reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czas po poronieniu na kolejną ciążę.

Nie wiem czy jesteś po in vitro ale to bardzo trudna i męcząca droga . Organizm jest faszerowany ogromnymi dawkami hormonów - nie wspomnę już o sztucznym cyklu . Nasze ciało potrzebuje czasu żeby wszystko od nowa się unormowało , uregulowało i było tak jak byc powinno .
Tez dużo czytałam ale 90 % artykułów mówi ze bezpiecznie jest odczekać 2-3 miesiące . Ale tu bardziej sugeruje się tym co mówi lekarz z kliniki i lekarka prowadząca . Najzwyczajniej nie zrobią mi transferu wcześniej - wiec coś w tym jednak jest …
Lepiej dmuchać na zimne, to jasne.
Myślę, że podejście po naturalnych ciążach też jest na pewno nieco inne niż po przejściach z IVF. I od strony lekarskich sugestii - i ze względu na wcześniejsze leczenie właśnie.
Z drugiej strony - sporo jest przypadków naturalnych ciąż właśnie po takich przejściach... 🤷‍♀️
U nas wiem, że data transferu wiąże się raczej z kolejką niż z medycznymi względami ;-), ale cóż - i tak nie ma wyjścia. Liczę bardzo na luty...
 
reklama
@Coffe88 Jasne - ja też bym słuchała lekarzy. Tylko bardziej dziwi mnie tak drastycznie różne ich podejście. I trzymam kciuki za kolejne podejście!
 
Dla mnie tłumaczono, że w przypadku ustania krwawienia wewnątrz jest zagojone. Spotkałam się też z pojęciem scratchingu endometrium. Można poczytać czym dokładnie jest. Łyżeczkowanie ma mieć podobne właściwości. Dlatego jest coraz więcej przesłanek aby nie czekać po poronieniu, które zakończyło się łyżeczkowaniem. Jedynym przeciwwskazaniem jest stan psychiczny i gotowość kobiety. Dla mnie było bardzo ważne aby wypełnić pustę, także my podjęliśmy próby zaraz po tym, jak usłyszałam że nie ma przeciwskazań.
Przy IVF pojęcie scratchingu rzeczywiście często powraca...
Ale z drugiej strony sama nie wiem, jaki typ łyżeczkowania miałam, bo czytałam też, że najnowsze metody właściwie niewiele mają wspólnego z "łyżeczkowaniem", bardziej z "ewakuacją" zarodka bez większej ingerencji...
Co do stanu psychicznego - w sumie nie mam czasu na bycie niegotową, więc najchętniej działałabym od razu ;-)
 
Ja się mega boje wogole zajść teraz w ciąże … raz ze No łyżeczkowanie , dwa u mnie niedrożne jajowody ale ciąże pozamaciczna naturalna miałam właśnie w jajowodzie i niestety po niej musiałam odczekać 6 miesięcy bo byłam leczona metotreksatem . I właśnie boje się kolejnego odwleczenia w czasie, kolejnego hospitalizowania , leczenia , zabiegu ☹️jak by się coś przydarzyło . Niestety czas działa na nasza nie korzyść ☹️
Tak jak napisałam wcześniej . Jak już urodzę i dzieciątko będzie przy mnie to wtedy nie będę się pilnować 😂 póki co ryzykować nie chce 😉
W lutym podjade sobie do kliniki . Transfer planuje w marcu - ale zobaczymy tez jak okres będzie teraz wyglądał bo zamierzam podejść na cyklu naturalnym .
Rozumiem... Staram się nie myśleć o tym, ile czasu spędza się w szpitalu, na zabiegach, na leczeniu - podczas gdy reszta kobiet po prostu prowadzi normalne życie rodzinne i zwyczajnie ma dzieci... Czasem nawet wydaje mi się, że zaliczam to wszystko, i jestem w trybie niemyślenia "o wczoraj", bo przecież trzeba iść do przodu i działać!
Trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się tak, jak chcesz!
 
Lepiej dmuchać na zimne, to jasne.
Myślę, że podejście po naturalnych ciążach też jest na pewno nieco inne niż po przejściach z IVF. I od strony lekarskich sugestii - i ze względu na wcześniejsze leczenie właśnie.
Z drugiej strony - sporo jest przypadków naturalnych ciąż właśnie po takich przejściach... 🤷‍♀️
U nas wiem, że data transferu wiąże się raczej z kolejką niż z medycznymi względami ;-), ale cóż - i tak nie ma wyjścia. Liczę bardzo na luty...
Dokładnie .
Ojjj tak wiem . Nie mało takich cudaków się już urodziło z mamusiek które nie miały niby szans na naturalna ciąże , oczywiście ze to się zdarza … tez o tym myslalam ale póki nie będę miała dzieciątka jednego na ziemi zawierzam wszystko w in vitro i w pozostałe zarodki - wiecej procedur nie planuje 😉
Co oczywiście nie oznacza ze musisz mieć identyczne nastawienie 👍 oby się Wam udało zostać rodzicami jak najszybciej ✊🏻✊🏻✊🏻✊🏻✊🏻🫶
 
Rok temu w grudniu poronilam samoistnie ciaze w 7 tygodniu. Oczyscilam sie sama. Wszystko bylo ok. Dostalam zielone swiatlo, ale chcialam poczekac. Odczekalam miesiac ze staraniami. Udalo sie za pierwszym razem.
 
Dokładnie .
Ojjj tak wiem . Nie mało takich cudaków się już urodziło z mamusiek które nie miały niby szans na naturalna ciąże , oczywiście ze to się zdarza … tez o tym myslalam ale póki nie będę miała dzieciątka jednego na ziemi zawierzam wszystko w in vitro i w pozostałe zarodki - wiecej procedur nie planuje 😉
Co oczywiście nie oznacza ze musisz mieć identyczne nastawienie 👍 oby się Wam udało zostać rodzicami jak najszybciej ✊🏻✊🏻✊🏻✊🏻✊🏻🫶
A ile masz zarodków?
My w sumie nie mamy zdiagnozowanego konkretnego problemu, więc nigdy nic nie wiadomo, chociaż w cuda nie wierzę ;-)
Ale mam w swoim otoczeniu widok na rezultat takiego naturalnego cudu, po wielu latach IVF; koleżanka usłyszała, że nie ma szans na naturalną ciążę ze swoim mężem (podczas procedury nie dochodziło do zapłodnienia w ogóle), wreszcie się udało, urodziła córkę, a potem... trochę przytyła ;-) Odkryła naturalną ciążę w 4. miesiącu...
Dzięki za dobre słowo w każdym razie:-)
 
Rozumiem... Staram się nie myśleć o tym, ile czasu spędza się w szpitalu, na zabiegach, na leczeniu - podczas gdy reszta kobiet po prostu prowadzi normalne życie rodzinne i zwyczajnie ma dzieci... Czasem nawet wydaje mi się, że zaliczam to wszystko, i jestem w trybie niemyślenia "o wczoraj", bo przecież trzeba iść do przodu i działać!
Trzymam kciuki, żeby wszystko ułożyło się tak, jak chcesz!
A ile masz zarodków?
My w sumie nie mamy zdiagnozowanego konkretnego problemu, więc nigdy nic nie wiadomo, chociaż w cuda nie wierzę ;-)
Ale mam w swoim otoczeniu widok na rezultat takiego naturalnego cudu, po wielu latach IVF; koleżanka usłyszała, że nie ma szans na naturalną ciążę ze swoim mężem (podczas procedury nie dochodziło do zapłodnienia w ogóle), wreszcie się udało, urodziła córkę, a potem... trochę przytyła ;-) Odkryła naturalną ciążę w 4. miesiącu...
Dzięki za dobre słowo w każdym razie:-)
taaaak sporo takich pięknych historii się przez forum przewinęło 😍
Dają nadzieje i wogole 😍

Wiesz mam jeszcze 4 zarodki niby wszystkie 6 były pięknie morfologicznie bo 5.1.1 , przy ostatnim transferze Pani embriolog się zachwycała jaki super zarodek , jak ładnie się podzielił … a finalnie puste jajo … z tym ze żadnego genetycznie nie badałam . Pamietam ze u Ciebie jak nie ma wskazań to tez nie badają…

Cuda się zdarzają ja w nie mocno wierze ♥️
 
Nie wiem czy jesteś po in vitro ale to bardzo trudna i męcząca droga . Organizm jest faszerowany ogromnymi dawkami hormonów - nie wspomnę już o sztucznym cyklu . Nasze ciało potrzebuje czasu żeby wszystko od nowa się unormowało , uregulowało i było tak jak byc powinno .
Tez dużo czytałam ale 90 % artykułów mówi ze bezpiecznie jest odczekać 2-3 miesiące . Ale tu bardziej sugeruje się tym co mówi lekarz z kliniki i lekarka prowadząca . Najzwyczajniej nie zrobią mi transferu wcześniej - wiec coś w tym jednak jest …
U mnie przy naturalnej ciąży, także procedury na pewno się różnią. W przypadku in vitro podejrzewam, że jest dużo więcej obostrzeń.
Przy IVF pojęcie scratchingu rzeczywiście często powraca...
Ale z drugiej strony sama nie wiem, jaki typ łyżeczkowania miałam, bo czytałam też, że najnowsze metody właściwie niewiele mają wspólnego z "łyżeczkowaniem", bardziej z "ewakuacją" zarodka bez większej ingerencji...
Co do stanu psychicznego - w sumie nie mam czasu na bycie niegotową, więc najchętniej działałabym od razu ;-)
Też nie mam pojęcia, jaki typ łyżeczkowania miałam. Przyznam, że nie wiedziałam, że są różne typy… jedyne, czego po łyżeczkowaniu się bardzo obawiałam to uszkodzenia szyjki i jej osłabienia. Ale nic takiego nie miało miejsca.

Co do gotowości to u mnie było podobnie. Po stracie wylądowałam u psychologa. Ale pani psycholog tylko potwierdziła, że szybkie podjęcie kolejnej próby było najlepszym wyjściem w moim przypadku.

Bardzo mocno trzymam za Was kciuki!
 
reklama
taaaak sporo takich pięknych historii się przez forum przewinęło 😍
Dają nadzieje i wogole 😍

Wiesz mam jeszcze 4 zarodki niby wszystkie 6 były pięknie morfologicznie bo 5.1.1 , przy ostatnim transferze Pani embriolog się zachwycała jaki super zarodek , jak ładnie się podzielił … a finalnie puste jajo … z tym ze żadnego genetycznie nie badałam . Pamietam ze u Ciebie jak nie ma wskazań to tez nie badają…

Cuda się zdarzają ja w nie mocno wierze ♥️
Ja niestety nie znam i nie poznam klasy swoich... Ale w moim wieku mogę sobie łatwo obliczyć ;-)
U nas generalnie w ogóle nie badają, trzeba naprawdę zakwalifikować się do zupełnie "innego" in vitro, z tzn. ścieżką diagnostyki preimplantacyjnej... Ale to wyłącznie na podstawie złych wyników kariotypów.
 
Do góry