Witam się dziewczynki :-) Niestety zawsze powroty do rzeczywistości są trudne ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak bardzo trudny. W drodze powrotnej dowiedziałam się, że mama przewróciła się na prostej drodze i chyba złamała rękę. Oczywiście nie ma prawa jazdy, nie ma jej kto zawieźć, na dodatek rozładowywał mi się telefon a tu jeszcze 100 km drogi przed nami. Zaangażowałam teściową w zawiezienie jej do szpitala. Okazało się, że ręka rzeczywiście złamana na dodatek w najgorszym miejscu bo w nadgarstku i z przemieszczeniem, lekarz mówił, że gorzej nie mogła :-( Dopiero co skończyła rehabilitację po złamanej nodze a tu kolejne nieszczęście. Boję się, że to przerzuty na kości ... Lekarz mówił, że z prześwietlenia wynika, że pourazowe i żeby nie pisać czarnych scenariuszy ale co ja zrobię jak ja pesymistka od urodzenia :-( Zostawili ją na noc w szpitalu, w sumie nie wiem po co, chyba dlatego, że rękę nastawiali pod znieczuleniem i chcieli sprawdzić czy nic się nie będzie działo. Już ją odebrałam, siedzi w domu, pije kawę ale psychicznie jest załamana, mówi, że ciągle jej się coś dzieje i że nie chce jej się żyć. Martwię się o nią. Pocieszam ją, że ja młoda i jak sierota spadłam ze schodów to co ona się dziwi, wypadki chodzą po ludziach ale niewiele to pomaga.
Pole w takim razie musisz zmienić kolor suwaczka ;-):-) Ale wózek dla obcego jak znalazł, od razu pomyślałam, że taki chłopięcy. Dla męża to będzie niesamowita motywacja, zobaczyć syna, później jego pierwszy ząbek, pierwszy krok, usłyszeć pierwsze słowo i takich pierwszych razy będzie dużo, dużo, dużo. CUDZIE TRWAJ!!!