No to jeszcze update ode mnie laski - mój kryzys narasta. Dzisiaj 8dpo. Od 5 dpo miałam sporadycznie ten charakterystyczny ból pleców po stronie owulacyjnej. Ostatni raz wczoraj rano. Oczywiście nie dzieje się nic spektakularnego - surprise surprise. No i wczoraj miałam załamanie totalne. Dostałam histerii wieczorem, bo ktoś wpierdolił mi ostatni kawałek mojego ulubionego ciasta. Otwieram lodówkę i nie ma go, haję na cały dom zrobiłam. Potem drugi raz, bo nie mogłam znaleźć keczupu. No ja pierdolę, psycholka. Jeszcze się naczytałam o tych Waszych snach, mnie się przez ostatnie dni w ogóle śniły jakieś dziwactwa, ale niezwiązane z ciążą, a dzisiaj... małe wydry mi się śniły XD i dwie grube bordowe krechy na teście. Wspaniałomyślnie postanowiłam nasikać z rana na patyk, ale no wiadomo, że biel totalna. Przynajmniej wiem, że te moje Pinki z Allegro nie dają chujocieni.

Śmiech przez łzy. Człowiek wiedział, że wyjdzie negatyw i nie wiem na co liczył. Jest mi ku rwa smutno. Przepraszam za rynsztokowe słownictwo.