Zgadzam się w pełni, najważniejsza jest miłość i jest też tak, że istnieje pewna grupa kobiet (z pewnych danych danych szacunkowych wyczytałam, że to ok 1% populacji), która w ogóle nie będzie miała pokarmu, jakaś część może z wytwarzaniem mleka mieć problemy :-(. Taki jest ten piękny świat i całe szczęście dzieci tych pań mają współcześnie świetny start i pokarm sztuczny, ale podany z taką samą miłością. Tylko czy nie macie wrażenia, że o karmieniu mówi się dużo albo w konwencji "karmić, karmić i jeszcze raz karmić piersią", ale jak pojawią się kłopoty to dobrych rad jakoś robi się mało, a jak dziecko skończy pół roku to już nawet w ogóle nie ma sensu kontynuować, albo z drugiej strony: biadolenie, że otacza nas "terror laktacyjny" a przecież butelka to najlepsze co się może przytrafić każdej kobiecie i jej dziecku. I niestety niepotrzebnie dochodzi na polu karmienia dzieci do niepotrzebnych zatargów, a przecież można się wspierać i wymieniać doświadczeniami, Zwłaszcza, że nie wszystkie z nas mają mamy i babcie, które mogą pomóc w karmieniu piersią, a to baaaardzo ważne. Nie wiem czy rozglądałyście się w swoim otoczeniu po koleżankach/sąsiadkach. Ile mam karmi piersią choćby i do tego 6tego miesiąca? Nie mam zamiaru się przechwalać, bo to nie o to tu chodzi, ale wśród moich znajomych i sąsiadów na 7 znanych mi kobiet mających kilkumiesięczne dzieci jeszcze jedna oprócz mnie karmi(ła) dziecko większe niż trzymiesięczne. Kurcze o czymś to świadczy. Może ja żyję w jakiejś enklawie butelkowej, ale słucham opowieści moich znajomych i przewijają się właściwie te same historie: "w szpitalu pielęgniarki zaczęły dokarmiać"," miałam za mało pokarmu", "moje dziecko chciało ssać co godzinę- miałam chudy pokarm", "położna sprawdzała mi ilość pokarmu poprzez ściśnięcie sutka i było go mało" (! słyszałam i widziałam na własne oczy leżąc po porodzie w szpitalu), moje dziecko denerwowało się przy piersi, i uwierzcie mi tak w kółko
Spędziłam wiele godzin wieczorami kiedy moja mała spała, żeby szukać w internecie jakiś wiarygodnych informacji, jak utrzymać laktację, co to są kryzysy laktacyjne, skoki rozwojowe blablabla i cały czas wraca do mnie pytanie: czemu na miłość boską nie usłyszałam o tym w szkole rodzenia? Czemu z jednej strony ciągle wszyscy pytają jak karmimy, zapewne złowrogo i oceniająco patrzą jeśli okazuje się, że butelką, a tak mało jest dookoła pomocy dla mam które mają problemy z wykarmieniem maluszka? Czemu nikt nam nie mówi jak poznać, że naszym dzieciom nie dzieje się krzywda, jak poznać że mają wystarczającą ilość pokarmu, a głównym zmartwieniem wszystkich dookoła kiedy dziecko tylko zapłacze jest to czy ono przypadkiem nie jest głodne? Nie wiem czy macie podobne doświadczenia i obserwacje jak ja, ale mnie to zwłaszcza na początku doprowadzało do szału: byłam niepewna tego czy moje dziecko najada się wystarczająco, a cały czas słyszałam zza ramienia: a może jest głodna? Daj jej jeść, znowu je? Bardzo często je. Czy to często nie jest początek problemów? Obserwując moje znajome mogę śmiało powiedzieć, że tak, często to właśnie zasiewa w mamach niepewność i przynosi kłopoty.
Magnez1 i
Beata26, nie wiem jak było w waszym przypadku, ale jak same zauważyłyście karmienie piersią obrosło w wiele głupich i szkodliwych mitów, a pomocy w konkretnych kłopotach jak na lekarstwo. Pozdrawiam, życzę zdrówka i pełnych brzuszków wszystkim maluszkom!