reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sierpniowe mamy 2022🙂

Bardzo ciężko się to wszystko czyta oby. Dobrze dziewczyny ze juz macie dzieci. To może też odrobinkę Wam łatwiej. Ja jestem w pierwszej ciąży i też cały czas jest obawa czy wszystko będzie dobrze ale trzeba myśleć pozytywnie. Oby najwiecej z nas dotwalo do szczesliwego końca tego sobie życzmy
 
reklama
"Podstawą przyznania urlopu macierzyńskiego i wypłaty zasiłku macierzyńskiego jest przekazanie skróconego aktu urodzenia martwego dziecka lub jego kopia potwierdzona za zgodność z oryginałem przez płatnika zasiłku. Wówczas pracownica może skorzystać z 8 tygodni (56 dni) urlopu macierzyńskiego, nie krócej jednak niż przez 7 dni od dnia zgonu dziecka (art. 1801 Kodeksu pracy). Zgodnie z tym artykułem, prawo do urlopu przysługuje w razie urodzenia martwego dziecka lub zgonu dziecka przed upływem 8 tygodni życia. Urlop macierzyński po poronieniu jest obligatoryjny i rozpoczyna się nie później niż w dniu porodu. Wysokość zasiłku macierzyńskiego wynosi 100% kwoty stanowiącej podstawę wymiaru zasiłku."
Fakt, zgłupiałam przez to powszechne rozłożenie 100/60 na 80 :)
 
Ja mam już 2 dzieci więc może mi łatwiej mieć taki pogląd. Pewnie inny miałabym gdybym starała się długie lata o dziecko i bym poroniła. Kazda z nas przechodzi to inaczej. Macie rację. Ja na ten moment czekam do 12 stycznia. Wtedy będzie moja chwila prawdy. Czy jest zarodek czy puste jajo.
W zeszłym roku poroniłam w 9 tygodniu ciąży we wrześniu. Nie planowałam ciąży teraz zresztą też nie, ale wtedy mieliśmy świadomość że mam okres płodny. Tydzień po spoóźniajacym się okresie zrobiłam test i wyszły 2 grube krechy. Najpierw szok, niedowierzanie, płacz gdzie umiejscowimy w naszym mieszkaniu dziecko, że miałam dostac awans, że to nie jest dobry czas. Potem ochłonęłam i poczułam radość że będę mogła poczuć jeszcze raz te kopnięcia w brzuchu, że pójdę na zwolnienie trochę odpocznę . Po pierwszej wizycie w 7tc2 dniu wyszłam skołowana, bo już wiedziałam że coś jest nie tak. Ciąża młodsza o 2 tygodnie . Brak zarodka. Lekarz nic nie powiedział że jest nie tak, normalnie dał skierowania na badania założył kartę ciąży. Niestety do kolejnej wizyty nie dotrwałam. Zaczęłam plamić, bolało mnie podbrzusze. Pojechałam na następny dzień na SOR a lekarz w trakcie badania USg stwierdził że on nic nie widzi. Dał wybór albo kładą mnie na oddział albo idę do domu. Wybrałam dom , po powrocie się rozkręciło. Ponad tydzień krwawiłam ze skrzepami i po tygodniu miałam kontrolę u swojego lekarza. Sprawdził że wszystko dobrze samo się oczyściło. Nie powiem przeżyłam to i przez kilka następnych miesięcy bardzo chciałam być znowu w ciąży, ale mąż nie chciał. Potem już mi totalnie minęło , bo po pierwsze wiek już nie ten, mam problemy z kręgosłupem się okazało, niedoczynność tarczycy, IO więc naprawdę odpuściłam sobie kolejne dziecko. Tym bardziej że nie mam wsparcia w mężu.
To u mnie tak było z druga ciąża. Maz tez jej nie chciał,choc do teraz nie wiem dlaczego. Na USG 3d nawet nie chcial isc ze mną...Jak sie okazało,to byla jedyna mozliwosc,aby zobaczyc syna jeszcze żywego.Tydzien pozniej umarl.Do teraz mam mu to za zle .A on żałuje.... Niestety jest juz za pozno.

Teraz tez byl to dla mnie niesamowity szok.Nie jestem juz z moim mężem,a z nowym partnerem nie planowalam dziecka.Tzn on chcial bardzo,ale dla mnie to nie ten czas.Nowa praca,nie mamy ślubu,nie jestem juz najmłodsza itd.. Ale przemyslalam to dobrze. Jedno dziecko juz stracilam i chcialabym aby to bylo zdrowe. Nie wazne od sytuacji. Dla mnie tylko to teraz sie liczy.
 
Hej dziewczyny, ja idę jutro na wizytę; miałam iść 3 stycznia, ale w związku z tym, ze już biorę heparynę muszę w miarę szybko stwierdzić, czy pęcherzyk jest dobrze ulokowany. To będzie 6 tyg równo, ale ze mam długie cykle to myśle ze tak Ok 5+3. Trzymajcie kciuki, bo jestem po poronieniu i kłuje mnie w podbrzuszu. Oczywiście emocje są. Czy któraś z Was jutro tez ma wizytę?
Idź,bedziesz spokojniejsza. Ja wprawdzie na pierwszej wizycie bylam juz 7 grudnia,ale wtedy zarodek byl bardzo malutki.
Kolejna wizyte mam 4 stycznia.
 
Jeżeli ronisz w domu, a jednak chcesz potem podać zarodek badaniom DNA powinno się go łapać do pojemnika na mocz i zalać o ile dobrze pamiętam solą fizjologiczną. Ale zdecydowanie myślę, że jest to trudniejsze niż przy zabiegu w szpitalu. Co do pochówku to już zależy od rodziców bo można też po prostu zbadać, dostać akt urodzenia i wtedy wziąć tylko np. ten macierzyński, a można pochować. To już zależy od wiary rodziców. Przy badaniu DNA jest pytanie co potem zrobić z tym zarodkiem czy zutylizować czy oddać rodzicom
Zgadza się ale robienie w szpitalu nie da ci gwarancji zabezpieczenia materiału. Niestety ja mimo próśb, a potem gwarantowania przez personel że wszystko zabezpiecza w soli tak jak potrzebne do badania niestety lekarz zabronił podczas zabiegu i kazał włożyć do formaliny. I straciłam szansę. Gdybym to wiedziała to bym robiła w domu miałam wszystko przygotowane na wszelki wypadek. Niestety byłam już w 16tc i trochę bałam się o własne życie. Ból ronienia w 11tc był nie do wytrzymania i krew się lała a co dopiero w 16.
 
Dobrze dziewczyny piszecie tylko trzeba dodać że trzeba za to zapłacić żeby zrobili badania DNA w celu oznaczenia płci a także przyczyny śmierci. Nie wiem ile takie badanie kosztuje.
Koszt 600 za całość. Jeśli tylko płeć to 300 ale zyskujesz prawo do zasiłku macierzyńskiego, jeśli ktoś sobie życzy może być pochówek i zasiłek pogrzebowy więc zasiłki pokryja wydatek a mi przy okazji dało spokój psychiczny że faktycznie dziecko było chore a nie za mną w 100% coś nie tak.
 
Wczoraj rozmawialam wlasnie na ten temat z partnerem.
Moja znajoma byla we wczesnej ciąży (tez kolo 8 tc),dostala bóle i poszla do toalety,gdzie wszstko z niej wyszło,lacznie z dzieckiem. Mowila mi,ze nie jest pewna czy to bylo ono,ale tak jej sie wydaje.Nie wiedziala co z nim zrobic i spłukała wodę.To drastyczne,ale co zrobic w takiej sytuacji?

Jak uczylam sie na Analityce medycznej,przyniesli do nas plody z poronien w roznych tc ,zamknięte w sloikach po ogorkach. Moja wykładowczyni strasznie sie tym przejęła i oddala je do kościoła,w celu pochówku.I ksiadz je przyjął.

Tak jak mówię,ja rodzilam w 26tc,to normalnie mialam jeszcze chrzest ,ktorego udzielila na szybko położna,karte zgonu,pogrzeb itd...
Nie wiedzialam jednak,ze istnieje mozliwosc pochówku tak malych istot,a tym bardziej wydania aktu zgonu.

Olka,dobrze robisz. Ja tez po stracie wrocilam od razu do pracy.To mi bardzo pomogło.Dzieki temu nie myslalam tak o tym,co sie stalo i moglam zyc "normalnie".
Jeśli przed zabiegiem powiedz, że chcesz żeby zabezpieczyli "materiał" do badań, to jeśli się uda (bo we wczesnej ciąży może polecieć wszystko) dostaje się wynik z oznaczeniem płci i na życzenie akt zgonu. Można wtedy pochować płód lub jeśli nie jest to możliwe, można pochować coś symbolizującego stracone dziecko. Ja miałam taką propozycję, i tak mi mówiła psycholog w szpitalu, że niektórzy tak sobie radzą z żałobą.
 
Oczywiscie nie ma co dyskutować na ten temat.
Strata dziecka,nie zaleznie od tygodnia ,to zawsze strata.
Każdy przezywa to na swoj sposób.I kazdemu pomaga co innego.
Ze mna na przyklad nikt nie chcial rozmawiac ,poniewaz nie wiedział jak sie w tej sytuacji zachować.
A ja tego potrzebowalam. Mowienie o "tym" bardzo mi pomagało.
Rany miałam tak samo. Straciłam córeczkę w 28tc. Miałam ogromną potrzebę o niej rozmawiać, bo mimo że odeszła to dla mnie nadal była, tyle że w innym wymiarze. A ludzie, wiadomo nie wiedzieli jak się zachować, więc też po słowach "otuchy" ucinali temat. Ja też nie ciągnęłam, dusiłam w sobie. Wtedy bardzo pomogłoi forum o stratach. Taka forma terapii dla mnie.
Ja z perspektywy czasu naprawdę uważam że Dla MNIE lepiej stracić ciążę wcześniej niż później, i mówię to z własnego doświadczenia. Za każdym razem jest ból i żal ale po tych późniejszych stratach szybciej dochodziłam do siebie "psychicznie".
 
reklama
Powiem wam, że podświadomość jest tak złośliwa. Dziś jestem na etapie kiedy mniej więcej w poprzedniej ciąży zatrzymało się serce. Oczywiście całą noc miałam okropne sny. Podam jeden dla przykładu: podczas usg na ekranie zaczął spadać puls zarodka i spadło do zera i było po wszystkim. Niby w ciągu dnia człowiek o tym nie myśli ale po takiej nocy to ciężko
Mam to samo, w poprzedniej ciazy na tym etapie zaczelo sie dziac zle I poronilam I teraz staram sie byc pozytywna,ale w glowie to siedzi wszystko🥺
 
Do góry