reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

ciąża słodko-gorzko

weronkazzz

tulęTolę
Dołączył(a)
5 Luty 2012
Postów
2 078
Miasto
warszawa
witam,

otwieram ten wątek dla wszystkich lekko zagubionych przyszłych mam. rzadko się tutaj zdarza, żeby jakaś przyszła mama otwarcie sobie ponarzekała - nie tylko na rozstępy, zadyszkę czy zgagę, albo męża - ale tę niesamowitą, nieodwołalną i czasem trochę przestraszającą zmianę, która dzieje się w ich życiu.
ja na przykład przyznaję bez bicia, że się boję, jak to będzie, mimo że dzieć jest chciany i poniekąd planowany. i jakoś humory I trymestru mi nie przeszły, a nawet nasiliły się.
jeśli ktoraś ma podobny dołek i chce się wygadać i wesprzeć, służę rozmową. nic tak nie pomaga jak fakt, że nie każda z nas musi rozkwitać i z lubością gładzić się po rosnącym brzuszku :)
 
reklama
Ach! Chciałabym 9 miesięcy spokojnej ciąży, bez plamień, bez krwiaków, bez bólów, bez drętwienia rąk:D
 
ja mam wyrzuty sumienia, bo fizycznie nie mam na co narzekać, oprócz zmęczenia - ale psychicznie czuję się słabo - jakaś taka nie do życia, ciągle smutna, wkurzona i sama siebie nie lubię w takim stanie. wiem, że to przy "poważnych" dolegliwościach, takich, z którymi chodzi się do lekarza, to niezrozumiałe marudzenie, ale jest mi ciężko, tak czy siak
życzę jak najspokojniejszej ciąży!
 
tę niesamowitą, nieodwołalną i czasem trochę przestraszającą zmianę, która dzieje się w ich życiu.
ja na przykład przyznaję bez bicia, że się boję, jak to będzie, mimo że dzieć jest chciany i poniekąd planowany.


Ja też się boję. Boję się nieprzespanych nocy, ciągłego ryku, chorób, gorączek, angin, zapaleń ucha, problemów z pogodzeniem pracy zawodowej z posiadaniem dziecka. Wiem że już nie wyjdę sobie z domu ot tak, to będzie cała wyprawa z wózkiem, nosidełkiem, torbą itd. Mój mąż też się boi i to widać, boi się nawet bardziej niż ja. Tylko że my już nie mogliśmy dłużej czekać, ja jestem po 30 rż a mąż po 40 rż.
Ja jako kobieta bezdzietna, coraz częściej czułam się niepełną kobietą, wybrakowaną, większość moich koleżanek ma już dawno jedno lub dwoje dzieci i coraz częściej zaczęłam dostrzegać, że mimo to żyją normalnie i niekoniecznie wszystko je omija...
Kiedyś im współczułam, bo ceniłam sobie wolność i swobodę, a one już były "uziemione". Tak odbierałam zawsze macierzyństwo. Co nie do końca jest prawdą, bo żyć można normalnie, jak do tej pory, tyle że trzeba w swoich planach brać pod uwagę ograniczenia związane z dziećmi. To oducza egoizmu i myślenia tylko o własnej wygodzie.
Więc przyszedł i czas na mnie. Myślę że będzie czasami ciężko, ale przyzwyczaję się i nauczę się żyć już mając rodzinę, obowiązki i troski które dotąd mnie omijały. Skoro inni z tym żyją i decydują się na kolejne dzieci, to nie może być przecież tak źle...
Weroniko, też mam obawy i boję się, ale czy wyobrażasz sobie nie mieć w ogóle dzieci do końca życia? bo ja nie. Co to za życie, bez własnej rodziny.
 
Ostatnia edycja:
nie wyobrażam sobie, to prawda. znaczy - potrafię sobie wyobrazić i nie podoba mi się to.
ja pracuję w branży reklamowej, dużo kobiet zwleka tu z macierzyństwem, choć bez demonizowania, nie jest tak że wszystkie przedkładają karierę nad dzieci. i mnie też nie o to chodzi. boję się po prostu, że się gdzieś zgubię po drodze, sama siebie stracę.
pociesza mnie za to że koniec końców i tak wszystko wyjdzie w praniu, i pewnie niepotrzebnie się nakręcam. że tak się da rzeczy poustawiać, zaplanować, że trochę tego "siebie" zostaje. i że może dzięki dziecku to "siebie" jest zupełnie inaczej postrzegane.
ale strachy są. egoistycznie dodam że pocieszające jest też to, że nie tylko u mnie ;)
 
Ja ogólnie jestem leniwa, mieszkam na razie z rodzicami, mój dojeżdża na weekendy, czasem w tygodniu. Jak urodzi się Mała będziemy mieszkać razem ale tylko w 3, albo coś wynajmiemy albo dobudujemy się w pewnym miejscu. Nigdy nie gotowałam, jestem jedynaczką i zawsze miałam obiad pod nosem, że tak powiem, w tej chwili gotouję tylko w weekendy w okresie letnim, jak ojca nie ma, bo jemu nigdy nie smakuje cokolwiek ugotuje (złośliwość po prostu). Jak zamieszkamy z moim i Małą będę musiała sprzątać i gotowac codziennie i jeszcze zajmować się Małą. Ja myślę pozytywnie, że raczej się przestawię i gotowanie dla mojego chłopa będzie czymś w rodzaju, albo jesz to albo nic. W tej chwili praktycznie wychodzę z domu tylko w weekendy, śpię do 10, nie odkurzam, raz na tydzień pozmywam, obiadów póki co też nie robię, za 4 miesiące moje życie się diametrialnie zmieni, mam obawy czy dam sobie radę...

Zanim zaszłam w ciążę odkurzałam i zmywałam jak miałam wolne, ale teraz za szybko się męczę i słabnę od wysiłku, tłumaczę się, żeby nie było, że nigdy nie odkurzałam:D:D
 
Strachy są, u większości przyszłych czy obecnych mam. Tylko teraz jest moda na to, żeby macierzyństwo było lekkie, łatwe i przyjemne. W internecie zamieszcza się zdjęcia uśmiechniętych, wyprasowanych pociech, bo troski i zmartwienia zostawia się dla siebie.
Na przykład pod suwaczkami forumowych mam, widzę obrazki z buziami dziecka z widocznym postępem wyrzynających się kolejno ząbków. I to tak ładnie, wesoło wygląda. A rzeczywistość bywa zupełnie inna, bo wyrzynające się ząbki to jest właśnie ten ryk (który mnie przeraża), czasem gorączka, płacz, marudzenie... trwające tygodniami. Rzeczywistość jest inna, tylko o niej rzadko się mówi.
A powiem ci że wydaje mi się, że właśnie świadomość tych trudów sprawi, że być może będziemy lepszymi mamami. Bo nic nas nie zaskoczy, nie rozczaruje. Ja znam dziewczyny którym się zdawało, że pchanie przed sobą wózeczka to normalnie jak wakacje. Rozczarowanie było wielkie i radość z macierzyństwa na pewno mniejsza, niż u matki która była wszystkiego wcześniej świadoma.
A utrata siebie na pewno jakaś jest, albo być może to "ja" będzie jakieś inne. Czy ty wiesz co ja sobie pomyślałam wczoraj, jak chodziłam po sklepach. Oglądałam rzeczy dla dziecka, ubrania, zabawki, akcesoria do pokoju. Zdałam sobie sprawę, że rosnące szybko dziecko, będzie ze wszystkiego wyrastać i będzie wymagało ciągłych (niemałych) nakładów finansowych. Pomyślałam sobie, że jak będę musiała ciągle coś kupować dla dziecka, to nie zostanie nic dla mnie, że już nic sobie nie kupię :szok: a przecież mam już pewne przyzwyczajenia, które być może trzeba będzie zmienić i kupować mniej, taniej... i nawet nie mam wyrzutów sumienia, za moją egoistyczną myśl. Wiem, że wiele kobiet tak ma, ale się nie przyznają, przynajmniej nie publicznie. Bo w szczerej rozmowie w 4 oczy to już słyszałam różne rzeczy :tak:
 
Ainhoa no to ostrzegam lojalnie żebyś od razu z "Twoim" wypracowała jakiś podział obowiązków, żeby Ci to odkurzanie, gotowanie i takie tam przy całym dniu z dzieckiem bokiem nie wyszło ;)
my mieszkamy we dwoje od samego początku, czyli 4 lat i wciąż od czasu do czasu jest małe avanti o skarpetki na środku salonu. a przy dziecku będzie tych "skarpetek" pewnie więcej;

Kasiu, no właśnie, co jest, że się wszystkie wstydzimy tych chwil słabości - ba! nwet nie chwil, i nawet nie słabości, tylko racjonalnego spojrzenia na siebie, czekające nas zmiany i próby jakiegoś się na to przygotowania - i na forum jest tylko i wyłącznie troska o "dzidzie" i ani słowa o sobie. i tak pisząc to tutaj zastanawiam się czy nie zbiorę jakichś publicznych bęcków i etykietki rozwydrzonej egoistki...
mnie też zupełnie nie cieszy widmo topniejących finansów, rozstępy na cyckach, i świadomość, że TYLU rzeczy trzeba się będzie nauczyć i tyle rzeczy wziąć pod uwagę i o spontanicznych zrywach towarzysko-podróżniczych mogę zapomnieć.
niektóre mamy, które przyznały się do czegoś, co można nazwać "depresją" ciążową na szczęście twierdzą, że dziecko wynagradza wszystko. oby. a niektóre uważają, że ciąża to pikuś, ale potem dopiero jest hardkor ;) ale to raczej te, które ciążę przeszły jak w bajce, kwitnąc i polecając wszystkm ten "błogosławiony" stan. więc mam nadzieję właśnie, że te troski teraz są po to, żeby nie bylo ich aż tyle potem!
 
Ostatnia edycja:
Ja nie przejmuję się zbytnio z pogodzeniem pracy zawodowej, bo idę na urlop wychowawczy, ale np. wyprowadzając się 50 km od Poznania i będąc zameldowanym w Poznaniu będę musiała przyjechać załatwić becikowe, wypisac wniosek na urlop wychowawczy, załatwić wszelkie formalności z urodzeniem Małej i tu już zaczynają się schody, no bo wszędzie z dzieckiem... Na dyskoteki nie chodzę, więc raczej oddam się dziecku:)


weronikazzz, domyślam się, że przy dziecku odkurza się częściej niż dwa razy w tygodniu?? Wiesz jak mnie dziecko obudzi o 5 to będę miała czas na większość rzeczy, mieszkając w 1 pokoju mogę je odkurzyć patrząc jednocześnie na dziecko, ale rzeczywiście mój to też taki bałaganiarz i brudas;p
 
reklama
Do góry