reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Styczniowe mamy 2023

Jak ja nie lubię zakupów. Jeszcze teraz jak robię dla maluszka to już całkiem maskara. Nawet kupno butelki czy smoczka to wyzwanie. Strasznie dużo tego wszystkiego, a ja nie mam o dzieciach pojęcia. Straszne to wszystko dla mnie. A to dopiero początek.
 
reklama
Screenshot_20221127-195933.png
 
Ja mam chyba z grubsza rzeczy do torby na stanie, ale jeszcze nie spakowałam się. Jakoś powiem szczerze temat wyprawkowy traktuję jako zło konieczne. Wiem, że muszę mieć te rzeczy przygotowane wcześniej, nie chcę potem robić zapasów w popłochu, ale mam wrażenie, że z tą wyprawką to dużo jest jakiegoś takiego nakręcania kobiet na gromadzenie rzeczy i trochę tak, jakby dziecko w tym wszystkim stawało się motorem do kupowania nowych akcesoriów... od jakiś 2 lat mniej więcej dość mocno przeorganizowałam swoje życie pod kątem redukcji rzeczy niepotrzebnych, takich które mieć "wypada", bardzo uszczupliłam swoje ubrania, kosmetyki i księgozbiór i wreszcie zaczęłam oddychać. Chciałabym żeby z dzieckiem ten stan trwał, zwłaszcza, że wydaje mi się, że naprawdę z perspektywy malucha większość zabawek i gadżetów jest zbędna. Ale to takie moje dywagacje. Może też i inflacja i drożyzna podsycają u mnie ten stan
 
Ja kupuję to co potrzebne, pewnych rzeczy się nie przeskoczy i dla takiego maluszka jednak trochę zakupów trzeba zrobić. Trochę ubranek dostałam, wanienkę też, jakiś stary wózek z gondola też. Potrzebne jeszcze łóżeczko, rzeczy do pielęgnacji, pieluchy. Większość rzeczy na szczęście można kupić przez internet.
 
A co do wizyt i pomiarów, to miałam wizyty w środę i w czwartek no i jestem dość, jakby to powiedzieć, sceptyczna, co do tego jak interpretować te USG. Bo mierzone było 3 razy łącznie i każdy pomiar inny. Dodam, że wiek ciążowy na tamten dzień to był 32+3 tydzień.

Najpierw w Instytucie Matki i Dziecka, jak mierzyły rezydentki to wyszedł 9 percentyl i ok. 1600 g. No ciśnienie mi skoczyło, nie powiem, bo to już zaczęło niebezpiecznie pachnieć hipotrofią...
Usiadł potem doktor R. (ten, który jest uważany za guru w USG) i jemu wyszło 1960 g i 38 percentyl. Trochę taka jakby spora różnica... Plus z proporcji wyszło, że ma sporo większy brzuszek od reszty. Taki mały Budda trochę, choć wcześniej nic na to nie wskazywało.

U mojej lekarki prowadzącej w szpitalu na Inflanckiej pomiar wyszedł z kolei na 1871 g i 26 percentyl.

Jakby to wszystko wziąć do kupy, to chyba bym założyła, że Mały jest mały ale w normie i odrzuciła wyniki skrajne, zwłaszcza że na USG 3 trymestru wyszło nam też koło tego 20 centyla. Ale mimo tylu badań wcale się nie czuję mądrzejsza i pewniejsza co do gabarytów małego Fasolka :/ jedyne co jest pewne, to że raczej nie będzie gigantem, więc liczę, że poród będzie przez to w miarę sprawny i łatwiejszy
 
Ja kupuję to co potrzebne, pewnych rzeczy się nie przeskoczy i dla takiego maluszka jednak trochę zakupów trzeba zrobić. Trochę ubranek dostałam, wanienkę też, jakiś stary wózek z gondola też. Potrzebne jeszcze łóżeczko, rzeczy do pielęgnacji, pieluchy. Większość rzeczy na szczęście można kupić przez internet.
Ja kupuję od 2 lat niemal wszystko przez neta i błogosławię ten stan. Nie cierpię chodzić po sklepach :)
Z tym nie przeskoczeniem to pełna zgoda, chociaż próbuję robić sobie w głowie rachunek sumienia i redukcję. Na przykład na razie nie kupujemy wózka - będziemy chustować. Podoba mi się ta idea noszenia blisko siebie. Wyrko na szczęście dostałam po dzieciach koleżanki - cała 4 się w nim odchowała, ale wygląda zadziwiająco dobrze, pewnie dlatego, że nie mieli zwierząt. Moje koty już niestety zaczęły destrukcję, bo łóżeczko jest sosnowe... Materacyk już musiałam dokupić - właśnie doszedł i mam nadzieję, że się sprawdzi, bo tu akurat starałam się wybrać porządny, żeby od strony fizjoterapeutycznej był dobry dla kręgosłupa. A tak to ciuchy też mam dostane (i po wielu dzieciakach już porządnie wyprane na wszystkie możliwe sposoby) i są mało zniszczone, z czego wnioskuję, że takie Maluszki naprawdę mało zużywają te rzeczy
 
A co do wizyt i pomiarów, to miałam wizyty w środę i w czwartek no i jestem dość, jakby to powiedzieć, sceptyczna, co do tego jak interpretować te USG. Bo mierzone było 3 razy łącznie i każdy pomiar inny. Dodam, że wiek ciążowy na tamten dzień to był 32+3 tydzień.

Najpierw w Instytucie Matki i Dziecka, jak mierzyły rezydentki to wyszedł 9 percentyl i ok. 1600 g. No ciśnienie mi skoczyło, nie powiem, bo to już zaczęło niebezpiecznie pachnieć hipotrofią...
Usiadł potem doktor R. (ten, który jest uważany za guru w USG) i jemu wyszło 1960 g i 38 percentyl. Trochę taka jakby spora różnica... Plus z proporcji wyszło, że ma sporo większy brzuszek od reszty. Taki mały Budda trochę, choć wcześniej nic na to nie wskazywało.

U mojej lekarki prowadzącej w szpitalu na Inflanckiej pomiar wyszedł z kolei na 1871 g i 26 percentyl.

Jakby to wszystko wziąć do kupy, to chyba bym założyła, że Mały jest mały ale w normie i odrzuciła wyniki skrajne, zwłaszcza że na USG 3 trymestru wyszło nam też koło tego 20 centyla. Ale mimo tylu badań wcale się nie czuję mądrzejsza i pewniejsza co do gabarytów małego Fasolka :/ jedyne co jest pewne, to że raczej nie będzie gigantem, więc liczę, że poród będzie przez to w miarę sprawny i łatwiejszy
Wiem co czujesz z tymi pomiarami bo ja mam po 3preneatalnych wpisany 14 centyl. Moja lekarka też mówi że bobas nie będzie jakiś duży i może dobije do 3kg. Staram się nie martwić i skupić na tym że w wszystkie narządy są okej, ilość wód, przepływy (biorę acard i z pierwszych prenatalnych wyszło wyższe ryzyko zahamowania wzrastania płodu przed 37tc i stan przedrzucawkowy)
Generalnie początek ciąży miałam same zamartwianie od tak mniej więcej 5 miesiąca zaczęłam się cieszyć i wychilowalam a teraz myśli katastroficzne znów powróciły. Pocieszam się że to już naprawdę zaawansowany stan ciąży :)
 
Wiem co czujesz z tymi pomiarami bo ja mam po 3preneatalnych wpisany 14 centyl. Moja lekarka też mówi że bobas nie będzie jakiś duży i może dobije do 3kg. Staram się nie martwić i skupić na tym że w wszystkie narządy są okej, ilość wód, przepływy (biorę acard i z pierwszych prenatalnych wyszło wyższe ryzyko zahamowania wzrastania płodu przed 37tc i stan przedrzucawkowy)
Generalnie początek ciąży miałam same zamartwianie od tak mniej więcej 5 miesiąca zaczęłam się cieszyć i wychilowalam a teraz myśli katastroficzne znów powróciły. Pocieszam się że to już naprawdę zaawansowany stan ciąży :)
Przytulam, bo jakbym czytała o sobie... Też biorę acard, bo PAPPA dała wysokie ryzyko preeklampsji :( codziennie mierzę ciśnienie i na razie średnia z ostatnich 3 miesięcy to 110/70, ale boję się że na końcówce coś się może działać. Jak poczytałam o stanie przedrzucawkowym i jak to wygląda, to mi się włos na głowie jeży, na razie jednak jest spokój i chyba nie pójdzie u mnie w tę stronę.

Te pomiary wjeżdzają na psychę. Zwłaszcza, że nawet tradycyjnie się zawsze gada, żeby dziecko było DUŻE i zdrowe.
Z drugiej strony lekarze na razie nie mówili, żeby się tym przejmować, bo jest w normie i rośnie. Jeden lekarz nawet wprost mi powiedział "niech się już pani od tego dziecka odczepi, przecież wszystko z nim dobrze". Z drugiej strony on też ma trochę przekręcone podejście, bo trafiają do niego kobiety z naprawdę trudnymi ciążami, w tym z wadami letalnymi. Ja na ich tle mam "tylko anomalię anatomiczną", którą trzeba będzie obserwować, może potem operować. W środę w poczekalni jakaś dziewczyna chyba odbierała wyniki badań genetycznych i cały czas w oczekiwaniu na USG płakała. Strasznie mi było przykro, bo ja kilka miesięcy wcześniej też na takie wyniki genetyczne czekałam - z tymże my mieliśmy szczęście. Nawet nie potrafię sobie teraz wyobrazić, co by było, gdyby jednak wynik był wyrokiem. Mam porównanie i miałam pewną perspektywę na naprawdę trudną sytuację, więc dzisiaj już wiem, że każdego dnia powinnam być wdzięczna i spokojnie przyjmować to, czego się dowiaduję.

Ale gdzieś z tyłu głowy się jednak martwię. Najgorsze, że nie ma się na to wpływu, można tylko monitorować i czekać.
 
Przytulam, bo jakbym czytała o sobie... Też biorę acard, bo PAPPA dała wysokie ryzyko preeklampsji :( codziennie mierzę ciśnienie i na razie średnia z ostatnich 3 miesięcy to 110/70, ale boję się że na końcówce coś się może działać. Jak poczytałam o stanie przedrzucawkowym i jak to wygląda, to mi się włos na głowie jeży, na razie jednak jest spokój i chyba nie pójdzie u mnie w tę stronę.

Te pomiary wjeżdzają na psychę. Zwłaszcza, że nawet tradycyjnie się zawsze gada, żeby dziecko było DUŻE i zdrowe.
Z drugiej strony lekarze na razie nie mówili, żeby się tym przejmować, bo jest w normie i rośnie. Jeden lekarz nawet wprost mi powiedział "niech się już pani od tego dziecka odczepi, przecież wszystko z nim dobrze". Z drugiej strony on też ma trochę przekręcone podejście, bo trafiają do niego kobiety z naprawdę trudnymi ciążami, w tym z wadami letalnymi. Ja na ich tle mam "tylko anomalię anatomiczną", którą trzeba będzie obserwować, może potem operować. W środę w poczekalni jakaś dziewczyna chyba odbierała wyniki badań genetycznych i cały czas w oczekiwaniu na USG płakała. Strasznie mi było przykro, bo ja kilka miesięcy wcześniej też na takie wyniki genetyczne czekałam - z tymże my mieliśmy szczęście. Nawet nie potrafię sobie teraz wyobrazić, co by było, gdyby jednak wynik był wyrokiem. Mam porównanie i miałam pewną perspektywę na naprawdę trudną sytuację, więc dzisiaj już wiem, że każdego dnia powinnam być wdzięczna i spokojnie przyjmować to, czego się dowiaduję.

Ale gdzieś z tyłu głowy się jednak martwię. Najgorsze, że nie ma się na to wpływu, można tylko monitorować i czekać.
No dokładnie, widzę że mamy podobny przebieg ciąży. Ja po pierwszych prenatalnych zdecydowałam się na amniopunkcję, która wyszła dobrze.
Ciśnienie też mierzę trzy razy dziennie i dotychczas było dobre a czasem nawet niskie, ale niestety od tygodnia wartości zaczęły skakać i nawet nie umiem określić co ma na to wpływ - najwyższe miałam po drzemce w południe 138/85 🙈 po spaniu rano normalne koło 120/70. Oszaleć idzie z tym wszystkim. W czwartek mam wizytę u mojej lekarki i mam nadzieję że mały rośnie bo to teraz dla mnie najważniejsze.
A o tym stanie przedrzucawkowym to aż się boję czytać i nic nie wiem 😅
 
reklama
Ja kupuję od 2 lat niemal wszystko przez neta i błogosławię ten stan. Nie cierpię chodzić po sklepach :)
Z tym nie przeskoczeniem to pełna zgoda, chociaż próbuję robić sobie w głowie rachunek sumienia i redukcję. Na przykład na razie nie kupujemy wózka - będziemy chustować. Podoba mi się ta idea noszenia blisko siebie. Wyrko na szczęście dostałam po dzieciach koleżanki - cała 4 się w nim odchowała, ale wygląda zadziwiająco dobrze, pewnie dlatego, że nie mieli zwierząt. Moje koty już niestety zaczęły destrukcję, bo łóżeczko jest sosnowe... Materacyk już musiałam dokupić - właśnie doszedł i mam nadzieję, że się sprawdzi, bo tu akurat starałam się wybrać porządny, żeby od strony fizjoterapeutycznej był dobry dla kręgosłupa. A tak to ciuchy też mam dostane (i po wielu dzieciakach już porządnie wyprane na wszystkie możliwe sposoby) i są mało zniszczone, z czego wnioskuję, że takie Maluszki naprawdę mało zużywają te rzeczy
Też myślę o chuście, bo mieszkam na bagnie i wydaje się to praktyczniejsze. No ja mam sporo rzeczy używanych, łóżeczko bym pewnie też dostała, ale nie wybieram się w rodzinne strony bo to 400 km. No ja się zbieram w sobie do prania, ale najpierw jakaś komoda by się przydała żeby to przechowywać.
 
Do góry