joll ja tez się z Tobą zgadzam-na pewno prawda leży po środku,ale nie da sie ukryć ze dziecko kosztuje.Gdy planowaliśmy dziecko to np. nie przyszło mi do głowy ze np. na leki będziemy tyle wydawać,a wydajemy mnóstwo. Mam ten plus że mam wykupiony abonament w prywatnej klinice i dzięki temu mniej wydaje na wizyty u ginekologa i usg,ale jakbym nie miała tego abonamentu to az boję się pomyślec ile bym wydała-jedna wizyta u mojej pani doktor ok.200zł jedno usg jakieś 250zł, a wizyty mam od początku ciąży średnio raz na 2-3 tygodnie i miałam już 5 albo 6 usg, aż strach to podliczyć

Chcieliśmy mieć szybko mieć dziecko i jednoczesnie móc zapewnić mu stabilizację finansową-ale jednocześnie gdyby rzeczywiście przed ciążą podliczyć to wszystko to nie wiem czy kiedykolwiek byłby odpowiedni moment na dziecko...trzeba do tego liczyć dodatkowe niespodziewane wydatki-my np. nie braliśmy tego pod uwagę a miesiąc po zajściu w ciąże okazało sie nasz psiak jest bardzo ciężko chory i miesięcznie ok.1000zł kosztowały badania i leki dla Soi-niestety nie udało się jej uratować bo jak już zaczeło się polepszać to okazalo się że sterydy które działały na tą chorobę miały negatywny wpływ na inne organy i nie wytrzymało jej serduszko i miesiąc temu musieliśmy pożegnać naszą ukochaną psinkę, ale gdyby było trzeba wydalibyśmy jeszcze dużo więcej żeby ją ratować.I dlatego też uważam że zawsze powinno się mieć oszczedności-bo nigdy nie wiadomo co będzie jutro,gdyby nie to ze mieliśmy jakieś oszczędności to też nie wiem jakby było.Ja genaralnie boję się kredytów-na szczęście nigdy jeszcze nie musieliśmy żadnego brać,ale z drugiej strony jak młodzi ludzie nie mają mieszkania to często nie mają wyboru,a przecież nie będa czekać aż spłacą kredyt(20-30 lat)z decyzją o dziecku.
Nie da się ukryć że dziecko kosztuje,ale tak jak pisałam według mnie nigdy nie byłby odpowiedni moment na dziecko gdyby wszystko podliczyć. Gdy przez chorobę Soi pogorszyło się u nas finansowo trochę sie przestraszyłam jak to będzie,ale potem uświadomiłam sobie, że nie jesteśmy w tragicznej sytuacji i jakoś sobie poradzimy-najwyżej część rzeczy kupię używanych lub mniej markowych,ale i tak moje dziecko się dobrze wychowa, a właśnie choroba naszej Soi pokazała mi zę czasami pieniądze nic nie dają-zawsze lepiej je mieć niż nie,ale czasami nawet gdy sa nie są w stanie pomóc. A mojej córeczki nie oddałabym za nic na świecie i jakoś sobie poradzimy z tymi wszystkimi wydatkami dziewczyny

A w sumie teraz to może lepiej już nie podliczać tego wszystkiego