Przeszło. Jestem tylko permanentnie "pobita kijem po plecach", mam "mega okres". Cieknie tak minimalnie i tylko przy skurczach nieregularnych (skurcz,dwa co godzinę) więc za nic nie pojadę do szpitala. Może dociagne do wtorku. Jak nic załatwię sobie papiery na cc i mam gdzieś cud narodzin. Mogę czekać nawet do 41tc, ale już 10 dni mnie boli i nic nie rusza. irytacja sięga zenitu. W moim szpitalu nikt mi nie wywoła porodu jak nie mam zakażenia nawet jak wody ciekną oni czekają do końca ciąży, do 40tc. Położyli by mnie tylko na patologii na dwa tygodnie. Gdyby te wody chlusnely! Ale po kropli leci. Po godzinie wymienia się wszystko w macicy, nie mam małowodzia. Idę dalej spać dopóki mogę. Inaczej sobie wyobrażałam ciążę byłam gotowa na zgagę, bóle, żylaki wszystko ale nie na 10 dni skurczy bez efektu