reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody - relacje

:-):-):-) Ania 31 to troche czasu sie pomeczylas.A balas sie ze do szpitala nie zdazysz na czas:tak:zycze szybkiego dojscia do siebie!!!!!!!!:-):-):-)
 
reklama
Dzięki Mysza! ;-)
Jak na razie, to tylko ja miałam cesarkę.
Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze porody...?:cool2:
 
Anna_ajra ja tez miałam cesarke u mnie ze wzgledu na dwie poprzednie choc duzo nie brakło i sama bym rodziła
 
Jakoś nie mogę się zebrać by opisać mój poród...może tym razem dokończę...:zawstydzona/y:
W środę 30 stycznia oglądała mnie położna w szpitalu i stwierdziła, że od ostatniej wizyty nic się nie zmieniło: 1,5 cm rozwarcia szyjka trochę skrócona. Na razie nie urodzę.:-( Umówiłyśmy się na kolejną wizytę 4 lutego.
Wieczorem tego samego dnia zaczęłam odczuwać nieregularne skurcze i bóle krzyża. Pomyślałam sobie, że nie będę się męczyć tylko wezmę pierwszy raz nospę. Przeszło.
Następnego dnia poczytałam w necie, że w ostatnim miesiącu ciąży nie powinno się brać już nospy bo może spowalniać poród więc wieczorem kiedy znów zaczęły się skurcze już nie wzięłam. Przez całą noc z czwartku na piątek odczuwałam jeszcze niezbyt silne co 30- 40 min skurcze potem co 20 min , 15... Powoli stawały się coraz bardziej bolesne i regularne.Rano, kiedy już dość mocno mnie bolało, postanowiłam zadzwonić do położnej. Powiedziała, że ruch na porodówce duży ale mogę przyjechać. :szok:
Po przyjeździe do szpitala najpierw zbadała mnie inna położna, która stwierdziła, że może i mam skurcze ale przepowiadające bo ciągle nic się dalej nie posuwa ale jeśli chcę to mam zaczekać na swoją położną, która będzie za jakiś czas. Postanowiłam zaczekać, w końcu jechaliśmy te 60 km z nastawieniem na pozostanie w szpitalu...:no:
Po jakichś 40 minutach zjawiła się moja położna, po zbadaniu doszła do wniosku, że wygląda na to, iż wszystko idzie w kierunku porodu - rozwarcie jest na 2 palce a szyjka miękka. No to kamień spadł mi z serca . Zostajemy. Zaczęła się papierkowa robota, potem przebraliśmy się w ubranka szpitalne i na porodówkę. Po lewatywie położna podpięła mnie pod ktg na pół godz. Skurcze nie wychodziły zbyt silne, potem poszłam na 50 min pod prysznic, który miał przyspieszyć akcję. Bóle krzyża i podbrzusza stawały się koszmarne, polewanie wodą nie wiele pomagało, "gryzłam" ściany i zastanawiałam się jak długo jeszcze to wszystko będzie trwało. Po prysznicu pokołysałam się trochę na piłce, potem znów prysznic i badanie rozwarcia . Bóle cholerne a rozwarcie raptem na 3cm, szyjka "trzyma". Dwie położne które były przy mnie mówią, że raczej nic z tego nie będzie... :szok:Mogę zostać na patologii ciąży albo skierują mnie na patologię i wypiszę się na własne żądanie do domu.:no: Leżę na tym koszmarnym łóżku i nie dociera do mnie co one w ogóle mówią, gdzie z takimi bólami na patologię to ja już wolę do domu wezmę znów nospę i może mi przejdzie. ..:zawstydzona/y:Ostatnia kontrola rozwarcia przed decyzją i w tym momencie pękł mi pęcherz płodowy...na szczęście...
Teraz dopiero się zaczęło, skurcze zaczęły się coraz silniejsze i coraz częstsze, dostałam termofor na krocze by łagodził ból ale nie wiele to pomogło, prysznic również się nie sprawdził... :-(Znów kontrola rozwarcia - jest na 5cm, położna stwierdziła, że do 2 godz powinnam urodzić ale już nie wstałam z łóżeczka. Skurcz za skurczem powiększał rozwarcie, w biegu szykowały sprzęt na przyjęcie dzidziusia. Ustawiono mnie w pozycji prawie na siedząco, kilka parć w trakcie skurczy i na świat przyszedł Jaś.:-):-):-)
Niestety nie obyło się bez nacięcia- Jaś rodził się z rączką podniesioną do góry i miał bardzo krótką pępowinę. Gdy tętno zaczęło spadać zdecydowały położne o nacięciu.:no:
Chciałabym może jeszcze kiedyś mieć córeczkę, choć nie wiem czy nie będę już za stara ale póki co nie mam ochoty na kolejny poród....
Do szpitala byłam przyjęta przed 10. Jaś urodził się 15.55 w godz po odejściu wód. Najdłużej trwało wszystko do rozwarcia na 4cm.
 
O MATKO ja nie chcę rodzic!!! Dziewczyny a jak to jest z lewatywą czy to naprawdę takie straszne przeżycie??????
 
dobra, to ja napiszę co nieco o moim porodzie chociaż chyba bez godzin bo nie kontrolowałam tego :) no więc od rana mniej więcej wiecie co się działo. o 10 pojechałam na KTG, zrobili mi, wychodziły mi jakieś regularne skurcze i tętno dziecka coś nie tak. Mój lekarz przyszedł, sprawdził KTG i stwierdził że mam się do szpitala położyć. Przy okazji zrobił badanie i leciutki "masażyk szyjki" żeby przyspieszyć poród. Ja jeszcze wróciłam do domu, zadzwoniłam po Maćka i po 13 pojechałam do szpitala. Przyjmował mnie mój lekarz, zrobił badanie, stwierdził rozwarcie na 3-4 cm i skierował na oddział. Tam nie zdążyłam się rozpakować i zrobili mi KTG sprawdzające. Skurcze miałam, regularnie co 2 minuty, ale jeszcze niezbyt silne. Po KTG mój lekarz zbadał mnie, kolejny masaż zrobił żeby zwiększyć rozwarcie i skierował na porodówkę. Wtedy wysłałam SMS-a do Myszyyy. Zadzwoniłam po Maćka że będę rodzić i żeby przyjechał. No i się zaczęło. Skurcze miałam regularnie co 2 minuty, wydawały mi się dość mocne (zresztą KTG wykazywało że są bardzo mocne) ale w porównaniu z późniejszymi bólami to pikuś :) Maciek przyjechał ok 16:40. Ja byłam po KTG i sobie chodziłam bo rozwarcie nadal było na 4 cm. Mój lekarz co jakiś czas do mnie zaglądał mimo że dyżur na porodówce miała inna lekarka. Pytał się jak się czuję i sprawdzał czy wszystko OK. Ponieważ rozwarcie nie zwiększało się to stwierdził że przebije mi pęcherz. Skurcze już wtedy miałam coraz silniejsze. Wcześniej jeszcze o lewatywę poprosiłam. Przebicie pęcherza było nieprzyjemne bo na skurczu robione. Potem, jak odeszły mi wody to skurcze stały się strasznie bolesne. Zaczęłam płakać i mówić że wolałabym już umrzeć niż czuć ten ból. Były co 1,5 minuty. Okazało się że rozwarcie zwiększyło się tylko do 5 cm. Byłam przerażona, myślałam że to się nigdy nie skończy. Przyszła lekarka i chciała sprawdzić jak moje rozwarcie wygląda podczas skurczu, wsadziła mi rękę i kazała czekać na skurcz. Bóle były okropne, podczas skurczu rozwarcie zwiększyło się do 8 cm ale po skurczu znów wracało do 5. Dali mi zastrzyk na zmiękczenie szyjki. Skórcze tragiczne, zaczęły się łączyć z partymi a przeć mi nie pozwolili bo rozwarcie było za małe. Kazała mi chodzić i odpowiednio oddychać co było bardzo trudne bo nie umiałam panować nad sobą. Maciek bardzo mi pomagał. Mój lekarz co jakiś czas przychodził i pytał jak się czuję. Powiedział że jak będę bardziej parte czuła od skurczy to mam mu dać znać. W pewnym momencie już coraz mniej panowałam nad sobą i co skurcz to miałam właśnie parte więc mu to powiedziałam ze już nie kontroluję tych skurczów. Kazał się położyć na łóżku i w momencie jak zaczął sprawdzać mi rozwarcie to ja zaczęłam przeć i już nie mogłam tego powstrzymać. Przybiegła druga lekarka, położne i zaczęły krzyczeć żeby tak mocno nie przeć bo będą musieli mnie naciąc. Jak tylko usłyszałam o nacięciu to zaczęłam się kontrolować i dzięki temu uniknęłam nacięcia :) Jak wyszła główka to już w ogóle poczułam taką ulgę i reszta poszła gładko. Urodziłam po ponad 7 godzinach. Potem tylko szycie ale tylko malutkie 2 szwy bo trochę pękłam. W kolejnym dniu najgorszym bólem jaki odczuwałam to moje hemoroidy które podczas porodu strasznie się powiększyły i bolały jak cholera, aż płakałam z bólu. Na szczęscie po 2 dniach ten ból przeszedł i czuję się znośnie. A mój lekarz, cóż nie wiem jak mu mam dziękować. Zaopiekował się mną przed porodem, w czasie porodu i po porodzie. Przychodził specjalnie do mojego pokoju i pytał mnie jak się czuję. Naprawdę super uczucie, wycofuję wszystko co na niego napisałam. Przed porodem byłam zdezorientowana i dlatego wściekła, ale teraz tego lekarza poleciłabym każdej osobie. To narazie tyle, lecę na badania Olka.
 
:-):-):-)

Gosia 78 i Kropecka nameczylyscie sie i to przy drugim dziecku. A ja myslalam ze sprawnie to potem juz idzie .:baffled:Teraz mam stracha:no:
 
reklama
Do góry