ja też kiedyś w ogóle nie płakałam, a w pracy to nawet nie było takiej opcji, nigdy w życiu, mogło się walić i palić, a ja zachowywałam kamienną twarz, dopiero w domu ewentualnie zaczynałam płakać. Ale od kilku miesięcy już stres mnie chyba przerasta - pierwszy raz mi było trudno powstrzymać łzy jak dzień po histero zamiast na L4 poszłam do pracy, a nawet do biura, źle się czułam, kręciło mi się w głowie i nie tylko nikt nie docenił, ale jeszcze za coś pieprz dostałam i mi się tak przykro zrobiło. Od tej pory ryczalam szefowi już trzy razy, nie wspomnę ile razy podczas czytania jakiś głupich maili

jakas tama płaczu pękła