reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opowieści z porodówki ;-)

:-D
to będzie odcinek nr 2 i zapewne 3 i może 4 hahahahah "Materiału" mam sporo, spoko ! i wenę też hahah
Ale krzyż mnie już pęka idę wyprostować nogi, przy kolejnym podejściu ciąg dalszy hehe
 
reklama
Marcelinaa- świetnie sie ciebie czyta :) Gartuluje porodu i czekam na dlasze cześci ;) Choc strach sie bac jak tak dalej pójdzie jak nas fotkami bedziesz zasypywac ;) Ale my wyrozumiałe jestesmy i chetnie popatrzymy na Pindzie :)
 
Marcelina-kapitalna relacja....będę wypatrywac" part 2" .tez chciałabym mieć takie miłe wspomnienia i nie panikowac.gratulacje.
 
odcinek nr 2
Wtorek
Michał pojechał do domu po 19 a ja zostałam sama.
No może nie do końca, bo obok leżały dwie kolejne Panie po CC a na przeciwko dwie Panie z dziećmi po SN.
Sala była wielka, na 7 łóżek, w końcu pooperacyjna.
Panie po SN leżały bo na salach poporodowych miejsc brak.
Ale było ok, było wręcz wspaniale jak miałam okazje przekonać się później.
Cicho, spokojnie, chłodno i co chwilę jakaś położna pod ręką.

Ja zaczęłam cierpieć.
Macica kurczyła mi się jak wściekła.
o 14 dostałam Ketonal. Pomógł.
Potem o 17 jakieś badziewie, poprosiłam o kolejny ketonal.
Powiedzieli, że mogę dostawać coś co 3 godz więc muszę wytrzymać.
Łatwo nie było.. a taki gieroj myślałam że jestem.
Leżenie na płasko, bez poduszki- sic! z wyprostowanymi nogami przy maksymalnych skrętach macicy do najprzyjemniejszych nie należy.
Jeszcze to uczucie gorąca i ciepła między nogami i spod worku z piaskiem, który położyli mi na ranę.
Noc była straszna.
Co 3 godz dostawałam Tramal i inne badziewia..nie pomagały.
Szlag mnie trafiał ! Dopiero o 6 dali mi Ketonal i od razu mi się zrobiło lepiej.
O 6tej też przyszły dwie przesympatycznie drobniutkie stażystki i położna.
Wyjęli mi cewnik (o kurde, a jak ja teraz wstanę do siku ?), umyli (krępujące) i powiedzieli, że wstajemy !
Jak mi jedna stażysta 30to kilowa podała malusią rączuszkę, żebym mogła wstać myślałam że padnę :-D
Było ostro :baffled: musiałam siedzieć trochę na łóżku bo w głowie karuzela totalna, niesamowity ucisk na klatkę piersiową i problemy z wzięciem oddechu a pierwsze kroki w stronę umywalki będę pamiętała na długo :nerd:
Ale byłam happy, zwłaszcza że umyłam zęby a miałam wrażenie że oddech mam jak smok wawelski.

Potem przywieźli Pindzie i inne dzieciaczki.
Leżała ciuchutko z szeroko otwartymi oczkami.
Położyli mi ją pod pachą.
Odezwałam się do niej i nigdy tego nie zapomnę- Pindzia tak gwałtownie odwróciła główkę w moją stronę jakby rozpoznała mój głos, na który czekała od dawna.
Patrzyła na mnie a ja do niej gadałam, niesamowite przeżycie aż mi się teraz ryczeć chce hehehe
Leżałyśmy długo..inne dzieci płakały, marudziły a Pindzia przytulona do pustego cyca cichuteńko...

Potem zabrali tamte dwie po CC na salę poporodową (zwolniły się miejsca) i jedna SN poszła do domu i na tej wielkiej pustej sali zostałam z jedną babeczką po SN, która jutro wychodziła do domu.
Po południu zaczęłam chodzić, jeśli można to tak nazwać w ogóle.. wyglądałam jak dzwonnik z Notre Damme haha
Wtorek minął właściwie na pokonywaniu swoich słabości i co godzinnym karmieniu Pindzi butlą.
Wyciąganie jej z łóżeczka i przewijanie jej to była masakra przy bolesnej ranie..

Poranny obchód ginekologiczny zadowolony moim stanem dał mi nadzieję na jutrzejsze wyjście a to mi dało powera że hej !
Pediatra także powiedziała, że jak stan Pindzi nie ulegnie zmianie to będzie skłonna ją wypisać.
W środę też zwolniło się miejsce dla mnie na 2 osobowej salce (tylko takie tam są) ale położna zapytała, czy na tą ostatnią noc nie chcę już tu zostać na co z chęcią przystałam.
Przywieźli jedną "nową" po CC więc tylko z nią bym leżała.
Spoko.
Ale po południu okazało się, że uzbierało się nagle 5 cięć i będe musiała się wynieść do sali nr 5.
Poszłam tam, otworzyłam drzwi, patrzę, leży se młoda cipka.
Myśle se "fajnie".
Mówię "cześć, będziesz miała tą przyjemność spędzić ze mną tą noc".
Ona rozpromieniona, że fajnie że ekstra, bo leży tu sama od rana.
Zapewniłam ją jeszcze, że "jesteśmy ciche i grzeczne" na co usłyszałam "że super bo tamtej poprzedniej babki dzieciak wciąż się darł" i zaczęłam robić kilka kursów z moimi rzeczami.
Pindzia spała, ją wzięłam na końcu.

Sala była obłędnie mała i przeokropnie duszna.
Okna na sam żar słońca skierowane.
Między naszymi łóżkami przerwa tylko na łóżeczko, więc leżałam praktycznie koło jej dziecka.

Bardzo szybko pożałowałam tej przeprowadzki.
Nie minęło 5 minut do saleczki (bo inaczej tej wielkości nazwać nie można) wchodzą 2 osoby w odwiedziny.
Zasmarkany synek i jego mamusia "menelka"- niedoszła teściowa mojej współlokatorki.
Stali praktycznie przy moim łóżku.
Co ja się nasłuchałam.. fiu fiu..
"Ja bym się kur*wa z Twoją matką z chęcią zakolegowała..ale ona takie miny robi, że się odechciewa.. chyba nie jest zadowolona, żeście z Przemusiem dziecko zmajstrowalyyy"
I tak cały czas.. głos się niósł jak po kościele i wbijał się w głowę jak młot pneumatyczny.
Wkurzyłam się.
Pomyślałam, że może jak się położę, zamknę oczy, to coś zrozumieją.
O ja naiwna !
Zwróciłam im uwagę, czy mogą być ciszej.. i już widziałam te zdziwione zdegustowane spojrzenia.
Za chwilę słyszę "bym kur*wa zapomniała, że Ci Flipsy kupiłam".
I nagle ten szelest tej paki z królikiem i ja patrzę a oni w trójkę z zamiłowaniem chrupią se te kukurydziane chrupeczki.
Odgłos miażdżonych przez 3 osoby flipsów wiercił mi dziurę w mózgu.
Nie wytrzymałam.
Wyszłam.
Poszłam do położnej, błagać ją czy nie mogę jednak wrócić na pooperacyjną.
Niestety ale kolejna CC się znalazła..
Położna zapytała o co chodzi, powiedziałam po krótce..wkurzyła się.
Poszła i wywaliła ich przypominając po raz "enty" , że w sali może być tylko jeden gość odwiedzający.
Jak wróciłam to usłyszałam kąśliwe "jak się chciało prywatności to trzeba było wziąć jedynkę" i wyszli.

Mówie do tej laski- "sorry ale to się nie dało wytrzymać".
Minę miała nietęgą ale powiedziała, że spoko.
Nastała niewygodna cisza.
Z braku laku pytam się jej, czy korzystała z tego telewizora co wisi na ściane.
Odpowiedziała, że "tak ale gówniany jest, bo jak włączyła sobie Vive głośniej to głośniki trzeszczały".
Padłam.. w szpitalu? Vive? Głośniej? :confused:
Cóż..
Słyszę, że jeszcze ją dziś rodzice odwiedzą.. i dziadek..
Myśle se- super..zajebiście.
Potem się przyznała, że jej dziecko wczoraj w nocy dopiero o 4 zasnęło.
Że położne przychodziły bo już po nie dzwonkiem dzwoniła.

Wtedy już umarłam.. :szok:bo sobie zaraz fakty połączyłam.
Położne chodziły wczoraj w nocy wściekłe, że jakaś młoda w kółko dzwonkiem dzwoni i cały oddział budzi bo dziecko jej płacze.
Krzyk tego dzieciaka nocą rozłaził się po korytarzu.. pamiętam jak pomyślałam, że gdyby Pindzia tak płakała to bym se strzeliła w łeb.
To był już dla mnie koniec. :no:
Gul skakał mi jak wściekły, łzy napływały do oczu.
Za chwilę drzwi otworzyły się a do sali weszły 3 kolejne osoby odwiedzające moją współlokatorkę.
Słyszę "o jest większy niż wczoraj".
Czyli przyłażą codziennie.
Nie wyglądali jak rodzice..nie wyglądali też jak dziadek, co oznacza że to jeszcze nie koniec rewelacji na dziś.
Na szczęście po sekundzie przyszedł też mój Michał, zrobił oczy.. zostawiłam go z Pindzią a sama na granicy płaczu poszłam znowu do położnej.
Pytam się jej, czy naprawdę nie można mnie położyć gdzieś indziej? Tam znowu są 3 osoby..
Wkurzyła się, poszła i wyzwała tą laskę już na serio a do mnie powiedziała z niezadowoleniem- "może się Pani położyć na dzisiejszą noc pod 9tkę".
Usłyszałam coś jeszcze pod nosem 'to nie wersal" ale już mi było wszystko jedno.
Mogę się przenieść !!
Patrzę salka pusta!
Będe tam tylko ja!
Kamień spadł mi z serca..gdyby to było słychać to walnął by na ziemię z niezłym hukiem.
Nawet sobie dziewczyny nie wyobrażacie w jakiej ja desperacji byłam.
Mnie już "wypis na żądanie" po głowie błądził co sekundę.

Przeniosłam się.. i było bosko.
Spędziliśmy popołudnie z mężem i Pindzią, zamknięci, w prywatności, w chłodnej salce (inne skrzydło szpitala w cieniu).
Cisza, Spokój. I tylko My i Pindzia.
Tak minęła mi środa. Pomijając wcześniejsze przeżycia fantastyczna środa finalnie.

Oczekiwanie na obchód w czwartek dłużyło się w nieskończoność.
Ale wypisali nas.. jedziemy do domu!

END
 
Ostatnia edycja:
reklama
Marcelinaaa- pięknie to opisałaś- a ja się prawie popłakałam przy tym fragmencie jak się do niej odezwałaś pierwszy raz, cudownie...
 
Do góry