Anetkaaa za szybko?
Jeszcze takie przemyślenia na temat wyboru cc lub sn.
W pierwszej i drugiej ciąży też nie brałam pod uwagę cc, choć miałam koleżankę, która bez żadnych wskazań miała 2 x cc. Patrzyłyśmy na nią jak na kosmitkę, ona jako jedyna nie komentowała naszych porodów taktownie, zresztą nie miała żadnych porównań więc nie ma się co dziwić. Czasem w cztery oczy wymknęło się jej jak była mowa o jakimś wyjątkowo koszmarnym porodzie, że można inaczej. Nie była to kwestia pieniędzy, wystarczyło, ze chodziła prywatnie w ciązy do ordynatora, nic więcej jej to kosztowało.
Mi się wydawało i to mówię do pierworódek, że tyle kobiet przede mną urodziło swoje dzieci w różnych czasach, miejscach, warunkach i dały radę - to ja tez dam. Zastanowiła mnie tylko uwaga jednej znajomej, która miała już syna. powiedziała, że za pierwszym razem nawet specjalnie się nie bała, bo myślała podobnie jak ja, poza tym nie słuchała krwawych historii i tyle. Nie zdecydowała się na drugie dziecko bo poród był tak traumatycznym przeżyciem dla niej, że zablokowało ją to na zawsze, wiedziała już czego się bać.
Rodziłam niecałe 12 godzin, to nie jest dużo, lekarza miałam swojego, byłam z mężem, co mogło pójść nie tak? W szpitalu nie było miejsca, więc mnie odsyłali jęczącą z sali do sali, stojak na którym miałam oxy, miał zepsute kółka, więc go musiałam nosić jak szłam do toalety, połozna darła mordę o lewatywę, ze coś nie tak jest ze mną bo nie działa, a ja miałam takie skurcze, że nie byłam w stanie oddać tego płynu, bo wszystko miałam ściśnięte na maksa, po 4 godzinach wymusiłam zoo i robiła mi go praktykantka, bo nie było nikogo innego (piątek popołudniu), nagle trafiłam do raju gdzie mogłam normalnie chodzić, mówić i myśleć. Kiedy przestawał działać wysłałam męza po kogoś kto wstrzyknie mi drugą dawkę, która leżała na stoliku. Godzinę prosił żeby ktoś przyszedł, jak wrócił myślałam że zjem łóżko tak mnie bolało, radość nie trwała długo, polozna stwierdziła po badaniu, ze jest za późno, i zaraz urodzę. I jeszcze przez 5 godzin patrzyłam drąc się wniebogłosy na tą strzykawkę, Bóg mi świadkiem, że dziś bym sobie sama to wstrzyknęła. "Mój" lekarz pojawił się raz w trakcie, żeby mi przypomnieć, ze o 15 konczy dyżur...
Położna stwierdziła, ze nie umiem przeć jak już doszło do partych i żebym sobie tak próbowała, ze ona zaraz wróci, nie było jej 45 minut moich skurczy partych, a ja nie robiłam nic, bo bałam się że dziecko wypadnie na podłogę, albo do dziury. Nie wspomnę już o tym , ze na sali była wanna do porodu w wodzie i drabinki, piłki itd., nie pozwolili mi nawet patrzeć w tamtą stronę. A " mój" lekarz miał pretensje że mu pochlapałam krwią fartuch. Nie mogłam siedzieć ani chodzić, zemdlałam pod prysznicem po pani pielęgniarka pozwoliła mi iśc sama się umyć. Po 3 dniach na ostatnim obchodzi odważyłam się zapytać wielką gromadę lekarską co mnie tak boli, ze chodzą jak kaczka? Popatrzyli na mnie jak na kosmitkę - pani ma hemoroidy wielkości kurzych jajek w ilości 5????????????????????????????
za drugim razem wiedziałam że bez zoo nie wejdę na salę porodową - no way! jechałam sama taksówką w środku nocy do szpitala, w którym nie znałam nikogo. Byłam przerażona, ale bolało mnie tak bardzo, ze nie była w stanie się skupic na niczym innym, gdybym siedziała za kierowcą pewni wbiłabym mu zęby w szyję. Czułam się bardzo samotna i bezradna, lekarz nie wiedział jak mi przekazać, ze nie dadzą mi zoo, więc zniknął i przysłał położną, nie wiedziałam co oni do mnie mówią tak mnie bolało, trzęsłam się tylko i powtarzałam, ze nie dam rady, ze chcę wracać do domu i żeby mi dali zoo. Dała mnie babeczka pod prysznic, ze to trochę i potrwa, i jak tak tam stałam krzycząc przez prawie godzinę, nie mogłam usiąść bo wydawało mi się, ze uduszę dziecko tak nisko było, a nogi tak mi się trzęsły, że jak w końcu przyszła to musiałam iść po pomoc bo nie była w stanie mnie wyjąć z tej kabiny i zaprowadzić do łóżka, a ja uparcie caly czas rycząc że chcę do domu i że zaraz umrę, nie dam rady.
To była najgorsza, najbardziej samotna, kiedy nie miałam kompletnie na nic wpływu, bo byłam sama - noc w moim życiu, lekarz nie mógł mnie zszyć bo dalej trzęsłam się jak osika. Potem mysłałam ze coś się stało z córką bo mi jej nie przywieźli, chodziłam po obcym szpitalu w środku nocy szukając dziecka, nie pozwolili mi sobie ubrać majtek poporodowych więc chodziłam ze ściśniętymi nogami z tymi podkładami które położna po urodzeniu łożyska wcisnęła między nogi, wyglądając jak ofiara gwałtu, rozboju wojny, sama nie wiem.
To mit, ze patrzysz na dziecko w pierwszych sekundach i zapominasz o wszystkim - --potem ci się tak wydaje, ze tak było, bo tak działają hormony, ale jak przeżyjesz wielogodzinny ciężki poród to jedyna co myślisz jak zobaczysz swoje dziecko to cieszysz się że już masz to z głowy.
Oczywiście piszę to z własnego doświadczenia i osob, z którymi rozmawiałam, które miały podobne przezycia do mnie, jeśli ktoś szybko urodził i miał dobre doświadczenia mógł poczuć eksplozję uczuć do niemowlaczka, nie zaprzeczam, niestety to naprawdę wyjątkowe szczęście.
Jeśli uda mi się teraz urodzić cc bez względu na to o ile "lepszy" jest poród sn będę szczęsliwa, że tym razem zobaczę swoje dziecko i będę się cieszyć, ze obyło się bez ogromu cierpienia i strachu.
Wybierając sn nie masz wpływu na to kiedy cię weźmie, fajnie jak to pierwsze dziecko i może ci towarzyszy pół rodziny i nie wyjdzie dopóki sama nie wygonisz. Za trzecim razem komfortowo jest móc zaplanować wszystko tak, żeby ktoś był z Tobą, a tak można kiedy ma się termin.
Amen