Misia-A
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 22 Kwiecień 2011
- Postów
- 333
Mam chwile to postaram się na szybko
W srode bylismy na KTG, podobno bylo już nie za ładne więc w czwartek mieliśmy przyjść znowu. Wiec w czwartek tez KTG,
chyba było lepsze bo lekarz kazał przyjść w sobote (termin) na następne, ale generalnie nie zrobił nawet badania =p
Odczytał tylko KTG i puścił do domu =] no i tym sposobem musieliśmy wrócić do szpitala o 1 w nocy z czwartku na piątek =p
Odchodziły wody i w szpitalu położna stwierdziła 4cm rozwarcia, ale ja nic nie czułam i na KTG też brak skurczy więc... położyli nas spać =]
Jak już pisałam nic mnie nie bolało to chociaż się do rana wyspałam mniej więcej =p
Koło 7 przyjechał T. Przedtem wzięli mnie na badanie. I bez zmian. Pani doktor już mnie chciała kłaść na porodówke ale że ja się czułam nadal dobrze
to zdecydowała żebym jeszcze została na sali i chociaż śniadanie zjadła =] i chwała jej za to =p
O 9 następne badanie, znowu bez zmian, ale tym razem już mieliśmy iść na porodówke na wywołanie.
Podłączyli oksy, po 2 godzinach przyszedł lekarz i stwierdził że jeszcze za bardzo jestem uśmiechnięta więc kazał zwiększyć dawkę =p
No to zaczęło się robić boleśnie ale jeszcze bez tragedii. Rozwiązywaliśmy sobie krzyżówke z T :-)
Potem lekarz przyszedł koło 13 jak zaczęłam sobie troche popłakiwać, ale rozwarcie jakoś nie postępowało :-(
szyjka daleko no i kicha, męczymy się dalej. Tylko że teraz już zaczęło naprawdę boleć =(
Jak w końcu rozwarcie doszło do 7cm koło godziny 17-18 i główka zaczęła się pojawiać gdzieś tam w oddali to za się problemy.
Ja już płakałam że mam dość i już nie chce =p biedny T już siedział się nie odzywał, ale ważne że siedział chociaż =]
w przerwach między skurczami na te 2 minuty to ja chyba przysypiałam =p
Ale... okazało się że moje skurcze trwaja za krótko (już się zaczynały takie ostre ostre) bo 10-20 sekund!
Na dodatek Wiktor wymyślił że wyjdzie bokiem x] ale co gorsze to przez takie wyciskanie się tętno spadało mu do 50 i niżej.... a moje ciśnienie od godziny
trzymało się na 160 (to bylo do przewidzenia po zatruciu ciążowym...)
godz 18.30 No i wtedy przyszedł doktor, rozwarcie nadal 7cm główka nadal gdzieś tam w oddali, ja już nie wyrabiam.
Cesarskie cięcie. Trochę mi ulżyło że chociaż gorzej skurcze nie będą bolały =p No i pojechaliśmy na sale operacyjną.
o 19:30 wyszedł Wiktor =] tylko przez te wszystkie akcje biedny niedotleniony i siny =(
zabrali go od razu na dół, potem mnie zszyli i zawieźli na salę.
Jakoś po 6 godzinach pokazali mi synusia na chwilę, a do karmienia i już na dłużej po 12 godzinach.
To tak bardzo w skrocie telegraficznym =p było pare śmiesznych, dziwnych i smutnych akcji ale to za dużo pisać
tyle to trwało ;-)
Potem się tylko lekarze śmiali że taki malutki 3.100kg a ja go nie mogłam urodzić naturalnie?
A powód dla którego nie udało się naturalnie to podobno coś nie tak z moją miednicą
jakaś insza jest ale nie wiem dokładnie o co chodziło bo tłumaczyli mi to na porodówce przy skurczach
a ja troche nie słuchałam =p
W srode bylismy na KTG, podobno bylo już nie za ładne więc w czwartek mieliśmy przyjść znowu. Wiec w czwartek tez KTG,
chyba było lepsze bo lekarz kazał przyjść w sobote (termin) na następne, ale generalnie nie zrobił nawet badania =p
Odczytał tylko KTG i puścił do domu =] no i tym sposobem musieliśmy wrócić do szpitala o 1 w nocy z czwartku na piątek =p
Odchodziły wody i w szpitalu położna stwierdziła 4cm rozwarcia, ale ja nic nie czułam i na KTG też brak skurczy więc... położyli nas spać =]
Jak już pisałam nic mnie nie bolało to chociaż się do rana wyspałam mniej więcej =p
Koło 7 przyjechał T. Przedtem wzięli mnie na badanie. I bez zmian. Pani doktor już mnie chciała kłaść na porodówke ale że ja się czułam nadal dobrze
to zdecydowała żebym jeszcze została na sali i chociaż śniadanie zjadła =] i chwała jej za to =p
O 9 następne badanie, znowu bez zmian, ale tym razem już mieliśmy iść na porodówke na wywołanie.
Podłączyli oksy, po 2 godzinach przyszedł lekarz i stwierdził że jeszcze za bardzo jestem uśmiechnięta więc kazał zwiększyć dawkę =p
No to zaczęło się robić boleśnie ale jeszcze bez tragedii. Rozwiązywaliśmy sobie krzyżówke z T :-)
Potem lekarz przyszedł koło 13 jak zaczęłam sobie troche popłakiwać, ale rozwarcie jakoś nie postępowało :-(
szyjka daleko no i kicha, męczymy się dalej. Tylko że teraz już zaczęło naprawdę boleć =(
Jak w końcu rozwarcie doszło do 7cm koło godziny 17-18 i główka zaczęła się pojawiać gdzieś tam w oddali to za się problemy.
Ja już płakałam że mam dość i już nie chce =p biedny T już siedział się nie odzywał, ale ważne że siedział chociaż =]
w przerwach między skurczami na te 2 minuty to ja chyba przysypiałam =p
Ale... okazało się że moje skurcze trwaja za krótko (już się zaczynały takie ostre ostre) bo 10-20 sekund!
Na dodatek Wiktor wymyślił że wyjdzie bokiem x] ale co gorsze to przez takie wyciskanie się tętno spadało mu do 50 i niżej.... a moje ciśnienie od godziny
trzymało się na 160 (to bylo do przewidzenia po zatruciu ciążowym...)
godz 18.30 No i wtedy przyszedł doktor, rozwarcie nadal 7cm główka nadal gdzieś tam w oddali, ja już nie wyrabiam.
Cesarskie cięcie. Trochę mi ulżyło że chociaż gorzej skurcze nie będą bolały =p No i pojechaliśmy na sale operacyjną.
o 19:30 wyszedł Wiktor =] tylko przez te wszystkie akcje biedny niedotleniony i siny =(
zabrali go od razu na dół, potem mnie zszyli i zawieźli na salę.
Jakoś po 6 godzinach pokazali mi synusia na chwilę, a do karmienia i już na dłużej po 12 godzinach.
To tak bardzo w skrocie telegraficznym =p było pare śmiesznych, dziwnych i smutnych akcji ale to za dużo pisać
tyle to trwało ;-)
Potem się tylko lekarze śmiali że taki malutki 3.100kg a ja go nie mogłam urodzić naturalnie?
A powód dla którego nie udało się naturalnie to podobno coś nie tak z moją miednicą
jakaś insza jest ale nie wiem dokładnie o co chodziło bo tłumaczyli mi to na porodówce przy skurczach
a ja troche nie słuchałam =p