reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze miłosne historie...

reklama
wszystkie historie niesamowite...
malutka - niesamowite do kwadratu. Wywalczyłaś dosłownie jego życie i jego miłość... Gdyby nie Ty...

Teraz ja w takim razie.

W 2004 roku byłam studentką trzeciego roku Dziennikarstwa, mieszkałam w Warszawie, zajmowałam się takim tam studenckim życiem właśnie. Miałam za sobą już kilka związków, jednak z dzisiejszej perspektywy wiem, że nawet nie zasługiwały na to miano...
We wrześniu wybrałam się do Karpacza na Mistrzostwa Polski Dziennikarzy w Jeździe na Torze Saneczkowym (rynna i te sprawy). Miałam jechać z koleżanką, która ostatecznie nie mogła. Byłam już parę razy na tej imprezie, znałam ludzi, wiedziałam, że będę się dobrze bawić. Byłam tam z tatą, który zna właścicieli tego toru. Jak tylko przyjechaliśmy na miejsce, poszliśmy się przywitać. Z biura wychodził niesamowicie przystojny Facet, nie znaliśmy się ale On powiedział do mnie "cześć". Ja odpowiedziałam i tak się minęliśmy po prostu. Tu mała dygresja - wcześniej byłam w Karpaczu z kimś, z kim się spotykałam w zimie na desce - i wierzcie mi - pamiętałam tego Chłopaka z kasy na "Kolorowej" właśnie. Już wtedy mi się spodobał - szczególnie jego oczy - starałam się nawet zwrócić jego uwagę (bo ten z kim przyjechałam mojej uwagi wart nie był) ale jakoś bez powodzenia ;-) I tak 3-dniowa impreza się rozpoczęła, ja szalałam z moimi znajomymi, Jego straciłam z oczu. Ostatniego dnia, upalnego dnia zresztą, leżałam z grupką znajomych na łące (otaczającej tor) i wtedy patrzę - idzie ON. Jak się później okazało - widział mnie tam i wybrał się na "zupełnie bezsensowny" spacer :-) A że, ja nie należę do najbardziej nieśmiałych - wstałam i zaczęłam iść w Jego kierunku. Krzyknęłam "hej", a on jak w komedii obrócił się żeby zobaczyć czy mówię do Niego czy może do kogoś za nim. Mistrzostwa kończyły się imprezą więc miałam pretekst do rozmowy i zapytałam, czy będzie na niej. On - Rafał powiedział, że nie planował ale teraz zmienił zdanie. Umówiliśmy się wstępnie na wieczór i tyle... Impreza trwała już od 17, dobrze się bawiłam, Rafał miał być koło 20 - patrzę n zegarek 21, a tu jego nie ma. Myślę sobie, normalnie mnie olał. Ale przypomniałam sobie (w czym pomogło winko) że przecież znam jego szefa. Poszłam więc do niego i jakimś pokrętnym sposobem (pożyczyłam od tego Waszego łysego pracownika płytę i zapomniałam oddać) dostałam Jego numer telefonu. Niewiele myśląc, zadzwoniłam i zapytałam czy ma się zamiar w ogóle pojawić :-D Okazało się, że jak na złość w pracy było dużo ludzi i dopiero kończył. Obiecał, że niedługo będzie. Tak się też stało. Przyszedł z kumplem i może z 15 minut trwała nasza "zwykła" znajomość... Zaraz potem nasze rączki się złączyły, pierwsze wspólne zdjęcie mamy już objęci. Poszliśmy zatańczyć - a że była to impreza z gatunku - pan Mietek zapodaje muzę - tańczyliśmy do piosenki Krzysztofa Krawczyka "Bo jesteś Ty..." Do dziś naprawdę uwielbiamy ten utwór :zawstydzona/y: Zakończyliśmy go namiętnym pocałunkiem. Wszyscy naokoło byli w szoku, po pierwsze ze względu na mnie - bo raczej nie planowałam takich klimatów, a większość osób znało mnie tam od małego, a po drugie ze względu na Rafała, który okazał się być synem właściciela toru ;-) w ogóle stroniącym od tego typu imprez. Później już było baaaardzo romantycznie - poszliśmy razem do mojego pokoju hotelowego (jak ja dziękowałam Stwórcy, że moja kumpela nie przyjechała) i... byliśmy bardzo grzeczni. Przytulaliśmy się i rozmawialiśmy całą noc ale do meritum nie doszło ;-) Następnego ranka zakomunikowałam tacie, że zostaję w Karpaczu dłużej i dwie następne noce spędziłam już u Niego. Potem musiałam wrócić do Warszawy i strasznie się bałam co dalej. Ewidentnie się w sobie zakochaliśmy do szaleństwa. Rafał odwiózł mnie na dworzec, i choć normalnie nie należę do milczków (w czym się pewnie już zorientowałyście) to nie mogłam z siebie wykrztusić ani słowa. Na dworcu, podawał mi książkę przez okno w pociągu i ta książka mi wypadła - co potraktowałam jako dobry znak. I miałam rację :-) Tydzień później spędziliśmy cudowny weekend w Kazimierzu, potem kolejny w Łodzi i jeszcze następny w Bielsku-Białej. Następnych już nie było bo ja się przeprowadziłam do Karpacza - do mojego Ukochanego. Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi, praktycznie nic nie ubyło z tego szaleństwa po tych już prawie sześciu latach :-) Teraz spodziewamy się naszego Skarbka, a wcześniej dorobiliśmy się dwóch cudownych piesków - Holly i Dingo. Odkryliśmy wspólne pasje - tzn. miłość do psów, szczególnie tych pokrzywdzonych przez "człowieka" i coś co wcześniej było miłością życia mojego Rafała - a teraz ja się w to włączyłam - czyli Depeche Mode. Jesteśmy wielkimi fanami i na każdej trasie zaliczamy po kilkanaście koncertów w całej Europie...

I tak wyglądały początki mojej Miłości... Mam nadzieję, że nie zasnęłyście przed monitorami, ale jestem pewna, że każda z Was uwielbia opisywać te pierwsze chwile - nie wiem jak Wy, ale ja pamiętam wszystko praktycznie co do godziny.
 
Holly - super historia. Fajnie tak postanowić sobie, że to ten i go zdobyć :-)

a ja też pamiętam doskonale pierwsze dni bycia razem mimo że wcześniej znaliśmy się przecież dobre pół roku :-)
 
swietny temat:) uwielbiam historie milosne :tak: pomyslalam ze i ja sie podziele swoja:-)

to byl rok 2006 cale wakacje przygotowania i egzaminy do wymarzonej szkoly, ktora miala trwac 13 miesiecy a po niej mialam dostac prace i mieszkanie, cud sie stal ze se dostalam bylam na 40 miejscu a dostalo sie tylko 49 osob z 220. poczatek szkoly - wrzesien nauka i jeszcze raz nauka w listopadzie mielismy wiecej weekendow wiec postanowilysmy z kolezanka wybrac sie gdzies na piwko nie pamietam jak to sie stalo ale dolaczylo do nas dwoch kolegow ze szkoly, jeden z nich przystojniak niesamowity wiec jak juz wypilysmy troszke to zalozylysmy sie ktora z nas wroci z nim za reke do szkoly:) zaczelam rozmawiac z drugim chlopakiem, po godzinie zrezygnowalam z zakladu bo oto siedzial przedemna madry spokojny chlopaczek o przeslicznych oczach i cudownym usmiechu to byl P. za jakis tydzien dwa powtorzylismy wypad w wiekszym gronie, bylismy na imprezie gdzie P za duzo wrocil, wrocilismy do swoich pokoi ale p przyszedl do mnie i polozyl sie obok w moim lozku, myslalam ze tak poprostu zeby pogadac ale on bezczelnie wsunal reke pod moja pizame wiec chloptasia zrzucilam z lozka, wiecej nie rozmawialismy, wiedzialam ze on ma dziewczyne zreszta. w styczniu dowiedzialam sie ze P sie zareczyl, ruszylo mnie to bo jego niebieskie oczy przyciagaly mnie jak magnez z drugiego konca korytarza przez te miesiace. w lutym 2007 pod koniec dokladnie ok godz 22 dostalam smsa nasza korespondencja wygladala tak:
- czesc
- kim jestes?
- nie wazne
- albo napiszesz kim jestes albo wogole nie pisz
- dzieli nas 12,5 cm sciany (za sciana spalo 6 chlopakow)
- ktory?
- P
itd itd, jakos poszly te smsy, pisalismy do siebie non stop, pewnego dnia napisalam, ze nie chce tak, ze nie chce nikomu wbijac sie w zwiazek, ze tak nie wolno, ale on nalegal mowil mi ze chce byc ze mna itd ale nie dzialal. pewnej soboty poszlismy na impreze P złapał mnie za reke jak siedzielismy przy stole powiedzialam mu ze albo bedzie ze mna albo nie i niech nie lapie mnie za reke, podzialalo, pojechal do niej i ja zostawil po 8 latach, zostawil swoja narzeczona dla mnie, jestesmy ze soba od kwietnia 2007r po miesiacu mielismy liste gosci na slub i powiadomilismy rodzine (z rodzina meza byly przeboje, niektorzy do tej pory nie utrzymuja z mezem kontaktow bo dziewczyna jezdzila i bzdury gadala na jego i moj temat) moja mama zachodzila sie od smiechu bo ja mialam wtedy 20 lat i po miesiacu bycia z kims dzwonilam do niej i mowilam ze wychodze za maz, slub odbyl sie w listopadzie tego samego roku;-)
 
No to moze i ja napisze jak to bylo.. :)

Jak mialam z 15 lat zaczelam chodzic z M (moim bylym) poznalismy sie przez internet (choc bylismy z tego samego miasta), wtedy myslalam ze to wielka milosc, teraz sie z tego smieje :) Z M bylo raz lepiej raz gorzej.. ale z czasem z przewaga "gorzej". Chlopak mnie oszukiwal, a ja myslalam ze go kocham wiec ciagle wybaczalam.. i tak sie ciagnelo.
Mojego D poznalam w miedzy czasie, siedzialam wtedy duzo na internecie (IRC) na kanale naszego miasta. On duzo sie udzielal i kazdy go lubial, po jakims czasie wiedzialam juz, ktory to on "na zywo" ale nie mialam odwagi zagadac bo wydawal mi sie taki hmm.. ciezko to okreslic.. madry :), nie chcialam palnac przy nim jakiejs glupoty :), jednego dnia zagadal mnie na internecie i umowilismy sie na miescie - ale nie na randke, tylko ze razem pojdziemy do kafejki gdzie byli nasi wspolni znajomi. Pozniej (jak bylismy juz razem) powiedzial mi ze juz wtedy bardzo mu sie podobalam, ale ze mialam M to nie chcial sie wtracac.. ja go lubilam ale nie mialam zadnych romantycznych mysli :).
Moj zwiazek z M nadal trwal i byl coraz bardziej burzliwy, M musial wyjechac do szkoly z internatem wiec widywalismy sie tylko na weekendy, a czasami nawet mniej bo nie znajdowal dla mnie czasu.. ktoregos razu powiedzial mi ze zabardzo jestem w niego zapatrzona i zebym czasami wybrala sie ze znajomymi na piwko albo gdzies, a nie czekala tylko na niego..
W miedzy czasie byla impreza zdaje sie ze andrzejki, moj M byl na niej ze mna, ale jak zwykle ulotnil sie gdzies z podejrzanym towarzystwem i zostawil mnie sama.. ja juz nie mialam sily za nim ganiac i robic awantur wiec go olalam i poszlam sobie tanczyc.. a D byl na tej imprezce DJ :) Zauwazylam ze ciagle sie we mnie wpatruje i usmiecha (on mowi ze to ja zaczelam te usmiechanie).
Po tej imprezce D zaczal do mnie czesciej pisac na internecie.. potrafilismy gadac godzinami. Czasami widzielismy sie tez na zywo, ale przewaznie przypadkowo..
Po jakims czasie posluchalam rady M i zaczelam wiecej udzielac sie towarzysko, dziwnym trafem zawsze jak szlam ze znajomymi na piwko albo spacer.. to byl tam tez D :)
On dawal mi lekko do zrozumienia ze mu na mnie zalezy i ja zaczynalam czuc ze cos wyjatkowego jest miedzy nami.. po piwku ze znajomymi moglam myslec tylko o tym co do mnie powiedzial, albo jak przypadkowo mnie dotknal.. a jak bylismy gdzies w kilka osob, my i tak widzielismy tylko siebie (nasi znajomi oczywiscie to zauwazyli, wiec nie byli bardzo zdziwieni jak zostalismy w koncu para).
Ale zwiazek z M (teraz juz na odleglosc) nadal trwal, zaczelo do mnie dochodzic, jaka jestem glupia, ze daje sie tak traktowac. Zrozumialam ze to co nas laczy to nie jest zadna milosc.. ale ciagle ciezko bylo mi sie z tego zwiazku wyrwac (bylismy juz ze soba ponad 2 lata), mielismy duzo wspolnych znajomych.. martwilam sie ze kazdy sie ode mnie odwroci..
Pewnego razu M jak zwykle cos przeskrobal, pewnie myslal ze przyjdzie do mnie zrobi maslane oczka, da mi kwiatek, a ja jak zwykle mu przebacze.. ale tym razem nie dalam za wygrana powiedzialam mu ze to juz koniec.
Moje obawy co do zostawienia M okazaly sie bezpodstawne, okazalo sie ze kazdy wiedzial jak on mnie traktuje (tylko nikt nie chcial sie wtracac), a jak z nim zerwalam to wszyscy mowili ze dobrze zrobilam, dowiedzialam sie tez o roznych innych rzeczach, ktore wyrabial bedac ze mna.. bylo mi oczywiscie smutno, ale postanowilam ze nie bede juz wiecej marnowac zycia..
Jeszcze tego samego dnia po zerwaniu z M.. zadzwonilam do D zeby mu o tym powiedziec.. zrobilam to calkowicie odruchowo..
Umowilismy sie po kilku dniach na spacer (wczesniej widzielismy sie kilka razy sam na sam, ale zwykle raczej w wiecej osob) i kiedy usiadlam na murku usiadl za mna i mnie przytulil.. (przezywalam to jak glupia w glowie caly czas). Od tamtej pory stalismy sie nierozlaczni.. jeszcze kilka spotkan.. i dalismy sobie pierwszego buziaka.
Spotykalismy sie codziennie, a po jakims czasie zdecydowalismy sie wyjechac razem do Angli, zamieszkalismy razem, a w 2006 zdecydowalismy sie na slub :)
 
Ostatnia edycja:
Elzu - slodka historia... cierpliwy ten Twój D.

Ja powiem Wam, że poełniłam gafę na początku związku z moim Rafałem. Na drugie spotkanie miałam wziąć jakieś swoje zdjęcia, postanowiłam wziąć takie z wakacji w Chorwacji - wiecie - opalona, kostium kąpielowy, ładne widoki ;-) Ale miałam je podzielone na dwie kupki - jedną przeznaczoną do pokazywania - tam tylko ja - a drugą którą chciałam oddać mojemu byłemu bo to z nim tam byłam (a to naprawdę nikt wartościowy jak się okazało) - na nich oczywiście ja z nim. No i stało się - pomyliłam kupki. Więc mój Ukochany został na samym początku uraczony całą serią fotek ze mną całującą innego faceta i takimi tam :-) Zniósł to mężnie.
 
Elzu - bardzo ciekawa historia :) Naprawdę z przyjemnością się czytało :) Kurczę a ile ja mam znajomych kolezanek bliższych i dalszych które właśnie tak jak Ty byłaś, są w toksycznych, zakłamanych zwiazkach... Strasznie się cieszę, ze Ty się z tego wyrwałaś i teraz jesteś szczęśliwa :) :*

holly - też bardzo ciekawa historia... Choc ja mam swoja teorię na "facetów w związkach" i u mnie taki od razu byłby skreślony i to jeszcze zaręczony w 8-letnim związku... Ale jak widac dobrze, ze Ty tego nie zrobiłaś bo teraz jesteś szczęśliwa :) Tak, tak... Nic z życiu nie dzieje się bez powodu :)
 
Kochana, mój nył wolny jak ptak :) pomyliłaś moją historię z kimś innym ;-) Ja też nie lubię wchrzaniania się w związki al iwem, że czasem po prostu to przeznaczenie. W każdym razie - ja wolna, on wolny
 
Moj mąż jest moim drugim mężem. Poznałam go przez GG. Pomyliłam numery i zamiast do koleżanki zaklikałam do niego. Pisaliśmy do siebie po kilka godzin dziennie. Osobiście poznalismy się 17 grudnia 2006 roku-tak się złożyło że nazajutrz miałam sprawę rozwodową.
Już przy pierwszym spotkaniu wiedziałam, że takich ludzi jak on nie ma na świecie wielu. szarmancki, miły i czuły. Ale była jeszcze jedna osoba, której Jacek musiał przypaść do gustu-Mój Synek.
Ale i on po pierwszym spotkaniu był oczarowany i spytał mnie czy Jacek nie mógłby być jego tatusiem już od urodzenia.
W marcu 2008 roku wzięliśmy ślub i dodziś jest nam cudownie i tworzymy kochającą się rodzinkę. Nieznajomi podziwiają nas za to że nasze uczucie z biegiem czasu jest coraz silniejsze a my nie wstydzimy się sobie tego okazywać... :)
 
reklama
holly - faktycznie pomyliłam się :D Przepraszam najmocniej :) :* Mój komentarz dotyczył vanilli ;) Twoja historia gdzieś mi umkneła. Właśnie ją przeczytałam i jest swietna!!! Taka fajna, luźna i romantyczna :) Ciekawe jakby się to wszystko skończyło gdybyś nie była tak odważna i pozbawiona nieśmiałości :D Ciekawe czy ten Twój gagatek by podszedł pierwszy :D
 
Do góry