Hejka!
kilolku pytasz jak obiektywnie oceniam takie ośrodki! no więc jest opieka na pewno! są pielęgniarki, lekarze, opiekunki! jest rehabilitacja! na pewno ludzie mają zapewniony tzw. wikt i opierunek! tyle, że nie wiem czy moje sumienie by zniosło oddać mamę/tatę/kogoś bliskiego do ośrodka ? po prostu mam taki charakter. co innego gdy osoba sama tego chce (mam kliku takich pacjentów!) są szczęśliwi, że są u nas, bo po śmierci męża/żony , usamodzielnieniu się dzieci czuły się bardzo samotne. nie potrafiły sobie poradzić z ciszą panującą w mieszkaniu! akurat do nich rodziny przychodzą bardzo często! ale to są ludzie zupełnie sprawni umysłowo i fizycznie też i na palcach dwóch rąk mogę tych ludzi policzyć! w większość są to niestety ludzie oddawani bo "przeszkadzali" w domu! i jeszcze są okłamywani, że idą tu na tydzień/dwa/miesiąc, że tylko na rehabilitację, ze to taki szpital :-( a potem jest tak jak napisała martolinka umierają w oknie albo przy drzwiach wejściowych - dosłownie :-( i mamie Marty się nie dziwię, bo moja psychika też tego nie wytrzumuje :-(i tak sie zastanawiam czy zachowanie szefowej nie jest dla mnie tylko pretekstem?
kilolku pytasz jak obiektywnie oceniam takie ośrodki! no więc jest opieka na pewno! są pielęgniarki, lekarze, opiekunki! jest rehabilitacja! na pewno ludzie mają zapewniony tzw. wikt i opierunek! tyle, że nie wiem czy moje sumienie by zniosło oddać mamę/tatę/kogoś bliskiego do ośrodka ? po prostu mam taki charakter. co innego gdy osoba sama tego chce (mam kliku takich pacjentów!) są szczęśliwi, że są u nas, bo po śmierci męża/żony , usamodzielnieniu się dzieci czuły się bardzo samotne. nie potrafiły sobie poradzić z ciszą panującą w mieszkaniu! akurat do nich rodziny przychodzą bardzo często! ale to są ludzie zupełnie sprawni umysłowo i fizycznie też i na palcach dwóch rąk mogę tych ludzi policzyć! w większość są to niestety ludzie oddawani bo "przeszkadzali" w domu! i jeszcze są okłamywani, że idą tu na tydzień/dwa/miesiąc, że tylko na rehabilitację, ze to taki szpital :-( a potem jest tak jak napisała martolinka umierają w oknie albo przy drzwiach wejściowych - dosłownie :-( i mamie Marty się nie dziwię, bo moja psychika też tego nie wytrzumuje :-(i tak sie zastanawiam czy zachowanie szefowej nie jest dla mnie tylko pretekstem?