reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czuję się jak złą mama i potrzebuje wsparcia

O nic mi nie chodzi. Chcesz to mogę Ci opowiedzieć jak wczoraj smażyłam i robiłam naleśniki. Najpierw córka patrzyła się i jadła chrupka w foteliku do karmienia. Potem jeszcze chwilę patrzyła się jak zaczęłam smażyć, ale jej się znudziło. Mam w kuchni kojec z zabawkami. Wsadziłam ją do kojca. Pobawiła się 10 minut i zaczęła się niecierpliwić. Wyjęłam jej plastikowe miski, durszlak, łopatkę żeby miała nowość. Tym się pobawiła dłużej, bo jakieś 15 minut. Przez ten czas zdążyłam do końca dosmażyć naleśniki na dwie patelnie, zrobić ser i kilka zawinąć. Zaraz musiałam znowu ją wyjąć i chodziła i otwierała szafki. To sprzątałam na raty po gotowaniu i zawijałam naleśniki i zerkałam na nią. Naczynia do zmywarki włożyłam jak mąż wrócił i posprzątałam do końca.

Każda moja czynność jeśli oczywiście córka nie śpi, jest robiona ma raty. Inaczej się nie da. Przekładam córkę z miejsca na miejsce i
organizuje jej nowe atrakcje (wspomniana miska). Puszczam muzykę, bo lubi tańczyć. Cały czas z nią rozmawiam, opowiadam co robię, zadaję jej pytania, na które wiem, że odpowiada, np. Gdzie jest tata? Itp.
Dzięki. To widzę że podobnie. Jedyna różnica jest taka że mój zazwyczaj olewa to, co mu daję do zabawy.
 
reklama
Ja robię to co muszę i to, co jestem w stanie, z młodym na rękach. Reszta rzeczy czeka, aż mąż skończy pracę i potem się wymieniamy.

Jezeli wiem, ze będę gotować, to wieczorem poprzedniego dnia, albo rano przed pracą męża szykujemy pólprodukty tak, zeby potem nie trzeba bylo robic nic, do czego potrzeba dwoch rąk.

Dla mnie to, że nie mogę robic nic nie oznacza, że cały dzień nie sikam i nie jem 🤷‍♀️ ale ze te czynnosci są utrudnione 😅
U nas podobnie.
Z sikaniem problemu nie ma, bo w łazience jest mnóstwo ciekawych rzeczy i młody chodzi tam ze mną. Jem, no bo jeść trzeba, on też musi dostać jedzonko. Dłuuuuuugo musiałam robić wszystko z nim na rękach, ostatnio mniej o to woła. Zawsze mu mówię, że potrzebuję mieć teraz dwie ręce, że nie mogę, że za chwilę itd. To skutkuje na moment, ale on się w tym czasie nakręca.
Czasem po prostu nie reaguję, on jęczy, ja jem, no bo co mam zrobić.
 
Ja niestety nie mogą sobie pozwolić na robienie wszystkiego jak mąż wróci lub w weekend. Mój mąż pracuje czasem 8 godzin, a czasem 14 i wraca jak córka śpi, poza tym bardzo często pracuje w soboty więc po prostu muszę...
Ale ja pisałam wcześniej, ze robię tak, bo mam na to warunki i możliwości. Gdybym miala starsze dziecko i musiała je jeszcze zaprowadzić do placówki albo nie mialabym pomocy z zadnej strony, to wszystko mialabym ułozone inaczej. Chocby to, ze pewnie poszłabym w stronę cateringu zamiast gotowania, bo sniadania to do tej pory nie jestem w stanie zrobić w spokoju.

Kazda z nas dziala z tym, co ma.

U nas podobnie.
Z sikaniem problemu nie ma, bo w łazience jest mnóstwo ciekawych rzeczy i młody chodzi tam ze mną. Jem, no bo jeść trzeba, on też musi dostać jedzonko. Dłuuuuuugo musiałam robić wszystko z nim na rękach, ostatnio mniej o to woła.
Mój jeszcze nie chodzi, to albo ręce albo mata.
 
Ok, ja odpadam, bo mam wrażenie, że cokolwiek nie napiszę, to i tak zaraz zostanie odebrane źle. Moim zdaniem ta cała afera zaczęła się od tego, że część absolutnie nie chce rozstać się z dzieckiem i nazwała to "nic nie mogę zrobić", a część rozstaje się z dzieckiem i wzięła dosłownie to nieszczęsne "nic". Po drodze klasycznie zrobiło się nieprzyjemnie, bo przecież nie da się tu inaczej jeśli w grę wchodzą tematy takie jak metody wychowawcze, aborcja, antykoncepcja, karmienie czy poród.

Ja ze swej strony chciałabym napisać, że naprawdę głęboko i szczerze żałuję, że dałam się w to wciągnąć. Bzdetna, nic nie wnosząca dyskusja zakończyła się równie klasycznie jak zaczęła, czyli od próby udowodnienia kto ma gorzej, kto lepiej sobie z tym radzi, po drodze wrzucając kilka pasywnych agresywnych tekstów, żeby łatwo można było się potem wymigać i zapytać "ale po co się tak denerwujesz od razu?".

Też mam wrażenie, że tu nie pasuję, zresztą już mi to pisano wprost. Trzymajcie się.
 
Ok, ja odpadam, bo mam wrażenie, że cokolwiek nie napiszę, to i tak zaraz zostanie odebrane źle. Moim zdaniem ta cała afera zaczęła się od tego, że część absolutnie nie chce rozstać się z dzieckiem i nazwała to "nic nie mogę zrobić", a część rozstaje się z dzieckiem i wzięła dosłownie to nieszczęsne "nic". Po drodze klasycznie zrobiło się nieprzyjemnie, bo przecież nie da się tu inaczej jeśli w grę wchodzą tematy takie jak metody wychowawcze, aborcja, antykoncepcja, karmienie czy poród.

Ja ze swej strony chciałabym napisać, że naprawdę głęboko i szczerze żałuję, że dałam się w to wciągnąć. Bzdetna, nic nie wnosząca dyskusja zakończyła się równie klasycznie jak zaczęła, czyli od próby udowodnienia kto ma gorzej, kto lepiej sobie z tym radzi, po drodze wrzucając kilka pasywnych agresywnych tekstów, żeby łatwo można było się potem wymigać i zapytać "ale po co się tak denerwujesz od razu?".

Też mam wrażenie, że tu nie pasuję, zresztą już mi to pisano wprost. Trzymajcie się.
Masz dużo racji. Wiele takich wątków obserwuję na forum i zazwyczaj się nie udzielam, bo mi szkoda nerwów. Nie wiem dlaczego te dyskusje nie toczą się w neutralnym tonie. A już największe 💩burze są w wątkach o L4 🤷‍♀️
Staram się, ale też nie zawsze mi się udaje zachować spokój.

Czuję, że piszesz też o mnie. Może nie mamy wspólnego flow - bywa i tak. Trzymaj się.
 
U mnie wygląda podobnie. Odkurzamy często, ale zwykle robi to mąż w przerwie pracy (pracuje zdalnie), gdy ja jestem z młodszym dzieckiem w mojej pracy. Bo mój syn uwielbia wyłączać i włączać odkurzać, więc z nim trudno to robić. Obiad robię wieczorem na następny dzień, gdy mąż bawi się z dziećmi. Pranie robi mąż, ja je chowam w szafie, tyle z dziećmi nie mam problemu zrobić. Kurze ścieramy w weekend, ale w tygodniu też jak któreś ma chwilę, to jakieś pomieszczenie przetrze, innego dnia inne. Zmywarkę ogarniam już po gotowaniu, na noc, gdy dzieci śpią. Bo syn uwielbia mi pomagać wyciągać naczynia, niezależnie czy są tam czyste, czy brudne rzeczy. Ale jak mam bardziej czasochłonne sprzątanie (mycie okien np.), to wyganiam męża z dziećmi z domu i sprzątam. Oczywiście że mogłabym te wszystkie czynności wykonywać podczas opieki nad dziećmi, ale nie chcę się gonić, szarpać i męczyć. Dlatego wszystkie obowiązki dzielę z mężem, żebyśmy nie czuli się przytłoczeni, a jednak rzeczy były ogarnięte.
 
Ja z dziećmi do 1,5 roku w ogóle nie dawałam sobie rady z obowiązkami domowymi. Pierwsze dziecko ciągle chciało na rękach, a jak nie na rękach - to przy mamie. Póki nie zaczęło siedzieć, w wieku 9 miesięcy, to była tragedia zrobić coś z nim w kuchni - nie chciałam trzymać w krzesełku do karmienia za długo, a na wiele więcej nie mam miejsca. Sam w pokoju nie zostawał bez potrzeby, bo był płacz niesamowity, a ja tego nie chciałam. Czyli gotowałam na drzemkach synka, albo jak mąż kończył pracę.
Jak się córka urodziła to synek miał 1,5 roku. Ona jest zupełnie inna - nie potrzebowała tak kontaktu. Nawet w szpitalu zachowywała się inaczej (ona spała, synek płakał), więc nikt mi nie wmówi, że to kwestia wychowania. Ale i tak było ciężko coś zrobić, bo zajmowałam się na zmianę jednym dzieckiem i drugim - dom był w rozsypce i czekał, aż mąż skończy pracę.
A teraz? Dzieciaczki większe, ale nadal jest mi trudno coś z nimi zrobić. Nadal mają dni, że ze sobą to się tylko kłócą i wołają rodzica na pomoc albo do towarzystwa. W te dni albo mi się uda zaangażować ich w obowiązki, albo obowiązki czekają na lepsze dni, a my jemy zamówioną pizzę albo pierogi z mrożonki.
 
Ja niestety nie mogą sobie pozwolić na robienie wszystkiego jak mąż wróci lub w weekend. Mój mąż pracuje czasem 8 godzin, a czasem 14 i wraca jak córka śpi, poza tym bardzo często pracuje w soboty więc po prostu muszę...

Wiesz ja też nie mogę sobie na pewne rzeczy pozwolić (nie chcę wchodzić w szczegóły na publicznym) i niestety mam takie momenty, że moje dziecko wyje wtedy jak opętane (te 3 miesięczne) albo mówię niezbyt miłe rzeczy (temu 9 letniemu) ale nie czuję się z tym okej i bardzo bym chciała mieć możliwość nie robić tego w ten sposób więc ograniczam to do minimum.
Ale tu jednak gdzieś wcześniej padło to w kontekście trochę metody wypłakiwania więc ja rozumiem, że to dla @Lady Loka nie jest okej bo dla mnie też nie.

No i jeszcze JA np. uważam, że dzieci nas potrzebują tak naprawdę przez bardzo niedługi czas więc człowiek się zdąży jeszcze odchamić
 
Dziękuję za ten wątek. Miałam ochotę założyć podobny, wypłakać się.
Ja mam dwójkę dzieci, synek 4 latka i córka 2,5. Ostatnio przechodzimy maraton chorób (przeziębienie, ospa, grypa typu A - oczywiście po kolei). Ja też przeszłam grypę, 5 dni gorączka powyżej 38,5 stopnia, dopiero dochodzę do siebie - z zapaleniem zatok po grypie. Przez to spędzamy cały czas w domu, dzieci marudne, ja nie mam siły. Na początku przyjeżdżała moja mama - do dzieci chorych na ospę, ale jak wyszło, że grypa, to przestała przyjeżdżać. Ja wtedy wzięłam urlop, później opiekę na nich. Ale za późno - moi rodzice też się zarazili.
Mam dosyć. Dzieci się biją i kłócą. Jeszcze córka się dzieli z bratem, jest zazwyczaj miła. Ale synek? Tylko ją zobaczy i złośliwe uwagi w stylu "wyrzucę do kosza Twoją zabawkę", jęczy, płacze, krzyczy na nas wszystkich, wyrywa jej jego rzeczy (sam bawiąc się jej zabawkami). Ja już też zaczęłam krzyczeć, bo córka ucieka do mnie kilkanaście razy z płaczem, że coś jej brat zrobił. Chodziliśmy do psychologa, mamy zalecenia pracy z synkiem - których głównym aspektem jest spokój rodzica. A ja już nie wytrzymuję. Z tymi złośliwościami, z jękami od razu po obudzeniu się, z marudzeniem. Sama nie mam siły, mam ciągłe zawroty głowy - ale staram się z nimi bawić, gotuję dla nich, sprzątam. Tylko że mi się już nie chce, gdy ja ostatkiem sił robię obiad, oni wywalają i się kłócą, nawet później nie próbując obiadu i krzycząc o czipsy (nie dostali). Jak mąż kończy pracę, to zamiast się pobawić z tatą, to jest ryk "ja chcę do mamyyyyyyyyyyy" - a mama chce odpocząć. Jak mają się położyć ze mną, to poleżą minutę i po mnie skaczą. Przez to ja krzyczę, nie mam cierpliwości. Córkę mam złotą - ona mimo wszystko nie traci dobrego humoru. Czasem krzyczy o coś, jak to dwulatka, ale nigdy złośliwie - tak jak brat. Ale do synka cierpliwości już nie mam wcale. Właśnie wyłączył siostrze audiobooka, bo on już nie chce słuchać... I córa w płacz.
Ja mam podobnie. To jakaś udręka. Starsza ma ponad 4 lata i zabiera dosłownie półtorarocznej siostrze wszystko l, mało tego że nie daje jej się bawić jej zabawkami to jeszcze do zabiera małej zabawki, ciągle siedzi w domu rzadko chodzi do przedszkola, bo też przynosi różne infekcje, obecnie mieliśmy zapalenie ucha. Zarywam noce córka nie chce spać albo budzi się nie wiadomo o co chodzi, w ciągu dnia chodzę jak zombie a teraz obecnie piję kawę i objadam się słodyczami bo czuję że mi cukier spadł, zdarza mi się również nakrzyczeć na starsza córkę. Boję się że ona odwróci się ode mnie, był nawet klaps którego żałuję do tej pory. Wczoraj to na przykład już nie wytrzymałam i myślałam że wyjdę z domu i po prostu nie wrócę. Czy wy też macie tak że starsze dzieci się was kompletnie nie słuchają są złośliwe pyskują i mają generalnie wszystko gdzieś?. U nas po urodzeniu młodszej jest po prostu jakaś masakra córka starsza jest bardzo ambitna bardzo inteligentna ale tak nami rządzi manipuluje dosłownie wszystkimi i umie nas zrobić w konia że już po prostu do niej siły nie mamy kiedy to minie. Bywają takie wieczory i dni że ja się nawet nie mam siły umyć, czuję że w nocy w ogóle nie było a dni się w ogóle nie kończą. Kocham swoje dzieci nad życie wiem że one kochają mnie ale mam wrażenie że się wypaliłam jako matka 😓🥹
 
reklama
@Malina126 @GwiazdaMuzykiPop - nie jesteście same ! Ja uważam tak jak wy, chociaż mam bardzo wymagające dziecko, o matko i to jak bardzo! Mam posprzątane, ugotowane i mam zaopiekowanego partnera 😁 poza tym pracuję, a Mała nauczyła się, że w żłobku jest fajnie 😁 można, można... Jak się tylko nie szuka wymówek 😇.
Ahhhh... Teraz wylejcie na mnie hejt, o tak, bo nie wiem nic o życiu 🤣
 
Do góry