśnie była infekcja która nieleczona doprowadziła do zakażenia dość poważnego a lekarze nic nie wykryli mimo że zgłaszałam się dość często z bólami i krwawieniem.. Też chcę zrobić jak najwięcej badań bo wolę dmuchać na zimne niż później przeżyć to samo. Niestety z lekarzami ciężko jest wygrać, też o tym myślałam ale to walka z wiatrakami. Co do ponownego zajścia w ciążę mi niby już w szpitalu powiedzieli ze po drugiej miesiączce możemy się starać ale właśnie nie wiem czy psychicznie będę już na to gotowa, chociaż nie ukrywam że bardzo bym chciała. Nigdy nie zapomnę o synku, ale tak jak mówisz nie chce by ta żałoba wpłynęła na kolejną moja ciąże chociaż strach pozostanie już pewnie na zawsze. Gdy tylko unormuja mi się hormony będę robić badania, póki co dodatkowo walczę teraz z laktacja. Dziękuję że napisałaś jakie badania napewno zwrócę na to uwagę i przede wszystkim będę szukać lekarza który nie będzie uważał tego za kolejną statystyke tylko sam doradzi jakieś badania i pomoże zrobić wszystko by to się nie powtórzyło.
 
U mnie najprawdopodobniej to właśnie była infekcja która nieleczona doprowadziła do zakażenia dość poważnego a lekarze nic nie wykryli mimo że zgłaszałam się dość często z bólami i krwawieniem.. Też chcę zrobić jak najwięcej badań bo wolę dmuchać na zimne niż później przeżyć to samo. Niestety z lekarzami ciężko jest wygrać, też o tym myślałam ale to walka z wiatrakami. Co do ponownego zajścia w ciążę mi niby już w szpitalu powiedzieli ze po drugiej miesiączce możemy się starać ale właśnie nie wiem czy psychicznie będę już na to gotowa, chociaż nie ukrywam że bardzo bym chciała. Nigdy nie zapomnę o synku, ale tak jak mówisz nie chce by ta żałoba wpłynęła na kolejną moja ciąże chociaż strach pozostanie już pewnie na zawsze. Gdy tylko unormuja mi się hormony będę robić badania, póki co dodatkowo walczę teraz z laktacja. Dziękuję że napisałaś jakie badania napewno zwrócę na to uwagę i przede wszystkim będę szukać lekarza który nie będzie uważał tego za kolejną statystyke tylko sam doradzi jakieś badania i pomoże zrobić wszystko by to się nie powtórzyło.
Zbieg okoliczności... ja 23.10 poroniłam, a jak dla mnie urodziłam synka w 18 tyg ciazy.
Ciąża wychuchana ,bo we wrześniu 2018 straciłam ciaze,obumarla w 8tc.
Teraz wszystko odtwarzam jak w filmie i doszukuje się winy jak mogłam poronic na połowie ciazy.... i niestety widze wine swojej lekarki,ktora zlekcewazyla moje objawy,tj liczne bakterie w moczu,parcie na pecherz,twardniejacy brzuch. Wiem po wizycie w szpitalu ze mialam zakazenie wewnatrzmaciczne i groziła mi sepsa. Bardzo nam ciężko po starcie synka,ale mam dwie coreczki i musze sie pozbierac szybko, mam zamiar isc do psychologa.
Ja na zanik laktacji dostałam bromergon.
Oczywiście zmieniam lekarza i chciałabym być jak najszybciej w ciazy. Po pierwszej stracie brakuje nam maleństwa , a teraz na etapie 18 tc tym bardziej. Ale mamy synka pochowanego,mam gdzie iść się wypłakać,itp Trzeba żyć dalej.... mimo ze po stracie nie bedziemy juz tacy sami,bo cząstka serca zgasła razem z malenstwem.
 
Ostatnia edycja:
Współczuję kochana, faktycznie zbieg okoliczności szkoda że taki przykry. U mnie też od prawie początku ciąży wychuchana bo musiałam leżeć i się oszczędzać przez krwawienia, tak się cieszyłam że już prawie połowa za nami i w najgorszych snach się nie spodziewałam czegoś takiego. Ja także miałam zagrożenie sepsa brałam antybiotyki. Tego bromergonu się bałam bo się naczytalam o skutkach ubocznych i pomaga mi szałwia i masaże, najgorsze było to jak mleko zaczęło się saczyc a ja nie miałam kogo nim wykarmic... Wiem co przezywasz ale dobrze ze masz coreczki dla których musisz się podnieść to pewnie trochę pomaga... Niestety cząstka nas zgasła z naszymi aniołkami. Wiem że trzeba iść dalej ale tak bardzo się cieszyłam że niedługo zostanę mama, a teraz czuję ogromną pustkę. To była moja pierwsza ciąża... Mam nadzieję że lekarze szybko dadzą nam zielone swiatelko bo bardzo bym chciała przytulic swoje zdrowe maleństwo za parę miesięcy...
 
Współczuję kochana, faktycznie zbieg okoliczności szkoda że taki przykry. U mnie też od prawie początku ciąży wychuchana bo musiałam leżeć i się oszczędzać przez krwawienia, tak się cieszyłam że już prawie połowa za nami i w najgorszych snach się nie spodziewałam czegoś takiego. Ja także miałam zagrożenie sepsa brałam antybiotyki. Tego bromergonu się bałam bo się naczytalam o skutkach ubocznych i pomaga mi szałwia i masaże, najgorsze było to jak mleko zaczęło się saczyc a ja nie miałam kogo nim wykarmic... Wiem co przezywasz ale dobrze ze masz coreczki dla których musisz się podnieść to pewnie trochę pomaga... Niestety cząstka nas zgasła z naszymi aniołkami. Wiem że trzeba iść dalej ale tak bardzo się cieszyłam że niedługo zostanę mama, a teraz czuję ogromną pustkę. To była moja pierwsza ciąża... Mam nadzieję że lekarze szybko dadzą nam zielone swiatelko bo bardzo bym chciała przytulic swoje zdrowe maleństwo za parę miesięcy...
Przede wszystkim pamiętaj, że JESTES MAMA mimo, że twojego Szczęścia nie możesz przytulać, pieścić, całować... Już zawsze nią będziesz [emoji3590] ( napisała mama 2 Aniołków).
 
Współczuję kochana, faktycznie zbieg okoliczności szkoda że taki przykry. U mnie też od prawie początku ciąży wychuchana bo musiałam leżeć i się oszczędzać przez krwawienia, tak się cieszyłam że już prawie połowa za nami i w najgorszych snach się nie spodziewałam czegoś takiego. Ja także miałam zagrożenie sepsa brałam antybiotyki. Tego bromergonu się bałam bo się naczytalam o skutkach ubocznych i pomaga mi szałwia i masaże, najgorsze było to jak mleko zaczęło się saczyc a ja nie miałam kogo nim wykarmic... Wiem co przezywasz ale dobrze ze masz coreczki dla których musisz się podnieść to pewnie trochę pomaga... Niestety cząstka nas zgasła z naszymi aniołkami. Wiem że trzeba iść dalej ale tak bardzo się cieszyłam że niedługo zostanę mama, a teraz czuję ogromną pustkę. To była moja pierwsza ciąża... Mam nadzieję że lekarze szybko dadzą nam zielone swiatelko bo bardzo bym chciała przytulic swoje zdrowe maleństwo za parę miesięcy...
Ja przestałam brać bromergon po 1,5 tyg. Zle się po nim czułam. Ale laktacja się nie rozwinęła.
Przykre i raniące co nas spotkało. Teraz czekamy na zielone światło u lekarzy.
Pamiętaj że już jesteś MAMĄ- marne pocieszenie,bo być mama to tulić,karmić,całować..... Ale tak jest,jedno serduszko miałaś pod swoim sercem. Na pewno Ci ciężko,tym bardziej że to pierwsza ciąża,ale pozwól sobie przeżyć żałobę po stracie.
Ja po pierwszym poronieniu myślałam że oszaleje , bardzo ciężko mi było. Ale z czasem wyplakalam sie, wykrzyczalam-to pomaga.
Teraz juz inaczej podchodze do utaty malenstwa. Juz szukam zajec aby "zajac glowe", a poplakac ide na cmentarz lub wieczorem do poduszki.
Ważna jest rozmowa z mężem,ja mam wsparcie. Tlumacze ze mnie strata malenstwa bardziej dotknela,bo fizycznie czułam synka,a teraz jestem"pusta" w środku. Mężczyzna trzeba tłumaczyć, niechca się domyślać, a jak wiedzą co i jak inaczej myślą o nas kobietach-przynajmniej w moim przypadku to pomaga i my bardzo sie zblizylismy do siebie po kazdej stracie dzieciatka.
 
Przede wszystkim pamiętaj, że JESTES MAMA mimo, że twojego Szczęścia nie możesz przytulać, pieścić, całować... Już zawsze nią będziesz [emoji3590] ( napisała mama 2 Aniołków).
Wiem kochana i nigdy nie zapomnę, właśnie to mnie najbardziej boli ze jako matka nie miałam okazji go wychować ale na zawsze pozostanie w moim sercu
 
reklama
Ja przestałam brać bromergon po 1,5 tyg. Zle się po nim czułam. Ale laktacja się nie rozwinęła.
Przykre i raniące co nas spotkało. Teraz czekamy na zielone światło u lekarzy.
Pamiętaj że już jesteś MAMĄ- marne pocieszenie,bo być mama to tulić,karmić,całować..... Ale tak jest,jedno serduszko miałaś pod swoim sercem. Na pewno Ci ciężko,tym bardziej że to pierwsza ciąża,ale pozwól sobie przeżyć żałobę po stracie.
Ja po pierwszym poronieniu myślałam że oszaleje , bardzo ciężko mi było. Ale z czasem wyplakalam sie, wykrzyczalam-to pomaga.
Teraz juz inaczej podchodze do utaty malenstwa. Juz szukam zajec aby "zajac glowe", a poplakac ide na cmentarz lub wieczorem do poduszki.
Ważna jest rozmowa z mężem,ja mam wsparcie. Tlumacze ze mnie strata malenstwa bardziej dotknela,bo fizycznie czułam synka,a teraz jestem"pusta" w środku. Mężczyzna trzeba tłumaczyć, niechca się domyślać, a jak wiedzą co i jak inaczej myślą o nas kobietach-przynajmniej w moim przypadku to pomaga i my bardzo sie zblizylismy do siebie po kazdej stracie dzieciatka.
Ja przestałam brać bromergon po 1,5 tyg. Zle się po nim czułam. Ale laktacja się nie rozwinęła.
Przykre i raniące co nas spotkało. Teraz czekamy na zielone światło u lekarzy.
Pamiętaj że już jesteś MAMĄ- marne pocieszenie,bo być mama to tulić,karmić,całować..... Ale tak jest,jedno serduszko miałaś pod swoim sercem. Na pewno Ci ciężko,tym bardziej że to pierwsza ciąża,ale pozwól sobie przeżyć żałobę po stracie.
Ja po pierwszym poronieniu myślałam że oszaleje , bardzo ciężko mi było. Ale z czasem wyplakalam sie, wykrzyczalam-to pomaga.
Teraz juz inaczej podchodze do utaty malenstwa. Juz szukam zajec aby "zajac glowe", a poplakac ide na cmentarz lub wieczorem do poduszki.
Ważna jest rozmowa z mężem,ja mam wsparcie. Tlumacze ze mnie strata malenstwa bardziej dotknela,bo fizycznie czułam synka,a teraz jestem"pusta" w środku. Mężczyzna trzeba tłumaczyć, niechca się domyślać, a jak wiedzą co i jak inaczej myślą o nas kobietach-przynajmniej w moim przypadku to pomaga i my bardzo sie zblizylismy do siebie po kazdej stracie dzieciatka.
Wiem kochana ze jestem mamą, zawsze będę o nim myśleć, ale właśnie to mnie też boli ze go nie przytulę, nie wychowam, nie będę mogła patrzeć jak rośnie, na zawsze pozostanie w moim sercu i nigdy o nim nie zapomnę. Jest mi przykro że nie mogę mu pokazać świata, ale mam nadzieję że tam gdzie jest jest mu teraz dobrze. Ja płakałam pierwszy tydzień praktycznie cały czas, teraz też szukam sobie zajęcia ale są chwile gdzie momentalnie zalewam się łzami, na początku nie rozmawiałam na ten temat z nikim przez gardło nie potrafiło mi to przejść, teraz jest trochę lepiej, powiedziałam najbliższym, nadal zalewam się łzami ale powoli dochodzi do mnie to wszystko i już płaczę mniej. Narzeczony mnie bardzo wspiera od samego początku, rozumie mnie, słucha i stara się pomóc. Ciężko mi czasem jak jest w pracy a mnie dopada taki dół ale wtedy też zawsze jest pod telefonem. Widzę że on też bardzo to przeżywa, faktycznie zbliżyło to nas, wkoncu zostaliśmy wspólnie rodzicami.
 
Do góry