reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

gdzie mieszkać? co zrobić?

netefe

Fanka BB :)
Dołączył(a)
23 Listopad 2009
Postów
346
Miasto
Warszawa
Mam pewien problem...Nie poradzę się rodziny, bo od razu zaczną mi tego odradzać...Potrzebuję rady kogoś, kto oceni sytuację obiektywnie.

Zacznę od tego, że jestem w 33 tygodniu ciąży (8 miesiąc), straciłam 2 lata, czyli mając 20 lat, chodzę do 2 klasy liceum. Mój chłopak od stycznia tego roku mieszka w Warszawie (przeprowadził się z Wrocławia, gdzie studiuje zaocznie). Od poniedziałku idzie do pracy, którą wreszcie znalazł po dwóch miesiącach. Robią mu się długi na uczelni, musi mieć na bilety, jeśli chodzi o życie to jakoś idzie. Ja mieszkam w szkole (coś a la internat), mam indywidualny tok nauczania. Moja szkoła jest dość nietypową szkołą...("KĄT" Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii)

Mój problem polega na tym, czy warto jest się przeprowadzać do Wrocławia skoro za miesiąc możemy mieć 2-pokojowe mieszkanie za 600zł/mies (2 piętro, a teściowie na parterze), on może mieć pracę z dnia na dzień, ze szkoła się nie martwić...a ja? Ja nie chcę zmieniać szkoły, bo zostanie mi wieczorówka, albo zaoczna. Nie wyobrażam sobie jeżdżenia z 4 miesięcznym dzieckiem 6h pociągiem...Nie chcę zmieniać szkoły, bo po pierwsze: jest to dzienna szkoła, po drugie: w 1 sem mam 6 przedmiotów, a w 2 sem same fakultety. Mam pomoc psychologa na 'zawołanie'...

Nie wiem czemu mój chłopak tak nagle mi zaczął o tym mówić, może dla tego, że ciągle mówię mu o dziekance...Może to taki bunt, że "dla czego to ja muszę się przystosowywać?". Bo te wyjazdy też są bardzo męczące...Może jego rodzice mu mówią...Wszak jego matka załatwiła nam mieszkanie...

A z teściową...to nie wiem w sumie jak to jest...trochę się obawiam, bo jak miałam okazję już z nią porozmawiać, to potem zaczęła mówić, że okręciłam sobie mojego M. wokół palca i jej to nie okręcę sobie, czy coś takiego. To było w listopadzie. Popłakałam się, spakowałam i wyszliśmy. przenocowaliśmy w motelu i pojechałam następnego dnia. Co prawda pyta się jak się czuję i jak z moją szkołą, ale czy może to z grzeczności...? Nie znam tej kobiety, ona nie zna mnie, tylko wyrabia sobie zdanie o mnie na podstawie niedomówień, swoich przypuszczeń i pozorów. Rzadko przyjeżdżałam do niego.

No tak, a jak się ma sprawa w Warszawie- u mnie? Gdybyśmy zostali w Warszawie, to ja bym przyszła do domu, on nadal by mieszkał w pokoju wynajętym u starszej pani, bo nie mamy pieniędzy na wynajem mieszkania. Moi rodzice by się nie zgodzili na mieszkanie razem- mały metraż (chociaż jak bylibyśmy małżeństwem, to byśmy mieszkali).

Moja rodzina w ogóle nie chce, żebym gdzieś wyjeżdżała z dala od domu. Do obcego miasta, do obcych ludzi. Jeszcze w dodatku bez obrączki na palcu. I moja mama mówi, że jak nie jesteśmy małżeństwem, to on w każdej chwili może się 'rozmyślić' i sobie gdzieś pójść ode mnie. Ja uważam przeciwnie, kochamy się, pragniemy być razem i tworzyć rodzinę, także ślubu, tylko z pewnych względów jeszcze tego nie zrobiliśmy i czekamy na odpowiedni moment.

Kurcze, oboje chcemy mieć swój dom, żeby nikt nie mówił nam co mamy robić, żeby się czuć jak w DOMU (widzimy u naszych rodziców duże błędy w wychowaniu), chcemy się nie stresować i być razem we trójkę od samego początku...
 
reklama
Z całą pewnością decyzje musicie podjąć razem. Nie ulegać żadnym naciskom. Priorytetem jest Wasze szczęście, nie szczęście Waszych rodziców, pieniądze także nie są najważniejsze..
 
Do góry